niedziela, 26 października 2014

Rozdział 77

Naprawdę przepraszam, jeśli notka ciężka wyjdzie, jestem chora i ledwo co poprawiłam najgorsze błędy.. :(


Zamknęła za sobą drzwi, a ich jęk odbił się echem po ścianach.
Odchodząc przeklinała siebie w myślach za swoją głupotę, pakowania się w sytuacje, które jej nie dotyczą.
Los chciał, że musiała wyżyć się akurat na Litwie. Zacisnęła dłonie w pięści, zaczynając biec przed siebie. Czuła się jak w kręgu drapieżników, którzy tylko czekali na dobry moment by ją zniszczyć. Nic nie szło po jej myśli odkąd tu przybyła, zresztą doskwierało jej dziwne uczucie, że czegoś nie robi, co wręcz powinna już wykonać lata temu.
Skręciła w kolejny z kolei skomplikowany zaułek.
Po chwili usłyszała czyjeś kroki, z miejsca, z którego przed chwilą przyszła. Stanęła przyglądając się mu. Niczego nie widziała, ale była pewna, że ktoś jednak za nią szedł. Do głowy od razu przyszedł jej Litwa, którego mimo wszystko naprawdę mocno zdenerwowała.
Chciał się zemścić za to, co powiedziała?- pomyślała.
Nie zauważyła nawet, kiedy zaczęła biec. Chciała być jak najdalej od szatyna i reszty towarzystwa. Teraz naprawdę czuła, że nie powinna była w ogóle wychodzić z pokoju, to miejsce było przerażające. Ciężki oddech nie pozwalał jej biec, zwolniła podtrzymując się ściany. Nie potrafiła nawet stwierdzić, czy oddaliła się naprawdę daleko, czy też zatacza co chwilę koła, w pułapce korytarzy.
- O czym ja w ogóle myślę… - syknęła.
Teraz Litwa ma większe powody by ją nienawidzić, jeszcze bardziej niż do tej pory. Oparła się o ścianę, próbując wyrównać oddech. Cały czas ledwo mogła opanować trzęsące się dłonie.
Nagle usłyszała czyjeś kroki, zbliżające się do niej. Usłyszała je z nikąd, dźwięk rozchodził się po korytarzu, ale nie wiedziała skąd dochodzą. Rozejrzała się niepewnie na obie strony starając się znaleźć jakąś postać w ciemności.
- Co ty wiesz?
- Litwa? - zapytała, czując, że półmrok na korytarzu, nie dodawał jej odwagi. Była bezbronna.
- Czy ty masz pojęcie, na czym polega to wszystko? Skąd możesz wiedzieć, w jaki sposób każde z nas żyje?! - ostatnie słowa wypowiedział głośniej i o wiele bardziej stanowczo.
Zamknęła na chwile oczy, a gdy je otworzyła, zauważyła przed sobą twarz szatyna. Jego niebieskie oczy, były zupełnie inne niż dotychczas. Były dokładnie takie same jak Szwajcarii, kilka miesięcy temu. Stracił nad sobą panowanie? - pomyślała, obserwując jego ruchy.
Nie uszło to jego uwadze, zresztą jak zawsze. Prychnął, wywracając oczami do góry.
- Jesteś naprawdę tak głupia? - powiedział zmęczonym głosem - Żyję prawie tyle samo lat, co Polska, nie porównuj mnie ze Szwajcarem, jestem o 300 lat starszy od niego i zdecydowanie przeżyłem o wiele więcej - sama nie wiedziała, czy mówił to z dumą - Nie wtrącaj się do naszego życia, bo szybko pożegnasz się ze swoim…
Mówiąc to cofnął się, wciąż bacznie ją obserwując. Po chwili odwrócił się, przeczesując sobie włosy. Na jego twarzy zaczęło pojawiać się coś w rodzaju niezdecydowania. Mimo tego nie powiedział już nic więcej, idąc przez ciemny korytarz. Nie oglądał się za siebie, została sama.
Czując jak emocje, które nią owładnęły zaczynają ją opuszczać, jej nogi same z siebie ugięły się, opadając na podłogę. Odetchnęła głęboko, patrząc przed siebie. Zauważyła, że jedno z wielkich luster stało właśnie naprzeciwko niej. Nagle zobaczyła jak coś miga w jej odbiciu. Zaczynało się zmieniać, by po chwili przybrać zupełnie inna formę. Przyjrzała się bliżej nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Odbijała się w niej jej postać.
 Jednak postać ta, nie miała na sobie jej ubrania, ani podobnej budowy ciała. 
Jej wygląd był znacznie piękniejszy od niej samej. Rysy twarzy były „szlacheckie” kości podkreślały jej zaokrąglone, lekko policzki. Posturą przypominała idealną budowę kobiety. Skórę miała bladą, policzki różane. Usta niewątpliwie czerwone, o pełnych kształtach. Jej długie jasne włosy miały odcień miodu i opadały otulając jej ciało, a czerwone oczy były pełne melancholii.
Podeszła do lustra, przyglądając się nieznajomej w otępieniu. Jej dłonie przejechały po gładkiej powierzchni lustra, jakby nie wierzyła w to, co widzi.
Postać stała i wpatrywała się w nią z wyraźnym smutkiem. Biała sukienka powiewała na nieistniejącym wietrze, stwarzając iście ponury nastrój.
- Czym jesteś…? – zapytała czując, że znowu zaczyna wyobrażać sobie rzeczy nierzeczywiste.
Postać nie odpowiedziała jej, tylko lekko się uśmiechnęła, wyjmując z kieszeni mały wisiorek, który kształtem przypominał orzełka, którego dostała od Polski.
Nagle na białej sukience zaczęły pojawiać się czerwone plamy, które rosły i rosły rozkładając się na całą szerokość materiału. Postać zachłysnęła się nagle, a między jej palcami wylewała się krew. Jednak najgorszą rzeczą był widok ciętych lini na jej gardle. Wraz z rozcięciami, wylewała się z nich krew.
Zaczynała niknąć, lecz nim zupełnie straciła ją z oczu, wzrok dziewczyny po drugiej stronie obdarzył ją zmęczonym spojrzeniem, by po chwili zniknąć zupełnie, pozostawiając zdumioną twarz Sory.
W lustrze znowu odbijała się tylko ona, ale czując, że powinna już wracać nie zauważyła, że przez jedną chwilę jej oczy również świeciły soczystą czerwienią.
***
Następnego dnia obudził ją hałas za drzwiami. Spojrzała na nie leniwie, mając w nadziei, że to stukanie zaraz się skończy, ale niestety los jak zwykle nie był łaskawy.
- Proszę…- powiedziała ziewając.
Ku jej zdziwieniu zobaczyła znaną jej twarz, jednak już od dawna niewidzianą. Wyprostowała się, poprawiając koszulę.
- Wybacz, że tak rano, ale nie mogę ostatnio spać…- mówiąc to weszła do środka zamykając drzwi.
Węgry spojrzała tylko, jak biała pościel mieni się w porannych promieniach słonecznych, na sam widok myślała, że dłużej nie wytrzyma. Podeszła powoli do Sory, wskazując by ta odsunęła się na drugą stronę łóżka. Zdziwiona blondynka nie zadawała pytań związanymi z jej dziwnym zachowaniem, posłusznie przesunęła się robiąc jej miejsce. Ku jeszcze większemu zdziwieniu Sory, Węgierka ułożyła się wygodnie na posłaniu, a wraz z tym wtuliła się w puszystą, lekką kołdrę. Jej brązowe kosmyki rozłożyły się leniwie po poduszce.
- Już tak dawno, nie czułam tego spokoju, jak to dobrze znowu móc tu leżeć... – odetchnęła swobodnie, dopiero po chwili skupiając wzrok na zupełnie oniemiałej Sorze – Stało się coś?
Dziewczyna przyjrzała się właścicielce pokoju z niezrozumieniem. Zmarszczka na czole blondynki pogłębiła się.
- Spałaś tu wcześniej? – zapytała udając zobojętnienie, jednak w głębi duszy, jak tylko to usłyszała poczuła coś w rodzaju zazdrości.
- Hmn, no tak, jeszcze zanim się pojawiłaś… kiedyś często spędzałam czas z Polską… - po chwili zamknęła oczy, a z jej ust wydały się spokojne oddechy.
- Oh… - skwitowała. Ta wiadomość zepsuła jej poranek całkowicie, pomimo ciepłego dnia za oknem. U Polski panowałoby teraz lato, więc to miejsce nie może stanowić wyjątku, dostosowuje się do tego pogoda za oknem.
Sora przeciągnęła się ziewając po raz ostatni. Czuła mimo wszystko ogromne pokłady energii. Spojrzała na pokój, który był w zupełnym nie ładzie.
- To zupełne przeciwieństwo twojego pokoju w domu - stwierdziła z nutą goryczy.
Gdy po godzinie każdy dokument był posegregowany według dat, (co było najbezpieczniejsze) na dobre na półkach, pokój przestał być ponury i bez życia. Co więcej światło padające od okien idealnie oświetliło połowę łóżka, jak i środek pokoju, na którym leżał dywan z pięknymi wzorami. Wcześniej, w życiu nie dostrzegłaby tylu drobiazgów, które tu trzymał.
Były tu obrazy, kilka figurek i map. Jakby nawet tutaj przygotowywał się na jakąś bitwę, co jest zupełnym zaprzeczeniem tego miejsca, dla takich postępowań. Jednak zasady i reguły przestały ją zupełnie interesować. Przez chwilę przemyślała to, i coś sobie uświadomiła. Nigdy wcześniej nie czuła się tak obojętna do tego, co ją otacza. Nie przejmowała się już Francją, wręcz przeciwnie, mała zamiar go pobić za to wszystko, co robił zemścić się, bynajmniej nie unikać go.
- To ona…? - przywołała w myślach, postać kobiety z wczorajszego dnia. Po tym jak ją zobaczyła, wróciła do pokoju, kładąc się od razu do łóżka. A dziś czuła się jakby inaczej niż zazwyczaj.
Uśmiechnęła się pod nosem, podchodząc do łóżka, na którym wciąż wylegiwała się Węgry, i jednym ruchem zdjęła z niej kołdrę. Po chwili szatynka zerwała się wymierzając w Sorę cios z pięści, jednak zanim do tego doszło zatrzymała dłoń, powracając do ospałości. Jej oczy od razu uspokoiły się.
- Następnym razem rób to miotłą, czy coś…- powiedziała patrząc znużenie na dłonie – Nie kontrolujemy się czasem – ostatnie słowa wymieniła dość dobitnie z lekką kpiną.
- Wiem, Polska na początku też tak robił. W końcu się oduczył… chcesz coś zjeść? – ta nagła zmiana tematu, jak i nastroju nie uchyliła się przed bacznym wzrokiem Węgier.
Szatynka oparła się o drewniane oparcie łóżka i spojrzała na Sorę przymilnie, na co blondynka zarumieniła się.
- No, co?
Węgierka westchnęła.
- Wiesz, co do tego wcześniej – spojrzała wymijająco za okno bawiąc się włosami na czuprynie – Nie chodziło mi o to, że spałam z Polską w ten sposób – jak dla niej to dość normalne ubierać słowa od razu w rzeczy, ale Sora dostała jeszcze większych rumieńców, starając się jej przerwać. Jednak Węgry kontynuowała – Lubiliśmy spędzać czasem razem czas w ciszy, tylko leżeliśmy i… czasem coś…
- Dlaczego mi to mówisz? Zrozumiałam przecież! – spojrzała na nią wilkiem- Robisz to specjalnie! – zmierzyła gościa wzrokiem, mówiącym „ mogłaś sobie darować”, na co szatynka wybuchła dźwięcznym śmiechem.
- Haha, szybko się zorientowałaś, z nim poszłoby dużo dłużej. Żebyś ty widziała jego minę, jak tylko się dowiaduje, że wszystko to, co mówiłam było tylko po to by go wkurzyć… – wstała szybko z łóżka poprawiając się nieznacznie, Węgry nie należała do dziewczyn, które cały swój czas spędzają na sztucznym upiększaniu siebie, uważała to za zbyteczne, mimo tego, że ponoć teraz i tak jest dużo bardziej kobieca niż kiedyś – Będę się zbierać… dzięki za poleżenie w waszym łóżku…
- Węgry…- powiedziała przez zaciśnięte zęby, wskazując jej delikatnie drogę do drzwi. Słowo„ wasze” również było celowe i miało ją tylko rozjuszyć.
Z uśmiechem na ustach miała już wychodzić, ale gdy tylko chwyciła za klamkę, ciężar tego, co skrywała znowu ją dopadł, a chwilowa ulga przyniosła za sobą jeszcze gorsze obawy.
Sora miała już iść do łazienki, ale wstrzymała się widząc niezdecydowaną dziewczynę przy drzwiach.
- Wszystko w porządku? – spojrzała na nią niepewnie. Nastrój Węgierki zmienił się bardzo gwałtownie. Zupełnie jak wcześniej, znowu była czymś przygaszona.
- Ta, mam tylko jedno pytanie – zawahała się przez moment – Myślisz, że sekrety i tak zwykle wychodzą na jaw, a później musimy dźwigać konsekwencję tego, co zrobiliśmy? – Węgry wiedziała, że Sora może tego nie zrozumieć, więc po raz ostatni uśmiechnęła się przelotnie – Nie ważne… trzymaj się, dzisiaj wieczorem ma być ta konferencja… powodzenia! – wyszła szybko z pokoju, obawiając się, że Sora zna odpowiedź na jej pytanie, której jednak nie chciała usłyszeć.
- Nie zawsze Węgry… można tego uniknąć… - po chwili trzask drzwi przyćmił jej słowa. Mimo wszystko nie czuła do niej urazy, bo wiedziała, że Węgry wcale nie chce znać odpowiedzi.
Udała się do łazienki, włączając światła. Łazienka była mała, ale wystarczająca. Szczególnie, dlatego, że mieściła dużą wannę. Nie chcąc dłużej czekać, napuściła do niej wody. Podeszła do lustra, przyglądając się sobie uważnie, incydent z wczorajszego dnia uzasadniła brakiem snu, albo stresu. Jednak interesował ją na tyle by dalej uparcie patrzyć się w każde odbicie na swojej drodze.
 Widząc wciąż normalną siebie, zdjęła koszulę i weszła do gorącej wody.
Czując jak ją otula, od razu poczuła się lepiej. Zanurzyła się pod wodą, a jej włosy rozłożyły się wokół niej. Otworzyła oczy, patrząc znużenie do góry.
Po wpływem falującej wody, mozaika z obrazkiem morza na suficie, wyglądała na prawdziwą, a lekko zamazany obraz sprawiał wrażenie czegoś zupełnie nowego. Dziwnie było jej przyznać, ale podobało jej się to o wiele bardziej, niż ciągłe chodzenie tam gdzie trzeba iść i ten ciągły pośpiech. Teraz jakby wszystko zlało się w jedną całość, do wolności i swobody.
Nagle jej oczy zaczęły ją boleśnie szczypać, była pewna, że powietrza starczyłoby jej jeszcze na wiele minut, ale ból był na tyle nie znośny, że wyszła pośpiesznie z wody wycierając ręcznikiem twarz.
- Co znowu… - syknęła podchodząc do lusterka by obejrzeć podrażnione oczy.
Odłożyła ręcznik na bok i spojrzała przed siebie. O mało, co nie krzyknęła, gdy ponownie zobaczyła czerwone oczy dziewczyny w odbiciu. Przyłożyła dłonie do ust, nie dowierzając widokowi przed sobą.
Mogła teraz lepiej przyjrzeć się twarzy dziwnej, zamglonej postaci, na tyle dobrze, że zdziwił ją fakt, że jednak nie były zupełnie różne. Owszem była dużo bardziej kobieca od niej, ale z twarzy wciąż kryły się szczegóły podobne do tych, które ma teraz.
- Kim jesteś… odpowiedz.
Postać zmieniła wyraz twarzy. Ze smutnego spojrzenia pojawiła się ekscytacja. Po chwili zaczęła coś mówić, jednak Sora nie mogła usłyszeć ani słowa. Cierpliwość odbicia nie trwała długo, widząc, że dziewczyna nic nie słyszy, spojrzała na nią przelotnie, po czym rozpłynęła się, a na jej miejscu zobaczyła swoje zaskoczone i pełne zdezorientowanie spojrzenie.
- Mam tego dosyć… - westchnęła poirytowanie.
Gdy jej włosy wyschły, a ubrana była już w mundur, miała jeszcze chwilę czasu zanim dojdzie do konfrontacji z Francją, na co ten tak czekał. Postanowiła pójść do Węgier i zobaczyć jak się czuje. Dochodziła trzecia, więc musiała już zrobić wszystko, co chciała.
Kierowała się już do drzwi, jednak o czymś sobie przypomniała, podeszła do komody obok łóżka i wyciągnęła z niej medalion, który dostała od Polski w kształcie orzełka. Szybkim ruchem zawiązała sobie go na szyi, po czym wyszła. 
Jak zwykle na korytarzach panował spokój. Państwa przechodziły obok siebie niczym cienie, nie odzywając się ani słowem. Mimo to starała się znaleźć pokój Węgier, który znajdował się kilka zakrętów i piętro niżej od niej. Po chwili zobaczyła Amerykę, chłopak nie wyglądał dobrze, jego okulary były przekrzywione, a włosy zupełnie poczochrane.
- Ameryko? – zapytała idącego jak widmo.
- Wh-at? no thanks, I drank already… - po tym krótkim stwierdzeniu udał się naprzód, nawet na nią nie patrząc.
Zostawiając go ze swoim ciężkim losem widząc znajome drzwi. O dziwo były uchylone, ale i tak pchnęła je lekko do przodu, zaglądając do środka.
- Węgry? – jej głos potoczył się po pokoju, ale bez odpowiedzi – Znowu gdzieś wyszła… - skwitowała ze znużeniem.
Wchodząc do środka spojrzała na ogromne okno obok łóżka. Na parapecie siedział jakiś mężczyzna, tępo patrzący się w obraz za oknem.
Chciała już zadać pytanie o jego imię, ale stwierdziła, że ma już dość pytania o to każdego. Poznanie ich wszystkich równało się z cudem.
- Nie ma jej. – odezwał się po chwili, nie odwracając wzroku.
Sora wciąż stała w miejscu nie wiedząc, co powiedzieć, ani zrobić. W końcu obrócił ku niej głowę i wtedy zobaczyła. Jego srebrne włosy i krwiste oczy, które podkrążone od zmęczenia wpatrywały się na nią coraz to uważniej.
- Czemu się tak patrzysz? – spojrzała na niego z dystansem.
- Ty, byłaś tu wcześniej? – zapytał, ton jego głosu zdradził coś, co otrzeźwiło ją na tyle dobrze, że chciała stąd jak najszybciej wyjść. Mówił podobnie do Niemca, ten akcent był jej już na tyle znajomy i przeszyty wszystkim, co spotkało ją na wojnie, że nie potrafiła zachować spokoju.
Nagle zerwał się i podszedł do niej wpatrując się w jej twarz uważnie, chciała się od niego odsunąć, ale za bardzo przesycał ją kolor jego oczu. Były niesamowicie podobne do tych postaci w jej odbiciach.
Przez jej myśli przebiegł jeden, ale dostatecznie silny impuls bólu. Podniosła na niego wzrok. Zielone dotychczas oczy zapaliły się czerwienią, co nie uszło jego uwadze.
- To ty… - syknął cofając się nieznacznie do tyłu – Ty żyjesz?! Jak to… - chłopak ledwo mógł uporządkować myśli.
- Pru…sy – wymawiając jego imię zamyśliła się, a jej oczy coraz to bardziej zachodziły krwistą czerwienią – Prusy Zakonne, Zakon krzyżacki…Königreich Preußen – zbliżyła się do niego, a chłopak mimowolnie przywarł do ściany – Morderco…
Siwowłosy poczuł zimne mrowienie na plecach. Złapała go za gardło, zaciskając palce na pulsującej tętnicy. Nie potrafił nawet jej przeszkodzić, zwyczajnie rozumiał, że miała racje, zasługiwał na to, jednak umrzeć po raz drugi to za wiele.
- Sora przestań!!! – Węgry rzuciła się na nią odrywając ją od Prus. Mimo jej starań, Sora wciąż trzymała go za gardło - Puść, proszę… - powiedziała jej z rezygnacją do ucha, opierając głowę o jej ramię.
- Węgry…- powiedziała cicho, odrywając dłonie od gardła chłopaka. Ten zachłysnął się upadając na kolana. Szatynka natychmiast rzuciła mu się na pomoc, obejmując go.
- Wszystko w porządku? – zapytała trzymając jego twarz w dłoniach.
- Nie bardzo…- odpowiedział starając się złapać oddech. Po chwili jednak zreflektował się i odepchnął Węgierkę za siebie, zasłaniając ją przed blondynką– Zwariowałaś do reszty?! Nie podchodź do niej! – syknął na Węgierkę, która już chciała się wyrwać do Sory.
- Dziwisz się jej?! – krzyknęła próbując się wyszarpać z jego silnego uścisku - Powinieneś leżeć w grobie!
- On jest taka jak ja! …Nie powinna żyć, od co najmniej wieku! – ostatnie słowa wykrzyczał, a jego oczy zaiskrzyły. Węgry otworzyła usta, nie mogąc zdobyć się na żadne słowa.
Sora leżała na podłodze trzymając się za głowę, ledwo rozumiejąc, co się dzieje. W końcu spojrzała na Węgierkę, która patrzyła na nią z przestrachem.
Czuła jak ta nie wiedząc, co robić, zwyczajnie odczuwa wobec niej strach. To sprawiło, że miała ochotę jak najszybciej stamtąd odejść. 
Poderwała się z ziemi, podpierając się wszystkim, co miała pod ręką byle nie upaść.        
       Jej wzrok, który błądząc nie mógł skupić się na jednej rzeczy, skierował się po chwili na Prusaka. Złapała się za serce, jęcząc z bólu. Chciała wyjść z tego pokoju, byle być jak najdalej od krwistych oczu Prus, które sprawiły w niej niewyobrażalne cierpienie.
Niczego już nie widziała, dziwna mgła objęła jej wzrok. Mimo tego dalej szła przed siebie, nie raz obijając się o ściany. Obrazy, które raz za razem zajmowały jej wzrok, przekazywały dosłownie wszystko, z jej poprzedniego życia. 

Chwile później, jej krzyk rozległ się po korytarzu, odbijając się echem po korytarzach.
Okna otworzyły się na całą szerokość, a szyby w najbliższych popękały. Szkło dźwięcznie uderzało o ziemię, rozsypując się na jej całej szerokości. Sora, upadła na podłogę w niemym krzyku.
Drżącą dłonią sięgnęła po większy kawałek, jednego z pobitych luster. Zobaczyła, zielono- czerwone oczy, pełne złości i smutku. Z jednego z nich, płynęła samotna czerwona łza, zostawiająca ślad na policzku.
Przerażona, spojrzała na miejsce gdzie ból, był ostry i przeszywał ją najdotkliwiej. Nie mogła przyjrzeć się temu lepiej z powodu, braku sił. Jednak zdążyła dostrzec, poziome ślady na jej gardle. Zdławiła łzy, upuszczając obity kawałek.
- Pol- ska - wyszeptała, kuląc się na podłodze.
Z jej kieszeni wypadł medalion, kształtem przypominającego orła. Widząc go po raz ostatni, zamknęła oczy, poddając się woli, która podświadomie zmuszała ją do snu.

Węgry ruszyła za nią, uważając na szkło pod nogami. Prusak również, trzymając ją kurczowo za dłoń, jakby nie chciał by ta mu uciekła. Widząc z daleka leżącą, Sore, Węgry wyrwała się do przodu, lecz silny uścisk siwowłosego uniemożliwił jej to.
- Co ty robisz?! - krzyknęła - Puszczaj!
Rozejrzał się po korytarzu, słysząc nadchodzące państwa.
- Wracajmy, zaraz każdy tu będzie! - odciągnął ją kilka metrów, mimo jej oporów - Cholera Węgry, rusz się! - szarpnął nią gwałtownie, wpychając do jej pokoju. Widząc wbiegających na miejsce nacje, zamknął drzwi, zamykając je na klucz.
- Co się dzieje?! - rozchodziło się po zebranych, z każdą chwilą grupa powiększała się, szepcząc do siebie.
W końcu z tłumu wyszedł jeden z nich o jasnych włosach i pewnych oczach odcieniu zieleni. Flaga Anglii, widniała na jego brązowym garniturze, z dumą noszoną przez właściciela.
- O co ten cały raban! Kto krzyczał o tej godzinie, zaraz zaczynamy konferencje, debile! - krzyknął cały nabuzowany. Jego wzrok krążył po zebranych czekając na wyjaśnienia.
Po chwili ktoś wskazał palcem na podłogę. Mężczyzna w fioletowym odzieniu, wyszedł z tłumu, pochylając się nad dziewczyną.
- To Sora! - powiedział zaszokowany, przewracając ją na plecy.
Połowa państw cofnęła się widząc po raz pierwszy nową postać w tym miesjcu. A reszta, wzdrygnęła widząc jej pozbawioną emocji twarz i lekko przymrużone oczy, których blask odbijał się zielenią i czerwienią.
- Ej, co jej jest? - zapytał Ameryka, przyglądając się jej z bliska. Zbliżył dłoń do jej twarzy. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, skupiając na nim wzrok. Potężne państwo, zmieszało się, przez chwilę, uśmiechając się niewinnie.
- Wszystko w porzą... - nie dokończył. Czując ogarniającą go senność, zdążył tylko spojrzeć przelotnie na Anglię, mdląc w ustach jakieś słowo, po czym upadł obok jego stóp.
- Ameryko! - anglik potrząsnął nim, próbując go wybudzić - Co ty mu zrobiłaś!?
Skierował się do Sory, która, obojętnym spojrzeniem, zlekceważyła jego słowa, powoli wstając.



Ask not the sun why she sets
Why she shrouds her light away
Or why she hides her glowing gaze
When night turns crimson gold to grey

For silent falls the guilty sun
As day to dark does turn
One simple truth she dare not speak:
Her light can only blind and burn

No mercy for the guilty
Bring down their lying sun
Blood so silver black by night
Upon their faces pale white

Cruel moon, bring the end
The dawn will never rise again

Wraz z każdym słowem jej postura zaczęła się zmieniać. Mimo tego, że każdy chciał wykonać jakiś ruch, było to nie możliwe. 
Włosy blondynki wydłużyły się, nabierając odcieniu miodu. Końcówki były lekko pofalowane, sięgając do jej ud.
Gdy melodia się skończyła, każdy padł na ziemię bezwładnie. Ich oczy były otwarte, tkwiąc w pustym przerażeniu.

Dziewczyna zaś, wyprostowała się, oddychając głęboko. Przeciągnęła się, tak, że jej kości zatrzeszczały głośno, jakby budząc się po wiekach uśpienia. Spojrzała na swoje dłonie, pełnym podekscytowania spojrzeniem.

- W końcu, Polsko…






Mam nadzieje, że nie było złe, choć przyznam, że nie bardzo mnie przekonuje ta notka, ale już nie wiem jak to pozmieniać, żeby było lepiej :) Ujawniłam troszkę moją słabość do my little pony xD nie wstydzę się tego :D Luna jest świetna i koniec :)))) i mówię to mając 19 lat...
Pozdrawiam ! :D
ps - błędy rażące proszę informować

niedziela, 19 października 2014

Notka :)

Hejka :) słuchajcie, muszę jeszcze popoprawiać parę rzeczy, i myślę, że do końca tygodnia wstawię notkę. Dziękuję Bardzo, że czekacie :<


- może ktoś się pojawi? ;D

- I obudzi xD