środa, 31 października 2012

Rozdział 19







WESOŁEGO HALLOWEEN! :3
 (niech ludzie nie będą Szwajcarią jeśli chodzi o cuksy i żele :D )



( przepraszam ,że musicie ranić swoje oczy nijakim Ludwikiem :( )
Podczas snu czuła bliski jej zapach, było jej ciepło i mogła przysiąść ,że słyszy szepty. Obudziwszy się ujrzała dwie pary oczu. Podparła się rękoma ,aby przyjrzeć się nieznajomym. Kurtka od munduru Polski osunęła się na ziemię wraz z kocami. Podniosła go, przytulając do piersi. Chłopiec i dziewczynka o jasnych włosach wciąż patrzyli w ciszy na poczynania dziewczyny. Podniosła na nich wzrok.
Sora- Czy Polska już poszedł?
Dziewczynka spojrzała się na chłopca, który od razu odpowiedział na jej pytanie.
Chłopiec- Tak, wraz z innymi.  Dzieci i kobiety miały zostać.
Sora- Rozumiem.
Dwójka dzieci nadal przypatrywała się Sorze. Uśmiechnęła się.
Sora-Czemu  tak na mnie spoglądacie? No tak wyglądam okropnie..
Gdy to powiedziała, uświadomiła sobie, że rzeczywiście musiała tak wyglądać. Tak bardzo pragnęła teraz kąpieli. Czuła się tak strasznie ,że zakryła się cała kurtką Polski. Niestety, ból ramienia dał o sobie znać, przy choćby, lekkim poruszeniu ręką. Skrzywiła się z bólu.
Sora- Ał..muszę sama to obejrzeć.
Dziewczynka powstrzymała ją. Sora spojrzała na dziecko. Dziewczynka tylko patrzyła się na nią.
Sora- Czy coś się stało?
Odpowiedział jej chłopiec.
Chłopiec- Nie odpowie ci, jest nie mową pozbawioną emocji.
Pozwiedzał to tak bez wyrazu ,że nie wiedziała czy odebrać to jako żart.
Sora- Pozbawiona emocji? To jest możliwe?
Chłopiec- Tak ,jeśli widziałaś lub czułaś coś strasznego dla ciebie, to szok wywołany tak wieloma emocjami powoduje ich zanik. To moja siostra. Widziała jak bombardują nasze miasteczko, a wróg zabijał bezlitośnie każdego kogo znała.
Spuścił wzrok.
 Chłopiec- Wliczając naszych rodziców. Do ojca strzelali , aż przestał się ruszać bawili się nim, każdy strzał celowali w ręce lub nogi, chciał pomóc mamie która została pobita na śmierć. Była tego świadkiem , widziała wszystko ze skrytki w podłodze. Ja zostałem uderzony w głowę przez jednego z nich. Żołnierze znaleźli nas w naszym domu i zaprowadzili tutaj.
Słuchając tego nie wierzyła własnym uszom. Tak małe dzieci widziały to wszystko. Śmierć wielu ludzi, rodziców. Dziewczynka nie uśmiechała się, ani nie smuciła. Chłopiec najwyraźniej zastąpił matkę i ojca .Opiekował się nią pomimo tego ,że sam miał góra dwanaście lat.
Sora- Strasznie mi przykro.
Chłopiec- Nie powinno. Chciałem zabrać ci twoje bronie i mundur jak spałaś.
Pomimo tej informacji wciąż lekko się uśmiechała do rodzeństwa.
Sora- Ale tego nie zrobiłeś…nie? ^^
Chłopiec odwrócił głowę zarumieniony.
Chłopiec- Bo-bo się obudziłaś.
Sora- Pokazać ci jak się strzela?
Dziecko odwróciło głowę momentalnie , Dziewczynka spojrzała na brata obojętnym wzrokiem ,najwyraźniej nie widząc powodu do zachwytu.
Chłopiec- A możesz?
Sora- Tak..o ile wszyscy się zgodzą. Zapytaj się ich.
Jak tylko to usłyszał pobiegł , w tłum ocalałych ,pytając każdego o pozwolenie. Jego siostra siedziała cicho . Sora spojrzała smutno na dziecko. Brak emocji i mowy. Nie ma chyba nic gorszego. Współczuła dziewczynce ,która oglądała się za bratem. Chłopiec wrócił dziesięć minut później. Przez ten czas jego siostra nie odwracała od niego wzroku.
Chłopiec- Zgodzili się , ^^, też będą oglądać.
Sora- To dobrze ^^ tylko daj mi chwilę..
Oddychała bardzo ciężko, każda część jej ciała krzyczała, błagając ,aby nie ruszała się, i nie potęgowała obecnego już bólu. Strasznie ciężko było jej wstać, nie spodziewała się ,że jest w tak złym stanie. Nie chciała jednak zawieść chłopca, a wyglądało na to ,że są dość głęboko pod ziemią ,aby nikt z góry nie usłyszał strzałów. Chwyciła broń i podeszła na środek pomieszczenia, inni ludzie chcieli popatrzyć na wyczyn młodej dziewczyny z bronią, wiec stanęli pod ścianą oglądając jej występ. Zamierzała wcelować do worka wiszącego na ścianie. Instruowała chłopaka co trzeba czynić po kolei. Czuła się jak Szwajcaria. Miłe uczucie.
Sora- Broń chwytasz tak..a naboje wkładasz tutaj..celujesz i..
Strzeliła prosto w środek worka ,z którego powoli zaczął wysypywać się piach. Nie spodziewała się jednak, co stanie się później. Nagły dreszcz bólu przeszył jej ciało i upadła upuszczając broń. Tym razem nie mogła go znieść, i ignorować go. Ludzie siedzący pod ścianą podbiegli gromadnie do niej. Chłopiec stał i patrzył się jak z trudem łapie powietrze. Dziewczynka natomiast schowała się za brata. Kobiety zaniosły ją na miejsce w którym się obudziła, i przykryły na powrót kocem. Chłopiec z siostrą usiedli obok. Spojrzała na nich. Uśmiechnęła się pomimo ogromnego bólu.
Sora- I co podobało ci się ?Strzeliłam w sam środek!
Chłopiec- Czemu się uśmiechasz?
Zaskoczyło ja to pytanie. Skierowała wzrok na miejsce, gdzie znajduje się wyjście z kryjówki.
Sora- Mam powód ,żeby być smutna?
Chłopiec –Jesteś chora. Chyba poważnie. Z kąt masz takie rany?
Przestała się uśmiechać. Wspomnienie tamtej nocy nie jest przyjemne. Ledwo uszła z życiem. Nawet teraz, porusza się wolniej i mniej sprawnie. Ramie i plecy wciąż bolą. A najgorsze z tego wszystkiego jest to ,że tak właściwie nic się nie zmieniło, i wciąż nie potrafi pomóc Polsce.
Sora- Nie przejmuj się tym. To jak, dowiem się czy ci się podobało? Chyba nie wstawałam na marne?
Ostatnie słowa wypowiedziała inną barwą głosu, celowo budząc natychmiastową odpowiedz w dziecku.
Chłopiec- Tak podobało mi się. Kiedyś tez nauczę się tak strzelać, aby bronić siostrę.
Wstał trzymając ją za rękę.
Chłopiec- Idziemy już do siebie. Dziękuje i dobranoc.
Sora- Tak. Dobranoc.
Skierowali się do swojego kąta. W końcu mogła zaprzątać sobie myśli , czy z Polską wszystko w porządku. Jest mądry, na pewno mu się udało. A jeśli nie? Nie wybaczy sobie tego. Powinna mu pomagać, sam też jest przecież wciąż ranny, i potrzebuje pomocy. Zamknęła oczy marząc o tym by jak się obudzi Polska wróci a ból przeminie.

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 18


[..]- STÓJ!
Polska- Kim jesteś?
[..]- Masz nasz mundur…ukradłeś go?
Zza cienia wyłoniła się postać chłopaka. Polska był pewny ,że to nie wróg ,więc opuścił broń.
Polska- Nie jestem twoim wrogiem, opuść broń. Jak strzelisz ,jeszcze kogoś tu zwabisz.
Nie rozumiał jak ktoś tak młody, robił sam w lesie z bronią. To lekkomyślne.
Chłopiec- Kim jesteś?
Polska- Jestem Polska…
Gdy chłopak to usłyszał, od razu opuścił broń. Uśmiechnął się.
Chłopak- Naprawdę? No to chodź! Tu nie jest bezpiecznie!
Polska- He?! Co zaczekaj..!
Nieznajomy pociągnął go za rękaw w głąb lasu, biegnąc szybko. Ledwo widział gdzie biegną, nie wiedział co robić, uwolnić się od niego, pójść za nim, czy też zabić, myśląc, że to wróg prowadzący go na rzez. Stanęli przed ogromnym dębem.
Polska- Słuchaj muszę już iść.
Gorączkowo myślał co robić. Chłopak w ogóle się nie bał, tryskał wręcz radością.
Chłopiec- Zaczekaj! Musisz coś zobaczyć!
Miedzy krzakami znajdowało się wąskie przejście. Otworzył klapę ,i wskazał mu ręką, aby do niej wszedł. Polska spojrzał na chłopca poważnie, on uśmiechał się jakby znalazł coś, co szukał od bardzo dawna. Nie może pozwolić sobie na głupi błąd, ufając temu chłopcu.
Polska- Nie wejdę tam. Nie mam pewności czy jesteś po mojej stronie. Zawsze możesz mnie wydać Niemcom.
W tej chwili chłopiec przestał się uśmiechać. Polska czekał na to co powie ,lecz on tylko zagwizdał. Melodia nie była przypadkowa, to był jego Hymn. Otworzył oczy ze zdumienia ,kiedy z czarnej głębokiej dziury dało się słyszeć jeszcze co najmniej kilka melodii. Serce waliło mu młotem ,tylko nie liczni znali te melodię. Chcąc się dowiedzieć skąd pochodzi, wskoczył do czarnej pustki, a chłopiec zaraz za nim, zamykając za sobą klapę. Gdy znalazł się na miejscu, zastał kilkudziesięciu ludzi. Wszyscy wstali na jego widok, byli zaszokowani. Ubrania nosili stare ,niektórzy mieli na sobie mundur, identyczny do jego własnego. Po chwili obok niego przebiegł chłopiec, który od razu podbiegł do starszego pana z laską w ręku.
Chłopiec- Dziadku! On ma na imię Polska!
Gdy zebrani to usłyszeli od razu po pomieszczeniu rozeszły się rozmowy. Zza tłumu wyszli żołnierze ubrani w takie same mundury.
Polska- Co to za ludzie? skąd jesteście?
Żołnierz-Ci ludzie to uciekinierzy ,a my jesteśmy nie dobitkami z innych oddziałów pokonanych przez wojsko niemieckie.
Drugi człowiek od razu przechodził do rzeczy.
Żołnierz(2)- Potrzebujemy dowódcy. Planowany jest atak na siedzibę wroga. Ludzie muszą mieć przywódcę, myśl żeby stąd wyjść ich przeraża. 
Słuchając tego chłopak nie wiedział co powiedzieć. Nie dobitki, więc nie wszystko przepadło. Jeśli uda im się, to będzie ogromny sukces. Połowa z nich trzymała już broń. Spoglądał na twarze wystraszonych ludzi.
Polska- Gdzie się znajduje najbliższy obóz?
Żołnierz- Blisko byłej granicy.
A więc boi się pójść dalej. Uśmiechnął się pod nosem. Jego dom, był najbardziej niebezpieczny dla niego ze wszystkich państw. Wie ,że nie jest tu mile widziany.
Polska- Dobrze pójdę z wami, ale dopiero jutro zaatakujemy, potrzebuje czasu ,aby utworzyć plan. Gdzie jest wyjście?
Żołnierz poprowadził go przez krótki tunel. Na końcu znajdowała się klapa ,podobna do tej przy wejściu. Wychodząc usłyszał wiwaty. Ci ludzie jeszcze bardziej sprawili ,że chce to wszystko skończyć.
Polska – Przyjdę jutro w to samo miejsce...z kimś jeszcze.
Wyszedł. Skierował się do opuszczonego domu. Na strychu czekała na niego dziewczyna. Podszedł do niej. Spała. Zaczął ją budzić. Nie chciał tego robić ,ale musiał jej o wszystkim powiedzieć , jego ekscytacja nowym odkryciem, była od tego silniejsza. Planował przenieść się do ich kryjówki .Była dobrze schowana i z pewnością mieli leki, a to było teraz dziewczynie najbardziej potrzebne. Otworzyła oczy, widząc jakąś twarz naprzeciw swojej wystraszyła się, i chwyciła po broń , Polska zdążył złapać ją za nadgarstek.
Polska- Ej spokojnie to ja ^^.
Sora- Polska? Ale miałeś być dopiero jutro…nie strasz mnie tak.
Polska- Przepraszam. Mam informacje, są dość ważne.
Podparła się rękoma, i wpatrywała się z ciekawością na chłopaka, oczekując odpowiedzi. Gdy streścił jej całą historię. Uśmiech pojawiał się na jej twarzy, co każdą nową informacje.
Sora- No to na co czekamy?! chodźmy już teraz i omawiajmy plan!
Chłopak spojrzał się na nią z zakłopotaniem. Po chwili Sora zrozumiała o co chodzi.
Sora- To znaczy rób jak uważasz, ty wymyśl plan, i masz totalną rację pójdziemy tam jutro.
Polska- Tak lepiej. ^^
Złapała się za głowę, zamykając na chwilę oczy.
Sora- Ty jesteś szefem. Przepraszam ,ale muszę się położyć, obraz mi się zamazuje.
Smutek  oblał jego umysł jak zimny prysznic. Nie mógł sobie wyobrazić jak bardzo bolą ją te rany. On stoczył już nie jedną bitwę. Każda jego blizna przypominała, mu o nich.
Polska- Jasne, podać ci coś?
Widać ,że czekała aż się zapyta ,ale nie chciała sama prosić, i zawracać głowy. 
Sora- Wody jak można.
Uśmiechnął się. Poszedł po dzbanuszek do którego nalał wody, i podał dziewczynie.
Polska- Proszę! ^^
Pochyliła się ku niemu i przytuliła go , odkładając przedmiot.Chłopak odwdzięczył uścisk.
Sora- Dzięki za wszystko.
Polska- Nie ma sprawy. Myślę ,że z tymi ludźmi będzie o wiele łatwiej ,a już myślałem ,że zostaliśmy sami . To niesamowite ich jest tak wiele, chcą walczyć razem z nami…
Po chwili przypomniał sobie ,że zbudził ja w środku nocy.
polska- Opowiem ci resztę jutro, śpij już, przepraszam za zbudzenie. -.-
Sora- Daj spokój gdybyś mi nie powiedział to nie odzywałabym się do ciebie .^-^
Oboje położyli się obok siebie. Noce były bardzo zimne, więc żadne z nich nie widziało teraz żadnego problemu z takim spaniem. Wilgoć w domu była ogromna, a koce były tylko dwa. Gdy Polska się obudził umierał z zimna. Temperatura spadła poniżej zera. Wyjął jedzenie i spakował wszystko co potrzebne. Bułki znajdujące się w spiżarniach Niemieckich już sczerstwiały, ale zawsze jest co jeść. Podczas głodówki marzył o takim pożywieniu. Wyjrzał przez obite drewnem okno. Nic nie można było dostrzec przez gęstą mgłę. Spojrzał na dziewczynę ,która wciąż spała. Jej policzki były lekko zaróżowione od chłodnego powietrza. Przykrył ją swoim kocem, i podniósł na swoje ramiona. Wychodząc z domu upewnił się ,ze wszystko zabrał. Warunki mu sprzyjały, wróg będzie miał trudności ze znalezieniem go. Niosąc dziewczynę do kryjówki powstańców, co rusz tulił ją do siebie ,aby za nad to nie zmarzła. Znalazłszy wielki dąb z rozłożystymi konarami i korzeniami ,zapukał butem w klapę w rytm Hymnu. Po chwili jeden z żołnierzy otworzył ją. Polska wszedł do środka ,ludzie siedzieli blisko siebie ,chcąc ogrzać się swoimi ciałami. Zdjął kurtkę i położył ja na ziemi ,aby dziewczynie było cieplej. Zimne dreszcze spowiły jego ciało ,ale wolał pomóc dziewczynie niż martwic się o siebie. Okrył ją jeszcze dwoma kocami, i skierował się ku żołnierzom czekającym na rozkazy. Stworzył plan ,który był pewny ,że musiał zadziałać.

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 17


Zapraszam.Książka pochodzi z Japonii, nie ze Szwajcarii jak by coś, jest jeszcze "spirited away" które również polecam ^^ Obie książki są w postaci anime OBEJRZYJCIE bo warto, są piękne i stworzone przez mistrza bajek. Taki kochany dziadek chyba ma na imię Hayao Miyazaki jego bajki są mądre i mają zawsze drugie dno , te dwie historie które podałam  moim zdaniem najlepsze, jeszcze może "księżniczka Mononoke" zobaczcie bo naprawdę warto..:)

Następnego dnia obudziły go promienie słoneczne. Spojrzał na Sorę, miała przymrużone oczy. Uśmiechnęła się.
Sora- Dzień dobry.
Przykucnął obok niej.
Polska- Witaj. Mówiłem ,żebyś nie szła, zobacz w jakim jesteś stanie..
Sora- Daj spokój nie jest tak źle.
Spojrzał na nią załamanym wzrokiem.
Polska- Tak..mogłaś tylko umrzeć, rzeczywiście nie ma czym się przejmować.
Sora- Jak długo tak leżę?
Polska- Tydzień i jeden dzień.
Sora- Rany naprawdę? Przepraszam już wstaję..
Chłopak przytrzymał ją za ramiona.
Polska- Tak idź, i nie zapomnij zamknąć drzwi. Widzisz w jakim jesteś stanie z tydzień co najmniej będziesz tak leżeć.
Sora- Teraz ty będziesz mnie niańczył?
Polska- No tak jakby, owszem.
Sora- No to ładnie…no daj mi chociaż po jedzenie pójść..
Polska- Mam je. Zabrałem z obozu.
Sora- No a..twoje rany?
Polska- Goją się ,poradzę sobie.
Dziewczyna już próbowała wymyślić coś innego, lecz nie dał jej szansy. Naburmuszyła się.
Polska- Haha żałuj ,że nie widzisz teraz swojej minki!
Słysząc słowa chłopaka zaśmiała się.
Polska- Daj mi się wszystkim zająć. Nie jestem taki beznadziejny jak myślisz.
Mówiąc to uśmiechnął się zamykając oczy. Spojrzała na niego ze smutkiem.
Sora- Nie mów tak..nigdy nie uważałam ,ze jesteś beznadziejny. Jesteś…
Otworzył oczy oczekując odpowiedzi.
Sora- Niesamowity..dumny..oddany(kraj, dom)..pełen nadziei..radosny..i trochę nadopiekuńczy i jak najbardziej najlepszy z ciebie przyjaciel.
Słysząc tak ciepłe słowa zarumienił się.
Polska- Totalnie miło mi to słyszeć. Serio tak o mnie myślisz?
Sora- Nom ^^ pomogłeś mi tak wiele razy ,że nie zliczę…takk i teraz znowu mi pomagasz..coś nie wychodzi mi z tym odwdzięczaniem się nie? ^^
Był zaskoczony tym co mówiła.
 Przypomniała sobie. Kiedyś wspominał, że inne kraje uważają go za nie godnego uwagi. Wolała nie pytać o szczegóły, choć od momentu znalezienia się w tym świecie chciała wiedzieć wszystko.
Polska- Jak się czujesz? Rozcięcie było dość szerokie.
Sora- Muszę przyznać ,że strasznie boli.
Mówiąc to chwyciła za ramię.
Sora- I ramię..
Polska wstał i podszedł do plecaka. Wyjął biały materiał i zamoczył go w wodzie. Następnie podszedł do Sory ,podając jej go.
Polska- Na razie mogę dać ci tylko to.
Sora- Daj spokój to jest ,aż nad to . : ) Dzięki.
Uśmiechnęła się do niego dając mu znać ,że jest w porządku. Odwzajemnił uśmiech.
Polska- Pójdę dziś wieczorem szukać kolejnych obozów. Zostaniesz tutaj.
Sora- Żartujesz ,tak?
Chłopak spoważniał.
Polska- Z tego nie potrafię żartować.
Sora- No tak przepraszam. Źle to ujęłam…a więc[..]
Polska- Jesteś głodna? Mam trochę tych ohydnych wurstów(kiełbasy).
Sora- Ej! Nie zmieniaj tematu. Nie idź tam. Jakoś ci pomogę no weź poczekaj góra trzy dni.
Polska- Słuchaj. Twój stan jeszcze pięć dni temu wykraczał poza „poważny” lub „krytyczny”. Nie ma mowy żebym cie zabrał ,jak będziesz się upierać to cie przywiąże do jakiegoś słupa.
Mierzyła go wzrokiem. Nie chciała przyznać, ale miał całkowitą rację. W takim stanie będzie tylko mu zawadzała. Zastanawiała się jak sam zniszczył cały obóz. Po chwili westchnęła z rezygnacją.
Sora- Dobrze.
Polska- Co? I tyle?
Sora- A co chciałeś jeszcze usłyszeć?
Chłopak teatralnie udawał ,że nad czymś myśli.
Polska- No coś jakby; totalnie się nie zgadzam czy coś..zazwyczaj kończy się to kłótnią.
Sora- Dzisiaj sobie jednak daruję. Nie czuję się najlepiej.
Nastrój chłopaka od razu się zmienił. Myślał co może jeszcze zrobić, aby złagodzić ból, niestety nie miał przy sobie niczego co mogłoby pomóc. Szwy i igłę znalazł nie dawno, miał po prostu szczęście.
Polska- Czy mógłbym ci tak jakby jakoś jeszcze pomóc?
Sora-  Nie, jest w porządku.
Podniosła dół munduru i położyła na zaszytej ranie mokry materiał. Jej twarz powoli nabierała kolorów.
Sora- Od razu lepiej..
Chłopak poczochrał jej włosy jak to miał w zwyczaju. Zaczął się przygotowywać do drogi. Dziewczyna w tym czasie w spokoju czytała książkę. Od dłuższego czasu Polskę zżerała ciekawość, o czym jest.
Polska- Wiesz ,bardzo lubię różne historie..opowiesz mi jakąś?
Sora- Czemu nie zapytasz wprost o czym jest książka? ^^
Przejrzała go.
Polska- Em no wiesz..często ją czytasz, a nic o niej nie mówisz.
Sora-  Tytuł to „Ruchomy zamek Hauru”. Znalazłam tę książkę u
Szwajcarii , gdy pokazałam ją Liechtenstein powiedziała ,że mogę  ją wziąć. Japonia zostawił tę książkę dawno temu. Uważam ,że jest wspaniała. A główny bohater…
Polska nie rozumiał o co chodzi, w pewnej chwili zamknęła oczy i uśmiechała się. Gdy zrozumiała ,że patrzy się na nią z rozbawieniem, zreflektowała się.
Sora-  Po prostu niesamowity.
Polska- Czy jak skończysz ją czytać, też będę mógł?
Sora- Oczywiście ^^
Zamyślił się. Skierował wzrok na okno.
Polska- Ściemnia się.
Rzeczywiście, czas szybko upłynął. Słońce po raz ostatni dzisiaj otulało promieniami krainę. Chłopak wziął koc i okrył nim dziewczynę.
Polska- No to idę. Położę drugi obok ciebie, w końcu mamy jesień, zamarzniesz.^^
Sora- Dziękuję. Jesteś bardzo miły.
Polska-Hah no to idę. Wrócę jutro rano, wytrzymasz? Poszukam ci jakiś leków.
Wyszedł. Odłożyła książkę. Położyła się ,i wypatrywała gwiazd powoli pojawiających się na niebie.
Szedł właśnie przez ciemny już las. Było cicho. Ptaki umilkły, zwierząt nie było widać. Nagle ktoś stanął przed nim, wyłaniając się z cienia. Celował do niego z broni, Polska nie był gorszy ,wyciągnął broń w tym samym czasie.mierzyli do siebie, pożerając się wzrokiem.

sobota, 20 października 2012

Rozdział 16


Mam nadzieję, żes podobają wam się obie notki :)

Położyła się na ziemi i w kilka sekund zdjęła trzech snajperów. Zbliżający się do niej inni ,ledwo dostrzegli dziewczynę zeskakującą z drzewa . Strzelała seriami, aby powalić wszystkich, niestety żołnierzy było strasznie dużo i ledwo dawała sobie radę. Biegła przez sam środek obozu rzucając granatami w namioty medyczne i budynki zaopatrzeniowe z bronią. Tylko tak mogła zmniejszyć im zapasy broni i naboi. Wróg wciąż do niej strzelał. Poczuła jak coś przeszywa ja boleśnie od tyłu. W pewnym momencie upadła. Pocisk przeszedł przez jej plecy. Pomimo strasznego bólu zmusiła się do wstania, strzelała nie patrząc już w kogo celuje, byle tylko zmniejszyć ich liczbę. Jedna chwila przerwy, i już po niej. Traciła siły, a żołnierzy wroga wciąż przybywało. Nie spodziewała się ,że to będzie tak trudne. Miała w dłoni jeszcze jeden granad , musiała go dobrze wykorzystać. Oparła się o pozostałości jakiegoś budynku .Języki ognia pochłaniały już wszystko. Wszyscy Niemieccy zwierzchnicy zebrali się naprzeciwko niej ,gotowi na egzekucję.
Sora- Bum.
W tej chwili wybuchł ostatni z granatów, leżący niewinnie pod nogami wroga. Nie dostrzegli go ,kierowali tylko nienawistny wzrok na dziewczynę. Szczątki ciał poleciały we wszystkie strony. Sora chwile przed wybuchem przeskoczyła przez płomienie budynku. Siła uderzenia jednak ją dopadła. Rana z pleców ledwo co pozwalała jej oddychać. Ramię również ją bolało. Wielki odłamek drewna głęboko w niego wbity wystawał z rany. Krew wypływała z niej powoli, jej ciepło było przyjemne.
Sora –Udało się..
Zamknęła oczy. Oddech odchodził od niej, jego brak zaczynał być już widoczny. Usłyszała jeszcze strzały. Skąd? Myślała ,że zabiła wszystkich. Jakaś siła podniosła ją delikatnie ,lecz stanowczo z ziemi. Po chwili nie słyszała już nic. Śnił jej się dom, otulony przez piękne krzewy, pole pełne kwiatów tak bardzo za nimi tęskniła…za tym spokojem.
 Ktoś stał na środku pola. Machał do niej ,wskazując, aby za nim poszła. Pobiegł w nieznanym jej  kierunku .Wyciągnęła rękę ku niemu by zaczekał, ruszyła za nim chcąc go dogonić. Otworzyła oczy. Obraz miała zamazany ledwo mogła coś rozróżnić. Zdawało jej się ,że była w jakimś domu. Nagle jakaś twarz pojawiła się nad jej własną. Była chyba przejęta, ale znajoma. Osoba położyła jej cos mokrego na głowie. Strasznie ja bolała, nie chciała na powrót zamykać oczu, lecz ból był zbyt wielki i poddała się mu. Znów powróciła do krainy czerwonych kwiatów. Tym razem wszystkie były spalone ,a dom tak dobrze jej znany, ruiną. Nikt jej nie wołał. Tam gdzie stał chłopiec nawołujący do niej, znajdował się grób. Kucnęła przyglądając się mu. Tabliczka na krzyżu była przekrzywiona. Lecz napis wciąż widoczny ”Polska”  a pod nim „Feliks Łukasiewicz”. Biało czerwone kwiaty leżały na mogile. Zza jej pleców ktoś oddychał szybko, odwróciła się. Za nią stał czarny koń, wściekły, patrzący na nią z pogardą. Zimne niebieskie oczy i złota grzywa. Zaczęła uciekać, nadaremnie, koń dogonił ją. Upadła. Zwierze wierzgało tuż nad nią, kopyta zbliżały się niebezpiecznie ,aby po chwili na niej stanąć. Obudziła się gwałtownie zalana potem. Oddychała strasznie ciężko, a każdy następny wdech sprawiał jej wiele bólu. Obok znajdował się chłopak ze snu. Przytulał ją. Głaszcząc jej włosy.
Polska- Spokojnie…już spokojnie..nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna.
Sora-…Feliks.. …Polska..?
Chłopak jak oparzony otworzył szeroko oczy, serce mu stanęło. Czy ona powiedziała właśnie..jednak pomimo ogromnego szoku ,zdołał wydusić z siebie słowa.
Polska- Tak...to ja.
Sora-Nic ci nie jest.
Polska- Mi nic ,ale ty to co innego.
Sora- …gdzie jestem?
Polska- W opuszczonym domu. Połóż się proszę. Będę musiał opatrzyć ranę.
Posłuchała go. Zamknęła oczy, zresztą i tak by to zrobiła, ból nie pozwala zostać jej w rzeczywistości nawet na pięć minut.
Spojrzał na jej bladą jak kreda twarz. Zajął się już ranami na rękach i nogach, nawet rana na plecach wygląda lepiej. Myślał ,że już się nie wybudzi. Minął tydzień od ich ataku na obozy. Odwiązywał bandaż na brzuchu, ujawniając szerokie rozcięcie. Miał nadzieje ,że śpi dość mocno. Zaczął zszywać ranę. Gdy skończył oparł się o ścianę. Zakrwawione materiały leżały wszędzie.
Polska-Oboje teraz wyglądamy jak chodzące nieszczęście. Świetnie ci poszło. Niemcy się stąd wynieśli.
Przyniósł ją tutaj jak tylko pokonał żołnierzy z obozu. Leżała na ziemi wśród swojej krwi. Spojrzał przez obite okno, między szczeblami drewna ,można było dostrzec biały księżyc. Jego ręka wciąż delikatnie głaskała ją po głowie.
(filmik strasznie kojarzy mi się z tą całą sceną, niekiedy są również momenty widoków podobnych do historii)

The beatels good night
Już czas powiedzieć dobranoc
Dobranoc, śpij mocno
Teraz słońce gasi swoje światło
Dobranoc, śpij mocno
Śnij dla mnie słodkie sny
Śnij dla siebie słodkie sny.

Zamknij swoje oczy i ja swoje zamknę
Dobranoc, śpij mocno
Teraz księżyc zaczyna świecić
Dobranoc, śpij mocno
Śnij dla mnie słodkie sny
Śnij dla siebie słodkie sny.

Zamknij swoje oczy i ja swoje zamknę
Dobranoc, śpij mocno
Teraz słońce gasi swoje światło
Dobranoc, śpij mocno
Śnij dla mnie słodkie sny
Śnij dla siebie słodkie sny.

Dobranoc, dobranoc wszystkim,
Wszystkim wszędzie
Dobranoc.
Now it's time to say good night 
Good night Sleep tight 
Now the sun turns out his light 
Good night Sleep tight 
Dream sweet dreams for me 
Dream sweet dreams for you. 

Close your eyes and I'll close mine 
Good night Sleep tight 
Now the moon begins to shine 
Good night Sleep tight 
Dream sweet dreams for me 
Dream sweet dreams for you. 

Close your eyes and I'll close mine 
Good night Sleep tight 
Now the sun turns out his light 
Good night Sleep tight 
Dream sweet dreams for me 
Dream sweet dreams for you. 

Good night Good night Everybody 
Everybody everywhere 
Good night.

Rozdział 15


Rozejrzał się niepewnie.
Polska- Sora śpisz?
Nikt mu nie odpowiedział. Między grzmotami, nagle dało się słyszeć strzały palne. Chłopak zerwał się na nogi , i nie zważając na ból, pobiegł w kierunku strzałów. Dobiegł na miejsce. Między gęstymi drzewami, dziewczyna stała i celowała bronią w głowę żołnierza Niemieckiego. Dwa inne trupy leżały obok niej. Strzał. Żołnierz padł na ziemie bezwładny. Krew oblała Sorę stojąca naprzeciw ciała. Polska podszedł do niej szybkim krokiem .
Sora- Co ty tu robisz..?
Nie spojrzał jej w oczy. Chwycił mocno jej dłoń i wyrwał broń. Miliony słów rzucały mu się na usta. W końcu zdołał popatrzeć na jej twarz pochlapaną krwią.
Polska- Co. Ty . Sobie .Wyobrażasz.
Sora-…
Polska- Zabijasz ludzi..tak po prostu.
Sora- Przecież…
Chłopak stracił panowanie nad sobą . Dziewczyna zobaczyła jego zdenerwowaną twarz, w blasku błyskawicy. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
Polska- Czemu ich zabiłaś?!! Ty nie powinnaś tego robić!! Zranić to jedno, ale zabić kogoś to co innego!!
Sora- Sam chciałeś to zrobić…
Polska-Tak! Ja ,a ty! dość duża różnica!
Zdenerwowała ja ta uwaga.
Sora- Niby jaka!
Polska- Sama pomyśl! Ja mam powody do tego, i muszę to robić! A ty? ! Tak łatwo ci to podchodzi?
Łzy podeszły dziewczynie do oczu. Polska jeszcze nigdy na nią nie krzyczał. Teraz wyglądał strasznie, był na nią wściekły.
Sora- Przepraszam! Mam dość patrzenia jak sam siebie zadręczasz! To wszystko, to nie twoja wina! Ofiary zawsze będą..tego nie da się uniknąć. A ty.. patrzysz na nich z taka nienawiścią, chcę ci pomóc, nie lepiej ci teraz kiedy nie żyją?
Chłopak patrzył na nią zaskoczony. Chwycił ja za ramiona ,upuszczając broń.
Polska- Tu nie chodzi o to ,jak ja się czuję. Nie zabijaj już nikogo, Nigdy! Wyrzuty sumienia cie w końcu zabiją! Zabijałem wiele osób ,ale to jest bratobójstwo i czuje się z tym strasznie, pomimo tego ,że ich nienawidzę co jest prawdą.
To co powiedział zaszokowało dziewczynę. Miał całkowitą racje.Chciała mu pomóc a skończyło się na tym, że tylko pogorszyła sytuacje. Udali się do kryjówki. Polska oparł się o ścianę. Zdjął mokry mundur, ujawniając brzuch pełen blizn ,opatrunków i szwów.
Polska- Postanowiłem, od jutra idziemy szukać obozów ,nie będę organiczny przez tak małe rany.
Sora- Przepraszam, ale nie mogę ci obiecać tego ,że nikogo już nie zabije.
Chłopak znów spojrzał na nią z pode łba.
Sora- Jeśli chce ci pomóc muszę ,zabijać. Uczyłam się tego tylko w jednym celu. Jeśli później będę to sobie wypominać, trudno. Jak mówiłam wcześniej nie zostawię cię samego.
Nie odpowiedział jej na to. Gdy nazajutrz wstała, Polska był gotów do drogi. Siedział i przyglądał się słońcu .Nie patrząc się na nią powiedział.
Polska- Nie będę ci mówić co masz robić ,to twoje życie. Za chwile wyruszamy.
Sora- Dobrze.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Promienie słoneczne otulały go, blond włosy jaśniały i poruszały się na lekkim wietrze. Podziwiała jego spokój, a zarazem zdecydowanie, chciał skończyć te wojnę jak najszybciej. Przyjaciele go opuścili, sojusz już nie istnieje. Niemcy dopadł Anglię i Francję. Jego ludzie w obozach pracy, mieszkańcy chowający się przed wrogiem. Po długiej wędrówce, rozdzielili się. Każde miało znaleźć obozy i skupiska wojsk. Pod wieczór spotkali się w wyznaczonym miejscu. Polska był we krwi. Wystraszyła się.
Sora- Zaatakowali cie?
Polska- Tak. Nic mi nie jest. Znalazłaś?
Sora- Tylko dwa. Jeden na południowy zachód, i mniejszy na północny wschód.
Polska- Zaczniemy od nich. Podkradłem granaty i pociski. Użyjemy ich.
Sora- Ja też coś mam.
Wyciągnęła miny.
Polska- Świetnie, przydadzą się.
Zamyślił się na chwilę. Sora wiedziała, że tworzy nowy plan czekała cierpliwie na rozkazy. W końcu chłopak odezwał się.
Polska- Zrobimy to oddzielnie.
Sora- Co? Jak to? Ja i ty na dwa obozy? To nie możliwe.
Polska- Możliwe. Wiesz czemu? Bo ty i ja razem, to stu żołnierzy Niemieckich.
Sora- Naprawdę tak myślisz?
Polska- Nie, wiem to, uwierz mi. Ja wezmę ten na południu.
Sora- To ja północnym.
Przytulili się do siebie.
Sora; Polska- Nie daj się zabić.
Spojrzał na nią. Ręką, chwycił jej końcówki włosów,
Polska- Wiesz, gdy obcięłaś te włosy, i masz na sobie identyczny mundur do mojego, wyglądasz prawie tak samo jak ja .
Sora- Hah w tej sytuacji ,to raczej dobrze.
Skrzywił się na samą myśl. Będą myśleć ,że to on.
Polska- Wątpię.
Sora- Pomyśl co będzie myślał Niemcy! Że ciebie jest dwóch.
Polska- No właśnie ,nie ucieszy się. Chodźmy już. Spotkamy się tutaj. Jak narobię zamieszania ,zaatakuj.
Sora- Jasne.
Każde z nich poszło w swoją stronę. Naboje, bronie, granaty, miny byli uzbrojeni po szyje. Dziewczyna szła powoli z wyciągniętą bronią, szukając zbliżających wrogów.Szła do wyznaczonego miejsca, ponad godzinę. Gdy dotarła do obozu, schowała się w wysokich krzakach, obserwując poczynania żołnierzy. Sygnał od Polski powinien być lada moment. Niemieccy żołnierze niczego się nie spodziewając, siedzieli przy ognisku, pili piwo i jedli swoje Wursty. Po chwili dało się słyszeć ogromny wybuch z oddali, dym pomimo tak dalekiej odległości dochodził powoli do miejsca w którym przebywała.. To jej szansa. Wróg rozbiegał się po całym obozie próbując dowiedzieć się co się stało. Nie chciała dać im tej szansy. Wyjęła granad i cisnęła nim w radiostację. Szczątki ludzi i namiotu poszły w górę. Dziewczyna wyszła trzymając bronie w rękach. Podbiegła do jednego z żołnierzy strzelając mu prosto w głowę. Inni usłyszawszy strzał i upadającego żołnierza odwrócili się do dziewczyny, strzelając do niej. Pobiegła za budynek. Rozglądając się z krzaków zauważyła snajperów na dachach.
Sora- Wy pierwsi.

sobota, 13 października 2012

Rozdział 14


O poranku oboje wciąż spali. Polsce było bardzo ciepło i przyjemnie , nie czuł panującego zimna i bólu, to ciepło było kojące .Pod głową, miał chyba coś miękkiego, poduszka? . Po chwili przypomniał sobie ,że nie jest teraz przykryty kołdrą na swoim łóżku. Otworzył szybko oczy. Serce mu stanęło, gdy zobaczył ,że przytula dziewczynę  ,a ona trzyma rękę pod jego głową , ich twarze prawie się stykały. Polska w kilka sekund po uświadomieniu sobie co robi zrobił się czerwony na twarzy. Próbował odciągnąć delikatnie dziewczynę na bok, tak aby jej nie obudzić. Oparł się plecami o ścianę.
Polska- Udało się..
Po chwili Sora położyła głowę na jego kolanach. Polska spoglądał na dziewczynę. Wyglądała tak spokojnie jak spała. Prawie tak samo jak kiedyś kiedy przyjął ja do swojego domu. Wyglądała na bardzo zagubioną, do tej pory nikt nie wie, kim tak właściwie jest, jedno zaś wiedział na pewno była jego przyjaciółka narażającą dla niego własne życie. Zdjął bandaż z głowy. Ranki powoli zagajały się. Sięgnął po kawałek mięsa z wczoraj i zaczął go jeść. Dziewczyna zaczęła się przebudzać ,otwierając powoli oczy zobaczyła Polskę, przetarła sobie sen z powiek. 
Sora- Hej..
Polska- Dzień dobry. ^^
Sora- Przepraszam, chyba zaspałam, od dawna już nie śpisz?
Polska –Nie, wstałem chwile przed tobą.
Dziewczyna dopiero po chwili zorientowała się ,że leży na kolanach Polski. Wstała jak opatrzona, spoglądając z przestrachem na chłopaka.
Sora -Prze –przepraszam! Nie chciałam..
Polska- Hej! Spokojnie ! Haha twoja minka teraz jest bez cenna ^^ nic się przecież nie stało.
Sora –Tak. Tak masz rację..zaraz wrócę.
Wyszła. Minęło kilka minut i  Sora już wróciła trzymając w ręku mokrą szmatę ,podała ją Polsce.
Sora-Przyłóż ją sobie do ran. Wiesz myślałam nad czymś tej nocy..
Polska- Serio? nad czym? stało się coś?
Zaczęła bawić się fragmentem munduru.
Sora- O tym ,że jak już wyzdrowiejesz to może zaatakujemy obozy Niemieckie.
Chłopak przez chwilę nie wcelował szmata w ranę tylko w powietrze. Ta informacja go zaskoczyła. Ona proponuje mu to pierwsza, sam miał taki plan. Tylko jej nie obowiązywał.
Polska- Co? Ty..nie ma mowy żebyś bezpośrednio walczyła, sam to zrobię.
Sora- Chyba żartujesz to nie podlega dyskusji! Pomogę Ci, po to tu przyszłam.
Polska- Nie.
Sora- Tak. Na razie jesteś skazany na moją łaskę, wiec nie dyskutuj, pomogę i już.
Polska- Czy ty nie widzisz co się dzieje? W jaki sposób mordują ludzi? Obóz pracy, to cie czeka! Nie można lekceważyć wroga..a szczególnie takiego ,który nie daje ci żyć przez całe życie..
Dziewczyna przeładowała magazynek broni, przez co broń wydała charakterystyczny dla tego dźwięk.
Sora- ^^ To bardzo miłe ,że się martwisz ,ale dam sobie radę. Dla ciebie też mam genialną broń… Szwajcaria zabije mnie jak się dowie, ale musiałam mieć coś takiego przy sobie.
Polska- Nie mów ,że wzięłaś..
Sora- Takk.. jego bronie.
Polska-… To samobójstwo.
Po krótkiej ciszy ,chłopak poklepał ja po ramieniu rozbawiony.
Polska- Ale jego bronie są najlepsze! Dobry wybór.
Sora- Haha masz racje !
Po chwili zastanowienia, wrócił do tematu tym razem ,wziął pod uwagę walkę z Sorą.
Polska- Dobra. Załóżmy ,że bym cie ze sobą wziął. Gdyby coś mi się stało uciekasz.
Sora- Nie. Zostaje.
Wywrócił oczami.
Polska- Mam powoli dość tej twojej upartości.
Sora- Przyzwyczaj się, bo nie zostawię cie samego na pastwę losu. Zresztą pomyśl, jesteś moim jedynym przyjacielem. Co mam do stracenia z poszkodowana pamięcią?
Chłopak już chciał dać jej odpowiedz, lecz zawahał się. Na jej miejscu też by został. Wpatrywała się w niego z lekkim uśmiechem. Sposępniał.
Polska- Nie chcę cię mieć na sumieniu.
Wyglądał jak człowiek który przeżył cały świat, udręczony koszmarami przeszłości. Dziewczyna spojrzała mu w oczy.
Sora- Zrobię wszystko ,żeby tak nie było. Ja również nie chcę ginąć. Zamierzam znów mieszkać w twoim pięknym domu, pełnego czerwonych maków, rozbieganych koni i ciepłego słońca o poranku. To coś o czym teraz marzę ,bez poświęcenia nie spełnię tego marzenia.
Polska- Dziękuję.
Sora- Za co?
Polska- Powiedziałaś, że mój dom jest piękny i chcesz tam wrócić. Również zrobię co w mojej mocy ,aby wrócić do tych dni. Obiecuję.
Wyciągnął małego palca w stronę dziewczyny. Zrobiła to samo, chwytając go.
Sora- Obiecuję. Uśmiechnij się! Ze smutkiem „totalnie” ci nie do twarzy!
Chłopak wybuchnął śmiechem, słysząc podobne słowa dziewczyny do jego własnych.
Polska- Haha Dzięki. A właśnie gdzie jest Feniks?
Sora- Odesłałam Feniksa do Litwy. Myślę ,że Niemcy może go rozpoznać po tamtej sytuacji.
Polska- No tak ,masz rację. Litwa zajmie się nim. Ucieszy się..
Sora- Tak będzie wiedział, że nic ci nie jest. Dla pewności wysłałam mu list przyczepiony do konia.
Polska- Naprawdę? Świetny pomysł! Ciekawe czy u niego wszystko w porządku ,wojna trwa prawie wszędzie ,może jego dom oszczędzi…
Sora- Myślę ,że Rosja..prawdopodobnie mu pomoże.
Polska- Tak. Litwa mu podlega,więc nie ma wyboru, oby to wystarczyło. Rosja jest nieprzewidywalny.
Sora- Słyszałam, że miał ciężkie dzieciństwo. Jednak mi go trochę żal, nie musiał stać się taki.
Polska- Hm żebyś tylko widziała jak opiekuje się Białorusią i Ukrainą. To jego siostry. Ale Białoruś..
Sora- Co?
Polska- Jest straszna..
Sora- Serio? Czemu? one też są jak Rosja?
Polska- Nie, no może nie Ukraina. Ona jest bardzo miła ,pogodna, uczciwa ,pracowita..
Dziewczyna spojrzała się na chłopaka zdziwionym wzrokiem. Polska wymienił jeszcze dziesięć cech Ukrainy.
Sora-..No cóż widać ,że dobrze ją znasz.
Chłopak podniósł wzrok na naburmuszona twarz dziewczyny.
Polska- Jest biedna. Rosja wszystko jej opłaca, przez co nie może zaprzyjaźnić się z nikim innym. Byliśmy przyjaciółmi. Oh a,właśnie wiedziałaś ,że Litwie podoba się Białoruś?
Sora- Naprawdę? Pomimo tego ,że jest straszna? Nie rozumiem..
Polska- Uważa ,że jest słodka. Ja tam się tak jakby jej boję.
Nagle usłyszeli tupot ciężkich butów. Ucichli. Ktoś się zbliżał. Sora przysunęła się bliżej chłopaka na co ten objął ją ramieniem dla otuchy. Wpatrywali się w cienie przechodzące blisko wejścia. Rozmawiali po Niemiecku. Polska w pewnym momencie nie wyglądał normalnie ,wpatrywał się w cienie  pustymi oczami. Wiedziała co chłopak przeżywa ,będąc tak blisko wroga nie może wykonać żadnego ruchu, w tym stanie. W pewnym momencie jego ręka skierowała się ku broni. Sora zabrała ja pierwsza. Patrząc na Polskę pełnym zrozumienia wzrokiem ,pokręciła głową, dając do zrozumienia ,żeby nic nie robił. Zacisnął zęby, powstrzymując się, przed zrobieniem czegoś głupiego. Postacie odeszły. Po kilku minutach,odetchnęła z ulgą. Chłopak nadal miał kamienną twarz. Tępo wpatrywał się w punkt ,gdzie do niedawna stały cienie.
Sora-Wszystko w porządku
Polska- Jasne.. idę spać.
Mówiąc to położył się tyłem do Sory . Dziewczyna zaczęła pakować rzeczy do plecaka. Planowała również przenieść się w inne miejsce ,bezpieczniejsze, oddalone od Niemieckich żołnierzy. Trzymała w dłoni książkę. Pochyliła się nad nią w zamyśleniu. Zaczęła ja czytać, dla zabicia czasu, sama nie była zmęczona, za to chłopak rzeczywiście zasnął, przewrócił się na bok z zamkniętymi oczami.
Sora- Szybko zasypia..
. Odłożyła ja do plecaka. Wstała, chwyciła broń,obejrzała się za siebie. Jasno włosy wciąż spał , lecz co chwile wiercił się, jakby uciekał przed czymś.  Wyszła z jaskini. Chłopak śpiąc niczego nie widział. Zaczęła się burza. Polskę znów dręczyły koszmary. W końcu ,grzmoty były tak silne ,że wybudził się całkowicie. Chociaż było ciemno błyski oświetlały pomieszczenie. Był sam.

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 13


Gdy otworzył oczy ujrzał wschodzące słońce a nad nim pochylającą się postać. Z pod przymrużonych powiek z bólu spojrzał się na dziewczynę ledwo się uśmiechając.
Polska-Totalnie.. lepiej ci w długich włosach.
Mówiąc to dotkną zakrwawionymi palcami jej krótkich sięgających do brody końcówek. Ujęła jego dłoń przykładając ją do policzka.
Sora-Śpij..
Pogłaskała go po głowie uśmiechając się lekko. Po chwili chłopak zamknął oczy. Tym razem nie śniły mu się koszmary, widział dom taki jak dawniej ; roześmianego Litwę, konie galopujące po polu, kwitnące maki i fiołki, błękitne niebo… jego dom. Wszystko zostało mu odebrane. Nie ma nic.  Jest sam. Anglia i Francja mu nie pomogą ,pomimo jego pomocy. O co ma teraz wałczyć. Sam nie ufał swoim słowom ,które wypowiedział do żołnierzy gotowych zginąć za wolność. Wolność..co to znaczy. Chciał jak najszybciej wrócić do czasu przed wojny. Powoli otworzył oczy. Przed jego twarzą znajdywała się twarz dziewczyny, gdy zobaczyła ,że się obudził uśmiechnęła się promiennie. Wiązała mu właśnie opatrunek na głowę.
Sora- Zostawić cię na chwile to wyglądasz jak chodzące nieszczęście.
Polska- Trochę miałem na głowie ,wybacz.
Sora- Twój brzuch..nawet nie zapytam. Kula przeszła na wylot na szczęście , gdyby wciąż była w twoim ciele nie wiem czy potrafiłabym ja wyciągnąć. Najgorsze za tobą nie martw się ^^.
Polska- Dziękuję. Za wszystko.
Sora- Mam ogromny dług do spłacenia. Jeszcze trochę będziesz się ze mną męczył.
Polska- Moje rzeczy..zostały tam, wszystko.
Sora- Niezupełnie.
Chłopak spojrzał na nią. Wyciągała z torby zdjęcia Polski. Podała mu je.
Sora- Wzięłam je ze sobą..Feniks mnie znalazł szukałam cie wszędzie.. zaprowadził mnie do miejsca w którym przebywałeś ,ale ciebie nie było. Gdy usłyszałam strzał..
Opuściła wzrok.
Sora- Zresztą to nieważne.. są dla ciebie ważne to się liczy.
Polska przytulił ja trzymając zdjęcia w dłoni. Był jej tak wdzięczny za to co zrobiła.
Sora- Co wolisz zając czy sarna?
Polska-He?
Sora- Nie mam przy sobie jedzenia wiec musze zapolować nie wezmę tego czego nie lubisz bo nie zjesz a musisz.
Polska- Daj spokój nie jestem teraz głodny. Jeszcze ktoś cie postrzeli! A to nie jest przyjemne..
Sora- Dobrze sama wybiorę, a jak nie zjesz to ci siłą włożę do ust !
Mówiąc to chwyciła lezącą broń i wyszła z jaskini rozglądając się na wszystkie strony
. Polska odprowadził ją wzrokiem.
Polska- Muszę podziękować Szwajcarii za to co zrobił. Wygląda na to ,że jest twardsza.
Z oddali dało się słyszeć strzały. Polska próbował dostrzec coś z pomiędzy krzewów ,lecz niczego nie widział. Od razu przyszło mu na myśl ,że ktoś ją atakuje. Po chwili do jaskini weszła Sora z kawałkiem sarny w ręku. Polska odetchnął z ulgą.
Sora- Pomyślałam ,że wolisz sarnę . Muszę szybko rozpalić ogień zanim się ściemni..widziałeś może zapałki? A! tu są ok. Zaraz wrócę.
Polska- …Nie musisz..
Nie skończył dziewczyna udała ,że nie słyszy i wyszła. Chłopak zrezygnowany szukał czegoś ciekawego w plecaku dziewczyny.
Polska- Zapałki, świeca, kubki. Nic ciekawego.
Nagle poczuł coś przypominającego książkę. Gdy chwycił ją i wyciągnął obracał z jednej strony na drugą.
Polska- Ile to minęło odkąd czytałem książkę? Ona ma chyba wszystko. Tytuł jest zamazany.
Właśnie zamierzał otworzyć książkę, gdy do środka weszła Sora z upieczonym mięsem w dłoni. Spojrzała na Polskę ,a potem na jego rękę zaciśniętą na starym egzemplarzu. Szybko podeszła i wyrwała mu ją.
Sora- Dlaczego grzebiesz w moich rzeczach? Mogłeś zapytać!
Polska- Proszę?
Dziewczyna spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
Sora-Teraz to się nie liczy! Masz to zjeść.
Podała mu kawałek mięsa. Polska popatrzył z nie ukrywanym apetytem na podane jedzenie.
Polska- Smacznego!
Po zjedzeniu kolacji zaczynało się ściemniać. Chłopak położył się . Ból brzucha nie ustępował za to postrzelone ramię goiło się bardzo szybko. Sora również przygotowywała się do snu . Gdy spostrzegła grymas bólu na twarzy Polski, zmartwiła się ,robiła wszystko co w jej mocy aby chłopak za nad to nie cierpiał. Porwała część swojej sukienki mocząc ja w wodzie. Polska właśnie zamierzał zamknąć oczy ,lecz zdziwił się zachowaniem dziewczyny. Podniosła jego mundur i położyła na ranę mokry materiał. Polska spojrzał na dziewczynę, wyraźnie martwiła się o jego zdrowie, uśmiechnął się.
Polska- Dzięki o wiele lepiej! Ale nie martw się tyle bo szybciej się zestarzejesz.
Sora- CO?
Polska- Dobranoc.
Mówiąc to pogłaskał ją po głowie, dziewczyna odwróciła głowę ,zarumieniona zachowaniem przyjaciela.
Sora- Dobranoc.
Kładąc się nie spuszczała wzroku od Polski. W końcu zmęczenie również ja dopadło i zamknęła oczy pogrążając się w sen. 

środa, 3 października 2012

Rozdział 12


Dom był zniszczony. To oczywiste ,że Niemcy nie pozwoli zachować się niczemu co Polsce bliskie. Błąkał się szukając kilku zwykłych pamiątek . Przechodząc po gruzach odnalazł to czego szukał. Niektóre ze zdjęć przetrwały, choć ocalałe były nadpalone. On  zaczepiający Litwę, przebrany za dziewczynę w sukience , dwa źrebaki biały i brązowy, Estonia i Łotwa podpisujący jakieś papiery Rosji ,a nawet Sora siedząca na trawie rozmawiająca z Promykiem. Nie wiedziała ,że zrobił to zdjęcie. Wszystkich swoich przyjaciół umieszczał na półce w swoim starym pokoju. Ściemniało się, postanowił zostać na jedną noc w gruzach zniszczonej willi. Znalazł koce , którymi przykrył się i zasnął, trzymając w dłoni nadpalone zdjęcia. Nazajutrz poczuł ,że coś mokrego muska jego twarz. Otworzył oczy z uśmiechem.
Polska- A jednak przyszedłeś..
Parsknięcie.
Polska-Feniksie. Mogłeś zostać u Litwy razem z resztą..tu nie jest już bezpiecznie.
Koń tylko trącał pyskiem twarz Polski, szczęśliwy ,że jego pan wrócił. Polska wstał i rozejrzał się . Trawa była nadpalona a kwiaty uschnięte nic nie przypominało tej krainy z przed pół roku. Przyjaciół też nie widział od bardzo dawna. Wsiadł na konia i pojechał szukać innych miejsc obozów.
Polska- Do stolicy nie mogę jechać.. Niemcy całkowicie ją opanował, a ludzie chowają się pod ziemią..może obóz na zachodzie powinien nadal tam być..Jedzmy.
Droga zajęła mu pół dnia, gdy dotarł na miejsce nie było tam żywej duszy.
Polska-Przenieśli się.
Sprawdził jeszcze wiele możliwych miejsc , pobytu żołnierzy. Jednakże, na miejscu nie było żywej duszy. Gdy słonce zaszło, a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy , Polska doszedł do wniosku ,że  tego dnia nikogo już nie znajdzie .Długo wędrował w poszukiwaniu dobrej kryjówki. Jeżdżąc po lesie natknął się na jaskinie . Rozłożył koc , a obok niego postawił zdjęcia przyjaciół zabranych z ruin jego byłego domu. Spoglądając na zniszczone fotografie, zdał sobie sprawę z braku ich obecności. Dał jeść Feniksowi i położył się spać. Tej nocy śniły mu się same koszmary; powracający ludzie polegli w bitwie, mała dziewczynka, którą trzymał w ramionach gdy umierała w boleściach ,po chwili zdał sobie sprawę,że nie znał nawet jej imienia. Obudził się zlany potem. Słonce raziło go po oczach. Koń spoglądał na niego ,zdziwiony jego zachowaniem. Polska uśmiechnął się do niego głaszcząc jego białą grzywę. Chciał wstać i zobaczyć czy dzieje się coś złego w okolicy, lecz gdy chciał to uczynić ból przeszył jego ciało. Kurczowo trzymał się za bolący brzuch. Gdy podniósł zniszczony mundur ,ujrzał krew otaczającą  jego rany.
Polska- Co? To te rany z wybuchu. Cholera..nie teraz..
Próbował zatrzymać krwawienie, na niewiele się to zdało. Nie mógł wstać pomimo wielu prób. W końcu dał za wygraną.  Leżąc przeklinał czas w którym mógłby szukać innych obozów tymczasem on nie może nawet wstać. Ludzie umierają a on nie może im pomóc. Przez następne trzy dni  gorączka i ból trawiły jego ciało. Udawało mu się dochodzić do pobliskiego strumienia po wodę. Pomimo chłodu wody ,gorączka nie ustępowała, a on czuł się coraz gorzej. Feniks pewnego dnia po prostu zniknął ,gdy się obudził. Był sam. Ostatnimi sił ,chwiejąc się podszedł do strumienia . W płycie wody zobaczył wychudzonego człowieka z ranami na bladej twarzy. Położył się. Patrząc w niebo dostrzegł białego orła krążącego nad nim, nie zagwizdał ,nie miał sił . Ptak nie słysząc znanego sobie dźwięku odleciał zostawiając za sobą błękitne niebo. Chłopak chciał zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkim, zostawić ból za sobą ,wyrzuty sumienia związane z ofiarami na wojnie. Obok niego dało się słyszeć dźwięk łamanych patyków pod butem.
Niemcy- W końcu cię znalazłem. Coś marnie wyglądasz.
Słysząc głos przybysza i rozpoznając go od razu próbował wstać., lecz ten kopnął Polskę w brzuch. Chłopak pod siłą uderzenia zachłysną się powietrzem. Niemcy zaczął się śmiać.
Niemcy- Jesteś żałosny. Przegrywasz. W nowym świecie nie potrzebni są słabeusze.
Polska-Wal się.
Po tych słowach dostał pięścią w twarz. Niemcy złapał go za mundur podciągną do góry . Mierzył go morderczym spojrzeniem. Polska wiedział ,że od dawna czeka na ten dzień. Zabić go. Jedyne pragnienie mordercy.
Niemcy- Masz nie wygadaną mordę łajzo.
Polska-Po co ta skromność wiemy ,że jesteś w tym lepszy..
Nie skonczył bo pocisk trafił w kilka sekund z broni wroga. Osunął się na ziemie krew wylewała się obficie z jego ramienia. Niemcy uderzył go bronią w głowę. I kopnął oddalając od siebie zwijającego się z bólu chłopaka.
Niemcy- Zabicie cie to czysta przyjemność , ale większą będzie torturowanie twoich starych przyjaciół i tej twojej nowej przyjaciółki na twoich oczach.
Uśmiechnął się złowieszczo. Polska słysząc te słowa ,otworzył oczy z przerażeniem ,chwycił but Niemca. Chciał go uderzyć, postrzelić, zranić cokolwiek za te wypowiedziane przez niego słowa ,które bolały bardziej niż ból jego ciała. Widząc to morderca kopnął go w twarz.
Niemcy- Nie dotykaj mnie podrzędny śmieciu! Ty już nie istniejesz!
Przyłożył mu broń do skroni. Polska Zamknął oczy.
Polska- …koniec co?..
Nim Niemcy zdążył nacisnąć za spust, zza drzew wyłoniła się postać w kapturze jeżdżąca na białym koniu . Strzeliła katowi prosto w nogę i chwyciła leżącego chłopaka za mundur podnosząc na konia. Jeździec był niesamowicie szybki ,Niemcy nie mógł trafić w postać odjeżdżająca z Polską na koniu ,a z powodu rany na nodze nie mógł ich gonić.
Polska słyszał tylko rytmiczny tupot kopyt, zanim zamknął oczy zdążył usłyszeć głos wybawiciela.
[…..]- Nie możesz umrzeć..proszę nie umieraj