wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 22


Patrzyła na jego twarz która, aż krzyczała nie rozmawiajmy o tym, zmieńmy temat. Bolesne przeżycia wyryły się w głowie Polski. Co takiego się stało w tym miejscu, że wywarły na nim tak silne emocje. Opanowała się, uważając nowo zdobytą informacje za nie ważną.
Sora- Ach, nie ważne to niczego nie zmienia..^^
Jej nastrój na szczęście udzielił się blondynowi. I zapomniał o sytuacji z lodowym miejscem.
Polska- Tak. Robimy orła w śniegu?^^
Sora- Fajnie! ^^ A jak to się robi?
Uśmiechnął  się, i upadł do tyłu ,dziewczyna myślała ,że coś mu jest, i chciała go złapać, ale chłopak zrobił to celowo, zaśmiał się z jej reakcji, na co dziewczyna rzuciła mu kulkę śniegową prosto na twarz .Leżąc w śniegu zaczął ruszać rękoma, i nogami  tworząc w białym puchu orła.
Polska- Haha spróbuj! Totalnie zrobiłem orła! ^^
Powtórzyła to co zrobił Polska, tworząc drugiego białego ptaka. Bawili się tak cały dzień ,chłopak zapomniał o smutnym zimnym miejscu. Było tak jak kiedyś, kiedy był dzieckiem, i atakował Litwę białymi kulkami ,a ten zasypany przez śnieg, prosił by ten już przestał.
Dziewczyna otrzepywała się z śniegu, śmiejąc się z chłopaka ,który ulepił bałwana na podobieństwo Litwy.
Sora- Wracajmy już ,robi się późno.
Polska- Masz racje,  mam dość tego zimna, wolę lato..
Próbował ogrzać sobie ręce chuchając na nie, lecz nie robiło mu się cieplej, za każdym ciepłym powietrzem następowało zimne. Nagle jego dłonie znalazły się w ciepłych dziewczyny. Tak, były ciepłe. Pocierała je ostrożnie, chcąc ochronić je przed morderczym zimnem. Uśmiechnął się pod nosem. Jej dotyk, był bardzo przyjemny.
Sora- Wiesz mi też jest trochę zimno ,ale ty jesteś lodowaty.
Polska- Dzięki, masz bardzo ciepłe dłonie.  Jesteś bardziej odporna ode mnie. 
Ruszyli w kierunku swojego schronienia.  Sora uparła się ,że w trakcie powrotu będzie go przytulać, aby się nie przeziębił. Śnieg na powrót spadał powoli z nieba, a czerwone słońce kładło się na płaskim polu. Zamykając za sobą klapę rozejrzeli się. Nikogo nie było. W środku wszyscy ludzie schowani byli pod kocami. Mróz wieczorny, dawał znać o sobie, i większość osób, nie czuła już kończyn. Polska rzucił się na swój koc, i otulając się nim usiadł przy ścianie. Dziewczyna zrobiła to samo. Wszyscy trzęśli się z zimna. Włącznie z Sorą.
Polska- Heh..zimno ci?
Sora- Każdy ma swoje granice…rzeczywiście jest strasznie chłodno.
Objął ją ramieniem.
Polska- Tak, powinno być lepiej.
Również zbliżyła się do chłopaka kładąc głowę na jego kolanach. Głaskał ją po plecach.
Sora –Jest ,dzięki. Śnieg jest piękny nie?
Uśmiechnął się krzywo.
Polska- …preferuję zielone pola i kwiaty..
Pokręciła głową z nie dowierzaniem.
Sora- Jest taki czysty..biel to cudowny kolor, ale ..łąki przed twoim domem to wciąż najładniejszy widok.
Polska- Miło mi^^.
Nagle do pomieszczenia wbiegł jeden z ludzi cały zadyszany.
Mieszkaniec- Są tutaj! Cała armia!! Znajdą nas!  Niemieccy żołnierze!
W jednej sekundzie ludzie zaczęli pakować. Inni płakać. Wszystko działo się w kilku sekundach,  że dziewczyna nie wiedziała co robić. Tyle strachu. Chłopak wiedząc czym to się skończy wstał. Wyjął broń i strzelił w sufit. Jego wzrok nie był już radosny. Bolesna rzeczywistość nadeszła szybciej, niż mógł się spodziewać.
Polska- Cisza!! Nie znajdzie was!
….- Mamy kilku żołnierzy ! jak mamy wygrać?! Większość jest ranna lub chora!
Mieli racje. Całkowitą. Nie mieli szans. Myślał gorączkowo, jak wybrnąć z tej sytuacji, walczyć, uciekać ,poddać się. Wróg musi być rozwścieczony, tyloma klęskami spowodowanymi ich atakiem.
Jest, jeden sposób, aby ich nie odnalazł . Podniósł głowę ,do czekającego na rozkazy Polski tłumu.
Polska- Pójdę tam. Nie będą was szukać zajmą się mną.
Słuchając tego co mówi, nie wierzyła własnym uszom. Zmiana jaka w nim zaszła, była niespodziewana.
Sora- Co..ty mówisz? Nie możesz tego zrobić!
Wstała łapiąc go za dłoń.
Polska- No właśnie, widzisz mogę..wręcz muszę. Widzisz ile tu ludzi? dzieci.
Jej oczy zaszkliły się. Jeśli tak postanowił, to zrobi wszystko co w jej mocy ,aby mu pomóc. Życie tutaj nie miało sensu bez niego.
Sora- A więc idę z tobą, nie mogę cie zostawić.
Pokręcił głową, patrząc przenikającym wzrokiem. Czuła ,że i tak nie chce iść tam sam, ale jako mężczyzna, nie przyzna się do słabości.
Polsk- Nie.
Sora- Nie wygrasz ze mną ,raz byś się ze mną zgodził!
Z oddali dało się słyszeć tupot ciężkich kroków wroga. Chłopak patrzył na nią błagającym wzrokiem.
Polska- Wiesz jak to się skończy. Proszę zostań…
Sora- Może. Ale wierzę ,że nie tak jak myślisz. Przykro mi, ale muszę iść z tobą.
Podała mu broń.
Sora- Chodźmy.
Spojrzał na jej pełną troskliwości postawę. Uczucie ciepła, pomimo panującego chłodu rozeszło się po jego ciele. Wszyscy ludzie odprowadzili ich do wyjścia. Gdy Polska chciał wyjść coś zaczepiło go o nogę.
Chłopiec- Nie idźcie tam..
Płakał. Jego siostra już wisiała na szyi Sory. On tylko się uśmiechnął ,zawsze tak robi, by nie pokazać co tak naprawdę czuje. Wszystko jest prostsze. Wyszedł na zasypaną śniegiem krainę, tuz za nim była Sora, która zamykała wejście, i zacierała ślady ich stóp. Sięgnął po jej dłoń prowadząc w ciemną drogą. Była zupełna cisza . Rozglądali się za nadchodzącym wrogiem z bronią w górze.
Polska- Gdzie oni są..
Sora- Nic nie wiedzę, przez tą noc nie będziemy wiedzieć gdzie strzelać. Powinni być już w zasięgu naszego wzroku..
W tej chwili zerwał się wiat. Przez ciemność ledwo można było coś dostrzec. W ułamku sekundy wróg ujawnił się, strzelał do nich, bez żadnego rozkazu. Próbowali kontratakować, strzelać do niewidzialnego wroga. Dobrze im szło ,lecz co każdy poległy, zjawiał się następny.  Chowali się za rozległymi drzewami.
Polska-  Uciekaj!
Sora- Nie ma mowy! Aaa!
  Upadła trzymając się za ranę na głowie, która obwicie krwawiła. Podbiegł do niej chcąc zatamować postrzał, niestety, chwila nie uwagi, i również upadł. Leżąc trzymali się za krwawiące rany, spoglądali z przestrachem jak niemieccy żołnierze podchodzą niczym cienie. Założyli im na głowy worki, i uderzyli końcem broni w głowę. Obraz zaczynał się im zamazywać, i ostatnie co widzieli, to Niemcy spoglądający na nich z pogardą, i nieukrywaną radością. Polska i Sora stracili przytomność. Wlekli ich po zimnym śniegu, zostawiając za sobą czerwoną ścieżkę krwi.

2 komentarze:

  1. Cześć :D Dzisiaj krótko bo mam sporo pracy.
    Rozdział świetny, chociaż końcówka mi się nie podoba! NIE WOLNO KRZYWDZIĆ POLSKI I SORY! Kapewu niemieccy żołnierze?! Jeśli zobaczę, że coś im się stało to pożałujecie, że zamiast wstąpić do armii nie zostaliście czyścicielami studzienek kanalizacyjnych! Po tym co wam zrobię to nawet melina marco będzie dla was niczym pięciogwiazdkowy hotel!
    Zagalopowałam się chyba ;)
    No nic, rozdzialik się bardzo podobał i czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna mnie coraz bardziej to intrygować.
    W sumie to by się zgadzało nawet
    że Sora pochodzi z Rosji.
    No bo skoro lubi biel i zimno.
    A bardzo jej się podoba ciepło i łąki.
    To tak, jakby ... Ivan trochę.
    Ale tylko troszeczkę.

    OdpowiedzUsuń