poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 25


…- Dobrze celujcie! Nie pozwólcie nikomu zbiec ,żadnych jeńców! Ruszajcie się!!
Stolica. Młody blond włosy chłopak stał na gruzach zniszczonego budynku, i wydawał rozkazy. Po mieście zostały same ruiny. Mnóstwo rozbieganych żołnierzy przekazywało sobie informacje. Nagle do chłopaka podbiegł jeden z nich.
Żołnierz- Nie mamy żadnych nowych informacji o miejscu jego pobytu ..panie Polsko.
Spodziewał się czegoś innego. Ile to już razy to słyszał. Zarzucił broń na plecy, i zszedł z wysokiego odłamka ściany. Zdecydowany wyraz twarzy, trwał przy nim przez cały czas, to nie były żarty.
Polska- Nie zaprzestańcie poszukiwań! Musimy go znaleźć! Weź więcej ludzi!
Żołnierz- Tak jest!
Odbiegł.  Stolica wyratowana. W końcu po tylu latach. Niestety nic z niej nie zostało , pomimo tego ludzie są chętni do jej odbudowy. Wszystko jest już w porządku, ale w jego sercu była tylko jedna z najważniejszych dla niego rzeczy. Wstał, kierując się do innego pułku.
Polska- Jak jest na południu?
Żołnierz- Bezpiecznie, większość terenów odbita.
Polska- A ocalali?
Żołnierz – W obozach pozostała mniejszość…
Gniew, aż się w nim gotował, lecz smutek po chwili przeważył szale. Przejechał dłonią po twarzy w oznace bezradności. Oddalił się , szukał ludzi odpowiedzialnych za odnalezienie kryjówki Niemca.  Są . Pochylają się nad mapą ,głośno dyskutując o prawdopodobnych miejscach jego pobytu.
Polska- Zabiorę się z wami.
Spojrzeli na niego z szacunkiem. Pewny siebie, gotowy do wszelkich poświęceń. Najechał palcem po okolicznych miastach, myśląc gorączkowo o możliwym miejscu pobytu mordercy, zatrzymał się przy samej północnej  granicy.
Polska- Tutaj. Jego brat znajdował się tam kiedyś. Może ma tam kryjówkę. Przygotujcie się ,zaraz wyruszamy, nie mogę utracić więcej czasu…już dość go straciłem.
Coś mu mówiło, że to tam , sprawdzał już wszędzie ,lecz ten przenosił się, gdy Polska się za nad to zbliżał. Skierował się szybkim krokiem do Feniksa, który stał dumnie czekając na jego ruch.
Polska –To musi być tam…zaczekaj.. idę po ciebie..jeszcze tylko trochę.
Spojrzał na niebo, było czyste. Tak jak tamtego dnia ,śnieg powoli topniał zaczynała się wiosna.  Pod wieczór prawie wszyscy się rozeszli do swoich kwater, tylko nieliczni szykowali się do wypraw. Polska wraz z kilkoma ludźmi wsiedli na konie, i ruszyli do wyznaczonego celu.
 Dotarli tam dzień później. Znajdował się tam stary budynek obrośnięty roślinami. Polska wbiegł do środka, niestety był pusty. Nie mógł w to uwierzyć. To również nie tu. Inni rozbiegli się po budynku. Chłopak podszedł do brudnego stolika, pod nim leżały resztki rozbitego radia. Kucnął ,przed jego nogą leżał kawałek jego munduru. Podniósł go, dotykając delikatnie ,był pewien. A więc była tutaj. Wstał gwałtownie, kierując wzrok na żołnierzy.
Polska- Znaleźliście coś?
Żołnierz- Nic. Dom został opuszczony wczoraj, wszystko zostało zostawione nawet ważne dokumenty, wyruszyli w pośpiechu.
Polska- Ruszamy, może ich dogonimy.
Jeździli po okolicy cały dzień. Słońce chowało się pod ciemnym niebem, a zaraz po nim następowało pojawienie się srebrnych gwiazd. Rozbili w końcu obóz  ,aby konie mogły odpocząć. Nie chciał się zatrzymywać, ale wszyscy byli zmęczeni, Polska walił pięścią w drzewo , nienawidził tej bezradności. Gdy poczuł odłamki drzewa wbijające się w jego dłoń, zrozumiał ,że w pniu jest dziura pozostawiona po jego pięści. Osunął się na ziemię. Niebo było w pełni gwieździste. Śnieg ledwo przykrywał krainę białym puchem, z pod niego wyłaniała się zielona trawa, którą tak kochał, lecz i to nie zaspakajało jego serca . Podbiegł do niego Feniks, który skończył jeść  na nowo zielona łąkę. Koń znalazł go zaraz po przebudzeniu, i zaprowadził do stolicy, bez niego byłoby mu ciężko. Wspólnie walcząc osiągnęli upragniony cel. Niestety, wiązało to się również z ogromną stratą. Polegli na tej wojnie na zawsze zostaną zapamiętani, ich czyny dzięki którym szanse na zwycięstwo zawsze rosły. Pogłaskał konia po pysku ,zaraz po tym zwierze, usiadło obok niego chcąc ocieplić go swoim ciałem. Pomimo tego ,że śnieg powoli topniał wciąż było strasznie zimno. Wilgoć przeszywała jego ciało. Tęsknił za tym ciepłem. Tylko z czym się ono wiązało, z pora roku, którą uwielbiał czy też, … Sorą, której nie widział od tak dawna. Położył głowę na szyi konia, był bardzo ciepły.
Polska- Myślisz, że zdążę..?
Wciąż patrząc na niebo, rozmyślał, pytanie skierowane było do konia, który w ramach odpowiedzi potrząsał głową. Zamknął oczy.
Polska- Muszę zdążyć…
Po czym pochłonęła go ciemność.
Polska na Litinie. I jego pola przed domem. *.*...............bardzo lubię ten obrazek ( nie należy do mnie )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz