Podróż zajęła im cały dzień. Pomimo tego, że Polska i Litwa
jechali na koniach przejażdżka była dla bruneta coraz to bardziej męcząca.
- Daj spokój Litwo. Dawniej non stop podróżowaliśmy,
zrobiłeś się strasznie marudny… - westchnął pod nosem dorównując jazdę do
gniadego konia Litwy.
Brunet tylko uśmiechnął się pod nosem patrząc przed siebie.
- Myślisz, że to dobry pomysł? – wskazał na dziewczynę,
która nieprzytomna opierała się o plecy Polski – Jesteśmy po wojnie,
szczególnie ty…
Nie odpowiedział.
Dopiero widząc swój dom ; drewniany, opleciony krzewami, które kwitły,
to sprawiało, że nie czuł potrzeby by mieć cokolwiek innego.
Podjeżdżając pod dom, coś przykuło jego uwagę, tuż pod jego drzwiami znajdowała się mała paczuszka. Zmarszczył brwi domyślając się czego dotyczyła. Popędził konia, po czym delikatnie wziął dziewczynę na ramiona kierując się do niej.
Podjeżdżając pod dom, coś przykuło jego uwagę, tuż pod jego drzwiami znajdowała się mała paczuszka. Zmarszczył brwi domyślając się czego dotyczyła. Popędził konia, po czym delikatnie wziął dziewczynę na ramiona kierując się do niej.
- Litwo – powiedział do przyjaciela, który schodził z konia –
będę na piętrze.
Przerzucił sobie nieznajomą przez plecy i wbiegł do domu,
kierując się do schodów, z paczką w dłoni. Na piętrze znajdywały się trzy
pokoje, Polska skierował się do pokoju na końcu korytarza.
- Zostawię cię tutaj – nacisnął na klamkę wpuszczając światło
do pokoju. Podszedł do łóżka i położył ją na nim przykrywając kołdrą. Dziewczyna
mruknęła przez sen, wtulając się w pościel. Pomimo tego, że jego decyzja czego
był świadom może spowodować w przyszłości wiele problemów cieszył się z jej
towarzystwa.
Litwa z powodu swoich własnych decyzji, przychodził do niego i często mu pomagał, choć jego rząd wyraźnie tego zakazywał. Jego sojusz z Rosją był decyzją na którą nie miał wpływu, był podległy w zupełności rządowi i samemu Rosji.
Polska położył paczkę na biurku, które już i tak nie miało wolnego skrawka miejsca, dokumenty spadały z niego rozsypując się na podłodze. Otworzył okno wpuszczając wieczorne chłodne powietrze, widok jak zawsze przy zachodzie był niesamowity, po całym niebie rozeszła się paleta kolorów.
Litwa z powodu swoich własnych decyzji, przychodził do niego i często mu pomagał, choć jego rząd wyraźnie tego zakazywał. Jego sojusz z Rosją był decyzją na którą nie miał wpływu, był podległy w zupełności rządowi i samemu Rosji.
Polska położył paczkę na biurku, które już i tak nie miało wolnego skrawka miejsca, dokumenty spadały z niego rozsypując się na podłodze. Otworzył okno wpuszczając wieczorne chłodne powietrze, widok jak zawsze przy zachodzie był niesamowity, po całym niebie rozeszła się paleta kolorów.
-Polsko?! Jesteś na górze? – z salonu dobiegł go głos Litwy.
W powietrzu unosiła się woń jedzenia które przygotowywał, od razu poprawił mu
się humor na myśl o pysznych potrawach .
-Tak! Już idę!
Zbiegł szybko po schodach, oglądając się po raz ostatni na
pokój w którym leżała. Myślał, czy zamknąć drzwi, w końcu gdyby uciekła miałby
niesamowicie wielki problem wśród państw. Mimo to zszedł do bruneta wchodząc do
salonu.
- Ostatnio dużo ich dostajesz. To od twoich wojsk, prawda? –
zapytał podając mu talerz z jedzeniem.
- Tak, to co się dzieje teraz wśród nas, jest nie do pojęcia
– wycedził nabierając kolejną porcję na widelec – Musze pomyśleć, jeszcze….nie
czuje się najlepiej…
Zapatrzył się na widok za oknem, panowała dogłębna cisza,
Litwa wiedział, że wojna światowa uderza w Polskę bezpośrednio i pomimo
wielokrotnego gadania Anglii czy Francji, to on i jego dom wyniszczają się dwa
razy szybciej od reszty.
- Niedługo wyśle im odpowiedz. Popilnujesz jej ? Pojadę do
Warszawy, tam zbiera się wojsko, muszę z kimś porozmawiać – w myślach przywołał
mu się obraz człowieka, który był głównym dowódcą „Piłsudzki”, wiedział, że
gdyby nie tacy ludzie jak on nie wygrałby, a jego mieszkańcy ginęliby przez
głupią sprawę.
- Dobrze. Pamiętaj
jutro rano muszę jechać do Rosji, więc się pośpiesz, nie chcę mu się
narażać bardziej niż to konieczne… - Polska zerknął na niego, brunet wyraźnie
wzdrygnął się na samą myśl, ale blondyn miał świadomość, że w tej kwestii mu
nie pomoże.
- Tak, pamiętam. Trzymaj się! – poklepał go po ramieniu i
wybiegł pozostawiając przyjaciela samego.
Następnego dnia o świcie dziewczyna obudziła się. Leżąc na
ogromnym łóżku w pokoju pełnym zabawek ,zdjęć
i kucyków .Wyjrzała przez okno widok był
piękny przedstawiał krainę niczym baśni:
łąki , lasy, po których wędrowały sarny i zające. Światło przedzierało się
przez drzewa ujawniając kolory kwiatów. Miejsce w którym stał ten dom był w
najpiękniejszym możliwym punkcie w tej krainie, podejrzewała, że właściciel
musi być niezwykłym człowiekiem. Otworzyła szeroko okno.
-Jak pięknie… - westchnęła czując przyjemny chłód wiatru na
twarzy, woń unosząca się z podwórza była przesiąknięta zapachem kwiatów.
Podeszła do obrazów przed stawiających małego uśmiechniętego
chłopca na małym koniku. Na drugim, chłopiec o blond włosach i zielonych
oczach, zaczepiał drugiego o brąz włosach i niebieskich oczach ,który wyglądał
dość poważnie, ale uśmiechał się co wskazywało na to, że się przyjaźnią.
Zerknęła również na zawalone papierami biurko, podniosła kilka z nich z podłogi
przyglądając się pięknemu podpisowi.
- …Hmn…Poo-lska? – spróbowała go przeczytać, ale pióro
rozmyło kilka liter.
Jej uwaga dalej skupiałaby się wokół dziwnego pokoju, gdyby
nie muzyka. Nie wiedziała dlaczego, ale jej serce zaczęło bić jakoś zupełnie
inaczej. Piękne melodie tworzyły niesamowitą muzykę, od której nie mogła się
oderwać, chciała jak najszybciej znaleźć jej źródło.
- Pianino… - mówiąc to zamknęła oczy, nasłuchując, pomimo
tego, że powinna widzieć ciemność jej wzrok odnajdywał drogę, w końcu znalazła
go.
Otworzyła drzwi zrywając się gwałtownie, spodziewała się, że
będą zamknięte, ale nie były. W jej sercu zagościło niespodziewanie zaufanie do
nieznajomego. Wyszła na korytarz, były tu jeszcze dwa pokoje, ale nie
zamierzała do niech wchodzić.
Schodząc ze schodów przyglądała się wszystkiemu co możliwe, piękne obrazy lasów, koni, i łąk, scalało się w piękną całość.
Nagle z dołu dobiegły ją inne dźwięki, ktoś inny był jeszcze w tym domu.
Schodząc ze schodów przyglądała się wszystkiemu co możliwe, piękne obrazy lasów, koni, i łąk, scalało się w piękną całość.
Nagle z dołu dobiegły ją inne dźwięki, ktoś inny był jeszcze w tym domu.
- Przepraszam..? – wyszeptała widząc wysokiego chłopaka,
który widocznie zamierzał wychodzić, wkładając ciemny płaszcz i zamykając
brązową torbę.
- O, dzień dobry – powiedział widząc jak chowa się za ścianą
– zrobiłem śniadanie, kieruj się prosto przez ten korytarz, a znajdziesz
jadalnie, Polska powinien zaraz przyjść…ah tak – podszedł do niej uśmiechając
się, chwycił jej rękę, ukłonił się i pocałował w dłoń – Nazywam się Litwa. A
ty?
Nie odpowiedziała, zachowanie bruneta było dość zaskakujące,
zauważył to po chwili cofając się nieznacznie.
- Oh, przepraszam byłem zbyt pewny siebie. Pamiętasz cokolwiek?
Pokiwała przecząco głową.
- To trochę komplikuje sprawę… - zerknął na zegar wiszący na
ścianie – muszę już iść, idź w tym kierunku o którym mówiłem, do widzenia.
Odwrócił się i odszedł zamykając drzwi.
Nie zwlekając skierowała się na kolejny korytarz, w którym odbijało się wiele promieni słonecznych tworząc spokojny klimat. Spojrzała w lewo; kuchnia. To o niej mówił dziwny brunet. Nie weszła do niej, ponieważ muzyka dalej grała, a punkt z którego dochodziła był zbyt blisko.
Nie zwlekając skierowała się na kolejny korytarz, w którym odbijało się wiele promieni słonecznych tworząc spokojny klimat. Spojrzała w lewo; kuchnia. To o niej mówił dziwny brunet. Nie weszła do niej, ponieważ muzyka dalej grała, a punkt z którego dochodziła był zbyt blisko.
- Przepiękna… - nie mogła opanować myśli, czuła jak melodia
przenika ją zupełnie i jakby gdzieś już ją słyszała. Po chwili natrafiła na
pomieszczenie obok ogromnego okna, drzwi były uchylone.
Podeszła cicho i delikatnie je otworzyła tak, aby zobaczyć osobę siedzącą na czarnym stołku, grającą na pięknym czarnym fortepianie.
Chłopak był wysoki, może wyższy od bruneta, ale z pewnością lepiej od niego zbudowany.
Weszła prawie do środka przyglądając mu się z ciekawością. Zauważyła, że również zamykał oczy, zupełnie jak ona, jakby karmiąc się melodią. Wyglądał na najspokojniejszego człowieka na ziemi, i jego postawa wskazywała jakby czuł się nietykalny.
Zupełnie ją oczarował.
Podeszła cicho i delikatnie je otworzyła tak, aby zobaczyć osobę siedzącą na czarnym stołku, grającą na pięknym czarnym fortepianie.
Chłopak był wysoki, może wyższy od bruneta, ale z pewnością lepiej od niego zbudowany.
Weszła prawie do środka przyglądając mu się z ciekawością. Zauważyła, że również zamykał oczy, zupełnie jak ona, jakby karmiąc się melodią. Wyglądał na najspokojniejszego człowieka na ziemi, i jego postawa wskazywała jakby czuł się nietykalny.
Zupełnie ją oczarował.
- Em, przepra- AA! - padła prosto na podłogę, przewracając
się o próg drzwi. Muzyka umilkła. Przytrzymała się za głowę czując jak punkt w
który uderzyła pulsował co chwilę.
- Wiesz, następnym razem , po prostu wejdź – czyś miły i
przyjazny głos odbił się w jej uszach. Duża silna dłoń chwyciła ją pod ramię,
pomagając wstać – Widziałaś może czy Litwa już wyszedł?
Spojrzała na niego, nie mogąc oderwać wzroku od jego twarzy.
Otworzyła usta jakby chciała już coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył
się z jej ust. Polska przyjrzał się jej badawczo, po chwili jednak uśmiechnął się
szeroko, chwytając jej dłoń.
- Od dobrej godziny czuję śniadanie! Chodźmy zjeść, dziś
moje ulubione danie, na pewno ci
zasmakuje.
Zanim zdążyła coś powiedzieć pociągnął ją za sobą prowadząc
do jadalni. Na pięknym dużym stole leżały dwa talerze i pozłacane sztućce obok.
Spojrzała na blondyna, w tej chwili cały jego poważny urok prysł. Patrzył na jedzenie
jak dziecko, które dostało swoją ulubioną zabawkę.
Usiedli przy stole i zaczęli jeść.
Usiedli przy stole i zaczęli jeść.
- Smacznego! – powiedział nabierając jajecznicę na widelec.
Jedzenie rzeczywiście pachniało niesamowicie, widząc jak sam
się nim zajada nabrała ochoty. Po chwili zaburczało jej w brzuchu, czuła się
tak jakby miała zapaść się pod ziemie. Błagała los żeby tego nie słyszał, ale
niestety.
- Nie jest zatrute – spojrzał na nią wskazując widelcem na
jej talerz. Widząc jak stara się stać jednością z krzesłem, a jej czerwona
twarz zakrywa się powoli włosami, wstał podchodząc do niej.
- Cóż w razie czego to umrę pierwszy – uśmiechnął się
złośliwie, nabierając porcję z jej talerza. Zamknął oczy – wiesz, twoja niczym
nie różni się od mojej.
Po chwili otworzył oczy ze zdumienia, powoli ,ale ledwo
widocznie odsuwała się od niego. Nie bardzie wiedząc jak się zachować przysunął
się do niej i podał porcję na widelcu.
- Jeśli nie będziesz jeść, nie będziesz silna, a musisz
wiedzieć, że tutaj tacy nie żyją.
Westchnęła, miał rację i wiedziała o tym. Pochyliła się do
niego, a jej złote kosmyki odkryły zarumienioną twarz. Zjadła kawałek z
widelca, na którym jej podał, po czym uśmiechnął się z ulgą.
- No dobra, będę musiał cię zostawić na chwilę, zjedz szubko
póki ciepłe i nie wychodź nigdzie – powiedział wstając i oddając jej sztuciec –
Możesz wrócić do pokoju jeśli chcesz, ale do reszty lepiej nie.
Już miał się oddalić, gdyby nie to, że przytrzymała go za
koszule.
- Dziękuję – powiedziała uśmiechając się do niego szeroko.
- Generalnie nie ma sprawy! Na razie!
Po chwili usłyszała już tyko trzask i zamykane drzwi.
ok w razie jakichkolwiek dramatycznych błędów proszę pisać :)
Bardzo fajnego bloga tu prowadzisz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Naprawde? :) Jejku strasznie Ci dziękuje to bardzo miłe T.T
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog. Podoba mi się już po 2 notkach XD
OdpowiedzUsuńYay! Dopiero znalazłam bloga a już mi się podoba!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzedniczkami - cieszę się, że tu jestem ^^
OdpowiedzUsuńszczerze to świetnie piszesz. Zaczynam czytać Blogi od niedawna i jak na razie jesteś najlepsza tylko tak dalej :D
OdpowiedzUsuńO Jezu jakie to super kto 2018? :3
OdpowiedzUsuń