poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 54 "Memories"


Trzask. Ciężkie kroki rozeszły się po korytarzu. Obróciłem głowę, za moimi plecami stał wnerwiony Szwajcaria. Nie raczył zapukać i rozwalił drzwi.
Polska- Wiesz, drzwi są po to by generalnie do nich pukać.
Szwajcaria- Pukałem kilka razy.
Ziewnąłem, rozciągając się w fotelu.
Polska- Co najmniej 3.
Jego oczy zapłonęły ogniem. Chwycił mnie za kołnierz i pociągnął do góry.
Szwajcaria- Rany, ale ty mnie irytujesz.
Postawił mnie na ziemi, i rzucił mi mój płaszcz i szalik. Złapałem je, patrząc się pytająco. 
Szwajcaria- Jedziesz do mnie.
Podniosłem jedną brew.
Szwajcara- Za darmo ( przez zaciśnięte żeby)
Zupełnie mnie to zaskoczyło, kolejna rzecz, która nie dzieje się normalnie. Wolałem jednak zostać.
Polska- Dzięki, ale zostanę.
Szwajcaria- Nie. Jedziesz, albo cie tam zaciągnę.
Polska- Hej, ale o co w ogóle chodzi? Wywalasz mi drzwi, wchodzisz, wpuszczasz wiele negatywnych emocji..
Stanął naprzeciw mnie, poprawiając sobie broń na plecach.
Szwajcaria- Ty jesteś jedną wielką negatywną emocja, głupku. Musze dowiadywać się od Lichtenstein, że Sora u ciebie nie mieszka? Za to u Francji, za twoja prośbą.
Spojrzałem na niego z pode łba. Podszedłem do przyjaciela tak szybko, jak się dało i zrobiłem to co on mi wcześniej, chwyciłem go mocno za mundur. Zmierzyłem go wzrokiem.
Polska- Nie. Wspominaj, tego. Więcej.
Nagle straciłem grunt pod nogami. Zachwiałem się upadając na podłogę.
Polska- Sorki
Żołnierz stał jak wbity.
Szwajcaria- Upiłeś się?
Oparłem się o oparcie fotela, spoglądając w bok. Oczy zaszkliły mi się mimowolnie.
Polska- Trochę.
Wiedziałem, że Szwajcaria patrzy się na mnie ze współczuciem. Gdy podniosłem głowę, miał na powrót kamienną twarz. Podał mi dłoń.
Szwajcaria- Kuracja, w moim domu, gratis.
Spojrzałem na niego, martwił się o mnie, a to dobre. Podciągnąłem się na jego dłoni do góry.
Polska- Dobra.
Znów się zachwiałem.
Szwajcaria- Jak zobaczy cie Lichtenstein, to mnie zabije.
Przerzucił mnie przez ramię. Za to ja próbowałem właśnie zrozumieć, co miał na myśli.
Polska- Lichtenstein?
Szwajcaria- Ta, miałem na nią chyba zły wpływ.
Uśmiechnął się pod nosem.
Polska- No proszę.
Zarumienił się.
Szwajcaria- CO?
Polska- Nic, nic..
Spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem.
Szwajcaria- Oddaj to.
Polska- Co?
Kopnął mnie w brzuch, aż straciłem oddech, jak on to robi? nawet wtedy gdy podtrzymuje mnie bym nie upadł, to jeszcze zdoła mi przywalić. Niestety z mojej kurtki wyleciała wódka i poturlała się do kuchni. Westchnąłem głośno.
Polsko- Dzięki.
Postawił mnie na śniegu i włożył na nowo drzwi.
Szwajcaria- I tak wisisz mi kasę.
Polska- Odejmij mi to z długu.
Pomógł mi wejść na konia, po czym sam wspiął się na grzbiet swojego. Na szczęście widziałem dobrze, bo inaczej nie ruszyłbym konia z miejsca. Spojrzałem przed siebie. Śnieg prószył lekko nad moją kraina przykrywając ją jak pościel.


Sora- Francjo, jakie to piękne to, to dla mnie?
Pięknie wystawiony stół,  stał na środku małej werandy. Świeczki paliły się wszędzie. Odwróciła się do niego z promiennym uśmiechem.
Sora- Dziękuję.
Ujął jej dłoń, i poprowadził do stolika.
Francja- Mówiłem, że mam dla ciebie niespodziankę.
Usiedli przy zastawionym stole.
Francja- Częstuj się.
Już mieli zacząć jeść gdy nagle podbiegł do nich jeden ze służących Francji. Podszedł do Sory wręczając na tacy list. Serce zaczęło bić jej szybciej. Ten list mógł być tylko od niego. Chwyciła go i zaczęła otwierać. Gospodarz za to był wściekły.
Francja- Co, to ma być!? Mówiłem żeby nam nie przeszkadzać!
Podszedł do sługi i powalił go na śnieg. Sora wstała szybko i zaczęła go uspokajać. Opanował się szybko, uświadamiając sobie co zrobił.
Sora- Co ty robisz?! Kazałam mu przynosić wszystkie listy od Polski!
Francja- Jesteś u mnie, po co ci jego listy?
Wstrzymała oddech nie mogła uwierzyć, że powiedział coś takiego.
Sora- Wracam do domu.
Chwyciła sługę pod ramię i pomogła mu iść. Zniknęła w padającej bieli. Francja stał i patrzył na to jak odchodzi. Złość ogarnęła nim całkowicie. Przewalił stół na bok niszcząc wszystkie naczynia.
Francja- Przepraszam!
Nie słyszała już niczego. Uśmiechnął się pod nosem.
Francja- To może być zabawniejsze niż myślałem

Naprawdę przepraszam za wszystkie błędy. Nie mam ostatnio czasu by wchodzić na komputer, więc sorki :( za słabe notki i wgl. 
Ps Miłych ferii ^^

Rozdział 53 " Memories"


Dni mijały bardzo szybko, a mi nie było lepiej. Totalnie przestałem o siebie dbać. Dom był pusty cichy i bez życia. Głos prześladował mnie przez cały czas, a ja nie mogłem odkryć kim jest i dlaczego teraz właśnie mnie prześladuje. Całymi dniami wpatrywałem się w kominek przypominając sobie Sorę.

Otworzyłam oczy. Poranek taki jak zawsze: samotny. Spanie na tak miękkim materacu nie było wygodne, co dzień przynoszono mi śniadanie do łóżka i rożne podarki od Francji. Był bardzo miły. Starałam się jednak go unikać, zupełnie straciłam chęć na rozmowę z kimkolwiek. Z dnia na dzień coraz to gorzej się czułam. Wiedziałam, że to nie tęsknota do Polski. Tylko coś innego. Zupełnie innego, jakby i mnie zaczęły prześladować straszne koszmary. Nagle z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
Francja- Hej, to ja.
Wszedł do środka mojego przepełnionego kwitami pokoju. Woń róż roznosiła się po całej jego przestrzeni. Lubiłam te kwiaty, tylko po jakimś czasie stawały się one nieznośne, co każdy ranek było ich coraz więcej.
Francja- Pomyślałem, że dziś zjem z tobą. Nigdy nie schodzisz na dół.
Sora- Przepraszam, ale zgubiłabym się w tak wielkim domu.
Uśmiechnął się.
Francja- Też racja. Wybacz, postaram się budować mniejsze domy. Może wyszlibyśmy dziś na spacer po moim ogrodzie. Pomimo tego, że jest śnieg niektóre krzewy wyglądają kwitnąco, spodobałyby ci się.

W jej sercu nastała ekscytacja, zobaczyć piękne krzewy i kwiaty. Spojrzała w niebieskie oczy Francji, uśmiechał się promienie, w dłoni trzymał jedną z jego cennych róż. Jak zwykle przynosił jedną co ranek. Przyjęłam ją.
Sora- Dzięki. Jest śliczna, pojedziemy konno?
Zmieszał się.
Francja- Wiesz, Em nie za bardzo to dobry pomysł, nie za dobrze jeżdżę.
Sora- Oh.
Wyglądał dość smutno, prawdopodobnie przybiła go wiadomość, że Sora poniekąd mu odmawia. Wystraszyła się tym, że mogła go urazić. Uśmiechnęła się i podała mu kawałek ciastka z tacy.
Sora- Kiedy chcesz ruszać?
Pochylił się i ugryzł kawałek ciastka, który wciąż znajdował się w jej ręce. Zarumieniała się.
Francja- Z tobą nawet zaraz piękna.
Czuła, że coraz to bardziej się rumieni. Odwróciła głowę i szybko wstała z łóżka, szukając jakiejś sukienki.
Sora- Tylko się przebiorę.
Wciąż wpatrzony w nią, pokiwał głową. Zdezorientowała się.
Sora- Em, to znaczy już bym chciała się przebrać.
Machnął ręką.
Francja- Tak, tak..
Powoli zaczynał ją krepować, przecież każdy zrozumiałby taką aluzję co do wyjścia. Zachowywał się tak jakby to było dla niego normalne.
Sora- Francjo, chce się przebrać, a ty tu wciąż jesteś
Ocknął się.
Francja- Ah, przepraszam.
Wyszedł pospiesznie zabierając swoje jedzenie ze sobą. Westchnęłam głośno. Mieszkanie gdzie indziej było męczące. Ubrałam się w grubą białą sukienkę. Inne sukienki były, bardzo wyzywające. Popatrzyłam na czerwoną różę. Kiedyś bym cieszyła się z tego niesamowicie, teraz nie robiły zupełnie żadnego wrażenia. Wyszłam zamykając drzwi od mojego pokoju na klucz. Na mojej szyi wisiał mały orzełek na czarnym rzemyku, który kołysał się w raz jedną stronę, a raz w drugą.
 Francja czekał na mnie na dworze.
Francja- Sora, chodź szybko! Pod wieczór musimy dotrzeć na koniec ogrodu, mam dla ciebie niespodziankę. ^^
Nie zdziwiło mnie to, zawsze coś wymyślał. Sprawiało mi to wiele radości, co dzień myślał gorączkowo jak mi zaimponować. Chwycił mnie za rękę i poprowadził wzdłuż ścieżki.

Rozdział 52 " Memories"


Zimno było ogromne. W domu Szwajcarii było pełno gór. Klimat nie był podobny do tego u niego w domu. Chłód przeszywał ich całkowicie. Dziewczyna ledwo trzymała wodze, trzęsąc się z zimna.
Sora- P-polsko..jest za zimno…
Chłopak spojrzał na nią rozmyślając nad wyjściem z sytuacji. Konie dały by sobie radę do końca drogi.
Polska- Dlaczego jest ci tak zimno? Podczas wojny było równie tak samo, a jednak dawałaś sobie radę.
Zbliżył konia do Promyka. Chwycił jej dłonie puszczając wodze. Pocierał je chcąc dać im trochę ciepła. Nagle dziewczyna osunęła się z konia. Złapał ją w ostatniej chwili. Zatrzymał Feniksa  zsiadając z niego pospiesznie. Położył Sorę na ziemi.
Polska- Sora? Ej!
Zbliżył swoja twarz do serca. Biło, ale słabo. Zdjął płaszcz i okrył ją nim. Rozejrzał się, dookoła panował mrok i padający puch.
Polska- Zaczekaj chwilkę zaraz coś wymyślę.
Podniósł się, przytulając ją do swych ramion. Do domu Szwajcarii było już daleko. Nie warto było wracać, za chwilę przekroczą granice z Austrią. Oparł się o drzewo, przytulając dziewczynę do siebie. Przy jego ciele była jak drobne zwierzątko. Objął ją całkowicie, bojąc się, że zimno może jej coś zrobić. Konie ułożyły się bok niego, aby ten również nie doznał morderczego chłodu.
Gdy otworzył oczy ujrzał  ogromną warstwę śniegu, przykrytą promieniami słonecznymi. Wycisnął się budząc tym samym konie.
Polska- O rany~~
Dziewczyna wciąż spała. Dotknął jej policzków, były ciepłe.
Polska- Sora? Obudź się..
„ Co~~ Jak to, już wstajesz? Ja tam zamierzam jeszcze pospać, ty lepiej też!”
Otworzył szeroko oczy. Znowu to samo, to cały czas się powtarza. Odwrócił głowę, próbując uspokoić myśli. Nagle do jego uszu dotarł mały melodyjny głos.
Sora- Już ranek..?
Spojrzał na nią. Uśmiechała się, rozglądając się po zaśnieżonej okolicy. Widząc ogromną masę śniegu, do głowy automatycznie przyszła jej jedna myśl.
Sora- Ulepimy bałwana? ^^ Proszę~~!
Zmarszczył brwi. Szczerze nie miał na to ochoty. Wstał trzymając ją za rękę, aby nie spadła.
Polska- Przykro mi, ale musimy wrócić do domu. Może jutro dobrze?

Nie mogłam uwierzyć, znowu jest smutny. Myślałam, że już na nowo jest sobą, ale nie. Wiecznie uśmiechnięty chłopiec odszedł. Wstałam, i podeszłam do Promyka, wsiadając na niego. Polska nic nie powiedział tylko odprowadził mnie wzrokiem. Poprawiłam szalik naciągając go na usta. Blond włosy ponawiał siodło i wsiadł na konia. Jechaliśmy jak zupełnie obcy ludzie. Żadnych rozmów, tylko obłędna cisza. Cisza, która prześladowała ją od miesiąca. Gdy dotarliśmy do domu Polski, od razu poszłam do swojego pokoju. Postanowiłam spać dzisiaj sama. Zanim zamknęłam drzwi zobaczyłam smutny wyraz twarzy Polski. Patrzył na mnie, jakby chciał mi coś przekazać, ale z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk.  Zawiedziona zamknęłam drzwi bez słowa. Pokój pomimo tego, że wyglądał tak pięknie, wcale mnie nie satysfakcjonował. Dziś nie będę trzymała jego dłoni w silnym uścisku. Położyłam się na małym łóżku, które mieściło tylko jedną osobę. Nad nim, na suficie, było jedno małe zdjęcie, które powiesiłam, aby zawsze pamiętać. Te dni wesołe, pełne szczęścia. Polska i ja, siedzieliśmy na trawie przed domem. Był piękny dzień, słońce świeciło otulając wszystko promieniami. Polska uparł się żeby zrobić to zdjęcie, zgodziłam się pomimo tego, że tak bardzo ich nie lubiłam. Przytulał mnie, a jego zielone oczy błyszczały nowymi pomysłami na zabawę i wygłupy. Serce zaczęło bić mi coraz to słabiej. Złapałam się za nie kurczowo. Tak bardzo mi na nim zależało. Wytarłam rękawem samotne łzy. To tak bolało. Samotność, nie ma nic gorszego. Polska jest najważniejszy jej sercu, o ono teraz krwawi i płacze przez jego zachowanie. Zamknęłam oczy próbując przyśnić sobie przeszłe dni.


Chodziłem bez celu po domu.  Nie mogłem się do niej odezwać, ale nie wiedziałem czemu. Opowiedziałbym to wszystko te koszmary i nawiedzającą mnie postać. Niestety coś nie pozwalało mi tego zrobić. Wszedłem do ciemnego pokoju. Ubrałem spodnie od piżamy i ułożyłem się w łóżku. Okropne uczucie. Znowu spać samemu. Zapomniałem już jak to jest. Kiedyś po prostu się do tego przyzwyczaiłem.  Nie było teraz szans żebym tak zasnął. Usiadłem na ramie łóżka, i przyglądałem się bezcelowo drzwiom pokoju obok. Nie mogłem powstrzymać pokusy wejścia do niego. Moje nogi same ruszyły naprzód. Delikatnie otworzyłem drzwi pchając je do przodu. Poczułem jak coś przeszywa mi serce. Spała przytulając do siebie rzemyk, na którym był zawieszony mały orzełek. Zebrało mi się na łzy. Podszedłem bezszelestnie do jej łóżka. Położyłem na nim głowę w nadziei, że dziewczyna się nie zbudzi. Tak bardzo mi na niej zależało, wiedziałem, że moje zachowanie było teraz okropne. I bardzo ją to rani. Muszę przestać być samolubny. Moim obowiązkiem jest się nią opiekować, nawet za cenę mojego życia i potrzeb. Zasnąłem zamykając oczy. Jej twarz znikła. Pojawiła się za to dobrze znana mi postać.
„ Jaki piękny! Jak ma na imię? Skąd go masz?
„Feniks
„ Ale ty rozmownyno dalej rozchmurz się, spójrz dookoła jak tu pięknie!
„Serio tak myślisz?
„Ech, nie doceniasz już niczego? To twój dom, musisz go kochać dbać i szanować.
„ Walczę o niego. To można nazwać kochaniem?
„ Nie do końca, spójrz.
Uśmiech postaci przeszedł przez moje ciało. Wypełniając je dziwnym uczuciem. Dotknęła miejsca, gdzie biło jak oszalałe moje serce.
„Tutaj, musisz to czuć tutaj..
Obraz zaczął znikać jak i nieznana mi postać. Chciałem chwycić ją ręką, ale ona odchodziła coraz to dalej.
Polska- Zaczekaj..
Otworzyłem szeroko oczy. Powróciłem do rzeczywistości. Głowa znowu strasznie bolała. Nagle zorientowałem się, że śpię na jej łóżku, a bynajmniej na klęczkach. Przytulałem ją, wychylając się z podłogi. Wyglądało to tak jakbym chciał ją złapać, aby mi nie uciekła. Ona również mnie obejmowała, uśmiechała się przez sen. Postanowiłem już co zrobię. Wstałem delikatnie oswobadzając się z uścisku. Podszedłem do telefonu. Z ogromnym smutkiem wybrałem właściwy numer.
Francja- écouter  (słucham)
Westchnąłem, nie miałem wyboru. Inne opcje miałyby na względzie moje dobro, a tego chciałem uniknąć.
Polska- Dzień dobry Francjo..
Zapadła cisza.
Francja- Wybrałeś zły numer czy coś? Jestem trochę zajęty..
Wystraszyłem się jego głos powoli zanikał, chciał odłożyć słuchawkę. Nie zdobyłbym się, aby zadzwonić do niego ponownie.
Polska- Zaczekaj! Mam do ciebie prośbę.
Po drugiej stronie rozszedł się śmiech.
Francja- Prosić mnie? Żartujesz?
Polska- Chcę żebyś zaopiekował się Sorąna jakiś czas.
Znowu głucha cisza.
Francja- Hmn. To dziwne. Zawsze odsyłasz mnie z niczym, a teraz oczekujesz czegoś ode mnie? To zabawne..
Już miałem przekonywać go dalej, ale coś mnie zatrzymało.
Francja- Zgoda. Przyjadę po nią dziś wieczór.
W słuchawce rozbrzmiał dźwięk rozłączonego połączenia. Odłożyłem słuchawkę. Patrzyłem tępo w urządzenie. Mogłem zadzwonić do tak wielu innych, ale to znaczyło przeszkodę dla nich.
Japonia- nie chcę Niszczyc jego spokoju, zresztą słyszałem że mieszka z Tajwanem.
Szwajcaria- Wiadomo, ma Lichtenstein. Nie miałbym tyle pieniędzy, aby spłacić też moje długi.
Litwa- Mieszka z Białorusią, w końcu mu się układa nie będę tego niszczył.
Tylko Francja upierał się z przychodzeniem tutaj do niej. Do Sory. Nie mogę udzielać się do moich uprzedzeń co do niego. Nie wiem czy nie żywi do Sory czegoś innego niż tylko podrywy. Podłoga na korytarzu zaskrzypiała, Sora stała tu cały czas. Jak zwykle kiedy jedno się budzi, robi to i drugie, jesteśmy do siebie bardzo przywiązani.
Sora- Czy ci już na mnie nie zależy..? Chcesz mnie oddać..
Nie miała nawet sił już płakać. Wyglądała jakby pogodziła się z obecną sytuacją. Podszedłem do niej szybko tuląc ją do siebie.
Polska- Nie, nie mów tak.
Przywarłem do niej mocniej.
Polska- Bardzo mi na tobie zależy, dlatego właśnie, musisz pomieszkać z Francją. Ja jestem teraz nie do życia, martwisz się o mnie i przejmujesz moim zachowaniem. Najwyraźniej Francja tez chce o ciebie dbać. Przychodził tutaj, kilka razy w tygodniu, ale odsyłałem go. Nie chciałem, aby mi ciebie zabrał. Na tym polega mój problem, jestem samolubny.
Poczułem jak po moim ramieniu spływa mokra łza.
Sora- Nie mów tak. Dbasz o mnie bardziej niż ktokolwiek inny.
Odsunęła się ode mnie. Jej zielone piękne oczy świeciły różnymi odcieniami. Dotknęła mojego policzka.
Sora- Jeśli sobie tego życzysz pojadę z Francją, ale obiecaj, że będę mogła tu wracać.
Moje oczy zaczynały nabierać łez, musiałem się opanować.
Polska- Jasne, że tak. Zawsze.
„Nie zostawię cię! Zaczekaj! Polsko!
Zaczerpnąłem głośno powietrza. Serce biło mi jak oszalałe. Zakręciłem się do tyłu.
Sora- Polsko?!
Przytrzymałem się kolan nabierając powierza.
Polska- Heh nie martw się, proszę, to zaraz przejedzie. Dzisiaj nie możesz się smucić z mojego powodu.
Chwyciłem jej policzki, ruszając nimi w różne strony.
Polska- No już! Totalnie musimy dzisiaj coś razem porobić.
Nie uśmiechała się. No tak, nie mogę tego od niej wymagać po tym co się stało. Nagle jednak postanowiła uśmiechnąć się, i spojrzała mi głęboko w oczy.
Sora- Chciałabym porobić sobie z tobą zdjęcia.
Zaskoczyło mnie to, ale i równie uspokoiło. 
Polska- Dobra, Chętnie!
Cały dzień siedzieliśmy na polu i robiliśmy różnorakie zdjęcia. Świetnie się przy tym bawiliśmy. 
Sora- Teraz tylko ty i ja ! ^^
Polska- Totalnie udawajmy Szwajcarię i Węgry! ^^
Zrobiłem pozę idioty w Chełmie i bronią, a Sora Freedego z patelnią.
Sora- Raz dwa
Polska- Trzy!
Śmialiśmy się jak nigdy. Niestety czas, w którym miał przyjechać Francja, nie ubłagalnie się zbliżał. Poprowadziłem ją za rękę, do miejsca spotkania. Wszystkie zdjęcia wzięła ze sobą, mnie zostało tylko jedno. Uśmiechnięta Sora stojąca przy Feniksie. Zawsze mówiła, że jestem do niego podobny..może miała rację. Pomimo tego, że zaraz miała mnie opuścić nie płakała i smuciła się. Między drzewami pojawiła się karoca. Pozłacana i pełna przepysznych ozdóbek. Zrobiło mi się nie dobrze. Odwróciłem się do niej.
Polska- Daj mi trochę czasu..
Sora- Będzie lepiej jak odjadę, wierze, że to moja wina tego, że się tak zachowujesz.
Zupełnie mnie ścięła z nóg.
Polska- Co? Nie, no coś ty to nie twoja wina!
Przytuliła mnie gwałtownie.
Sora- Będę tęsknić. Bardzo. W twoim domu czuję się najlepiej.
Odwzajemniłem uścisk. Nagle pocałowała mnie lekko w usta. Odsunęła się ode mnie szybko i poszła w stronę Francji. Ten chwycił ją przymilnie za rękę i pocałował, patrząc mi się zawistnie w oczy. Patrzyłem na to z kamienną twarzą.
Polska- Nie dam ci satysfakcji.
Odwróciłem się napięcie i skierowałem się do domu. Wciąż czułem jej zapach i ciepło na ustach.
„Pamiętaj..
Chwyciłem za głowę.
Polska- Przestań! Czy ten głos się nigdy nie zamknie?
Opanowałem myśli. Jedna mała łza spłynęła po moim policzku. Opuszkami palców chwyciłem małą ciecz. Wędrowała przez nie, aż w końcu znikła. Wyjąłem z kieszeni białą wstążkę, i owinąłem ją sobie wokół nadgarstka. 

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 51 "Memories"




…- Hej, Idziesz? No chodź! Szybko~~
…- Tak, poczekaj chwilę.
Wdrapałem się na szczyt małego pagórka.
…- Zobacz, to mój dom. Możesz tu przychodzić kiedy tylko zechcesz...
Odwróciłem się, postać znikła mi nagle z oczu, ginąc w oddali.
..- Gdzie jesteś?
Cisza. Biegłem próbując ją odszukać, ale na próżno.
…-Hej~~!..nie zostawiaj mnie, proszę…

Sora- Polsko! Ostrzegam, jak nie wstaniesz to dostaniesz z liścia.
Otworzyłem oczy. Ujrzałem moją przyjaciółkę. Nagle poczułem bliską styczność jej dłoni z moim policzkiem. Zerwałem się z pościeli.
Polska- Ał! Za co?
Przytuliła mnie.
Sora- Myślałam, że się już nie obudzisz…nie reagowałeś…znowu.
Ściskała mocno moją szyje, ale dopiero po jakimś czasie, zrozumiałem co właśnie mi przekazała.
Polska- Przepraszam. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej.
Sora- Tak, od dwóch miesięcy..
Wstałem podchodząc do drzwi.
Polska- Nie przejmuj się. To minie.
Po chwili dało się słyszeć trzask zamykanych drzwi. Odwróciła wzrok.
Sora- Nie mija…
przez ostanie miesiące, coś się zmieniło. Chłopak nie był sobą, przez cały czas był smutny i ciągle zamyślony.
Sora- Jadę do Węgier, dobrze?
Spojrzał na nią pustymi oczami.
Polska- Stało się coś?
Sora- Nie, muszę z nią tylko porozmawiać..
Zastanowił się. Podszedł do niej chwytając szalik.
Polska- Nie ma jej w domu. Może do Lichtenstein?
Owinął materiał wokół jej szyi. Uśmiechnęła się.
Sora- Dobrze, dziękuję.
Wychodząc zdążyła jeszcze zobaczyć jego smutną twarz. Jej oczy zaszkliły się. Wsiadła na promyka i ruszyła do domu Szwajcarii, u którego wciąż przesiadywała drobna blondynka. Jechała powoli, łzy płynęły po jej zaczerwienionych policzkach. Otarła je rękawem, nie chcąc by ktokolwiek je zobaczył. Spięła konia i ruszyła dalej.

 ٭٭٭
Szwajcaria- Lichtenstein, gdzie są moje czeki? 
Wychyliła się zza drzwi.
Lichtenstein- Muszą być na półce, obok komody przy lampie, przykryte chustką, aby się nie zakurzyły. 
Chłopak od razu podbiegł we wskazane miejsce. Było tak jak mówiła. Jego szczęście nie znało granic. Podszedł do dziewczyny i podniósł ją do góry, przytulając lekko.
Lichtenstein- Sz-szwajcario?
Zorientował się co robi i opuścił ją na ziemie. Odchrząknął jak gdyby nic.
Szwajcaria- Ekhemn, przepraszam, te czeki były ważne..to wszystko. -.-
Przytuliła się do niego i pocałowała w czoło.
Lichtenstein- Nie ma za co bracie.
Nagle ich uwagę zwróciła postać jadąca w kierunku ich domu. Szwajcaria podszedł do okna, podnosząc do góry jego wewnętrzną część. Wychylił się.
Szwajcaria- Sora?
Drobna panienka oparła się na jego ramieniu.
Lichtenstein- Co się stało? Nie przyjechała z Polską..
W tym momencie biały jeździec zatrzymał się przed oknem. Podniosła głowę. Jej twarz była wciąż zaczerwieniona od łez.
Sora- Przepraszam, ale czy mogłybyśmy porozmawiać…
Stali i wpatrywali się w nią nie wiedząc co powiedzieć. Dziewczyna ocknęła się jako pierwsza. Odsunęła Szwajcarię od okna, mimo protestów chłopaka.
Lichtenstein- Zaraz zejdziemy~!
Zamknęła pośpiesznie okno. Sora zniknęła z zasięgu ich wzroku. 
Szwajcaria- Płakała.
Lichtenstein- Idę na dół, otworze jej. Zaczekaj tutaj bracie.
Chłopak nie chętnie został w pokoju. Założył ręce, opierająca się o kant biurka.
Szwajcaria- Jeszcze nigdy nie jechała sama, bez Polski…dziwne.
Spojrzał za siebie. Na biurku leżały jego czeki i rachunki. Westchnął głośno, zabierając się do pracy.

 ٭٭٭
Dźwięk pukania do drzwi rozszedł się po mieszkaniu. Jego gospodarz odrywając się od czytania książki, podszedł do nich zamyślonym wzrokiem.
Polska- Idę.
Nacisnął na klamkę, pchając drzwi do przodu. Zimny wiatr otulił jego twarz. Niestety widok nowo przybyłego nie różnił się od pory roku i mroźnego śniegu.
Polska- Czego?
Francja- Nie powinieneś zachować się bardziej przyzwoicie? Nie zniżyłeś się chyba do poziomu zwykłego człowieka.
Zmroził go wzrokiem.
Polska- Czego, Chcesz ?
Patrzyli na siebie wzrokiem pełnym nienawiści.
Francja- Przyszedłem do dziewczyny.
Polska- Tracisz czas. Znowu.
Odsunął się i zamknął drzwi. Jeszcze przez chwilę stał w tym samym miejscu,  Francuz postanowił zrezygnować z dalszej konfrontacji. Jego kroki dało się słyszeć coraz to ciszej. Śnieg deptany przez Francję, powoli niknął w oddali. Polska stał za drzwiami, przysłuchując się nim. To nie pierwszy raz kiedy odsyła Francję z niczym. Skierował się do salonu, zapadał wieczór. Spojrzał na zegar, wybijał właśnie 6 w nocy. Piękna melodia zegara rozeszła się po domostwie. Zamyślił się. Sięgnął po swój czarny płaszcz i szalik. Wychodząc spojrzał w lustro. Nie przypominał już dawnego siebie. Coś w nim pękło. Może to ten nowy świat? Jego oczy zmęczone, z ciemnymi śladami pod powiekami, wzrok nieobecny.
„ Hah, idziesz? Mam coś dla ciebie..na pewno ci się spodoba!”

Stracił równowagę i opadł na kolana trzymając się za głowę. Znów to samo. Wyszedł z domu, ukryty wśród narastającej białej pierzyny.

Sora- Robi się późno, będę się zbierać, nie mogę zostawić Polski na tak długi czas.
Szwajcaria- Nie przesadzaj. Przecież nic sobie nie zrobi.
Położył tacę z przysmakami.  Biorąc jeden z nich. Najwyraźniej nie rozumiał w czym problem.
Lichtenstein- Hmn..
Zerknął na przyjaciółkę.
Szwajcaria- Stało się coś?
Dziewczyna jak i Sora martwiły się, i było to widać bardzo wyraźnie. Chłopak nie należał do cierpliwych.
Szwajcaria- No co jest?
Sora- Polska zachowuje się inaczej. Zupełnie, inaczej.
Ostatnie słowa powiedziała z większym smutkiem. Blond włosy nawet jeśli chciał to ukryć, to jednak przejął się tym co powiedziała o jego przyjacielu. Pomimo kłótni, denerwujących odzywek i zachowań to wciąż był dla niego jak brat.
Szwajcaria- Jak bardzo jest źle? To nie w jego stylu być zbytnio poważnym, ani mało gadatliwym.
Sora- Sama nie wiem, nie przypomina już radosnego człowieka, w ogóle się do mnie nie odzywa. Jakby był na coś chory.
Zapadła cisza. Rozważała nad tym przez cały dzień ze swoją przyjaciółką, niestety nie mogły zrozumieć co powoduje to wszystko. Wspomniała o jego dziwnych snach, ale wątpiła żeby to był powód. Czuła się bardzo słabo. Odsunęła krzesło i skierowała się do drzwi.
Sora- Wybaczcie, że zajęłam wam dzień, ale musze już iść.
Gospodarze podeszli ją odprowadzić, chłopak oparł się z założonymi rękoma o ścianę.
Szwajcaria- Mam z nim pogadać?...wisi mi kasę..+-+
Po tych słowach dostał sojkę w bok od małej panienki. Patrzyła się na niego karcąco. Potarł miejsce styczności z łokciem Lichtenstein. Nie bolało go to, ale odruchowo wykonał tą czynność. Za to Sora, uśmiechnęła się lekko za ten komentarz. Pożegnała się z nimi i otworzyła drzwi wpuszczając zimne powietrze. Zza wyłaniającego się śniegu dostrzegła, postać. Trzymała jakoby migoczące światełko. Podeszła bliżej.
Sora- Polsko?
Wyciągnęła dłoń przed siebie. Śnieg był gęsty, nic nie można było zobaczyć. Po chwili poczuła jak coś ciepłego, rozchyla jej palce u dłoni i delikatnie ściska, w łagodnym uścisku. Zielone oczy zaświeciły swoim kolorem.
Polska- Totalnie ^^
Rozpromieniła się. Przed jej oczami ukazał się Polska.
Sora- Hah, uśmiechasz się.
Przechylił głowę, robiąc zdziwioną minę.
Polska- No, tak jakby tak. Przyszedłem cię zabrać do domu, martwiłem się.
Przed drzwiami stali Szwajcaria i Lichtenstein. Widząc ich pochylił się lekko witając się z nimi. Kiedy to zrobił wymienił spojrzenia z Szwajcarią. Przez ułamek sekundy jego wzrok właściwie wyraził wszystko, jednak Szwajcaria niczego nie powiedział. Prostując się, znów przybrał wesołą minę. Objął Sorę ramieniem.
Polska- Wybaczcie, ale my już musimy iść.
Poprowadził ją ku białej mgle. Znikając w jej wnętrzu.

jak zawsze przepraszam za wszystkie błędy.

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 50 cz. 2


Polska- Co robimy…-.-
Pokręciła przecząco głową, zastanawiając się jak można miło spędzić resztę dnia. Nagle wpadła na pomysł.

Myślałem, nad wieloma opcjami, ale żadne nie było dość dobre, podniosłem wzrok na dziewczynę.
Sora- :3
Polska- O-O?
Sora- :3
No totalnie mnie zatkało. Uśmiechała się jakoś tak dziwnie, to znaczyło tylko jedno…jej się to spodoba, ale mnie nie bardzo T.T . Westchnąłem głośno.
Polska- Dajesz…
Uradowana faktem, iż jestem ciekaw co wymyśliła, od razu przeszła do rzeczy.
Sora- Co powiesz na to abyś opowiedział mi o swoim dzieciństwie? ^^
Wpatrywałem się w nią, nie mogąc uwierzyć w to, o co prosi. Tak dawno, temu.., sam już nie pamiętałem co się wtedy działo.
Polska- Przykro mi, ale ja nie pamiętam..
Najwyraźniej ją zdziwiłem. Oparła głowę na łokciach, zdmuchując kosmyk włosów z czoła.
Sora- No to nie wiem..
Nie lubiłem patrzeć jak ją w jakiś sposób zawodzę. Wpatrywałem się w jeden punkt pustym wzrokiem. Raptem przez moją pamięć przeszły nie znane mi obrazy. Byłem na nich ja, i ktoś jeszcze, ale postać była bardzo nie widoczna. Po chwili zmieniły się one w obrazy wojny i mnóstwa krwi. Złapałem się natychmiast za bolącą mnie już głowę. Nagle na moim ramieniu znalazła się dłoń Sory.
Sora- POLSKO?! Słyszysz mnie?
Spojrzałem na nią automatycznie. Mój wzrok powrócił do świata rzeczywistego. Wyglądała na strasznie zaniepokojoną.
Polska- Przepraszam..zamyśliłem się.
Sora- Przez pięć minut nie mrugałeś i nie ruszałeś się..
Była wystraszona, i to bardzo. Wciąż usilnie trzymała mój rękaw, bojąc się, że jak puści to może się coś stać. Chwyciłem jej dłoń i położyłem na stole.
Polska- Spokojnie, już dobrze, to chwilowe, nie ma się czym przejmować.
Nagle przypomniałem sobie o czymś.
Polska- Będąc u Japonii widziałaś obrazy prawda..?
Dreszcz strachu przebiegł po jej plecach.
Sora- No..tak.
Polska- Czyli musiałaś widzieć też moje zdjęcie.
Nawet jeśli pamiętałem ten obraz i to dość wyraźnie, wciąż przyprawiał mnie o bolesne ukłucia bólu. Czasy były krwawe, nikt nie myślał o przyjemnościach tylko ciągłych walkach, szantażach i śmierci.
Teza była prosta „ Niszcz, albo będziesz zniszczony” Każdy się jej trzymał, tak było zawsze.
Sora- Ale teraz jest inaczej, mam wrażenie, że się właśnie zadręczasz. Jesteś taki miły dobry i nie chcesz żeby komuś się coś stało. Zmieniłeś się, zdecydowanie na lepsze, to właśnie te wojny cię ukształtowały, z tego co wiem tylko ból potrafi wychować. Więc ciesz się, bo nie wiesz jaki byś był gdyby ich nie było…
Nie do końca miała rację, ja..lubiłem te wojny. To było moje życie. Wojny mnie nie kształtowały, tylko jeszcze bardziej spędzały na drogę zniszczenia.
Sora- A pamiętasz dzień swoich narodzin, to musisz pamiętać..
Zastanowiłem się, rzeczywiście to akurat pamiętałem. Jeden dzień, spędzony na tej ziemi. Zamknąłem oczy próbując przywołać dalekie mi już obrazy.
Polska- Tak. Tak jakby gdy otworzyłem oczy zobaczyłem wielką niebieską plamę, z kilkoma białymi puchami. Wpatrywałem się w nią tak długo, aż zrozumiałem, że mogę obracać głową i poruszać się. Gdy to zrobiłem ujrzałem zieloną powłokę rozchodzącą się wzdłuż wszystkiego co mnie otacza, był to najpiękniejszy widok jaki istnieje. Z czasem nauczyłem się chodzić, miałem na sobie tak jakby pióra…takie białe, ale z czasem odpadły zupełnie.
Sora- Pióra..?
Polska- No tak..wiesz podejrzewam, że mogłem być jak mój przyjaciel…
Chyba zrozumiała o co mi chodzi.
Sora- Orzeł..tak?
Polska- Totalnie. To by tłumaczyło skąd te pióra, ale wracając…chodziłem tak przez całe dnie. Nie wiedziałem co ja tu robię, jak mam na imię, i co mam robić, uznałem to miejsce za mój dom. Przywiązałem się do wszystkiego, nawet do najmniejszego drzewka. Atakowałem wszystkich których napotkałem, bojąc się, że chcą mi ukraść to wszystko, najczęściej zdarzało się właśnie tak. Kochałem to miejsce. Z czasem  pojawiali się inni. Silniejsi, słabsi wszyscy atakowali siebie nawzajem. Ja nie byłem wyjątkiem miałem w końcu jakiś cel. Chroniłem to co mnie otaczało, nie raz zdarzało się, że przegrywałem inni, byli tu wcześniej ode mnie, tak jak na przykład Anglia, Francja, Hiszpania.., byli mądrzejsi, doświadczeni. Z czasem przyzwyczaiłem się do takiego obrotu spraw. Kiedy tylko miałem chwilę wytchnienia, patrzyłem na niebo leżąc na ukochanej trawie. Nie wiedziałem, że osobą która zawsze była przeciwko mnie to Niemcy. Już jako dzieci nienawidziliśmy się, każdy z nas robił sobie pod górkę. Ja nie miałem tak łatwo jak on. Nie spodziewałem się, że po tylu wiekach stanie się taki. Rany jakie mi zadawano goiły się w szybkim tempie, do tej pory tak jest, nie wiem dlaczego. To koniec..nic więcej nie pamiętam co się wtedy później działo…
Wpatrywała się we mnie zauroczona opowieścią.
Sora-  Opowiesz mi to jeszcze raz…? *-* proszeee~~
Polska- Hę? Jeszcze raz? Przecież dopiero generalnie skończyłem T.T
Sora- No dobra… ,ale później jeszcze raz!
Wstaliśmy, kierując się na dywan przed kominkiem, nagle zza okna dało się słyszeć grzmot. Sora wskoczyła mi na ręce, to  było bardzo nie spodziewane i ledwo ją złapałem w odpowiednim czasie. Schowała głowę w moje ramię.
Polska- Haha..no tak nie cierpisz burzy.
Grzmot. Poczułem jak coraz bardziej próbuje chować głowę, zaraz generalnie wsadzi mi ją pod pachę.
Polska- No dobra, to idziemy do łóżka? Bo mi tak jakby obojętnie :)
Pokiwała głową. Ulewa zaczęła się chwilę po tym. Zaniosłem ja do pokoju. W drodze do niego głaskałem ja po głowie, myśląc, że chociaż to ją uspokoi. Usiadłem po swojej stronie łóżka, i chwyciłem książkę. Sora leżała obok przykrywając sobie uszy poduszką. Zaśmiałem się pod nosem, rozbawiała mnie tym swoim dziecinnym zachowaniem. Założyłem okulary i zacząłem czytać, pogrążając się w lekturę.
Sora- Zazdroszczę ci..
Zerknąłem na nią.
Polska- Czego?
Sora- Tego, że chociaż pamiętasz swoje urodziny. Chciałabym pamiętać cokolwiek poza piosenkami.
Polska- Nie smuć się, przecież pamiętasz niektóre fragmenty.
Obróciła się do mnie patrząc na mnie z pode łba.
Sora- Po 1 dowiedziałam się jak jest na Syberii.
Dreszcze zimna od razu przebiegł po moim ciele.
Sora- 2..hmn właściwie to nawet nie ma 2..czyli pełen sukces…-.- Syberia..hura.
Zaśmiałem się, ironia w jej głosie również była zabawna.
Polska- Masz czas, jakieś milion wieków.^^
Rozmarzyła się. Nie wiedziałem czy powiedziałem coś nie tak czy co.
Sora- Milion wieków, to dużo. Co je będę robić przez ten czas…
Musze przyznać, że totalnie mnie zdziwiła, przejmowała się czymś takim? Przecież to nie ważne..Machnąłem dłonią w powietrzu.
Polska- Tym nie powinnaś się przejmować, tutaj zawsze się coś dzieje. ^^
Sora- A co jeśli nie będzie to dobre? Jak wszyscy odwrócą się od siebie.
Westchnąłem głośno.
Polska- Daj spokój za dużo myślisz -.- Normalnie jak Litwa..
Naburmuszyła się. Na niebie znów pojawiła się błyskawica, poprzedzona głośnym brzmieniem grzmotu. Spojrzałem na nią z pod książki. Schowała się pod kołdrą, trzęsąc się lekko.
Polska- Czemu się tak boisz?
Sora- Bo to jest straszne..
Polska- No przecież tu jestem :)
Wychyliła głowę z pod kołdry patrząc się na mnie, jej oczy dziwnie błyszczały. Spojrzałem się nieznacznie, nie wiedząc o co chodzi.
Sora- Umiesz władać niebem?..
Roześmiałem się.
Polska- Hahaha~ :D Skąd ten pomysł?
Sora- Kiedy wracaliśmy do domu, od Japonii..zobaczywszy Rosję Feniks biegł za szybko, nawet jak na niego, coś go wtedy pchało, a ja myślę, że to ty.
Spoważniałem, mówiła serio.
Polska- Musiało ci się coś pomylić ja nie władam niczym innym poza sobą.
Sora- Ładne słowa..^^
Polska- Totalnie!
Sora- Wiatr.
Spodziewałem się, że zakończyliśmy temat super mocy, ale musze przyznać, że świadomość posiadania jakiejś, jest generalnie zarąbista.
Polska- Wiatr? Ja? Hmn było by fajnie! ^^ masz wyobraźnię ^^
Sora- Kiedy ja serio!
Schowała głowę na powrót pod kołdrę. Zamknąłem książkę.
Polska- Możliwe, że mógłbym posiadać takie coś…zawsze kiedy chce jechać szybciej po prostu jadę szybciej, wątpię żeby chodziło o super moce, ale jest to dość dziwne.
Sora- No widzisz ^^ Mówiłam!
Nagle okno w pokoju otworzyło się, trzepocąc o ścianę. W jednej chwili nie mogłem złapać oddechu. Trzymała się kurczowo mojego brzucha chowając w nim głowę.
Polska- H-hej spokojnie, ja tu totalnie nie mogę oddychać! T.T
Chyba przegiąłem z tym „spokojnie” bo po chwili zgasły wszystkie światła. Poczułem jak zaczyna się trząść z przerażenia. Dziwne…ja sam bym się bał. Zawsze się bałem, i biegłem do łóżka Litwy, ale widząc przerażenie Sory, nie mogłem się na to zdobyć. Musiałem się nią zaopiekować..
Sora- Polsko zrób coś…boje się…błagam..
Zbierało jej się na płacz. Wstałem trzymając ja za rękę, ale nie chciała się ruszyć.
Polska- Jeśli mam ci pomóc musisz wstać.
Pokręciła głową.
Polska- W takim razie..
Jednym ruchem wziąłem ją na ramiona. Wtuliła się w moją pierś. Podszedłem do okna zamykając go. Sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do jedynej osoby, która mogła coś wiedzieć.
Japonia- Moshi Moshi Nihon des.
Całe szczęście, że lubię jego język bo bym nic nie zrozumiał.
Polska-Em, cześć Japonio. Mam problem.
Japonia- Polska? Co się stało?
Polska- Nie wiesz może czy coś z twoją elektrownią jest nie tak?
Japonia- Hmn, stało się coś?
Polska- Tak. Sorki, że ci przeszkadzam, ale za chwilę nie będę mógł oddychać jeśli na powrót nie dostanę światła. T.T
Japonia- Rozumiem, daj mi proszę trochę czasu.
Polska- Dziękuję :)
Odłożyłem słuchawkę.
Polska- Ech..mam nadzieje, że się nie pogniewa. Sora? Żyjesz?
Sora- Jest już światło?
Polska- No żyjesz! ^^ ale światła nie ma..zaraz powinno być.
Położyłem ja na łóżku. Chwyciła mnie za rękaw.
Sora- Nie odchodź proszę..
Położyłem się obok. Za oknem burza szalała w najlepsze. Objąłem ją ramieniem.
Polska- Wiesz mam tez drugi dom.
Sora- Drugi?
Polska- Yhym jest znacznie inny od tego. Wolę ten, ale tam może nie będzie tylu burz…obok niego jest jezioro, które je przegania ^^
Sora- Czym się różni od tego?
Polska- Jest zdecydowanie większy. Co wiąże się ze sprzątaniem i chodzeniem więcej niż potrzeba. -.-
Podniosła na mnie wzrok.
Sora- No wiesz, nie bądź leniem! Jak chcesz ja tam posprzątam.
Potargałem jej włosy, syknęła na mnie zdenerwowana tym faktem.
Polska- Nie ma mowy, już dawno tam nie byłem , nie wiem nawet jak teraz wygląda, a jeśli chodzi o sprzątanie to jako pan domu ja to załatwiam.
Po chwili wszystkie światła zapaliły się.
Polska- Sora jest już światło :)
Sora- Serio?!
Wstała tak gwałtownie, że poleciałem do tyłu, uderzając o ramę łóżka. Masowałem pulsujące bólem miejsce styczności z dekoracją.
Polska- Ałć..
Sora- Oh, przepraszam.
Chwyciła moją głowę i przysunęła do siebie, przez chwilę myślałem, że mi ją oderwie. Bojąc się dalszego bólu, przygotowałem się na najgorsze.
Myliłem się, delikatnie gładziła mi miejsce, w które się uderzyłem i dmuchała na nie, chcąc złagodzić ból. To było miłe.
Polska- Dzięki..To generalnie pomaga! ^^
Sora- Cieszę się ! ^^
Chwyciłem jej dłonie i wyprostowałem się.
Polska- Idziemy spać? Totalnie jestem zmęczony.
Sora- Jak chcesz. ^^
Wstałem kierując się do telefonu.
Polska- Przedzwonię do Japonii, podziękować mu za fatygę :)
Sora- To ja idę do łazienki! :D
Machnąłem ręką skupiając się na sygnale. Po chwili zrozumiałem co powiedziała.
Polska- Hej! Nie, zaraz! Ty zawsze jesteś tam ponad godzinę! Daj mi pierwszemu wejść!
Nie zorientowałem się, że sygnału niebyło już od kilku sekund.
Japonia- P-polsko? =.=
Polska- O Japonia, no siema chciałem generalnie podziękować! ^^
Sora- Za późno! ^^
Polska- jak tylko wyjdziesz to zapłacisz za to! =.=
Japonia- E-em czy ja wam nie przeszkadzam…?
Polska- Ty? Skąd ^^ to jeszcze raz dzięki, musze kończyć pa ! wyłaź słyszysz! Co ja ci takiego zrobiłem T.T
Odłożyłem słuchawkę.
Polska- zemsta!
Pobiegłem do łazienki i czatowałem przed drzwiami. Po tradycyjnej godzinie spędzonej w łazience, Sora wyszła rozglądając się ostrożnie na boki. Przewidziałem to. W końcu jestem żołnierzem, i znam różne tricki.
Sora- Hmn gdzie on jest..
Polska – Mam cię..
Sora- O.O
Zeskoczyłem z sufitu, prosto na niespodziewającą się niczego dziewczynę. Przygwoździłem ją do ziemi.
Sora- Jak ty to..?
Wskazałem na żyrandol zwisający z sufitu. Jak totalny geniusz zwyczajnie trzymałem się go i nogami podtrzymywałem się ściany.
Polska- Aktywacja…Polskiego prawa… +-+
Sora- Hę?! Ni-nie zaczekaj!
Polska- Łaskotki zagłady!!~~
Sora- AA!
Już miałem przeprowadzić atak, gdy nagle jej noga znalazła się mi na szyi.
Sora- Tak łatwo to nie ma!
Z całej siły przerzuciła mnie przez siebie. Nie mogłem nic zrobić, kopnęła mnie drugą nogą i poleciałem na ścianę robiąc przy tym kilka przewrotów. Wstała otrzepując ubranie.
Sora- Nigdy więcej się na to nie nabiorę ^^
Westchnąłem i również wstałem z zimnej podłogi.
Polska- Nie myśl, że ci daruję…ustaliliśmy, że ja wchodzę pierwszy!
Sora- Rozmawiałeś.
Polska- =.=
Zacząłem podchodzić do niej z twarzą mordercy. Zobaczywszy to zaczęła uciekać. Dom jest spory, więc miałbym problem gdyby pobiegła na wyższe piętra. Ta…właśnie pobiegła.
Polska- Ej no, totalnie weź tam nie wchodź!
Chciała otworzyć już drzwi, ale złapałem ją i zacząłem łaskotać, nie ma litości dla tego kto zajmuje łazienkę przez tyle czasu.
Sora- Poddaje się..Haha…przestań.. X.x
Zaśmiałem się.
Polska- No dobra. ^^
Przestałem ją torturować, i podałem dłoń, aby pomóc jej wstać. Łapała oddech próbując się nie śmiać.
Sora- Wygrałeś, już nigdy więcej nie wejdę pierwsza..
Polska- Haha Polskie prawo na zawsze! ^^
Spojrzała na mnie rozbawiona.
Sora- Ach tak? To ja także ustalę moje prawo.
Przestałem się uśmiechać.
Polska- Co ? Nie, nie możesz… moje jest najlepsze ^^
Sora- Czyżby? +.+
Polska- Em no tak..
Zaśmiała się.
Sora- Żałuj, że nie widzisz swojej minki :D
Również się zaśmiałem, miała racje ten tekst generalnie był niezły. Przetarła oczy i wycisnęła się.
Sora- Dobrze chodźmy już spać..
Polska- Jasne, tylko jeszcze pójdę się umyć.
Skierowałem się do łazienki, a Sora do pokoju.

Sora- Taka awantura o łazienkę..heh jest zabawny.
Rozejrzałam się, jego okulary leżały na jego komodzie, nie mogłam się oprzeć pokusie i założyłam je. Podeszłam do lustra i przyjrzałam się sobie.
Sora- Hmn..nie tak źle ^^
W całym domu rozszedł się dźwięk wypuszczanej wody. Obejrzałam się. Nie wiem czemu, ale w mojej głowie rozeszły się myśli typu, iż chciałabym zobaczyć go bez koszuli, tak jak tamtego wieczoru, w którym pokazywaliśmy sobie swoje blizny.
Sora- Aaach, głupia =-=
Walnęłam się w głowę, chcąc wyrzucić nie potrzebne myśli. Nagle w drzwiach stanął Polska. Bez koszuli, w samych długich spodniach od piżamy, włosy miał mokre. Przylegały do jego głowy,  co pokazywało jego szczupłą i …naprawdę ładną twarz. Potrząsnęłam głową, w nadziei, że się choć trochę uspokoję.
Polska- Zabrałaś ostatni ręcznik..
Zaczął machać głową, aby pozbyć się nadmiaru wody. Westchnęłam głośno.
Sora- Co ty najlepszego robisz? Zabrudzisz ściany…
Pociągnęłam go za rękę i usiadłam na łóżku. Kucnął przede mną, patrząc się na mnie swoimi pięknymi zielonymi oczami. Czułam, że moje myśli znowu zaczynają szaleć. Chwyciłam ręcznik, leżący obok i zaczęłam przecierać mu głowę, jak małemu dziecku.
Polska- Dzięki. ^^
Sora- Nie ma sprawy.
Gdy jego włosy bardziej przypominały, ład i porządek, przestałam go wycierać.
Sora – Gotowe..
Wstał podchodząc powoli do lustra. Obejrzałam się za nim mimowolnie.
Polska- Wiesz, chyba się zmieniłem…
Stał wyprostowany przed swoim lustrzanym odbiciem. W jego oczach dostrzegłam smutek. Smutek…tylko z jakiego powodu tkwi w jego zieleni. Stanęłam obok niego, przypatrywując się sobie.
Sora- Nie, ty jeden…
Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam to jeszcze bardziej.
Sora- Każdy się zmienia, skąd wiesz, że nie na lepsze?
Opuścił wzrok.
Polska- W dzieciństwie postanowiłem sobie, że nie dorosnę. Czuję, że złamałem dane sobie słowo. Wszystko jest teraz...inne.
Staliśmy tak i patrzyliśmy na nasze odbicia. Po chwili poczułam jego oddech na moim ramieniu. Zarumieniłam się.
Polska- Idziemy spać..?
Przytaknęłam. Moje serce nie biło tak jak zawsze, nie było rytmiczne uderzało bardzo szybko, tylko czemu. Czy jego dotyk był teraz tak dla mnie ważny?…Obejrzałam się, kładł się do łóżka. Gdy nasze oczy się spotkały, szybko odwróciłam wzrok, i położyłam się obok niego.
Polska- Dobranoc.
Zamknęłam oczy, zdołając wymówić jeszcze jedno słowo.
Sora- Dobranoc.

Cytat pochodzi z anime Shaman king, wydaje mi się, że naprawdę idealnie pasuje do ogólnej historii świata xd

Rozdział 50 cz. 1


Dźwięk budzika rozszedł się po domu. W jednym z pokoi spali Sora i Polska. Leżeli wtuleni do siebie, a ich głowy stykały się przekazując sobie wzajemnie ciepło. Przez irytujące dźwięki, nie mogli spać dłużej. Otworzyli oczy spoglądając na siebie.
Polska- Wstawaj -.-
Dziewczyna ziewnęła, patrząc z wyrzutem na urządzenie o dość irytujących dziękach.
Sora- Ty też-.-
Polska- Ech..dobra to ja pierwszy
Odkrył kołdrę, kierując się do łazienki. Po chwili dało się słyszeć skrzyp otwieranych drzwi. 
Sora- Rany, nienawidzę poranków
Zielonooka podeszła do szafy grzebiąc w uraniach, w końcu wybrała jedną z grubszych sukienek, w końcu była jesień. Po chwili jednak spostrzegła, że w jej szkatułce z drobiazgami czegoś brakuje.
Sora- Polsko!?
Z oddali dało się słyszeć odpowiedz chłopaka.
Polska- No?
Sora- Widziałeś, moją białą wstążkę?
Polska- Jest generalnie tutaj ^^.
Skierowała się do łazienki. Chłopak mył zęby patrząc się tępo w lusterko. Podeszła do zlewu wyjmując swoją szczoteczkę.
Sora- Jakieś plany na dzisiaj?
Polska- Hmn, generalnie będę dziś rąbał drewno na zimę...dawno tego nie robiłem.
Spojrzała na niego zaciekawiona.
Sora- Będę mogła w czymś pomóc?
Przygryzł szczoteczkę uśmiechając się szeroko.
Polska- Jasne ^^


Dni były już naprawdę zimne. Liście opadały powoli z drzew, tworząc czerwono- żółtą drogę. Wyszli na zewnątrz ubrani już w ciepłe płaszcze. Sora miała na sobie białe okrycie, a Polska czarne. Dziewczyna zerkała na niego co chwilę. Wyglądał bardzo męsko i dostojnie. Nagle jego twarz znalazła się dosłownie przed jej własną, ocknęła się ze swoich przemyśleń.
Polska- Halo!? Totalnie do ciebie mówię, a ty nie słuchasz!
Sora- Przepraszam..
Westchnął jak obrażone dziecko.
Polska- No, więc jak mówiłem jakby co będę tam.
Wskazał na mały drewniany domek w oddali.
Polska- Tam rąbie drewno co roku, a ty zajmiesz się końmi, potem jak byś mogła to generalnie zrobisz mi herbatę..
To było zabawne, Polska, który rozkazuje.
Sora- Jak sobie życzysz, książę. ^^
Ukłoniła się trzymając suknie za boki. Chłopak zaśmiał się.
Polska- Dziękuje księżniczko..
Przytrzymał długi szalik do płaszcza i ukłonił się nisko, wciąż śmiejąc się z uwagi dziewczyny. Nagły silny wiatr zawiał rozdmuchując liście. Wyprostowali się trzymając się za uszy, które po zetknięciu się z zimnym wiatrem doznały nieprzyjemnego chłodu. Polska podszedł do Sory, zdejmując swój szalik i owijając jej go wokół głowy i wiążąc pod szyją. Chłopak rozmarzył się.
Polska- Wiesz kiedyś tak do mnie mówiono
Trzymając włosy spojrzała się na niego zdziwionym wzrokiem.
Sora- Ty?
Obruszył się.
Polska- No tak! Przecież generalnie jestem super ! ^^
Zaśmiała się.
Polska-  To idę, wiesz gdzie mnie szukać.
Rozeszli się do swoich obowiązków.


Sora- Ale, zimno.
 Zaczęła chuchać sobie w dłonie, aby przywołać ciepło. Wszystkie konie były w stajniach. Na terenie jego domu znajdowały się 3 główne. Jedna z nich mieściła w sobie tylko Promyka i Feniksa. Zaczęła od pierwszych stajni. Praca nie była wcale ciężka, należała do przyjemnych. Kochała zapach koni. Poznała wiele nowych mordek, Polska co chwilę z jakimiś przychodzi, a resztę puszcza na polany, aby biegły sobie gdzie ich los poniesie.
Sora- No co za człowiek
Znalazła zapasy paluszków na jakiś następny rok. Podniosła paczuszkę.
Sora- Hmn..może to nie takie złe
Otworzyła jedną paczkę i wyciągnęła jeden patyczek. Było to chrupkie i ogólnie pozbawione smaku, ale miało coś w sobie, że od razu zakochała się w chrupaniu. Gdy skończyła ze swoja pracą pochrupując sobie słodycz, skierowała się do domu po herbatę dla Polski. Niosła ją ostrożnie, próbując nie wylać ani kropli. Gdy dotarła na miejsce, Polski nie było.
Sora- Polsko?
Stała obok drewnianego domu, panowała cisza. Po chwili usłyszała jednak trzask łamanego drewna. Weszła do środka, zastała tam płaszcz i koszule chłopaka. Obeszła mały domek, był za nim. Zatrzymała się w pół kroku. O mało nie wypuściła kubka. Zaszokował ją chyba fakt, że Polska bez koszulki, wyglądał niezwykle. Nie było widać blizn tylko zarysy mięśni, co sprawiało u niej to dziwne uczucie. Podsumowując polska – koszulka = piękna klatka piersiowa. Pokiwała głową z uznaniem.
Polska- Rumienisz się
Patrzył na jej twarz z góry, zdziwiony, czemu jego przyjaciółka stoi i nic nie mówi.. Po raz kolejny jej wyobraźnia oddziela ja od rzeczywistości, przez co zawsze gdy do niej wraca, Polska stoi przed nią i się na nią patrzy. Nastroszyła się
Sora-  Jest zimno, a nie już od razu, że się rumienię >.<
Uśmiechnął się lekko, patrząc na poukładane drewno.
Polska- Hhah~~ ^^ Prawie skończyłem
Wyjrzała zza jego pleców, patrząc w tym samym kierunku co chłopak. Ogromna ściana drewna poukładana była w takim porządku, na dodatek zrobił to tak dokładnie, że każde drewno było identycznych rozmiarów.
Sora- Ja już skończyłam :) Może zrobisz sobie przerwę?
Wyciągnęła zza pleców koszulę i płaszcz chłopaka.
Sora- Ale ubierz to na siebie..
Polska- Czemu? Jest mi gorąco…
Westchnęła odwracając wzrok. W jednej chwili naciągnęła koszulę chłopaka na niego, i zaraz po tym jego płaszcz.
Sora- Nie gadaj tyle, przeziębisz się!
Uśmiechnął się do niej i poprawił jej szal dookoła głowy, zakrywając tym samym jej szyję.
Polska- Ty też..
Chwycił jej dłonie i pociągnął pod swoje usta.
Polska- Jesteś zimna.
Patrzyła jak chucha jej na dłonie swoim ciepłem. Po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Uśmiechnęła się.
Sora- Dziękuję …
Skierowali się do domu. Polska rozpalił w komiku, nadając domowi spokojną atmosferę. Płomień przygasał co chwilę, tworząc taniec żarów. Sora przygotowywała herbatę i paluszki, od których nie mogła się już odpędzić. Położyła wszystko na stole. Usiedli naprzeciw siebie. Panowała dogłębna cisza.

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 49


Nadchodził wieczór. Słońce chowało się powoli po raz ostatni oświetlając krajobraz. Siedziałam na pagórku przed domem Polski. W mojej głowie bez przerwy pojawiał się Francja. Pomimo prób powstrzymania tego, to powracało. Schowałam głowę w kolana, w oznace bezradności.
Sora- Co się ze mną dzieje
Ścisnęłam mocniej dłoń na medalionie od Polski.
Sora- Tęsknie za tobą

Nagle z nieba coś spadło na ziemię i to tuż przed nią, wystraszyła się. Podnosząc głowę ujrzała białego orła. Patrzyła z przerażeniem na stworzenie. Wyglądało bardzo potężnie. Nastroszyło pióra podchodząc do niej powoli, ostry dziób wyglądał groźnie. Mógłby z pewnością zabić.
Sora- Nie rób mi krzywdy..

Zakryłam głowę rękoma. Po chwili poczułam ostry dziób na moim ramieniu. Spojrzałam na ptaka. Nie zamierzał mnie skrzywdzić, stał patrząc mi się głęboko w oczy. Jego skrzydła były takie ogromne. Zafascynowana ptakiem spróbowałam dotknąć jego głowy. Nie odchylił się, wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej podsunął ją pod moją dłoń.
Sora- Jesteś przyjacielem Polski?
Stworzenie zaczęło machać skrzydłami. I poleciało wysoko w górę, kierując się gdzieś za moimi plecami. Obejrzałam się. Za mną stał Polska, a na jego dłoni siedział biały pierzasty ptak. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy automatycznie, a w sercu panowała dogłębna radość. Wstałam szybko z ziemi i rzuciłam się na niego.
Polska- He-!
Przewróciłam go na ziemię. Biały ptak wzniósł się z powrotem w niebo. Przytula go najmocniej jak tylko potrafiłam.
Polska- -j
Sora- Jak dobrze, że już jesteś.
Nie chciałam go puścić. Usilnie trzymałam go w sowich ramionach. Przytulił mnie równie mocno.
Polska- Tęskniłem ^^
Radość która panowała we mnie była nie do opisania. Puściłam go dopiero po pięciu minutach. Chociaż chciałam więcej, to wiedziałam, że będzie to przesada. Wstał i wyciągnął do mnie rękę chcąc mi pomóc, podałam mu dłoń. Objął ją delikatnie i szybko podniósł mnie z ziemi, że po chwili znów byłam przy nim, otulona jego opiekuńczymi ramionami. I znów to cudowne uczucie bycia dla kogoś ważnym. Nie tak jak Francja z przymusem, tylko delikatnie i łagodnie. Nie czułam sie tak jakbym do kogoś należała, tylko zwyczajny mały gest przyjaźni. Ścisnął mnie mocniej, chowając twarz w moich włosach.
Polska- Sorki, ale generalnie moje zapasy uścisków się wyczerpały.
Zaśmiałam się.
Sora- Moje również ^^.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
Polska- He~~!? Ty też? Totalnie, nie będę już bez ciebie wyjeżdżać ^^
Ponownie wtulił się we mnie, tym razem trochę za mocno bo tym razem to ja ledwo mogłam oddychać.
Sora- A co chciał Anglia?
Chłopak machnął ręką.
Polska- Totalne głupoty-.- a ty co robiłaś?
Myślałam gorączkowo co powiedzieć.
Sora- Nic ważnego. Ten biały ptak to twój przyjaciel?
Myślałam, że zmiana tematu pomoże, ale nie, Polska nie jest głupi. Spojrzał na mnie poważnie.
Polska- Tak,Widziałaś się z kimś prawda?
Odsunęłam się od niego. Jego zielone oczy przeszywały mnie od środka. Westchnęłam głęboko. Był poważny, czyli nie ma co go okłamywać.
Sora- Francja.
Spojrzał na mnie wystraszony. Jednak po chwili uśmiechnął się, ale nie tak jak zwykle. To był wzrok zwykłego ukrycia tego, co chce mi tak naprawdę powiedzieć, najwyraźniej jest w to tak samo beznadziejny jak ja.
Polska- Oh.., no to jak się bawiliście? P-pewnie było fajnie nie?Hah~
Przez to próbowanie, aby mnie nie okrzyczeć za to, że spotkałam się z Francją, wyglądał dość śmiesznie. Jego twarz krzywiła się i uśmiechała za razem.
Sora- Przestań możesz mi powiedzieć co myślisz.. -.-
Odetchnął z ulgą, by za chwilę spojrzeć na mnie karcącym wzrokiem opiekuna.
Polska- CO?! Totalnie oszalałaś?! Francja? No przecież generalnie tłumaczyłem ci+-+ rany..załamka.
Przytrzymał się za czoło kręcąc zrezygnowanie głową.
Sora- Tak, wiem, ale ja go chyba lubię, wiesz..
Zrobiłam minę typu strasznie przepraszam. Za to chłopak zamiast znowu się złościć, po prostu pogłaskał mnie po głowie.
Polska- Przepraszam, nie przejmuj się. Ty też masz prawo zdobywać przyjaciół. Dzisiaj Totalnie oglądamy film! ^^ Co ty na to?
Zaśmiałam się. Jego zmiany humoru są naprawdę zabawne. Prawdziwy przyjaciel, po prostu się o mnie troszczy.
Sora- Jasne, że tak! ^^
Skierowaliśmy się do domu, rozmawiając na temat filmu, którego obejrzymy. Biały ptak leciał za nami, aż do końca drogi. By potem zniknąć wśród chmur.

Rozdział 48


Otwierając oczy spostrzegł, że zasnęli w salonie przyglądając się kominkowi. Wycisnął się. Sora spała obok niego. Uśmiechnął się i przykrył ją swoim kocem. Skierował się do kuchni, postanowił zrobić śniadanie, lecz po chwili dźwięk telefonu rozprzestrzenił się po domu. Usłyszał jak Sora zbudzona irytującym brzmieniem urządzenia odebrała go. Poszedł do niej, zastanawiając się kto dzwoni.
Sora- Tak, jest.~~~~ zaraz go poszukam poczekaj chwilkę..
Odwróciła głowę, ku chłopakowi, który stał już gotowy wziąć słuchawkę.
Sora- To Anglia.

Przytaknąłem i odebrałem od niej telefon.
Polska- Halo?
W słuchawce odezwał się dobrze znany mi głos.
Anglia- Cześć, Polsko tu Anglia. Chciałem się zapytać czy nie mógłbyś dziś do mnie przyjechać?
Polska- Stało się coś?
Anglia- Można tak powiedzieć. Pasowało by ci dzisiaj?
Polska- Generalnie tak, będzie ktoś jeszcze?
Anglia- Nie.
Zdziwiło go to, zazwyczaj jeśli Anglia po niego dzwoni, to są również inne państwa.
Polska- Dobra przyjadę.
Obejrzał się za Sorą. Nie było jej w pokoju.
Polska- Czy Sora może jechać..?Nie chcę jej tu zostawiać samej.
Przez chwilę miłośnik herbaty milczał, ale postanowił odpowiedzieć na pytanie chłopaka.
Anglia- Przykro mi, ale lepiej nie.
Polska- Nie?
Świadomość zostawienia Sory samej w domu, nie była zbyt pocieszająca.
Anglia- Ech, no proszę cię. Tylko na jeden dzień..
Westchnął zrezygnowany, wiedząc, że jak Anglia się na coś uprze, ciężko go potem przekonać do czego innego.
Polska- Dobrze przyjadę sam.
Anglia- Dzięki, to do zobaczenia.
Dźwięk wyłączonej rozmowy pikał w słuchawce głucho. Odłożył ją. Zza rogu wychyliła się dziewczyna.
Sora- Czy coś się stało? Co chciał Anglia?
Polska- Ech~~ Nie wiem, ale totalnie musze do niego jechać za chwilę.
Zaskoczyło ją to.
Sora- Dzisiaj?..Mogę jechać z to-
Widząc niezbyt wesołą minę chłopaka, zrozumiała, że wycieczka może nie tyczyć również jej.
Sora- Nie mogę z tobą jechać prawda?

Pokręciłem głową. Zastanowiła się nad czymś, po czym uśmiechnęła się do niego szeroko.
Sora- Pójdę zrobić ci śniadanie i jedzenie na drogę ^^ na pewno będziesz głodny.
Słysząc słowo „ jedzenie jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu, słysząc to dziewczyna zaśmiała się.
Sora- To ja już pójdę.
Polska- Dzięki ^^ mogłabyś jeszcze spakować trochę paluszkówNoo może i jeszcze żurek może dam go Anglii
Jak tylko skończyła, zapakowałem jedzenie do kieszeni w siodle. Feniks był już gotowy, a cały prowiant spakowany. Wsiadłem na konia dokonując ostatnich poprawek. Spojrzałem na przyjaciółkę stojąca obok mnie, wciąż uśmiechała się do mnie, to było trochę dziwne. Sora udawała. Widziałem to, wcale nie cieszyła się z mojego wyjazdu. Pomimo tego uśmiechała się promienie, dając mi znać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale nie było.
Sora- No to szczęśliwej drogi.  Nie zgub się i wracaj szybko! ; )
Pogłaskała konia po szyi, częstując go jabłkiem.
Polska- Jasne, że tak. Czekaj na mnie, wieczorem przyjadę.
Chyba miała nadzieje, że wrócę szybciej. Jej niby świetny humor prysł już po usłyszeniu ostatnich słów.
Sora- Tak

Zmarszczył brwi. Nadal było jej smutno, zastanowił się przez chwilę. Po chwili wpadł mu do głowy pomysł, który jak miał nadzieje poprawi humor dziewczynie. Zdjął sobie z szyi swój naszyjnik i nałożył jej na szyję. Stała i wpatrywała się zaskoczona w czyn chłopaka.
Sora- Co..dlaczego mi go dajesz? Nosisz go cały czas, musi być dla ciebie ważny
Gdy skończył wiązać rzemyk, wyprostował się chwytając wodze.
Polska- Po to byś o mnie pamiętała, to tak jakby będę wtedy z tobą nawet jak mnie nie ma ^^ Totalnie fajnie nie?
Uśmiechnął się szeroko. Dotknęła zawieszki, na której wisiał biały orzełek w rozłożonymi skrzydłami.
Sora- Dziękuję..
Nie chcąc tracić więcej czasu, spiął konia gotowy do drogi. Nagle Sora chwyciła go za rękaw, tak mocno, że puścił lejce. Spojrzał na nią nie rozumiejąc przyczyny jej zachowania. Po chwili coś zauważył, rzecz falującą równo z wiatrem.
W drugiej dłoni trzymała swoją wstążkę, która przed chwilą spinała część jej włosów. To nie była byle pierwsza kokarda którą nosiła, miała ją na sobie w dniu jej przybycia tutaj, a Polska doskonale o tym wiedział.
Sora- To, też coś mojegowięc ma znaczyć to samo. ^-^
Patrzył na nią zdumiony. Zsiadł z konia i przytulił ją. Głaskał jej włosy delikatnie, nie chcąc jej puścić.
Polska- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy.
Odwdzięczyła uścisk. Przyciskając swoją twarz do jego policzka.
Sora- Wracaj szybko.
Polska- Będę.
Wsiadł na konia i ruszył tak szybko, że ledwo zdążyła na niego spojrzeć, a Polski już nie było. Po chwili znikł jej całkowicie z oczu.
Sora- Będę czekać..
Zerwał się wiatr, kierował się on w kierunku w którym pojechał Polska. Skierowała się na pastwisko, był piękny dzień, a słońce otulało krainę, przez co było ciepło i przyjemnie. Konie pasły się na nim spokojnie, niektóre jednak biegały wesoło wokół domu Polski. Promyk leżał na trawie tarzając się w niej bez opamiętania, uwielbiał to robić w czasie maksymalnego lenistwa. Ciężko zawsze było go potem podnieść, lecz zauważywszy swoją przyjaciółkę, od razu do niej podbiegł. Uśmiechnęła się widząc piękną złotą mordkę konika. Przytuliła się do niego, misiając go za uchem.
Wsiadła na zwierzę i pojechała wolnym tempem w kierunku rozłożystego lasu. Dzień był słoneczny, a kraina Polski o tej porze wyglądała najpiękniej. Szkoda było jej zmarnować taki dzień. Patrzyła na piękne drzewa, które miały na sobie rozmaite kolory jesieni.
Sora- Ślicznie..
Koń pokręcił głową. Zatrzymał się i zamachnął kopytem w stronę innej ścieżki niż ta, którą właśnie jechali. O ile dobrze pamiętała była ona bardzo długa i kończyła się blisko granicy Niemiec.
Sora-Nie będę się oddalać od domu, jeśli spotkam kogoś strasznego Polska mnie chyba zabije. Musimy jechać tą krótszą.
Koń prychnął potrząsając łbem, Sora zwróciła wodze na dawną ścieżkę kierując się ku niej powoli. Liście pod wpływem wiatru opadały na ziemię, tworząc kolorową ścieżkę. Spojrzała na medalik Polski ściskając go w garści.
Sora- Jest taki ładny, będę go zawsze nosić przy sobie.
Zawiązała sobie podarek wokół szyi, na tyle ciasno żeby orzełek znajdował się na jej krtani i był widoczny.
Sora- Jak wrócę do domu zrobię porządek w naszym pokojucała podłoga jest w paluszkach =-=
Pacnęła się w czoło, przypominając sobie o jednej rzeczy.
Sora- Rany~~! Zapomniałam mu to wytknąć, a może mu je zebrać i włożyć pod prześcieradło po jego stronie..Hah tak to go na pewno zde-
Nagle jej uwagę skupiła postać nad strumykiem. Była niewyraźna, lecz z czasem dojrzała, kto się przy nim znajdował. Zatrzymała konia.
Sora- F-Francja…
Gość odwrócił się do niej słysząc tupot końskich kopyt. Widząc ją uśmiechnął się. Wyglądał zupełnie jak ze zdjęcia u Japonii. Mimowolnie po raz kolejny zarumieniła się. Dotknęła swoich czerwonych policzków. Zupełnie nie rozumiała jak może tak reagować na jego widok. Spanikowana tym, że może to zauważyć klepnęła obiema dłońmi w policzki próbując zakryć czerwone rumieńce. Teraz wyglądało to jak zwykłe zaczerwienienie od chłodu. Odetchnęła z ulgą po czym szybko spojrzała na młodzieńca, który jak miała nadzieje nie wdział tego co zrobiła.
Francja- O.. witaj, czyż to nie piękna Sora? Przyłączysz się do mnie?
Nie wiedziała co robić. Wolała nie podchodzić. Po chwili Francja przestał się uśmiechać i zaczął do niej podchodzić. Wystraszyła się, nie chciała schodzić z konia, bo dzięki temu mogła być na bezpiecznej odległości od Francji. Promyk wyraźnie chciał odejść od niego. Ledwo dawała radę utrzymać go w jednym miejscu.
Francja- Przepraszam, gdzie moje maniery. Taką damę należy traktować znacznie wyżej
Podniósł ku niej ręce. Chyba jej się nie uda uniknąć rozmowy z nim.
Sora- Co, n- nie zaczekaj..
Chwycił ją w tali i ściągnął delikatnie z konia, po czym uśmiechnął się promienie.
Francja- Już. ^^
Jak tylko dotknęła stopami ziemi, odsunęła się od mężczyzny, udając, że poprawia wodze.
Sora- Dziękuję.
Czuła, że robi się coraz to czerwieńsza. Nie mogła tego zatrzymać, dżentelmen stojący przed nią był taki szarmancki. Uśmiechnął się do niej wysyłając całusa z dwóch palców.
Francja- To jak, nie odmówisz chyba jak już jesteś na ziemi.
Chwycił ją za rękę i pociągnął nad staw. Zaskoczyła ją jedna rzecz. Spojrzała się na swoją dłoń, którą trzymał Francja. Nie trzymał jej tak jak Polska; delikatnie z tą specyficzną łagodnością, tylko z dużym naciskiem, jakby nie mógł znieść sprzeciwu.
Francja- Właśnie, puszczałem łódeczki z papieru na wodzie. Mam ich kilka, chciałabyś ze mną pograć?
Zauroczona nim, nie mogła odmówić i chwyciła podany przez Francję zlepek papieru, przedstawiający łódkę. Nie znała tej zabawy, ale mogła być dość zabawna. Spojrzała na pięknie zrobioną łódeczkę.
Sora- Co mam robić?
Wskazał na wodę.
Francja- Postawimy je na wodzie w tym samym czasie, zobaczymy który szybciej popłynie do tamtego końca.
Sora- To konkurs?
Francja- Tak, jeśli wygrasz, dostaniesz nagrodę
Przestraszyła się. Jeśli ta nagroda polega na upiciu jej i pocałowaniu to wolała odmówić. Wstała strzepując kurz z ubrania.
Sora- Ja chyba podziękuję, musze wracać do domu, do Polski
Zaśmiał się. Spojrzała na niego nie wiedząc co wywołało u niego tą radość.
Francja- Przecież Polski nie ma. Nagrodą będzie kolacja.
Popatrzyła na niego podejrzliwie. Skąd wie, że Polski nie ma. Czemu wcześniej o tym nie pomyślała?
Francja- W moim domu są najlepsze potrawy jakie możesz znaleźć.
Uśmiechał się do niej. To było strasznie krępujące, nie lubiła obcych, a on proponuje jej wyjazd do jego domu.
Sora- Ja, mogę zagrać, ale potem zawrócę do domu, nie będę nadużywała twojej gościnności.
Przez jedną chwilę, uśmiech zastąpiła złość, jednak chłopak ukrył ją w kilka sekund.
Francja- A więc, dobrze.
Położyli łódki na wodzie i w tym samym czasie, lekko pchnęli do przodu. Na początku płynęły równo, lecz łódka Francji wyprzedziła, tą drugą.
Francja- Haha wygrałem! Przykro mi, ale masz u mnie dług. ^^
Radość z wygranej bardzo ucieszyła chłopaka. Wręcz skakał z radości.
Sora- Dług?
Francja- Zachowam go na później :) Jako przegrany nie masz nic do mówienia.
Sora- Jesteś…bardzo pewny siebie ^^
Teatralnie spojrzał w bok, uśmiechając się zwodząco.
Francja- Ja? Nie, skąd.
Ujął jej dłoń, i pocałował. Cofnęła ją odruchowo rumieniąc się. Nie spodziewała się tego. Te wszystkie rzeczy jakie robi, są zbyt krępujące.
Francka- Przy tobie tracę ją całkowicie. Jesteś bardzo piękna wiesz? Mówił ci to ktoś?
Nie wiedziała co powiedzieć.
Sora- To bardzo miłe z twojej strony, ale ja muszę już iść.
Skierowała się do Promyka stojącego pod wielkim dębem. Francja wstał zaraz po niej.
Francja- Daj chociaż sobie pomóc..:)
Wziął ją na ramiona, dziewczyna nawet nie zdążyła zaaragować, bo po chwili siedziała już na grzbiecie konia. Młodzieniec ukłonił się nisko.
Francja- No to do zobaczenia.
Sora- Wzajemnie. Było bardzo miło.
Chwyciła wodze i ruszyła przed siebie. Jej serce pracowało w tempie nie możliwym. Na jej twarzy przez cały czas trwał rumieniec. 

Wielkie sorki jeśli notka słaba, robiłam ją dawno i jak teraz ją czytam to nie jest za dobra, ale cóż ^^  za wszelakie błędy strasznie przepraszam...;(

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 47


Wstępik :)

Słowo "dziękuję" powtarzałoby się z kilka razy, więc postanowiłam podziękować ogólnie za komentarze, które są cudowne :) Yohao dziękuję! Iruchi Nara tez dziękuję ! LastDay dziękuję, że tyle skomentowałaś w ciągu chyba dwóch dni, nie wiesz jak mnie to ucieszyło :) I Ani ! i wszystkim anonimowym :)) dziękuję. :* ok koniec ^-^

A i jeszcze dałam piosenkę z ruchomego zamku Hauru (tylko śpiewa ją jakaś inna osoba)*.* nie ma nic, co byłoby lepsze od tego Hetalii i Spirited away w krainie Bogów.
Ludzie powiadam wam obejrzyjcie bo warto..



Między złotymi łąkami i lasami pełnych rozmaitych drzew. W samym ich środku znajdował się dom,  opleciony różnymi krzewami. Tworząc mu miły, spokojny nastrój
Litwa- No dajcie se spokój. *-.-
Brunet zakrył sobie oczy dłonią, nie mogąc znieść bitwy na „ kto ma bardziej przerażające spojrzenie. Generalnie białowłosa miała świetnego mistrza ( Rosja),  przez co ja mogłem zostać w tyle, ale dorównywałem jej, pomimo tego. Przez zaciśnięte zęby, zdołałem z siebie wydusić tylko przywitanie.
( oj tam xd lubią się, ja lubię ich, że się lubią i jednak też nie ^^)
(słowo "lubię" wystąpiło tyle razy celowo xd)

Polsko- Jakże miło cię widzieć =.=
Biało włosa prychnęła pod nosem.
Białoruś- Mi nie=.=
Powieka niebezpiecznie mi zadrgała. Litwa stanął pomiędzy nami, ciągnąc nas do salonu, cóż jego cierpliwość ma swoje granice. Zapomniałem nagrzać w kominku, przez co poczułem nieprzyjemny chłód. Spojrzałem na gości, wypadałoby im zrobić coś do picia. Litwa mówił coś dziewczynie na ucho, a ta uśmiechnęła się kiwając głową w odpowiedzi. Gdzieś głęboko wewnątrz mojego serca, zaskoczyło mnie to. Podszedłem do nich, masując sobie dla ocieplenia ramiona.
Polska- Jest bardzo zimno, chcecie coś pić?
Odwrócili się, zmieniając zupełnie nastrój.
Litwa- Tak, poproszę herbatę ^^
Białoruś- Nie chce nic od ciebie..=.=
Mord w oczach pojawił się równie szybko, jak wypowiedz Białorusi.
Polska- Coś mówiłaś~~?
Białoruś- Że nie chce..
Litwa zakrył jej usta dłonią, śmiejąc się bez przekonania. Za to ja i ona mierzyliśmy się wzrokiem. Żeby nie zaczynać kolejnej wojny, Litwa przerwał zabawę, odpowiadając mi na pytanie.
Litwa- Lubi ciepłe mleko, czy mógłbyś je zrobić?
Polska- Oczywiście..
Odwróciłem się napięcie, cały zdenerwowany zachowaniem dziewczyny. Jest naprawdę niemożliwa. Mój przyjaciel powiedział jej coś, bo ta po chwili odwróciła się, siadając grzecznie na kanapie . Przygotowując picie, rozmawiałem z Litwą. Chwyciłem piękne filiżanki, które zakupiła Sora u Szwajcarii i wlałem ciepły wrzątek.
Polska- Wiedziałem, że to zły pomysł
Mój przyjaciel oparł się o blat bawiąc się jednym z nożyków.
Litwa- Mogłoby być gorzej, dziś o mało nie trafiła mnie jednym z jej noży. Umiem je łapać jak lecą na mnie, więc nic mi nie grozi ^^, ty lepiej uważaj..
Polska- Nic mi nie zrobi, unikam ich od wielu lat.
Nie wiedziałem czy się cieszyć czy tez martwić o mojego przyjaciela. Z drugiej strony cieszyłem się z tego, że potrafi się przed nią obronić, zresztą słucha się go.
Polska- Ja naprawdę nie rozumiem co ty w niej widzisz-.-
Litwa- Przestań jest taka ładna i..
( nie patrzymy na zapis na dole ^^ tylko ryjek :))

Wywróciłem oczami, kładąc naczynia na tacę.
Polska-Słodka.
Dokończyłem. Panowała chwila ciszy po której oboje zaczęliśmy się śmiać.
Polska- Hahaha totalnie, nie będzie ci nudno ^^
Rozejrzałem się. Salon był pusty. Zupełnie.
Polska- A gdzie tak właściwie jest..Białoruś..?
Przez moment patrzyliśmy na siebie, po czym każdy z nas zaczął biegać po domu w poszukiwaniu dziewczyny. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż wiedzieliśmy, do czego jest zdolna Białoruś. Po chwili gdy wybiegłem z zakrętu, zdążyłem ujrzeć tylko głowę bruneta, uderzająca o moją własną. Złapaliśmy się za bolące guzy. Nagle wpadłem na pomysł.
Polska- Ej! Może w moim pokoju. Czy jest na tyle niezrównoważona żeby zabić Sorę kiedy śpi? ^^
Oburzył się.
Litwa- Nie przesadzaj!
Wtargnęliśmy z rozmachem do pomieszczenia w którym siedziała Sora i Białoruś. Zamurowało nas, obie śmiały się głośno. No zdębieliśmy normalnie.
Polska- S..Sora?
Litwa- Białoruś..?
Sora przestała się śmiać i spojrzała się na nas, wycierając oczy z łez.
Sora- Hah~~ Polsko czemu ty się jej boisz jest najnormalniejsza w świecie, wiesz, że ma kolekcje noży wszelkiego rodzaju w domu! :D Super! Kupisz mi? *-*
Przejechałem dłonią po twarzy. No nie mogłem uwierzyć w to co mówi i widzę.
Polska- Ta..miałem tę totalną przyjemność je poznać.
Białoruś - ^^ Raz uciekał przede mną jak byliśmy mali ! I tak przygwoździłam go do drzewa.. =.=
Obróciła się mierząc mnie wzrokiem. Sora wybuchła śmiechem. Dawno jej takiej nie widziałem, ulżyło mi. Może ja i Białoruś się nie lubimy, ale może chociaż ona i Sora się zaprzyjaźnią. Litwa i Białoruś siedzieli do wieczora. Ogólnie złożyło się, że siedzieliśmy w pokoju Sory słuchając opowieści o tym jak walczyłem z straszną dziewczyną. Gdy się pożegnaliśmy, skierowałem się do salonu siadając przy kominku. Panował generalny spokój. Po chwili obok mnie siedziała Sora, owinięta kocem.
Sora- Piękny ogień
Rozmarzyliśmy się.
Polska- Ta..jest ci ciepło? Może herbaty?
Uśmiechnęła się do mnie obejmując mnie, i przykrywając kocem. Wyglądaliśmy jak wielki kłębek.
Sora- Nie, dziękuję, za to ty jak zwykle nie powiesz, że to tobie jest zimno. Jesteś lodowaty. :)
Poprawiłem koc, naciągając jego kawałek na szyję.
Polska- Hah masz rację, trochę jest ^^ Lepiej się już czujesz?
Położyła swoją głowę na moim ramieniu.
Sora- Trochę. Dobrze, że mój głos jest normalniejszy..wydaje mi się, że brzmiałam wcześniej co najmniej strasznie.
W mojej głowie zapanowała retrospekcja, sprzed ranka.
Polska- Hmn..no, totalnie..
Poczułem jak przez jej ciało przeszedł dziwny, złowrogi dreszcz.
Sora- =.= A więc potwierdzasz..?


Walnęła go w ramię. Chłopak chwycił za pulsujące bólem ramię. Przeklinał się w myślach, że nie umie trzymać języka za zębami.
Polska- Ał..za co ? -.-
Sora- Ja mogę stwierdzać fakt, ale ty masz mnie pocieszać i mówić, że wcale tak nie było.
Polska- Ale ty tak jakby brzmiałaś strasznie
Kolejny cios.
Polska- No, dobra przepraszam, brzmiałaś tak jakbyś śpiewała.^^
Zarumieniła się. Odetchnął z ulga, najwyraźniej wybrnął. Poprawiła włosy, chowając je za ucho.
Sora- Hmn, dziękuję
Położył się przodem do tańczących płomyków w kominku, opierając głowę rękoma.
Polska- Chciałbym, żeby tak było już zawsze.
Spoglądał na ogień rozmarzony. W jego zielonych oczach odbijało się jego światło. Sora patrzyła na niego szczęśliwa, że może sobie w końcu odpocząć, po tak ciężkim jak dla niego dniu. Zresztą cała sytuacja należała do ich ulubionych. Ogrzać się przy kominku w spokoju.
Sora- Ja też
Po chwili po pokoju rozeszła się melodia Sory. Jej śpiew był bardzo kojący, Polska zamknął oczy, wsłuchując się w nią.
Polska- Dzięki..
Piosenka należała do jej ulubionych. Jedynie one, melodie pozostały jej z dawnego życia, nic poza nimi, nie mogła sobie przypomnieć.
SEKAI NO YOKSOU- obietnica świata


Namida no oku ni yuragu hohoemi wa
Toki no hajime kara no sekai no yakusoku

Ima wa hitori demo futari no kinou kara
Kyou wa umare kirameku
Hajimete atta hi no you ni

Omoide no uchi ni anata wa inai
Soyokaze to natte hoho ni furetekuru

Komorebi no gogo no wakare no ato mo
Kesshite owaranai sekai no yakusoku

Ima wa hitori demo ashita wa kagirinai
Anata ga oshietekureta
Yoru ni hisomu yasashisa

Omoide no uchi ni anata wa inai
Seseragi no uta ni kono sora no iro ni
Hana no kaori ni itsumademo ikite

Uśmiech, który chwieje się wewnątrz łez
Jest obietnicą świata
Od samego początku czasu

Nawet jeżeli teraz jesteś sam, 
Wczoraj było was dwoje
Dzień dziś powstały świeci 
Tak jak dzień który spotkałeś po raz pierwszy

Nie jesteś wewnątrz wspomnień 
Przybądź jako łagodny wiatr by otrzeć się o mój policzek

Nawet po rozstaniu się w południe
Promienie słoneczne prześwitują przez liście 
Obietnica świata nigdy nie zginie

Teraz jesteś sam, ale jutro jest nieograniczone
Nauczyłeś mnie
Łagodność kryje się w nocy

Nie jesteś wewnątrz wspomnień 
Żyjesz wiecznie w melodii strumienia
W kolorze nieba, w woni kwiatów.

Uwielbiałem jej śpiew, mogłem pogrążyć się w marzeniach i odejść z tego okrutnego świata. Mógłbym słuchać tego przez całe moje życie, zapomnieć o strasznych zdarzeniach z przeszłości, i zacząć tworzyć nowe wspomnienia, wszystko od nowa. 


I JESZCZE SŁODKA FOTKA POL- BIAŁ

(kwiatki dla siebie mają *-*)