wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 65



Westchnęła nad kolejnym już z rzędu zadanym pytaniem od dziewczyny.
-  Sora, proszę cię. Dobrze wiesz, że ja nawet o tym nie decyduję-
Widać było, że nie lubiła poruszać tego tematu. Jednak pomimo tego nadal skrupulatnie zajmowała się układaniem wszystkiego w apteczce.
-  Przestań ciągle o tym myśleć, musisz odpoczywać, zobaczysz się z nim…wkrótce.
*
Patrzyła na nią przenikliwie. „Wkrótce” jeszcze ta dziwna pauza…coś było dla niej nie tak. Jedynym powodem rozdrażnienia Sory , było pomijanie faktu, dla którego chciała za wszelką cenę odejść od Francji, a teraz wszyscy wokół udają, że wszystko jest w porządku. Zacisnęła pięści, patrząc się na biedną Lichtenstein nieustępliwym wzrokiem.
- Nie po to musiałam tyle czekać, żeby teraz znowu to robić. Nie będziecie za mnie decydować wasze traktaty i inne tego typu rzeczy nie działają na mnie, jestem wolna.
+++
Przytrzymałam jej rękę, zatrzymując ją w zdejmowaniu moich bandaży. Moje oczy przenikały ją próbując uzyskać odpowiedz. Widziałam, że mnie nie może tego powiedzieć, coś ją powstrzymywało. Była wyraźnie zmieszana i niezdecydowana. Jednak coś w niej pękło.
-  Nie martw się. Zajmujemy się nim, więc wszystko jest w porządku, po to ma się przyjaciół. Dlatego też proszę, abyś się mnie o to nie pytała nigdy więcej, ani brata. Dowiesz się w swoim czasie.
 A jednak coś jest nie tak, zawsze pocieszenie, że nie jest sam. Podejrzewałam, że za wszystkim stoi Szwajcaria, można na niego liczyć. Trzeba było czekać.


Minęło kilka dni, w czasie których rana po postrzale Francji zagoiła się w większym stopniu. Szwajcaria przyjeżdżał  i odjeżdżał bez słowa, starając się ze wszystkich sił unikać mojego wzroku.  Siedziałam przez większość czasu w ogródku chłopaka czytając książkę.
 Wiosna. Kwiaty i wszystko inne rozkwitało pomału, tworząc niewyobrażalnie piękny widok. Spojrzałam na książkę, czytałam ją tyle razy, że powoli stawała się monotonną. Nie raz próbowałam, odejść do Polski, ale za każdym razem Szwajcaria zabierał mnie w połowie drogi. Opuściłam książkę, która upadła na ciemną trawę, w bezgranicznym znudzeniu.
-  No i jak ja mam się do niego dostać…
Przytrzymałam się za ranę, czując nieprzyjemny ból, który wciąż nie chciał ustąpić, spojrzałam przed siebie. Zza pagórku zaczęli wyłaniać się Lichtenstein i Szwajcaria. Wyglądali razem tak pięknie. Twarda postawa chłopaka, bladła za każdym razem, gdy z nią rozmawiał. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-  Mają szczęście.
Westchnęłam po czym, po raz kolejny zagłębiłam się w nużącej już lekturze, podnosząc ją z ziemi.

***

Biegłam przez las, mijając leżące pnie drzew, o które już wiele razy się potykałam. Podjęłam kolejną próbę.  Nakryłam kaptur na głowę, chowając przy tym moje włosy, które falowały podczas biegu, co mogło by być dla niektórych  dość oczywiste, że to ja.
-  Jeszcze tylko trochę…

*

Postanowiła po raz kolejny spróbować przedostać się na ziemie Polski. Jedynym utrudnieniem, bądź przeszkodą był Szwajcaria. Nie zliczyłaby ile to już razy, zabierał ją z powrotem. Rozumiała jego troskę, ale choćby nie wiedziała co, musiała go zobaczyć. Tym razem miało być inaczej, przewidziała to, że istnieje dość duże prawdopodobieństwo zabranie jej przez Szwajcarię, więc postanowiła zawalczyć sobie pójście do Polski. Spojrzała na dwie bronie zabrane od chłopaka, miały nabite naboje, nie powinno być problemów.
-  Jest.
Patrzyła na znajome lasy i łąki za nimi ukryte. Już miała ruszyć dalej gdy nagle zza drzewa wyszedł, ktoś kogo w życiu by się nie spodziewała.
-  Przepraszam, ale lepiej dla ciebie gdybyś nie szła dalej.
-  C- co ty tu robisz..?
Brązowowłosy chłopak stał i wpatrywał się w nią uważnie. Zmienił się, był zdecydowanie wyższy , a włosy związane miał w lekki, krótki kucyk.
-  Litwo!
Westchnął. Najwyraźniej nie chciał niczego wyjaśniać. Spuściła wzrok, nie wiedząc już co robić.
-  Więc ty też?
Nagle poczuła oddech konia na swoich plecach, jej serce zaczęło bić bardzo szybko, bo kto inny lubił jeździć na koniach. Odwróciła się. Niestety doznała zawodu widząc twarz jej przyjaciela.
-  Miałem dziś tyle na głowie czemu akurat teraz? Wiesz ile rozliczeń mnie czeka..o, cześć Litwo.
-  Dzień dobry Szwajcario.
Wymierzyli się spojrzeniami, po chwili Litwa odwrócił się i poszedł w kierunku pól i łąk Polski.
-  Hej! Zaczekaj!!! Niby dokąd teraz idziesz, co?
Czyjaś dłoń zacisnęła się na jej ramieniu.
-  Wracajmy.
Strzepnęła ją. Odwróciła powoli głowę ku niemu. Chłopak poczuł nieprzyjemny dreszcz na placach widząc jej oczy. Były zimne i pozbawione skrupułów.
-  Puść. Mnie.
Pomimo jej zachowania, był pewny swego. Zsiadł z konia i wymierzył się z nią wzrokiem, po chwili jednak zwrócił wzrok ku znikającemu już Liwie w oddali.
-   Daj, spokój przecież powiedziałem ci, że się z nim spotkasz w najbliższym czasie.
W jednej chwili dziewczyna chwyciła go za rękę wykręcając ją, po czym przerzuciła go sobie przez ramię rzucając nim o ziemię. Chłopak nie był jej dłużny, zacisnął dłonie na jej gardle i przewrócił ją siadając na niej. Wpatrywała się w niego z zimnym spojrzeniem.
-  Nie radze robić ci tego jeszcze raz.
Przestała się z nim siłować, był bardzo silny, a i tak nie dusił jej tylko nie pozwalał się ruszyć. Podniosła wzrok na jego zielone oczy.
-  I tak się z nim zobaczę.
Zanim zdążył zareagować, uderzyła go mocno w brzuch. Cofnął się, chwytając broń.
-  Przestań! Nie mam zamiaru się z tobą bić.
Patrzył na nią czekając na jej ruch. Dziewczyna nie zwróciła szczególnej uwagi na jego słowa. Jej dłoń powoli kierowała się do podwiązki pod sukienką. Wyjęła dwie bronie i skierowała do chłopaka.
- Wybacz, Szwajcario.
Czując, że dalsze rozmowy nie mają sensu, wzruszy ramionami, lekko poirytowany.
-  Jak chcesz.
Wystrzelił pierwsze kule bez ostrzeżenia z niebywałą szybkością. Uniknęła ich, znając na pamięć kolejność celów Szwajcarii, mimo, że sam do końca tego nie wie, ma ustaloną kolejność i liczbę zadanych wystrzałów. Chłopak dalej ostrzeliwał w jej kierunku małe niebezpieczne kule. Podbiegła do niego, unikając kolejnych. Widząc, że ataki z dystansu są bez sensu, schował szybko bronie i przygotował się na atak z bliska, trzymając pięści w górze na poziomie swojej bladej twarzy. W jednej chwili przyspieszyła i kopnęła go, po czym chłopak przewrócił się upadając na ziemię. Gdy była blisko niego,  uderzył ją w brzuch  i przerzucił za siebie, aż dziewczyna odbiła się w powietrzu, turlając po ziemi . Wyjął na powrót bronie i wcelował w leżącą Sorę. Była szybsza i nim zdążył wystrzelić schowała się za drzewem. Po chwili wyszła zza niego i strzelała  do chłopaka bez przerwy. Widząc to unikał ich. Głośne strzały dało się słyszeć z daleka. Przestała strzelać i spojrzała się na niego.
 Wyglądał inaczej, najgorszy jednak był jego wyraz twarzy i oczy. Pustym wzrokiem, pozbawionym jakichkolwiek emocji spoglądał na jej twarz. Żaden nerw, żaden mięsień na twarzy nie zdradził choćby najmniejszych uczuć. Takie jak na zdjęciu Polski u Japonii. Podchodził do niej celując na nowo swoją bronią. Spojrzała w bok, droga była wolna. Czuła taką melancholię i spokój. Pobiegła ku Szwajcarii najszybciej jak mogła i uderzyła go końcem broni w głowę. Upadł. Nie chcąc tracić ani chwili pobiegła ku polanie. Biegła cały czas bojąc się, że zaraz pojawi się Szwajcaria, ale nie taki jakiego znała, to co w nim teraz zaszło było przerażające. Po chwili jednak stanęła, a szok jaki wywołał w niej widok, przed nią mieszał się wraz z uczuciem pogłębiającej się rozpaczy.
-  Co, to jest-
*
Przed moimi oczami ujawniła się nie piękna łąka jaką pamiętałam tylko sucha polana z uschniętymi kwiatami, to już nawet nie były kwiaty. Spojrzałam w górę. Chmury były ciemne i mroczne, jeszcze chwilę temu takie nie były. Zerwał się wiatr. Był bardzo silny i nieprzyjemny, włosy pchane przez niego odkryły moją twarz, z której spływała pojedyncza samotna łza.
Taki widok był wszędzie, wszystko było nieżywe. Strzał. Zapomniałam przez chwile o Szwajcarii, to był błąd bo po chwili poleciałam do przodu turlając się po ziemi. Odepchnął mnie z taką siłą, jakbym była niczym mała przeszkoda. Z ziemi rozniósł się pył, a piasek nieprzyjemnie piekł mnie w oczach. Spróbowałam wstać, ale chłopak kopnął mnie w brzuch, nie dając tej szansy. Był taki silny. Spojrzałam w jego zimne oczy. Nie miałam siły się już ruszać. Nie byłam taka jak kiedyś, znosiłam jeszcze więcej, ale od tamtego czasu jestem zdecydowanie słabsza. Trzęsące się ręce nie mogły utrzymać mojego ciężaru. Szwajcaria kucnął przy mnie przykładając spust do mojej głowy, która pod jej naporem lekko się przechyliła. Zimno tego metalowego zabójcy było nie do zniesienia.
-  Sz- szwajcario..?
Nie wiedziałam, że to się tak skończy. Dom Polski był już widoczny z daleka. Wciąż tam był…palec żołnierza powoli zaciskał się na spuście. Słysząc to spojrzałam po raz ostatni na polany, które w żaden sposób nie przypominały już dawnego widoku.

Zdziwiłam się, strzał powinien być już chwilę temu. Moje oczy zawędrowały ku Szwajcarii. Wyraźnie się z czymś męczył, ciężko dyszał. Dłoń, w której trzymał broń drgała nie mogąc wcelować w żaden punkt, zupełnie jakby był opętany. Drugą trzymał się za głowę, próbując się uspokoić. Jego oczy..zmieniły się; jedno było takie jak dawniej, ale to drugie wciąż zimne.
-  Ucie- kaj…
Zerwałam się od razu, gdy to powiedział. Na moje nieszczęście rana od Francji zaczęła o sobie przypominać. Chciałam tylko dobiec do jego domu. Do Polski. Trzymałam się za brzuch i nie patrząc za siebie biegłam dalej. Czułam jak pod moim ciężarem łamią się suche rośliny, które Polska tak bardzo kochał. Jak zwykłe bez życia postacie ulatniały się pod najmniejszym naporem, rozdmuchując się na wietrze. Po chwili usłyszałam jak Szwajcaria biegnie za mną, obejrzałam się. Wyglądał jak zabójca…chce mnie zabić. Nie zależnie od tego, co zrobi i tak cieszyłam się, że miałabym umrzeć tak blisko niego. To nie byłoby takie złe, umrzeć od Szwajcarii ,zamiast o wiele gorszą śmiercią, Niemca czy też Rosji.


-  ODSUŃ SIĘ!
Głos zjawił się tak szybko, że odruchowo uczyniłam to, o co prosił. Nade mną skoczyła dziewczyna z długimi brązowymi włosami. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie, widziałam jej uśmiechniętą twarz, taką jak kiedyś. Była jak pchana przez wiatr. Zwinnie nade mną przeskoczyła kierując się na swojego przyjaciela, który wręcz prosił żeby go powstrzymać. Rzuciła się na Szwajcarię i z całej siły przyłożyła mu z patelni, trzymanej w dłoni. Przez chwilę jeszcze stał, ale upadł na kolana po czym przewrócił się bezwładnie na ziemię.
-  Węgry~!
Wtuliłam się do niej.
-  Matko, cała drżysz..eh, wiedziałam, że będzie z tobą problem i kiedyś przebierzesz miarkę w jego cierpliwości. Kurde mogłabyś choć raz się posłuchać…
Westchnęła dając upust swojemu zmęczeniu. Podeszła do chłopaka i przerzuciła go sobie na ramię. Jednak był trochę za szeroki w barkach i nie mogła go utrzymać. Spojrzała się na mnie jak gdyby nic i uśmiechnęła się.
-  Pomożesz mi? Jest znacznie cięższy niż się wydaje.
Dopiero teraz się jej bliżej przyjrzałam. Ona również jak i Litwa zmieniła się, jej włosy były troszkę dłuższe niż wcześniej, a zamiast grzywki opadłej lekko na twarz, dwa dłuższe kosmyki miała związane z tyłu jej spinką z kwiatem. Podeszłam niepewnie  i przytrzymałam drugi bok chłopaka. Spojrzała na mnie, kierując wzrok na ranę.
-  Hmn, jesteś ranna…spokojnie Litwa ci pomoże, ostatnio jest w tym naprawdę dobry.
Nie mogłam zrozumieć jej humoru. Czy nie widziała co się wokół stało; z niebem, łąkami  i wszystkim wokół? Przerażało mnie to, a ona zwyczajnie się uśmiechała. Spojrzałam na nią.
-  Gdzie idziemy..?
Myślałam, że zabierze mnie na powrót do domu Szwajcarii, ale nie. Tym razem jej uśmiech zastąpił cień smutku. Poprawiła ramię chłopaka, narzucając je z powrotem na jej bark.
-  Jak to gdzie? Do Polski.


><><><><<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>



Jadąc przez gęsty, ciemny las, rozmyślał na temat, nadchodzącej wojny. Kolejna z rzędu. Poprzednio walczył z Węgrami. Znowu się pokłócili, a szef Węgier niczego nie ułatwiał w sprawach sojuszu, na który Polska i Węgry bardzo liczyli. Prusy za to, stawał się za dnia na dzień silniejszy…
- Rany~~!  jak tak dalej pójdzie stanę się tym cholernym Cesarstwem Rzymskim!
Potrząsał nerwowo głową, a jego jasne włosy kołysały się nierówno. Koń zarżał niespokojnie jakby wyśmiewał jeźdźca za jego beztroskość i dziecinne zachowanie. Jednak nadal szanował go i wiózł przez obcą mu drogę. Ścieżka  już od dłuższego czasu zaczynała narastać złotym piaskiem, a liście zastąpiły małe igiełki. Wiatr szumiał coraz to bardziej, powiewając jego białą koszulą.

 Chłopak nabrał głęboko zdrowego powietrza, wszyscy w końcu wiedzieli, że powietrze w tym miejscu jest równie zdrowe co te górskie. Przebywał zazwyczaj w samym środku swego domu, rzadko kiedy mając czas na rozglądanie się za widokami i innymi przyjemnościami, choć stronę gór znał bardzo dobrze z map i dawnych bitew ( zazwyczaj z Imperium Osmańskim).
 Wieki mijały a on nie starzał się, wręcz czuł się przepotężny, jak w żadnym innym okresie. To była jego złota era.
Kolejny szum wiatru niósł za sobą piękną pieśń.
A to moja mentorka :)



Być może wieczorna gwiazda
Zgaśnie nad tobą
Być może, gdy ciemność
zapadnie
Twe serce będzie wierne,
Idziesz osamotniony drogą
Oh, jak daleko uszedłeś od domu


Mornie utulie ( ciemność zapadnie)
Uwierz a znajdziesz cel swej wędrówki
Mornie alantie ( ciemność upadła)
Teraz cała nadzieja w tobie


Być może nienazwany cień
Uleci w dal
być może twą tułaczkę
Rozświetli blask dnia,
Gdy noc zostanie pokonana

Będziesz mógł odkryć słońce

Mornie utulie ( ciemność nadeszła)
Uwierz a znajdziesz cel swej wędrówki
 Mornie alantie ( ciemność upadła)
Teraz cała nadzieja w tobie








Dźwięki dochodzące do jego głowy, kryły w sobie właściciela siedzącego samotnie na morzu. Polska zatrzymał konia, szarpiąc wodze do siebie. Zsiadł z niego, poklepując zwierze po długiej karej szyi. Sięgnął do kieszeni i podał ogierowi kostkę cukru, którą zdążył zwędzić z kuchni.
Koń nie zareagował. Jego postawione uszy i czujny wzrok były skierowane do szumiącego morza. Chłopak uśmiechnął się pod nosem chowając upominek z powrotem do kieszeni. Przywiązał wodze do drzewa stojącego najbliżej wydm. Po czym skierował się do postaci siedzącej na tafli wody. Piosenka skończyła się chwile temu, lecz przez jej gardło wciąż wydobywała się cicha melodia.
- Śpiewasz tak pięknie, że konie zwyczajnie mają mnie gdzieś. Po za tym ile razy mam powtarzać, że jesteś blisko granicy z Prusami, uważaj trochę.
Pomimo świadomej zgryźliwości, nie potrafił się na nią długo gniewać. Blondynka zakręciła się szybko wstając z wody i pobiegła do niego rozchlapując lekko kropelki wody na różne strony. Polska zawsze podziwiał jej lekkość biegu. Promienny uśmiech na jej twarzy zagościł od razu, gdy tylko go zobaczyła.
- Polsko~!
Rzuciła mu się na szyję, obejmując głęboko. Odsunęli się od siebie przyglądając się sobie nawzajem stęsknionym wzrokiem.
- Dawno się nie widzieliśmy,  co u ciebie?
Dziewczyna oparła dłonie na biodrach i przechyliła lekko głowę, podmuchując grzywkę z oczu. To było u niej typowe i gdyby tak nie robiła, Polska nie miał by pewności czy to ona. Zazwyczaj oznaczało to, że po prostu sobie z kogoś kpi uważając go za głupka, ale z drugiej strony jasnowłosemu się to podobało i bawiło go to.
- Dawno? Minęło dobre 120, lat!
Zastanowił się przez chwilę, czas nie był dla niego przeszkodą i nawet nie zwracał uwagi, ale ostatnie wojny ciągnęły się bez ustanku, z czego myśl o chwili wytchnienia wydawała się wręcz nie realna. Spróbował podliczyć czas od zeszłego spotkania, po chwili uświadomił sobie, że miała rację.
- Hm…Fakt, to dość dawno.
Po chwili dało się słyszeć ich typowe dla siebie przekomarzania. Od czasu spotkania Polski i Morza po raz pierwszy minęło 175 lat . Przez ten czas wydarzyło się zdecydowanie wiele. Polska który jak zwykle w zwyczaju miał swoją ciekawość i chęć zabawy, przychodził do niej co najmniej raz w miesiącu, sam do końca nie zauważył kiedy zdążył się do niej przywiązywać. Wszystko co o nim wiedziała, dalej pozostawało dla niego tajemnicą, którą nie raz próbował odkryć, ale na próżno, bo potrafiła zawsze świetnie ukrywać co ważniejsze fakty.

Polska stał się potęgą wschodu, a jego dom obfity w różne zasoby, sprowadzane były do innych państw.
Gdy wojna między Francją a Anglią znowu zaczynała się ogromnymi brakami w spiżarniach, to Polska zawsze bardzo na tym korzystał. Co prawda Litwa nie zawsze popierał jego decyzję, lecz i tak szefostwo Polski nie brało tego pod uwagę. Polska o niczym nie wiedział, nawet do tej pory.
- Ah, właśnie Polsko! Widziałam bitwę pod Grunwaldem! To była wspaniała bitwa, twoje sztandary były dosłownie wszędzie~~! Żebyś widział Prusy, myślałam, że w życiu się nie pozbiera-
Wiele rzeczy i tak dalej pogłębiały tajemnicę. Fakt, że mogła widzieć, to co się dzieje tak daleko od niej, nie było żadną nowością, wiedział to od jakiegoś czasu.
- Hah! Wiem, Jagiełło był naprawdę świetny, to jego pomysł z tym lasem, genialne! Pod koniec to ja wbiłem chorągwie na pal w miejscu bitwy, strasznie wielu straciłem, ale wojna była słuszna. Wiesz może co się stało z Prusami? Zaraz po bitwie się zmył, dopiero kilka miesięcy po, zjawił się u mnie w zamku.
Zastanowiła się przez chwilę, w końcu czasy o których mówili były dość dawno. W czasie jej rozmyślań, zdążył zauważyć kątem oka wypukłości na jej dekolcie, w jednej chwili był czerwony jak nigdy, nagle dziewczyna spojrzała na niego tajemniczo, a on speszony jej wzrokiem odwrócił się, udając ciekowość nad wpatrzonym w nich koniem. Podeszła do niego uśmiechając się lekko.
- Z tego co pamiętam pojechał konno do zamku w Malborku, z którego dało się słyszeć niezłe hałasy…wiesz myślę, że jego nowy, i chyba obecny szef nie należy do uprzejmych. Później przyszedł tutaj-
Nie zdążyła się zorientować, kiedy jego silne dłonie znalazły się na jej chudych i małych ramionach. Jego palce ścisnęły ją lekko. Jego wyraz twarzy wyrażał wyraźnie zdenerwowanie, co jak na niego było dość rzadkie, że nie rozumiała do końca jego przyczyny.
- Tutaj?! Żartujesz? Błagam powiedz, że mu się nie pokazałaś!
Jego głos nabrał bardzo stanowczych dźwięków, za którymi nie przepadała, bo należały one do władczych, rozkazujących, ale rozumiała jego powody. Objęła jego dłonie delikatnie je z siebie sięgając. Nie spuszczała wzroku z Polski.
- Spokojnie, myślisz, że ujawnianie się komuś jeszcze poza wami przyniesie mi jakiekolwiek bezpieczeństwo?
Po chwili zorientował się, że właśnie wymsknął się jej ważny szczegół. Spojrzał na nią podejrzliwie, zielonymi niczym szmaragdy oczami. Czując co się świeci spróbowała go zatrzymać.
- O nie..znowu zacznie-
- Rosja.
Wywróciła oczami czując przed sobą kolejną nużącą rozmowę.
- Daj spokój Polsko, dobrze wiesz, że nic ci nie powiem. Chciałeś wiedzieć co z Prusami tak? To daj mi dokończyć.
Odwrócił głowę zakładając ręce na piersi.
- Straciłem zainteresowanie.
Pokręciła głową z niezrozumieniem.
- Że też mnie to nie dziwi.
Cisza trwała tylko chwilę bo dziewczyna była zbyt stęskniona za chłopakiem by marnować tak ważne minuty. Opuściła dłoń do wypukłej części sukienki, zaciskając palce na zawartości. Polska dalej uparcie obstawiał przy swoim i nie odwracał się udając obrażonego. Takie zachowanie było równie częste co jego brak cierpliwości, jednak zdając sobie sprawę, ze dłużej nie wytrzyma miał zamiar odwrócić się i spróbować znowu ją męczyć i wypytać o Rosję, ale na jego szczęście dziewczyna sama do niego podeszła przeszywając go na krótką chwilę swoimi czerwonymi oczami. Zauważył, że jej wzrok często ucieka od jego własnych.
-Wiesz zarobiłam to zaraz po bitwie, ale chciałam zaczekać na lepszy moment, a jak strugasz focha to się nie dowiesz.
Wypięła dumnie pierś i zadarła nosek, wiedząc, że i tak wygra. Mimowolnie spojrzał na nią zaciekawiony, a na jej twarzy pojawiło się triumfalne zadowolenie.
- Wysuń dłoń.
Zrobił o co prosiła. Schowała rękę w kieszeni i wyraźnie coś z niej wyjęła, objęła chudymi palcami jego dłoń i położyła na niej wisiorek, z początku wydawał się jak każdy inny, ale nie był on zwyczajny. Podniósł go na wysokość swoich oczu i przyjrzał mu się zdumiony.
- Przecież to..
W blasku zachodzącego słońca odbijała się poświata metalowego orzełka wiszącego na czarnym rzemyku.
- Taki jaki miałeś na bitwie, prawda? Nie pomyliłam się w szczegółach?
Nie minęła chwila jak tonęła w objęciach chłopaka. Z początku była zadowolona z jego reakcji, ale z czasem tulił ją za mocno.
- P-polsko dusisz mnie..
- To naprawdę piękny prezent. Dzięki.
Odsunęła się od niego chowając długie włosy za ucho. Polska od razu przywiązał sobie podarek na szyi. Widząc jak mieni się, radość na twarzy dziewczyny zastąpił smutek.
- Już wieczór.
Dopiero teraz dostrzegł jak tępo patrzy się w wisiorek.
- Wszystko w porządku? Dziwnie się zachowujesz, w sensie jesteś za cicho.
Zrozumiawszy, że ma rację uśmiechnęła się lekko chowając zaniepokojenie i lekko widoczny strach za soczystymi czerwonymi ustami w pełnym uśmiechu.
- Muszę już wracać. Już i tak jestem spóźniona.
Ciemność zakryła zupełnie wszystko, słońce i jego ostatnie promienie zeszły na drugą stronę świata. Polska zaklął pod nosem zapominając wziąć lampy. Dziewczyna odwróciła się na powrót stając na tafli wody i nie zanurzając się w niej.
- Do zobaczenia Polsko, mam nadzieję, że ten okres będzie ci dłuższy niż wszystkie inne.  Zdaje się, że naprawdę wywalczyłeś sobie wspaniały dom.
Zabrzmiało to pokrzepiająco, a jednak wyczuł dziwną smutną nutę w jej głosie. Przejechał sobie dłonią po włosach, czując, że nie wie jak ma jej na to odpowiedzieć.
- Mógłbym cię odprowadzić? Tylko do granicy.
Uśmiechnęła się, podchodząc do niego, objęła jego dłoń i w ciszy skierowali się do miejsca, które przeszywało na wskroś. Dom Rosji.


Cisza, która trwała była dla obojga niezręczna. Nie raz zerkali na siebie jedno to drugie, jednak gdy napotkali swoje spojrzenia, odwracali się. Morze chwytała za długie pasemko włosów i bawiła się nim, Polska nucił pod nosem piosnkę, którą usłyszał od niej popołudniu.
Gdy dotarli na obrzeża granic, serce chłopaka zaczynało coraz to głośniej i mocniej bić. Jego chód był wyraźnie ciężki i wymuszał na sobie kolejne kroki.
Oczy dziewczyny, które nie odrywały wzroku z pod kilku kosmyków od niego zaszły smutkiem.
- Twoje serce-
Jak z postrzału Polska od razu uśmiechnął się próbując z całych sił zapanować nad swoim zachowaniem, wyprostowawszy się. Nagle dostał małą piąstką w głowę, że aż o mało co nie zetknął nosem o brzuch. Gdy wyprostował się, spojrzał na nią z wyrzutem.
- Za co to? T.T
Jej mina była wręcz zbyt podobna do najeżonego kota, który dostał wiaderkiem wody.
- Przestań na siłę kontrolować serce bo sobie coś zrobisz! Głupek!
Chłopak rzeczywiście zupełnie zgłupiał.
- Słyszę je…
Zbliżyła się do niego, była o głowę od niego niższa. Jej dłoń znalazła się nas miejscu organu, które uważa się za najważniejsze, a przecież tak często zapomniane na wojnach, powoduje śmierć.
- Zostań…- nie, nie zostawaj tu, idź do domu, do zamku i wypoczywaj.
Podniosła na niego wzrok, przeszyły go zupełnie, czuł jej stanowczość i wyraźną obawę.
- Nie. Powiedziałem, że Cię odprowadzę i zrobię to.
Chwycił jej dłoń ze swojego serca i poprowadził do przodu, gdyby nie to, że sama nie zamierzała nigdzie iść. Odwrócił się oczekująco.
- Generalnie mogę tak stać cały dzień.
Usiadła na pisku, świadomie ciągnąc go do siebie. Westchnął z poirytowaniem.
- Jeżeli ja też jestem taki uparty to przysięgam, że współczuję Litwie. Zachowujesz się jak dziecko, nie jestem w stanie wojny z Rosją…AŁ! AŁ!!!
Jej dłoń pomimo tego, że była dwa razy mniejsza od tej Polski, zacisnęła się na niej boleśnie. Zapomniał, albo zdawał sobie sprawę, ale wolał o tym nie myśleć, że pomimo jej kruchego ciała jest naprawdę silna.
- Przestań tak mówić, jakby było to jakąś ulgą! Oboje dobrze to wiemy-
Żaden mięsień, ani nawet powieka nie drgnęła gdy to mówiła. Stał i wpatrywał się w nią poważnie, a jego mina nie różniła się od bezlitosnego robota.
- On go chce, a i na ciebie zacznie się kierować. Nie znam Litwy Polsko, ale jedno mogę Ci powiedzieć, uważaj. On przewidział wszystko o kilkaset lat do przodu.
Otworzył lekko usta czując jak bardzo poważnie to mówi. Niby fakt z Rosją nie był nowością, ale ..Litwa? Nie, on nie mógłby. Automatycznie wyrzucił inne myśli z głowy.
- Posłuchaj, wierze, że wszystko będzie takie jak teraz-
- Polsko, nie słuchasz!
Wstała szybko z piasku i chwyciła obiema dłońmi jego bladą i gładką twarz, kierując jego wzrok na siebie.

- Masz uważać. Nie oszukuj się, że wszystko jest różowe, przyjacielu.
Przyjacielu. Co to słowo właściwie znaczy w tych czasach. Nie chciał zmieniać ani, przyjaźni z Litwą, ani pokoju, który panuje, ani już na pewno tego, żeby mógł się z nią spotykać. Kiedy użyła tego słowa, coś w nim jakby zagnieździło się, tak mocno, że z całą pewnością nie pozbędzie się tego do końca swego życia.
- Przyjedziesz jutro do mnie do zamku?
Spojrzała na niego, milcząc.
- Co?
- Czy ty mnie w ogóle słuchałeś…?
Wpatrywała się na niego z widocznym wyrzutem. Poryw wiatru znowu rozburzył jej włosy, na moment zakrył twarz plątaniną złotych pasemek.
- Zawszę się Ciebie słucham. Ale wymagasz niekiedy niemożliwego, dobrze, dość już o tym. Jutro Litwa wyjeżdża do…
Rosji. Nie powiedział tego na głos, gdyż znał jej reakcje, a to co mówiła było wręcz niefortunnie wypowiedziane w złym czasie.
- …Anglii. Trwa tam wojna, a oni potrzebują naszego zboża i żołnierzy. Będę miał cały zamek dla siebie, myślałem, że chciałabyś spędzić ze mną ten czas, za moim oknem jest piękny ogród, rosną tam twoje ulubione kwiaty-
W jej oczach błysnęło znajome światełko.
- Niezapominajki.
- Tak..
Zamilkli. Widział jak zacisnęła usta. Bryzgi wody frunęły wysoko w górę. Odwrócił głowę w jego stronę, morze szalało pod wodzą nieustającego wiatru.
- Będę się zbierał, przyjdę po ciebie rano.
Nie odpowiedziała od razu. Przez chwilę myślał, że odmówi bo jej mina i reakcja była nader nietypowa. Mylił się.
- Dobrze. Będę czekać Polsko.
Na jej twarzy zagościł piękny uśmiech, który jak wiedział nie pozawalała oglądać za często. Czerwone i pełne usta przy bladej cerze i delikatna zwiewna sukienka, która po wyjściu z wody obejmuje jej ciało, w myślach jej wygląd cały czas go prześladował. Za bardzo zmieniła się od tamtego czasu. Przytrzymał się za twarz, wyrzucając tak zbędne jak dla niego myśli.
- Do zobaczenia, Bałtyku.
Pochylił się i pocałował ją w dłoń, tak traktowano tylko księżne i wyższe rangą kobiety, a Polska nie miał zamiaru traktować jej gorzej.
Czekał. Przekroczyła granicę i jakby zdawało mu się, że stara się ukryć jak bardzo jest jej zimno. Po czym zniknęła w ciemnej gęstwinie. Czując, że i  on woli odejść od tej strony swojego domu, wrócił po konia i pojechał w ciszy do domu, zakłócając myśli rzeczami błahymi, aby zakryć widoki tak niespokojne z dzisiejszego dnia.
***
Brunet wzruszył ramionami, odsyłając konnych przed siebie. Zielone oczy zwróciły się do koperty i wyjąwszy z niej zawartość zaczął uważnie czytać. Wraz z każdym zdaniem, zmarszczka na jego czole pogłębiała się.
Zanim wszedł na konia, obrócił się lekko kierując wzrok na wieżę. Wysoka postać wyglądała przez okno, patrząc na niego. Jasne włosy związane niechlujnie w kitek i tak popuszczały pasemka opadające na jego twarz. Oczy wyrażały niepewność, ale uśmiech i jego dłoń machająca mu na pożegnanie, nie dały rozszyfrować jego prawdziwych intencji.
Odpowiedział mu na odzew, uśmiechając się lekko i powoli poprowadził konia przed siebie, po czym popędził go dołączając do konnych oddalonych o kilka metrów.
***
Cofając się od okna skierował się do komody stojącej obok łóżka, powłóczyste wzory ozdabiały każdy jej szczegół. Sięgnął po czarny rzemyk z metalowym orzełkiem i zawiązał go sobie na szyi. Następnie podszedł do szafy ubierając białą koszulę z wyszytą przez jedną część rękawa, wstęgę czerwonej nici.
- Rany…jest za wcześnie.
Przeciągnął się leniwie ziewając głośno. Skierował zaspany wzrok na bijący zegar. Dochodziła dziewiąta.
Usiadł przy biurku namaczając pióro atramentem. Wynaleziono już inne formy pisania, ale był zbyt sentymentalny by cokolwiek zmienić, chyba, że zostanie do tego zmuszony. Przesunął palcem po kupce dokumentów, większość z nich została wypełniona przez Litwę. Po chwili natrafił na znajome pismo.
„ Drogi Polsko…”- po rusku
Otworzył szeroko oczy, ale nie z zaskoczenia, ale z samego faktu, że po ostatnim liście jaki jej wysłał, ona odpisała. Przeczytał przeciągle dość męczący rękopis Ukrainy.
Nie lubił jej, i nie rozumiał o co jej chodzi w stosunku do niego. Wiedział, że też za nim nie przepadała, tyle sprzeczek i wojen domowych, które kończyły się prawdziwą rzezią, więc po co dalej pisze? Należy do niego i Litwy, ale chce dołączyć do Rosji, może coś planuje.
- Matko..
Dostawiając ostatnie zdanie i kończącą go kropkę, odłożył pióro. Cały jego zapał by cokolwiek zrobić minął, a kupka papierów nie była zachęcająca. Odsunął głośno krzesło i podszedł do ogromnego okna. W jego pokoju było największe. Szerokie z widokiem na wszystkie okoliczne pola i zagajniki. Podparł się framugi i stanął na parapecie, rozstawiając ramiona.
- Kocham ten widok, totalnie zapomina się o wszystkim…
Nagle rozległo się gwałtowne i natarczywe pukanie. Polska wywrócił oczami i udał, że go nie ma. Przecież wszyscy są świadomi faktu, że on śpi do popołudnia.
Nie ustępowało. Przemiędlił w ustach przekleństwo, zeskoczył z parapetu puszczając się złotej ramy i z prawdziwą niechęcią otworzył drzwi.
- Słucham?
- Panie, przyszedł list od pana Litwy. Prosił o jak najszybsze dostarczenie go. Za kilka minut, proszę zjawić się w Sali tronowej, z rozkazu króla.
Zmarszczka na czole Polski pojawiła się nieznacznie. Odebrał list i oddelegował służbę.
Usiadł na wielkim łóżku przyglądając mu się ze zmartwieniem. Po chwili ktoś zaczął skubać jego włosy. Nie patrząc przybyszowi w oczy uniósł dłoń i pogładził jego białe pióra.
- Wiesz, czy możliwe, żeby zostawił mnie samego…?
Odpowiedzią było tylko milczenie. Wiatr falował na białej złocistej firanie wpuszczając chłodu do pokoju chłopaka. Ptak dalej czuwał przy nim podskubując jego złote kosmyki. Przez resztę czasu siedział i tępo przyglądał się pochyłym literom łacińskim.


4 komentarze:

  1. Mama mia! Kolejny rozdział ^^ Nareszcie!
    (Omijając oczywiście epickość historii) Mam jedno pytanie: Ty też wolisz słowo "rusku" niż "rosyjsku"? Widziałam to w jednym miejscu i jakoś utknęło mi w pamięci. Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejną ( Moja samolubność mnie przytłacza ). Nice ^^
    Stokrotne dzięki za poprawność historyczną! Dzięki, dzięki, dzięki ^^ Osobiście nie mogę słuchać/czytać, że Polska i Ukraina byli super przyjaciółmi :/
    Życzę powodzenia i owocnej współpracy z komputerem,
    Rika

    OdpowiedzUsuń
  2. Vee~ w sumie już mam przypuszczenia jak to się może dalej potoczyć ^^ i mam nadzieję, że kolejne notki będziesz wstawiać w krótszych odstępach, nie bądź okrutna i nie trzymaj nas tyle w niepewności xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj sorki że dopiero teraz komentuje, ale cały wczorajszy dzień siedziałem w dużym samochodzie (przejazd z Bułgarii do Turcji), a cały dzisiejszy zwiedzał, kazałam po Istambule.
    No mniejsza co do rozdziału:
    GENIALNY
    tylko Szwajcaria jakoś tak dziwnie (nie mówię, że źle).
    No ale spotkanie Polski z Sorą jak rozumiem w następnym rozdziale.
    Życzę weny i ogółem żeby next był szybko
    ~Akasuna~

    OdpowiedzUsuń