środa, 14 listopada 2012

**Rozdział 26 **


Znajdowała się teraz w zupełnie innym miejscu. Obudziła się w ciemnym pomieszczeniu. Leżała na podłodze. Najwyraźniej uderzyli ją w głowę dla utraty przytomności.  Patrzyła tępo w ścianę. Do pomieszczenia nagle wdarło się światło, niemcy wszedł i złapał ją za włosy ,ciągnąc do drugiego pokoju. Dadzą jej jeść? Jadła tak dawno, że nie pamięta już smaku chleba. Nie, to nie to. Chwycił jej garść , sięgnął po nóż leżący na stole, i przejechał końcem po jej wewnętrznej części dłoni. Krew ściekła po palcach, i kapała na podłogę. Bawił się jeszcze raną, i wbijał to głębiej czubek noża. Gdy krew leciała obficie, wstał i trzymając mocno jej dłoń dotykał wszystkich mebli, zostawiając czerwony ślad. Była jak lalka ,nie obchodziło ją to ,że rana boli, bo od ostatnich tygodni czuła tylko to. Wlókł ją po podłodze dotykając jej dłonią wszystkiego co możliwe ,kiedy skończył, zawołał swoich ludzi ,aby zanieśli ją do kolejnego korytarza. I znów to samo. Po co to robi?. Urodzony sadysta . Po godzinie każdy korytarz był w czerwonej krwi dziewczyny. Tworzyły one labirynt. Na jego końcu znajdowała się dobrze jej znana już metalowa obręcz. Nogi nie będą w stanie jej już udźwignąć, czyli to znaczyło koniec. Przykuł ją, i zostawił odchodząc z innymi w ciszy. Wraz z jego odejściem , odeszło też światło ,lampa naftowa powoli gasła w mroku. Została sama. Ostatkami sił podtrzymywała się palcami u stóp, aby się nie udusić, lecz wiedziała ,że długo tak nie zostanie.
Obudził się gwałtownie. Co to było? Jakiś głos, do niego mówił. Coś się zaraz stanie czół to. Podszedł szybko do swoich ludzi, wybudzając ich. Po kilku minutach byli gotowi do drogi. Tym razem rozdzielili się, w celu poszukiwania jakichkolwiek śladów w okolicy. Gwiazdy wciąż zasypywały niebo. Pod kopytami można było słyszeć, jak śnieg nie mający siły już  trzymać się pod nowo przybyłym ciepłem, rozpada się tworząc mokre plamy. Znów stracili dzień nie mogąc znaleźć, ani jednego bunkra domu ,ani niczego. Tym razem pod wieczór padało, a chłopak był przygnębiony do kresu wytrzymałości. Zachowywał się nerwowo, i nie mógł siedzieć w miejscu. Zsiadł z konia po cało dziennej jeździe. Rozglądał się , niczego nie było widać, nagle jego uwagę przykuły ślady butów. Było ich mnóstwo i odchodziły od miejsca w…ziemi. Podszedł i zaczął macać ręką klapy, która prawdopodobnie skrywała  tajemnicze wejście. Jest. Otworzył ją jak najszybciej, przed nim ukazały się schody prowadzące w dół. Zawołał do siebie żołnierzy. Zszedł po nich i zapalił świece którą trzymał na wszelki wypadek. Droga była długa, dopiero po kilku minutach dotarli do małego pokoju, w którym znajdował się tylko stół. Zobaczywszy zaschniętą krew na podłodze podbiegł do niej natychmiast. Ten ślad jest tu od niedawna. Gdy przysunął świecę bliżej ścian, ukazało mu się mnóstwo plam krwi przypominających dłoń. Serce zaczęło bić mu w nieregularnych  uderzeniach. Jedyne drzwi w pokoju znajdowały się tuż obok Polski .Chłopak najszybciej jak mógł pobiegł przez prosty korytarz. Było w nim mnóstwo rozwidleń, lecz on wiedział gdzie biec. Świeca pod wpływem ruchu i pojawiającego się wiatru, zaczynała gasnąć. Krew Na ścianach prowadziła prosto do miejsca w którym była ona. Wisiała na jakiejś uprzęży.
Patrzył jak jej nogi zapadają się, i przestają dotykać ziemi, otwiera usta chcąc złapać powietrze. Dusi się . Rzucił świecę, i pobiegł ku niej łapiąc ją za nogi, i podnosząc do góry. Wzięła głęboki oddech, opadając mu na plecy.
Polska- Żyjesz…żyjesz..
Łzy płynęły z jego zielonych oczu. Był tak szczęśliwy jak nigdy dotąd. Rozerwał jej obrożę i wziął na ramiona. Biegnąc przed siebie, chwycił świecę i ruszył ku wyjściu, obserwując gdzie znajdują się ślady krwi. W małym pokoju czekali na niego żołnierze. Jeden z nich podał mu jakąś białą kartkę ,a reszta wzięła od niego dziewczynę. Polska czytał uważnie list, zmarszczył czoło, i schował do kieszeni .Wiadomość od Niemca, pomimo wagi listu, było cos dużo ważniejszego. Wyszli na zewnątrz. Chłopak przepychał się przez stojących gromadnie ludzi, aby zapytać o dziewczynę. Na szczęście miał ze sobą, lekarza w razie takiego wypadku.
Polska- Co z nią!?
Żołnierz- Trudno powiedzieć nie odzywa się na wołania, a jest w krytycznym stanie.
Polska- Widzę w jakim jest stanie!
Zreflektował się. Zaczesał włosy do tyłu, próbując się uspokoić.
Polska- Przepraszam. Czy przeżyje?
To pytanie cisnęło mu się na usta, lecz bał się zapytać.
Żołnierz- Musimy ją jak najszybciej zabrać do stolicy, jeśli ma przeżyć..tylko, że do niej jest całe dwa dni drogi stąd .
Jego źrenice poszerzyły się. Zagwizdał . Po chwili przybiegł Feniks, zarzucając swoim białym łbem. Podniósł ją ostrożnie z ziemi, i posadził na koniu, sam energicznie usiadł na siodle.
Polska- Jadę tam zajmie mi to połowę dnia. Czekam tam na was.
Mówiąc to zawrócił konia, odjeżdżając z ogromną szybkością. Żołnierz patrzył na Polskę z podziwem, nic dziwnego, że mówią na niego król jeździectwa . Nie wątpili w to, tak właśnie było. Pomimo tego, że już odjechał odpowiedzieli cicho.
Żołnierze- Tak jest.
Zasalutowali mu. Odjechał zostawiając ich za sobą. Robił wszystko by jeździć jak najszybciej. Feniks był przyzwyczajony do tak szybkich obrotów, wiec nie męczył się tak szybko. Opierał swoje ciało o jej własne, aby nie spadła. Pochylił się do szyi konia dając mu znak żeby biegł jak najszybciej. Znał drogę. Spojrzał na Sorę, chyba spała. Znalazł ją, nie mógł w to uwierzyć. Kiedy była tuż przed nim, czuł się taki wolny, że nic na nim nie ciążyło , będzie tak jak zawsze marzył. Spokój, przyjaźń, wolność, beztroska. Nie próżnował przez ten czas , zaprzyjaźnił się z Węgrami, dzięki niej również zdobył wolność, a ona dzięki niemu. Ich relacje polepszyły się. To dobrze ,ze znalazł sojusznika ,któremu zależy, i nie boi się stawiać oporu. Zza widnokręgu zaczęło pojawiać się słońce, nastał nowy dzień, dzień końca wojny ,wygrał. Promienie otulały jego twarz. Włosy dziewczyny, już dłuższe od ostatniego spotkania sięgały jej do pasa. Poruszały się lekko  na wietrze , ich kolor przypominał mu te promienie. Skierował wzrok na drogę przed nim , za kilka godzin będą na miejscu. Dziewczyna nie wyglądał najlepiej , jego gniew chciał wydostać się na zewnątrz, ale wiedział, że jak go uwolni to niczego nie zmieni. Rany na jej ciele były dosłownie wszędzie, tortury jakie musiała przeżyć…spiął konia i ruszył dalej.
Gdy dojechał ,zanim koń stanął na dobre, zeskoczył z niego biorąc delikatnie ze sobą dziewczynę. Pobiegł do skrzydła szpitalnego. Wszystkie sale były zajęte, a ranni pomimo ran cieszyli się z zwycięstwa, przechodząc miedzy łóżkami czuł jak każdy dziękuje mu za odniesione zwycięstwo, lecz on skupiał się tylko na odnalezieniu doktora . Jest!
Polska- Czy może pan tu przyjść?!
Pomimo tego gwaru lekarz usłyszał go i podbiegł widząc Sorę leżącą na jego rękach. Był przerażony widokiem stanu dziewczyny.
Lekarz- Co się jej stało ?! Była przetrzymywana w obozach ? Wygląda poważnie ..chodź zaprowadzę cię do wolnego łóżka.
Przechodzili między chorych. Zauważył, było jedno wolne miejsce w rogu . Położył ją na łóżku. Doktor badał dziewczynę przez kilka minut krzywiąc się nieznacznie. Odwracając ją na plecy, ujawnił blizny oparzeni i ran po kulach. Dłonie ,paznokcie wszystko.
Doktor- Matko..
Polska odwrócił wzrok nie mógł znieść tego widoku. Jego dłoń wędrowała do broni przerzuconej przez plecy. Po chwili zrozumiał co chciał zrobić, i opuścił ją. Gniew. Nienawiść dusiły go od środka. Lekarz zwrócił się do niego.
Doktor – Zabieram ją na blok operacyjny.
Przeraził się. Przecież teraz wszystko miało być na powrót dobrze.
Polska- Co? Jak to jest aż tak źle?
Lekarz zdjął okulary, i położył mu rękę na ramieniu.
Doktor- Chłopcze ona może już nie chodzić, i ma poważny uraz głowy, nie wiem czy coś z byłej niej jeszcze zostało..
Odwrócił się do łóżka dziewczyny i pojechał z nim na sale operacyjna wzywając wolne pielęgniarki. Polska stał zdruzgotany , ludzie omijali go , patrzył się tępo w jeden punkt na ścianie, przeanalizowując to co przed chwila usłyszał. Złapał się za głowę w akcie bezsilności, mierzwiąc sobie włosy. Upadł na kolana, nie zwracając uwagi na ludzi dookoła. Jakaś pielęgniarka  próbowała dowiedzieć się czy coś mu jest, ale nic nie mówił ,musiał być teraz sam. Wybiegł na dwór trącając ludzi. Wsiadł na Feniksa, i pojechał w jedno znane mu dobrze miejsce.

Mam nadzieję, że się podoba :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz