…- Hej, Idziesz? No chodź! Szybko~~
…- Tak, poczekaj chwilę.
Wdrapałem się na szczyt małego pagórka.
…- Zobacz, to mój dom. Możesz tu przychodzić kiedy tylko zechcesz...
Odwróciłem się, postać znikła mi nagle z oczu, ginąc w oddali.
..- Gdzie jesteś?
Cisza. Biegłem próbując ją odszukać, ale na próżno.
…-Hej~~!..nie zostawiaj mnie, proszę…
Sora- Polsko! Ostrzegam, jak nie wstaniesz to dostaniesz z
liścia.
Otworzyłem oczy. Ujrzałem moją przyjaciółkę. Nagle poczułem bliską
styczność jej dłoni z moim policzkiem. Zerwałem się z pościeli.
Polska- Ał! Za co?
Przytuliła mnie.
Sora- Myślałam, że się już nie obudzisz…nie reagowałeś…znowu.
Ściskała mocno moją szyje, ale dopiero po jakimś czasie, zrozumiałem
co właśnie mi przekazała.
Polska- Przepraszam. Ostatnio zdarza mi się to coraz
częściej.
Sora- Tak, od dwóch miesięcy..
Wstałem podchodząc do drzwi.
Polska- Nie przejmuj się. To minie.
Po chwili dało się słyszeć trzask zamykanych drzwi. Odwróciła wzrok.
Sora- Nie mija…
przez ostanie miesiące, coś się zmieniło. Chłopak nie był sobą, przez cały czas był smutny i ciągle zamyślony.
Sora- Jadę do Węgier, dobrze?
Spojrzał na nią pustymi oczami.
Polska- Stało się coś?
Sora- Nie, muszę z nią tylko porozmawiać..
Zastanowił się. Podszedł do niej chwytając szalik.
Polska- Nie ma jej w domu. Może do Lichtenstein?
Owinął materiał wokół jej szyi.
Uśmiechnęła się.
Sora- Dobrze, dziękuję.
Wychodząc zdążyła jeszcze zobaczyć
jego smutną twarz. Jej oczy zaszkliły się. Wsiadła na promyka i ruszyła do domu
Szwajcarii, u którego wciąż przesiadywała drobna blondynka. Jechała powoli, łzy
płynęły po jej zaczerwienionych policzkach. Otarła je rękawem, nie chcąc by
ktokolwiek je zobaczył. Spięła konia i ruszyła dalej.
Szwajcaria- Lichtenstein, gdzie są
moje czeki?
Wychyliła się zza drzwi.
Lichtenstein- Muszą być na półce,
obok komody przy lampie, przykryte chustką, aby się nie zakurzyły.
Chłopak od razu podbiegł we
wskazane miejsce. Było tak jak mówiła. Jego szczęście nie znało granic.
Podszedł do dziewczyny i podniósł ją do góry, przytulając lekko.
Lichtenstein- Sz-szwajcario?
Zorientował się co robi i opuścił
ją na ziemie. Odchrząknął jak gdyby nic.
Szwajcaria- Ekhemn, przepraszam,
te czeki były ważne..to wszystko. -.-
Przytuliła się do niego i
pocałowała w czoło.
Lichtenstein- Nie ma za co bracie.
Nagle ich uwagę zwróciła postać
jadąca w kierunku ich domu. Szwajcaria podszedł do okna, podnosząc do góry jego
wewnętrzną część. Wychylił się.
Szwajcaria- Sora?
Drobna panienka oparła się na jego
ramieniu.
Lichtenstein- Co się stało? Nie
przyjechała z Polską..
W tym momencie biały jeździec
zatrzymał się przed oknem. Podniosła głowę. Jej twarz była wciąż zaczerwieniona
od łez.
Sora- Przepraszam, ale czy
mogłybyśmy porozmawiać…
Stali i wpatrywali się w nią nie
wiedząc co powiedzieć. Dziewczyna ocknęła się jako pierwsza. Odsunęła
Szwajcarię od okna, mimo protestów chłopaka.
Lichtenstein- Zaraz zejdziemy~!
Zamknęła pośpiesznie okno. Sora
zniknęła z zasięgu ich wzroku.
Szwajcaria- Płakała.
Lichtenstein- Idę na dół,
otworze jej. Zaczekaj tutaj bracie.
Chłopak nie chętnie został w
pokoju. Założył ręce, opierająca się o kant biurka.
Szwajcaria- Jeszcze nigdy nie
jechała sama, bez Polski…dziwne.
Spojrzał za siebie. Na biurku
leżały jego czeki i rachunki. Westchnął głośno, zabierając się do pracy.
Dźwięk pukania do drzwi rozszedł
się po mieszkaniu. Jego gospodarz odrywając się od czytania książki, podszedł
do nich zamyślonym wzrokiem.
Polska- Idę.
Nacisnął na klamkę, pchając drzwi
do przodu. Zimny wiatr otulił jego twarz. Niestety widok nowo przybyłego nie
różnił się od pory roku i mroźnego śniegu.
Polska- Czego?
Francja- Nie powinieneś zachować
się bardziej przyzwoicie? Nie zniżyłeś się chyba do poziomu zwykłego człowieka.
Zmroził go wzrokiem.
Polska- Czego, Chcesz ?
Patrzyli na siebie wzrokiem pełnym
nienawiści.
Francja- Przyszedłem do
dziewczyny.
Polska- Tracisz czas. Znowu.
Odsunął się i zamknął drzwi. Jeszcze
przez chwilę stał w tym samym miejscu, Francuz postanowił zrezygnować z
dalszej konfrontacji. Jego kroki dało
się słyszeć coraz to ciszej. Śnieg deptany przez Francję, powoli niknął w oddali.
Polska stał za drzwiami, przysłuchując się nim. To nie pierwszy raz kiedy
odsyła Francję z niczym. Skierował się do salonu, zapadał wieczór. Spojrzał na
zegar, wybijał właśnie 6 w nocy. Piękna melodia zegara rozeszła się po domostwie. Zamyślił
się. Sięgnął po swój czarny płaszcz i szalik. Wychodząc spojrzał w lustro. Nie
przypominał już dawnego siebie. Coś w nim pękło. Może to ten nowy świat? Jego
oczy zmęczone, z ciemnymi śladami pod powiekami, wzrok nieobecny.
„ Hah, idziesz? Mam coś dla
ciebie..na pewno ci się spodoba!”
Stracił równowagę i opadł na kolana trzymając się za głowę. Znów to samo. Wyszedł z domu, ukryty wśród narastającej białej pierzyny.
Sora- Robi się późno, będę się
zbierać, nie mogę zostawić Polski na tak długi czas.
Szwajcaria- Nie przesadzaj.
Przecież nic sobie nie zrobi.
Położył tacę z przysmakami. Biorąc jeden z nich. Najwyraźniej nie rozumiał
w czym problem.
Lichtenstein- Hmn..
Zerknął na przyjaciółkę.
Szwajcaria- Stało się coś?
Dziewczyna jak i Sora martwiły
się, i było to widać bardzo wyraźnie. Chłopak nie należał do cierpliwych.
Szwajcaria- No co jest?
Sora- Polska zachowuje się
inaczej. Zupełnie, inaczej.
Ostatnie słowa powiedziała z
większym smutkiem. Blond włosy nawet jeśli chciał to ukryć, to jednak przejął
się tym co powiedziała o jego przyjacielu. Pomimo kłótni, denerwujących odzywek
i zachowań to wciąż był dla niego jak brat.
Szwajcaria- Jak bardzo jest źle?
To nie w jego stylu być zbytnio poważnym, ani mało gadatliwym.
Sora- Sama nie wiem, nie
przypomina już radosnego człowieka, w ogóle się do mnie nie odzywa. Jakby był
na coś chory.
Zapadła cisza. Rozważała nad tym
przez cały dzień ze swoją przyjaciółką, niestety nie mogły zrozumieć co
powoduje to wszystko. Wspomniała o jego dziwnych snach, ale wątpiła żeby to był
powód. Czuła się bardzo słabo. Odsunęła krzesło i skierowała się do drzwi.
Sora- Wybaczcie, że zajęłam wam
dzień, ale musze już iść.
Gospodarze podeszli ją
odprowadzić, chłopak oparł się z założonymi rękoma o ścianę.
Szwajcaria- Mam z nim pogadać?...wisi
mi kasę..+-+
Po tych słowach dostał sojkę w bok
od małej panienki. Patrzyła się na niego karcąco. Potarł miejsce styczności z
łokciem Lichtenstein. Nie bolało go to, ale odruchowo wykonał tą czynność. Za
to Sora, uśmiechnęła się lekko za ten komentarz. Pożegnała się z nimi i
otworzyła drzwi wpuszczając zimne powietrze. Zza wyłaniającego się śniegu
dostrzegła, postać. Trzymała jakoby migoczące światełko. Podeszła bliżej.
Sora- Polsko?
Wyciągnęła dłoń przed siebie.
Śnieg był gęsty, nic nie można było zobaczyć. Po chwili poczuła jak coś
ciepłego, rozchyla jej palce u dłoni i delikatnie ściska, w łagodnym uścisku.
Zielone oczy zaświeciły swoim kolorem.
Polska- Totalnie ^^
Rozpromieniła się. Przed jej
oczami ukazał się Polska.
Sora- Hah, uśmiechasz się.
Przechylił głowę, robiąc zdziwioną
minę.
Polska- No, tak jakby tak.
Przyszedłem cię zabrać do domu, martwiłem się.
Przed drzwiami stali Szwajcaria i
Lichtenstein. Widząc ich pochylił się lekko witając się z nimi. Kiedy to zrobił
wymienił spojrzenia z Szwajcarią. Przez ułamek sekundy jego wzrok właściwie
wyraził wszystko, jednak Szwajcaria niczego nie powiedział. Prostując się, znów przybrał wesołą minę. Objął Sorę ramieniem.
Polska- Wybaczcie, ale my już musimy
iść.
Poprowadził ją ku białej mgle.
Znikając w jej wnętrzu.
jak zawsze przepraszam za wszystkie błędy.
jak zawsze przepraszam za wszystkie błędy.
T.T Co się dzieje z Polską..? Dlaczego jest taki smutny???? TT.TT Jak on jest smutny to Sora też.. A jak Sora i Polska są smutni to Szwajcaria, Liechtenstein, Litwa, Węgry i inni też są smutni... A jak oni wszyscy są smutni to ja też ;(
OdpowiedzUsuńNo dalej, Vash, Sora, Lili! Zajmijcie się biednym Felkiem, dobrze..? *.*
Czekam z niecierpliwością na next ^^
Szkoda mi Sory.Ona tak się martwi o Polskę.
OdpowiedzUsuńWszyscy tak się przejeli Polską, widać że im na nim zależy.
Chciała bym żeby on nie był taki smutny.
Co do rozdziału u mnie jak zawsze 10/10.
pozdrawiam
Słodko. Amane.
OdpowiedzUsuń