sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 27


Czerwone małe kwiatki rosły na zielonej na nowo trawie. Kwiaty i rozległe pola na nowo iskrzyły kolorem i złotem. Ten widok zawsze witałem z uśmiechem. Miejsce jego dziecięcych zabaw z Polską i wielu bitew, które zależały od tego czy przetrwają. Pan Rosja w końcu mnie puścił. Po tylu błaganiach, mogę iść do niego i przeprosić za brak pomocy. Było mi wstyd ,ale uczucie chęci zobaczenia przyjaciela zdecydowanie przeważało. Musiałem go zobaczyć, jak się czuje i czy mogę go jakoś wesprzeć, tak dawno go nie widziałem. Jest dla mnie jak brat, zawsze wszędzie razem. Znamy się od wczesnego dzieciństwa, mam nadzieje ,że przyjaciel mi wybaczy. Mijając pagórek ukazały mi się znajome łąki. Znajdowały się na nich ruiny niegdyś domu Polski. Na jednej z wciąż stojących ścian siedział Polska, skulony ze schowaną głową w kolanach. Wyglądał bardzo smutno. Otoczenie było przykryte czerwonymi od zachodu słońca promieniami, tworząc równie ponurą atmosferę. Jego postawa również nie wskazywała na to, by cieszył się tak jak zawsze po zwycięstwie. Moje nogi ruszyły na przód, w środku szalałem z radości, że widzę go całego.
Litwa- Polsko~~!
Zielonooki odwrócił się. Widząc mnie uśmiechnął się, lecz nie tak jak zwykle. Zazwyczaj gdy mnie widział od razu na mnie wskakiwał, i pytał się co będą robić. Wdrapałem się na ścianę i usiadłem obok Polski.
Litwa- Przepraszam za..
Polska – Nie szkodzi, naprawdę..cieszę się, że przyszedłeś.
Mówił to bez wyrazu ,ale chyba rzeczywiście się nie gniewa. Jego twarz skrywana była pod maską, zero emocji.
Litwa –P-polsko co się stało? Jesteś wolny… wygrałeś.
Znów schował głowę, odwracając wzrok.
Polska –Nie do końca ją wygrałem Litwo. Sora wróciła 2 lata temu ze Szwajcarii i pomagała mi ..teraz tak jakby przez mnie leży w szpitalu z uszkodzonym kręgosłupem i ranami na całym ciele ,a do tego ten uraz głowy..nie wiem czy będzie taka jak kiedyś…generalnie, nie wiem co robić.
W jego słowach wyraźnie było czuć ból. Nie mogłem wymówić słowa. Myślałem ,że jest w Szwajcarii. Przyszła, aż tutaj, aby pomóc Polsce. Byłem jej za to dozgonnie wdzięczny, w końcu była przy nim w trudnych chwilach, ale wiedziałem ,że to było czyste samobójstwo. Narażać się na tak wielkie niebezpieczeństwo. Mogła zginąć, wiedziała o tym, lecz pomimo tego...
Polska- Nauczyła się strzelać z broni, zabrała bronie Szwajcarii..
Teraz to zupełnie nie mogłem uwierzyć.
Litwa- Co?! To czyste..
Polska- Samobójstwo..ech nie ważne, pewnie będzie się zaraz pieklić i kazać zwrócić pieniądze.., ale nie to mnie martwi..
Spojrzałem na niego oczami pełnego zrozumienia. Myślałem gorączkowo jak złagodzić jego cierpienie. Podniósł wzrok. W jego oczach połyskiwały łzy.
Polska- Jak poradzę sobie z patrzeniem jak będzie dalej żyć…
Litwa- Pomożesz jej to oczywiste.
Prychnął .
Polska- To wszystko generalnie moja wina prawda?..tak, totalnie moja..
Nie mogłem patrzeć jak się zadręcza. 
Litwa- Nie! Robiła zapewne to co uważała za słuszne, to nie jest twoja wina!
Nagle usłyszałem szloch, no tak Polska jest wrażliwy, chociaż dobrze to ukrywa. Teraz zamiast mieć beztroskie życie, będzie czuł przytłaczający ciężar za każdym razem gdy na nią spojrzy.
Litwa –Nie martw się, nie wiesz czy to na stałe chyba nie? Lekarz na pewno mówił…
Chłopak podniósł energicznie głowę. Uśmiechnął się szeroko, tak jak zawsze.
Polska- No tak! Totalnie będę jej pomagać, aż wróci do zdrowia! Przecież to nie może być pewne, według polskiego prawa nie może! ^^
Wstał. Robiąc pozę jak supermen do lotu. Najwyraźniej odzyskał nadzieje.
Polska- Chodź Liciu! Muszę wiedzieć czy operacja poszła dobrze!
Liciu? Zawsze tak mówił jako dziecko.  No tak …wojna minęła Polska wraca do siebie. Zaśmiałem się.
Litwa –Jasne!
Polska zeskoczył z pozostałości ściany i wsiadł na konia. Chłopak nagle sobie coś uświadomił. Odwrócił się do mnie.
Polska- A gdzie jest Litin?
Litwa- A… on, jeszcze w moim domu. Wolałem go nie brać, preferuję spacerować. Przecież wiesz, że moja jazda jest beznadziejna.
Zaśmiał się, przyznając mi tym samym rację.
Polska- No to wsiadaj.
Podał mi dłoń, i wciągnął na konia. Ruszyliśmy ku stolicy. Blond włosy miał teraz lepszy humor, przecież to nie jest na stałe, doktor nic takiego nie powiedział. Nastała noc. Gdy dotarliśmy ,ludzie brali się do roboty w odbudowie miasta. Pobiegliśmy do holu w którym ostatnio leżała dziewczyna. Lecz nigdzie jej nie było. Polska rozglądał się po wszystkich salach. Widać było, że zaczyna się denerwować brakiem przyjaciółki.
Polska -Nie rozumiem nie ma jej tu. Przecież powinna tu być..
Litwa – Może tam?
Wskazał na mały korytarz na końcu sali. Jakiś ledwo widoczny kształt postaci, stała tam i przeglądała papiery. Podbieglismy do niej szybko. Widząc nowo przybyłych, wychylił nos z pod dokumentów.
Polska- Przepraszam gdzie jest dziewczyna która tu przyniosłem ?
Odwrócił się słysząc znajomy głos.
Doktor- Ach..to pan.
Zielonooki najwyraźniej nie miał zamiaru czekać.
Polska – I jak będzie zdrowa?
Poprawił sobie okulary i spojrzał na Litwę i Polskę.
Doktor- Jesteście z rodziny? Z kąt pan ją zabrał ?
Chłopak zaczął tracić cierpliwość, tyle zbędnych pytań.
Polska- Można powiedzieć, że jesteśmy jak rodzina. A z kąt ..nie mogę tego powiedzieć.. niech pan mówi co z nią.
Doktor- Wygląda to dobrze. Przeżyje, jest bardzo wytrzymała zwykły człowiek dawno już by tego nie przeżył.
Gdy oboje to usłyszeli spojrzeli po sobie. „zwykły człowiek dawno już by tego nie przeżył” co to znaczy.
Litwa- Będzie chodzić?
Polska przełknął ślinę bojąc się odpowiedzi.
Doktor –Tego nie wiem. Wszystkie jej rany wskazują, że była torturowana..
Widząc ,ze Polska marszczy czoło i drętwieje. Zmieniłem temat.
Litwa- Gdzie teraz leży? Można ją odwiedzić?
Doktor – Tak, jest na końcu korytarza pierwsze drzwi po lewej. Teraz wybaczcie.
Odszedł wchodząc do jednej z sal. Oboje skierowaliśmy się do drzwi wskazanych przez lekarza. Nacisnąłem klamkę, i wszedłem do środka, Polska bał się wejść . Stał i wpatrywał się zdenerwowany w drzwi. W sercu bał się tego jak może teraz wyglądać, przez niego. Jak bardzo zmieniła się przez to wszystko. Uśmiechnąłem się, nie wiedział czemu, ale dzięki temu Polska odetchnął z ulgą. Otworzyłem szerzej drzwi, aby mógł zobaczyć to na własne oczy.
Litwa – Chodź, tylko cicho bo śpi.

Podążyłem za Litwą, odsłonił się przede mną pokój z jednym łóżkiem. Leżała na nim Sora podłączona do groma rurek wprowadzonych w jej żyły. Miała na sobie koszule, z pewnością cieplejszą od zniszczonego munduru. Cieszyłem się, wyglądała jakby spała. Podszedłem bliżej przyglądając się przyjaciółce. Jej rysy twarzy zmieniły się, włosy również, znaczenie dłuższe rozłożyły się po łóżku. Dotknąłem jej policzka gładząc go lekko. Brązowo włosy oparł się o ramę łóżka.
Litwa- Łał zmieniła się, wygląda na bardziej..
Polska- Dojrzalej co..
Spojrzałem na okno, widok za nim przedstawiał ludzi zapracowanych odbudową miasta na nowo. Może on też powinien się zmienić. Na konferencji światowej także powinien zachowywać się jak na państwo przystało. Zawsze był w połowie sobą ; wesoły energiczny,  lecz jego druga połowa jest tą poważną.
Litwa-  Jak to się skończyło? Niemcy uciekł, ale nie zostawił żadnej wiadomości?
To pytanie mnie zaskoczyło. Jego przyjaciel najwidoczniej wciąż jest ciekaw ostatnich wydarzeń.
Polska- Zostawił list, znajdował się na nim jego symbol. I Sorę w jakichś korytarzach. Brutal. Rozciął jej wierzch ręki i użył krwi jako kierunkowskazów.
Oboje zmarszczyliśmy się z niesmakiem. Oparłem głowę o brzeg posłania. Nadal głaskałem ją powoli, chcąc poczuć to ciepło, wiedzieć, że na pewno żyje i jest tu razem z mną.
Litwa- Cały on, nie należy do osób normalnych.
Polska- Mam prośbę..mógłbyś mi pomóc w odbudowie domu?
Litwa –Jasne ,że tak kiedy chcesz zacząć?
Polska- Od następnego tygodnia, jak już się obudzi zastanie mój dom takim jaki był z przed wojny.

Uśmiechnąłem się, polska miał wspaniały pomysł. Sora zawsze mówiła, że jego dom jest najpiękniejszy ze wszystkich. Spojrzałem na chłopaka, który myślał nad czymś intensywnie.
Polska- Zastanawiam się czy Węgry też by przyszła..
Zdziwiłem się.
Litwa- Ona? Dawno jej nie widziałem ,do tej pory pamiętam jak pomogła mi kiedy byłem mały..tylko wtedy myślałem ,że była chłopakiem.
Wstał, zostawiając policzek dziewczyny, który przed chwilą był troskliwie gładzony przez chłopaka.
Polska- Hahaha tak to było zabawne nie? Dobra pojadę do niej. ^^
Podszedł do wieszaka i zdjął swoją pelerynę od munduru ,przypinając ją do zamków. Cofnął się i cmoknął dziewczynę w czoło.
Polska- Do zobaczenia.
Zwrócił się do mnie.
Polska- Zostaniesz na dłużej? Bo mam drugą prośbę…
Przytaknąłem.
Polska- Przypilnuj jej. Wysyłaj mi proszę listy z jej stanem i wszystkimi nowościami. Zamierzam zatrzymać się tam przez krótki czas. Może poproszę ją o pomoc ewentualnie sam jej pomogę.
Litwa- Dobrze możesz na mnie liczyć!
Przytulił brązowowłosego i skierował się do drzwi nie oglądając się za siebie.
Polska –No to jazda.

Wyszedłszy z kliniki, skierowałem się do miejsca gdzie zostawiłem Feniksa. Koń położył się na świeżej trawie. Wyglądał jakby był największym leniem świata, nawet na mnie nie spojrzał. Gdy w końcu udało mi się go postawić na nogi, wsiadłem na niego.
Polska- Pamiętasz Węgry..?
Feniks odwrócił łeb w moim kierunku i zarżał. Pogłaskałem go po szyi.
Polska- Jedziemy do niej, znasz drogę prawda? Teraz również musimy się śpieszyć.
Zwierzę nie czekało długo na dalsze polecenia skierował się w odpowiednim kierunku i ruszył z ogromna szybkością, że Polska przez chwilę wypadł z rytmu.
Polska- H-hej daj mi chociaż dobrze w siodle się usadowić! Wszystko bierzesz totalnie zbyt dosłownie!
Usłyszawszy wypowiedz chłopaka koń stanął gwałtownie tak, że Polska przeleciał przez konia do przodu . Feniks wydaje się zaśmiał po końsku. Chłopak odwrócił zawistnie twarz w stronę rumaka mrużąc gniewnie oczy ,który dalej „śmiał się „ z jego upadku.

Polska- Wiesz…ostatnio tak jakby robisz mi na złość..nie fajnie…moja reputacja legnie w gruzach przez ciebie.
Mówiąc ostatnie zdanie , znajdował się już przy koniu, poprawiając siodło i strzepując kurz z obrania. Koń za to przestał sobie z niego żartować ,wiedząc ,że reputacja jeździecka jest dla jego przyjaciela ważna. Polska usiadł na siodle,
Polska- Dawaj, spróbuj mnie teraz zwalić.
I znów zwierze pognało przed siebie rozpędzając się do ogromnej szybkości. Chłopak siedział pochylony w siodle ,lecz patrzył przed siebie skoncentrowanym wzrokiem ,wciąż obrażony na konia. Nie wiedział, że u Węgier znajdzie się ktoś kogo szczerze nie cierpiał.

1 komentarz:

  1. *o* Czyżby u Węgier schował się Ludwig..? Nieładnie, nieładnie tak wykorzystywać biedną dziewczynę! (rzecz jasna foch na Ludwiga xD)
    Licia był taaki kochany ^^ Wiadomo, że żałuje, że nie pomógł. Baka Iwan! Dlaczego nie puściłeś Torisa wcześniej?! Ale dobra, za to, że w ogóle raczyłeś go wypuścić (wielka mi łaska... Phi!) masz u mnie maleńkiego plusika (wielkości główki od szpilki). Ale obok tych wszystkich minusów i tak niewiele to daje... *wzrusza ramionami*
    Sora żyje! Jupii! :D Polska też jest happy, to co ja mam nie być..? xD *zaciesz*
    Yyy.. Nie wiem co jeszcze dopisać do samej treści... Chyba wszystko ^^

    ♥♥♥(czyli tak zwane światło - wyjaśnienie poniżej xD)♥♥♥

    A teraz mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz - chcę skomentować też stylistykę, a konkretnie narrację. Zdarzało się, że przeskakiwałaś z narracji pierwszoosobowej do trzecioosobowej... Nie jest to sam z siebie błąd, ale gdy to już robisz, polecałabym dodanie tzw. światła, czyli przerwy (np. 1 pusta linijka. W moim przypadku są to serduszka ♥♥♥). Nie, żebym się strasznie czepiała, ale po prostu będzie się lepiej czytało ;)
    I to by było na tyle ^^ Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń