Westchnęła nad kolejnym już z rzędu zadanym pytaniem od
dziewczyny.
- Sora, proszę cię.
Dobrze wiesz, że ja nawet o tym nie decyduję-
Widać było, że nie lubiła poruszać tego tematu. Jednak
pomimo tego nadal skrupulatnie zajmowała się układaniem wszystkiego w apteczce.
- Przestań ciągle o
tym myśleć, musisz odpoczywać, zobaczysz się z nim…wkrótce.
*
Patrzyła na nią przenikliwie. „Wkrótce” jeszcze ta dziwna
pauza…coś było dla niej nie tak. Jedynym powodem rozdrażnienia Sory , było
pomijanie faktu, dla którego chciała za wszelką cenę odejść od Francji, a teraz
wszyscy wokół udają, że wszystko jest w porządku. Zacisnęła pięści, patrząc się
na biedną Lichtenstein nieustępliwym wzrokiem.
- Nie po to musiałam tyle czekać, żeby teraz znowu to robić.
Nie będziecie za mnie decydować wasze traktaty i inne tego typu rzeczy nie
działają na mnie, jestem wolna.
+++
Przytrzymałam jej rękę, zatrzymując ją w zdejmowaniu moich
bandaży. Moje oczy przenikały ją próbując uzyskać odpowiedz. Widziałam, że mnie
nie może tego powiedzieć, coś ją powstrzymywało. Była wyraźnie zmieszana i
niezdecydowana. Jednak coś w niej pękło.
- Nie martw się.
Zajmujemy się nim, więc wszystko jest w porządku, po to ma się przyjaciół.
Dlatego też proszę, abyś się mnie o to nie pytała nigdy więcej, ani brata. Dowiesz
się w swoim czasie.
A jednak coś jest nie
tak, zawsze pocieszenie, że nie jest sam. Podejrzewałam, że za wszystkim stoi
Szwajcaria, można na niego liczyć. Trzeba było czekać.
Minęło kilka dni, w czasie których rana po postrzale Francji
zagoiła się w większym stopniu. Szwajcaria przyjeżdżał i odjeżdżał bez słowa, starając się ze
wszystkich sił unikać mojego wzroku. Siedziałam
przez większość czasu w ogródku chłopaka czytając książkę.
Wiosna. Kwiaty i
wszystko inne rozkwitało pomału, tworząc niewyobrażalnie piękny widok.
Spojrzałam na książkę, czytałam ją tyle razy, że powoli stawała się monotonną.
Nie raz próbowałam, odejść do Polski, ale za każdym razem Szwajcaria zabierał
mnie w połowie drogi. Opuściłam książkę, która upadła na ciemną trawę, w
bezgranicznym znudzeniu.
- No i jak ja mam się
do niego dostać…
Przytrzymałam się za ranę, czując nieprzyjemny ból, który
wciąż nie chciał ustąpić, spojrzałam przed siebie. Zza pagórku zaczęli wyłaniać
się Lichtenstein i Szwajcaria. Wyglądali razem tak pięknie. Twarda postawa
chłopaka, bladła za każdym razem, gdy z nią rozmawiał. Uśmiechnęłam się pod
nosem.
- Mają szczęście.
Westchnęłam po czym, po raz kolejny zagłębiłam się w nużącej
już lekturze, podnosząc ją z ziemi.
***
Biegłam przez las, mijając leżące pnie drzew, o które już
wiele razy się potykałam. Podjęłam kolejną próbę. Nakryłam kaptur na głowę, chowając przy tym
moje włosy, które falowały podczas biegu, co mogło by być dla niektórych dość oczywiste, że to ja.
- Jeszcze tylko
trochę…
*
Postanowiła po raz kolejny spróbować przedostać się na
ziemie Polski. Jedynym utrudnieniem, bądź przeszkodą był Szwajcaria. Nie
zliczyłaby ile to już razy, zabierał ją z powrotem. Rozumiała jego troskę, ale
choćby nie wiedziała co, musiała go zobaczyć. Tym razem miało być inaczej,
przewidziała to, że istnieje dość duże prawdopodobieństwo zabranie jej przez
Szwajcarię, więc postanowiła zawalczyć sobie pójście do Polski. Spojrzała na
dwie bronie zabrane od chłopaka, miały nabite naboje, nie powinno być
problemów.
- Jest.
Patrzyła na znajome lasy i łąki za nimi ukryte. Już miała
ruszyć dalej gdy nagle zza drzewa wyszedł, ktoś kogo w życiu by się nie
spodziewała.
- Przepraszam, ale
lepiej dla ciebie gdybyś nie szła dalej.
- C- co ty tu
robisz..?
Brązowowłosy chłopak stał i wpatrywał się w nią uważnie.
Zmienił się, był zdecydowanie wyższy , a włosy związane miał w lekki, krótki
kucyk.
- Litwo!
Westchnął. Najwyraźniej nie chciał niczego wyjaśniać. Spuściła
wzrok, nie wiedząc już co robić.
- Więc ty też?
Nagle poczuła oddech konia na swoich plecach, jej serce
zaczęło bić bardzo szybko, bo kto inny lubił jeździć na koniach. Odwróciła się.
Niestety doznała zawodu widząc twarz jej przyjaciela.
- Miałem dziś tyle na
głowie czemu akurat teraz? Wiesz ile rozliczeń mnie czeka..o, cześć Litwo.
- Dzień dobry
Szwajcario.
Wymierzyli się spojrzeniami, po chwili Litwa odwrócił się i
poszedł w kierunku pól i łąk Polski.
- Hej! Zaczekaj!!!
Niby dokąd teraz idziesz, co?
Czyjaś dłoń zacisnęła się na jej ramieniu.
- Wracajmy.
Strzepnęła ją. Odwróciła powoli głowę ku niemu. Chłopak
poczuł nieprzyjemny dreszcz na placach widząc jej oczy. Były zimne i pozbawione
skrupułów.
- Puść. Mnie.
Pomimo jej zachowania, był pewny swego. Zsiadł z konia i
wymierzył się z nią wzrokiem, po chwili jednak zwrócił wzrok ku znikającemu już
Liwie w oddali.
- Daj, spokój przecież
powiedziałem ci, że się z nim spotkasz w najbliższym czasie.
W jednej chwili dziewczyna chwyciła go za rękę wykręcając
ją, po czym przerzuciła go sobie przez ramię rzucając nim o ziemię. Chłopak nie
był jej dłużny, zacisnął dłonie na jej gardle i przewrócił ją siadając na niej.
Wpatrywała się w niego z zimnym spojrzeniem.
- Nie radze robić ci
tego jeszcze raz.
Przestała się z nim siłować, był bardzo silny, a i
tak nie dusił jej tylko nie pozwalał się ruszyć. Podniosła wzrok na jego
zielone oczy.
- I tak się z nim
zobaczę.
Zanim zdążył zareagować, uderzyła go mocno w brzuch. Cofnął
się, chwytając broń.
- Przestań! Nie mam
zamiaru się z tobą bić.
Patrzył na nią czekając na jej ruch. Dziewczyna nie zwróciła
szczególnej uwagi na jego słowa. Jej dłoń powoli kierowała się do podwiązki pod
sukienką. Wyjęła dwie bronie i skierowała do chłopaka.
- Wybacz, Szwajcario.
Czując, że dalsze rozmowy nie mają sensu, wzruszy ramionami,
lekko poirytowany.
- Jak chcesz.
Wystrzelił pierwsze kule bez ostrzeżenia z niebywałą szybkością.
Uniknęła ich, znając na pamięć kolejność celów Szwajcarii, mimo, że sam do
końca tego nie wie, ma ustaloną kolejność i liczbę zadanych wystrzałów. Chłopak
dalej ostrzeliwał w jej kierunku małe niebezpieczne kule. Podbiegła do niego,
unikając kolejnych. Widząc, że ataki z dystansu są bez sensu, schował szybko
bronie i przygotował się na atak z bliska, trzymając pięści w górze na poziomie
swojej bladej twarzy. W jednej chwili przyspieszyła i kopnęła go, po czym chłopak
przewrócił się upadając na ziemię. Gdy była blisko niego, uderzył ją w brzuch i przerzucił za siebie, aż dziewczyna odbiła się
w powietrzu, turlając po ziemi . Wyjął na powrót bronie i wcelował w leżącą
Sorę. Była szybsza i nim zdążył wystrzelić schowała się za drzewem. Po chwili
wyszła zza niego i strzelała do chłopaka
bez przerwy. Widząc to unikał ich. Głośne strzały dało się słyszeć z daleka.
Przestała strzelać i spojrzała się na niego.
Wyglądał inaczej,
najgorszy jednak był jego wyraz twarzy i oczy. Pustym wzrokiem, pozbawionym
jakichkolwiek emocji spoglądał na jej twarz. Żaden nerw, żaden mięsień na
twarzy nie zdradził choćby najmniejszych uczuć. Takie jak na zdjęciu Polski u
Japonii. Podchodził do niej celując na nowo swoją bronią. Spojrzała w bok,
droga była wolna. Czuła taką melancholię i spokój. Pobiegła ku Szwajcarii
najszybciej jak mogła i uderzyła go końcem broni w głowę. Upadł. Nie chcąc
tracić ani chwili pobiegła ku polanie. Biegła cały czas bojąc się, że zaraz
pojawi się Szwajcaria, ale nie taki jakiego znała, to co w nim teraz zaszło
było przerażające. Po chwili jednak stanęła, a szok jaki wywołał w niej widok,
przed nią mieszał się wraz z uczuciem pogłębiającej się rozpaczy.
- Co, to jest-
*
Przed moimi oczami ujawniła się nie piękna łąka jaką
pamiętałam tylko sucha polana z uschniętymi kwiatami, to już nawet nie były
kwiaty. Spojrzałam w górę. Chmury były ciemne i mroczne, jeszcze chwilę temu
takie nie były. Zerwał się wiatr. Był bardzo silny i nieprzyjemny, włosy pchane
przez niego odkryły moją twarz, z której spływała pojedyncza samotna łza.
Taki widok był wszędzie, wszystko było nieżywe. Strzał.
Zapomniałam przez chwile o Szwajcarii, to był błąd bo po chwili poleciałam do
przodu turlając się po ziemi. Odepchnął mnie z taką siłą, jakbym była niczym
mała przeszkoda. Z ziemi rozniósł się pył, a piasek nieprzyjemnie piekł mnie w
oczach. Spróbowałam wstać, ale chłopak kopnął mnie w brzuch, nie dając tej
szansy. Był taki silny. Spojrzałam w jego zimne oczy. Nie miałam siły się już
ruszać. Nie byłam taka jak kiedyś, znosiłam jeszcze więcej, ale od tamtego
czasu jestem zdecydowanie słabsza. Trzęsące się ręce nie mogły utrzymać mojego
ciężaru. Szwajcaria kucnął przy mnie przykładając spust do mojej głowy, która
pod jej naporem lekko się przechyliła. Zimno tego metalowego zabójcy było nie
do zniesienia.
- Sz- szwajcario..?
Nie wiedziałam, że to się tak skończy. Dom Polski był już
widoczny z daleka. Wciąż tam był…palec żołnierza powoli zaciskał się na
spuście. Słysząc to spojrzałam po raz ostatni na polany, które w żaden sposób
nie przypominały już dawnego widoku.
Zdziwiłam się, strzał powinien być już chwilę temu. Moje
oczy zawędrowały ku Szwajcarii. Wyraźnie się z czymś męczył, ciężko dyszał. Dłoń,
w której trzymał broń drgała nie mogąc wcelować w żaden punkt, zupełnie jakby
był opętany. Drugą trzymał się za głowę, próbując się uspokoić. Jego
oczy..zmieniły się; jedno było takie jak dawniej, ale to drugie wciąż zimne.
- Ucie- kaj…
Zerwałam się od razu, gdy to powiedział. Na moje
nieszczęście rana od Francji zaczęła o sobie przypominać. Chciałam tylko dobiec
do jego domu. Do Polski. Trzymałam się za brzuch i nie patrząc za siebie
biegłam dalej. Czułam jak pod moim ciężarem łamią się suche rośliny, które Polska
tak bardzo kochał. Jak zwykłe bez życia postacie ulatniały się pod najmniejszym
naporem, rozdmuchując się na wietrze. Po chwili usłyszałam jak Szwajcaria
biegnie za mną, obejrzałam się. Wyglądał jak zabójca…chce mnie zabić. Nie
zależnie od tego, co zrobi i tak cieszyłam się, że miałabym umrzeć tak blisko
niego. To nie byłoby takie złe, umrzeć od Szwajcarii ,zamiast o wiele gorszą
śmiercią, Niemca czy też Rosji.
- ODSUŃ SIĘ!
Głos zjawił się tak szybko, że odruchowo uczyniłam to, o co
prosił. Nade mną skoczyła dziewczyna z długimi brązowymi włosami. Wszystko
działo się jakby w zwolnionym tempie, widziałam jej uśmiechniętą twarz, taką
jak kiedyś. Była jak pchana przez wiatr. Zwinnie nade mną przeskoczyła kierując
się na swojego przyjaciela, który wręcz prosił żeby go powstrzymać. Rzuciła się
na Szwajcarię i z całej siły przyłożyła mu z patelni, trzymanej w dłoni. Przez
chwilę jeszcze stał, ale upadł na kolana po czym przewrócił się bezwładnie na
ziemię.
- Węgry~!
Wtuliłam się do niej.
- Matko, cała
drżysz..eh, wiedziałam, że będzie z tobą problem i kiedyś przebierzesz miarkę w
jego cierpliwości. Kurde mogłabyś choć raz się posłuchać…
Westchnęła dając upust swojemu zmęczeniu. Podeszła do
chłopaka i przerzuciła go sobie na ramię. Jednak był trochę za szeroki w
barkach i nie mogła go utrzymać. Spojrzała się na mnie jak gdyby nic i
uśmiechnęła się.
- Pomożesz mi? Jest
znacznie cięższy niż się wydaje.
Dopiero teraz się jej bliżej przyjrzałam. Ona również jak i
Litwa zmieniła się, jej włosy były troszkę dłuższe niż wcześniej, a zamiast
grzywki opadłej lekko na twarz, dwa dłuższe kosmyki miała związane z tyłu jej
spinką z kwiatem. Podeszłam niepewnie i przytrzymałam
drugi bok chłopaka. Spojrzała na mnie, kierując wzrok na ranę.
- Hmn, jesteś
ranna…spokojnie Litwa ci pomoże, ostatnio jest w tym naprawdę dobry.
Nie mogłam zrozumieć jej humoru. Czy nie widziała co się
wokół stało; z niebem, łąkami i
wszystkim wokół? Przerażało mnie to, a ona zwyczajnie się uśmiechała.
Spojrzałam na nią.
- Gdzie idziemy..?
Myślałam, że zabierze mnie na powrót do domu Szwajcarii, ale
nie. Tym razem jej uśmiech zastąpił cień smutku. Poprawiła ramię chłopaka,
narzucając je z powrotem na jej bark.
- Jak to gdzie? Do Polski.
><><><><<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Jadąc przez gęsty, ciemny las, rozmyślał na temat, nadchodzącej
wojny. Kolejna z rzędu. Poprzednio walczył z Węgrami. Znowu się pokłócili, a
szef Węgier niczego nie ułatwiał w sprawach sojuszu, na który Polska i Węgry
bardzo liczyli. Prusy za to, stawał się za dnia na dzień silniejszy…
- Rany~~! jak tak
dalej pójdzie stanę się tym cholernym Cesarstwem Rzymskim!
Potrząsał nerwowo głową, a jego jasne włosy kołysały się
nierówno. Koń zarżał niespokojnie jakby wyśmiewał jeźdźca za jego beztroskość i
dziecinne zachowanie. Jednak nadal szanował go i wiózł przez obcą mu drogę. Ścieżka
już od dłuższego czasu zaczynała
narastać złotym piaskiem, a liście zastąpiły małe igiełki. Wiatr szumiał coraz
to bardziej, powiewając jego białą koszulą.
Chłopak nabrał
głęboko zdrowego powietrza, wszyscy w końcu wiedzieli, że powietrze w tym
miejscu jest równie zdrowe co te górskie. Przebywał zazwyczaj w samym środku
swego domu, rzadko kiedy mając czas na rozglądanie się za widokami i innymi
przyjemnościami, choć stronę gór znał bardzo dobrze z map i dawnych bitew (
zazwyczaj z Imperium Osmańskim).
Wieki mijały a on nie starzał się, wręcz czuł się przepotężny, jak w żadnym innym okresie. To była jego złota era.
Wieki mijały a on nie starzał się, wręcz czuł się przepotężny, jak w żadnym innym okresie. To była jego złota era.
Kolejny szum wiatru niósł za sobą piękną pieśń.
A to moja mentorka :)
Zgaśnie nad tobą
Być może, gdy ciemność
zapadnie
Twe serce będzie wierne,
Idziesz osamotniony drogą
Oh, jak daleko uszedłeś od domu
Mornie utulie ( ciemność zapadnie)
Uwierz a znajdziesz cel swej wędrówki
Mornie alantie ( ciemność upadła)
Teraz cała nadzieja w tobie
Być może nienazwany cień
Uleci w dal
być może twą tułaczkę
Rozświetli blask dnia,
Gdy noc zostanie pokonana
Będziesz mógł odkryć słońce
Mornie utulie ( ciemność nadeszła)
Uwierz a znajdziesz cel swej wędrówki
Mornie alantie ( ciemność upadła)
Teraz cała nadzieja w tobie
Mornie utulie ( ciemność nadeszła)
Uwierz a znajdziesz cel swej wędrówki
Mornie alantie ( ciemność upadła)
Teraz cała nadzieja w tobie
Dźwięki dochodzące do jego głowy, kryły w sobie właściciela
siedzącego samotnie na morzu. Polska zatrzymał konia, szarpiąc wodze do siebie.
Zsiadł z niego, poklepując zwierze po długiej karej szyi. Sięgnął do kieszeni i
podał ogierowi kostkę cukru, którą zdążył zwędzić z kuchni.
Koń nie zareagował. Jego postawione uszy i czujny wzrok były skierowane do szumiącego morza. Chłopak uśmiechnął się pod nosem chowając upominek z powrotem do kieszeni. Przywiązał wodze do drzewa stojącego najbliżej wydm. Po czym skierował się do postaci siedzącej na tafli wody. Piosenka skończyła się chwile temu, lecz przez jej gardło wciąż wydobywała się cicha melodia.
Koń nie zareagował. Jego postawione uszy i czujny wzrok były skierowane do szumiącego morza. Chłopak uśmiechnął się pod nosem chowając upominek z powrotem do kieszeni. Przywiązał wodze do drzewa stojącego najbliżej wydm. Po czym skierował się do postaci siedzącej na tafli wody. Piosenka skończyła się chwile temu, lecz przez jej gardło wciąż wydobywała się cicha melodia.
- Śpiewasz tak pięknie, że konie zwyczajnie mają mnie
gdzieś. Po za tym ile razy mam powtarzać, że jesteś blisko granicy z Prusami,
uważaj trochę.
Pomimo świadomej zgryźliwości, nie potrafił się na nią długo
gniewać. Blondynka zakręciła się szybko wstając z wody i pobiegła do niego
rozchlapując lekko kropelki wody na różne strony. Polska zawsze podziwiał jej
lekkość biegu. Promienny uśmiech na jej twarzy zagościł od razu, gdy tylko go
zobaczyła.
- Polsko~!
Rzuciła mu się na szyję, obejmując głęboko. Odsunęli się od
siebie przyglądając się sobie nawzajem stęsknionym wzrokiem.
- Dawno się nie widzieliśmy,
co u ciebie?
Dziewczyna oparła dłonie na biodrach i przechyliła lekko
głowę, podmuchując grzywkę z oczu. To było u niej typowe i gdyby tak nie
robiła, Polska nie miał by pewności czy to ona. Zazwyczaj oznaczało to, że po
prostu sobie z kogoś kpi uważając go za głupka, ale z drugiej strony jasnowłosemu
się to podobało i bawiło go to.
- Dawno? Minęło dobre 120, lat!
Zastanowił się przez chwilę, czas nie był dla niego
przeszkodą i nawet nie zwracał uwagi, ale ostatnie wojny ciągnęły się bez
ustanku, z czego myśl o chwili wytchnienia wydawała się wręcz nie realna.
Spróbował podliczyć czas od zeszłego spotkania, po chwili uświadomił sobie, że
miała rację.
- Hm…Fakt, to dość dawno.
Po chwili dało się słyszeć ich typowe dla siebie
przekomarzania. Od czasu spotkania Polski i Morza po raz pierwszy minęło 175
lat . Przez ten czas wydarzyło się zdecydowanie wiele. Polska który jak zwykle
w zwyczaju miał swoją ciekawość i chęć zabawy, przychodził do niej co najmniej
raz w miesiącu, sam do końca nie zauważył kiedy zdążył się do niej
przywiązywać. Wszystko co o nim wiedziała, dalej pozostawało dla niego
tajemnicą, którą nie raz próbował odkryć, ale na próżno, bo potrafiła zawsze
świetnie ukrywać co ważniejsze fakty.
Polska stał się potęgą wschodu, a jego dom obfity w różne
zasoby, sprowadzane były do innych państw.
Gdy wojna między Francją a Anglią znowu zaczynała się ogromnymi brakami w spiżarniach, to Polska zawsze bardzo na tym korzystał. Co prawda Litwa nie zawsze popierał jego decyzję, lecz i tak szefostwo Polski nie brało tego pod uwagę. Polska o niczym nie wiedział, nawet do tej pory.
Gdy wojna między Francją a Anglią znowu zaczynała się ogromnymi brakami w spiżarniach, to Polska zawsze bardzo na tym korzystał. Co prawda Litwa nie zawsze popierał jego decyzję, lecz i tak szefostwo Polski nie brało tego pod uwagę. Polska o niczym nie wiedział, nawet do tej pory.
- Ah, właśnie Polsko! Widziałam bitwę pod Grunwaldem! To
była wspaniała bitwa, twoje sztandary były dosłownie wszędzie~~! Żebyś widział
Prusy, myślałam, że w życiu się nie pozbiera-
Wiele rzeczy i tak dalej pogłębiały tajemnicę. Fakt, że
mogła widzieć, to co się dzieje tak daleko od niej, nie było żadną nowością,
wiedział to od jakiegoś czasu.
- Hah! Wiem, Jagiełło był naprawdę świetny, to jego pomysł z
tym lasem, genialne! Pod koniec to ja wbiłem chorągwie na pal w miejscu bitwy,
strasznie wielu straciłem, ale wojna była słuszna. Wiesz może co się stało z
Prusami? Zaraz po bitwie się zmył, dopiero kilka miesięcy po, zjawił się u mnie
w zamku.
Zastanowiła się przez chwilę, w końcu czasy o których mówili
były dość
dawno. W czasie jej rozmyślań, zdążył zauważyć kątem oka wypukłości na
jej dekolcie, w jednej chwili był czerwony jak nigdy, nagle dziewczyna
spojrzała na niego tajemniczo, a on speszony jej wzrokiem odwrócił się, udając ciekowość
nad wpatrzonym w nich koniem. Podeszła do niego uśmiechając się lekko.
- Z tego co pamiętam pojechał konno do zamku w Malborku, z
którego dało się słyszeć niezłe hałasy…wiesz myślę, że jego nowy, i chyba
obecny szef nie należy do uprzejmych. Później przyszedł tutaj-
Nie zdążyła się zorientować, kiedy jego silne dłonie
znalazły się na jej chudych i małych ramionach. Jego palce ścisnęły ją lekko.
Jego wyraz twarzy wyrażał wyraźnie zdenerwowanie, co jak na niego było dość
rzadkie, że nie rozumiała do końca jego przyczyny.
- Tutaj?! Żartujesz? Błagam powiedz, że mu się nie
pokazałaś!
Jego głos nabrał bardzo stanowczych dźwięków, za którymi nie
przepadała, bo należały one do władczych, rozkazujących, ale rozumiała jego
powody. Objęła jego dłonie delikatnie je z siebie sięgając. Nie spuszczała
wzroku z Polski.
- Spokojnie, myślisz, że ujawnianie się komuś jeszcze poza
wami przyniesie mi jakiekolwiek bezpieczeństwo?
Po chwili zorientował się, że właśnie wymsknął się jej ważny
szczegół. Spojrzał na nią podejrzliwie, zielonymi niczym szmaragdy oczami.
Czując co się świeci spróbowała go zatrzymać.
- O nie..znowu zacznie-
- Rosja.
Wywróciła oczami czując przed sobą kolejną nużącą rozmowę.
- Daj spokój Polsko, dobrze wiesz, że nic ci nie powiem.
Chciałeś wiedzieć co z Prusami tak? To daj mi dokończyć.
Odwrócił głowę zakładając ręce na piersi.
- Straciłem zainteresowanie.
Pokręciła głową z niezrozumieniem.
- Że też mnie to nie dziwi.
Cisza trwała tylko chwilę bo dziewczyna była zbyt stęskniona
za chłopakiem by marnować tak ważne minuty. Opuściła dłoń do wypukłej części
sukienki, zaciskając palce na zawartości. Polska dalej uparcie obstawiał przy
swoim i nie odwracał się udając obrażonego. Takie zachowanie było równie częste
co jego brak cierpliwości, jednak zdając sobie sprawę, ze dłużej nie wytrzyma
miał zamiar odwrócić się i spróbować znowu ją męczyć i wypytać o Rosję, ale na
jego szczęście dziewczyna sama do niego podeszła przeszywając go na krótką
chwilę swoimi czerwonymi oczami. Zauważył, że jej wzrok często ucieka od jego
własnych.
-Wiesz zarobiłam to zaraz po bitwie, ale chciałam zaczekać
na lepszy moment, a jak strugasz focha to się nie dowiesz.
Wypięła dumnie pierś i zadarła nosek, wiedząc, że i tak
wygra. Mimowolnie spojrzał na nią zaciekawiony, a na jej twarzy pojawiło się
triumfalne zadowolenie.
- Wysuń dłoń.
Zrobił o co prosiła. Schowała rękę w kieszeni i wyraźnie coś
z niej wyjęła, objęła chudymi palcami jego dłoń i położyła na niej wisiorek, z
początku wydawał się jak każdy inny, ale nie był on zwyczajny. Podniósł go na
wysokość swoich oczu i przyjrzał mu się zdumiony.
- Przecież to..
W blasku zachodzącego słońca odbijała się poświata
metalowego orzełka wiszącego na czarnym rzemyku.
- Taki jaki miałeś na bitwie, prawda? Nie pomyliłam się w
szczegółach?
Nie minęła chwila jak tonęła w objęciach chłopaka. Z
początku była zadowolona z jego reakcji, ale z czasem tulił ją za mocno.
- P-polsko dusisz mnie..
- To naprawdę piękny prezent. Dzięki.
Odsunęła się od niego chowając długie włosy za ucho. Polska
od razu przywiązał sobie podarek na szyi. Widząc jak mieni się, radość na
twarzy dziewczyny zastąpił smutek.
- Już wieczór.
Dopiero teraz dostrzegł jak tępo patrzy się w wisiorek.
- Wszystko w porządku? Dziwnie się zachowujesz, w sensie
jesteś za cicho.
Zrozumiawszy, że ma rację uśmiechnęła się lekko chowając
zaniepokojenie i lekko widoczny strach za soczystymi czerwonymi ustami w pełnym
uśmiechu.
- Muszę już wracać. Już i tak jestem spóźniona.
Ciemność zakryła zupełnie wszystko, słońce i jego ostatnie
promienie zeszły na drugą stronę świata. Polska zaklął pod nosem zapominając wziąć
lampy. Dziewczyna odwróciła się na powrót stając na tafli wody i nie zanurzając
się w niej.
- Do zobaczenia Polsko, mam nadzieję, że ten okres będzie ci
dłuższy niż wszystkie inne. Zdaje się,
że naprawdę wywalczyłeś sobie wspaniały dom.
Zabrzmiało to pokrzepiająco, a jednak wyczuł dziwną smutną
nutę w jej głosie. Przejechał sobie dłonią po włosach, czując, że nie wie jak
ma jej na to odpowiedzieć.
- Mógłbym cię odprowadzić? Tylko do granicy.
Uśmiechnęła się, podchodząc do niego, objęła jego dłoń i w
ciszy skierowali się do miejsca, które przeszywało na wskroś. Dom Rosji.
Cisza, która trwała była dla obojga niezręczna. Nie raz
zerkali na siebie jedno to drugie, jednak gdy napotkali swoje spojrzenia,
odwracali się. Morze chwytała za długie pasemko włosów i bawiła się nim, Polska
nucił pod nosem piosnkę, którą usłyszał od niej popołudniu.
Gdy dotarli na obrzeża granic, serce chłopaka zaczynało
coraz to głośniej i mocniej bić. Jego chód był wyraźnie ciężki i wymuszał na
sobie kolejne kroki.
Oczy dziewczyny, które nie odrywały wzroku z pod kilku
kosmyków od niego zaszły smutkiem.
- Twoje serce-
Jak z postrzału Polska od razu uśmiechnął się próbując z
całych sił zapanować nad swoim zachowaniem, wyprostowawszy się. Nagle dostał
małą piąstką w głowę, że aż o mało co nie zetknął nosem o brzuch. Gdy
wyprostował się, spojrzał na nią z wyrzutem.
- Za co to? T.T
Jej mina była wręcz zbyt podobna do najeżonego kota, który
dostał wiaderkiem wody.
- Przestań na siłę kontrolować serce bo sobie coś zrobisz!
Głupek!
Chłopak rzeczywiście zupełnie zgłupiał.
- Słyszę je…
Zbliżyła się do niego, była o głowę od niego niższa. Jej
dłoń znalazła się nas miejscu organu, które uważa się za najważniejsze, a przecież
tak często zapomniane na wojnach, powoduje śmierć.
- Zostań…- nie, nie zostawaj tu, idź do domu, do zamku i
wypoczywaj.
Podniosła na niego wzrok, przeszyły go zupełnie, czuł jej
stanowczość i wyraźną obawę.
- Nie. Powiedziałem, że Cię odprowadzę i zrobię to.
Chwycił jej dłoń ze swojego serca i poprowadził do przodu,
gdyby nie to, że sama nie zamierzała nigdzie iść. Odwrócił się oczekująco.
- Generalnie mogę tak stać cały dzień.
Usiadła na pisku, świadomie ciągnąc go do siebie. Westchnął
z poirytowaniem.
- Jeżeli ja też jestem taki uparty to przysięgam, że
współczuję Litwie. Zachowujesz się jak dziecko, nie jestem w stanie wojny z
Rosją…AŁ! AŁ!!!
Jej dłoń pomimo tego, że była dwa razy mniejsza od tej
Polski, zacisnęła się na niej boleśnie. Zapomniał, albo zdawał sobie sprawę,
ale wolał o tym nie myśleć, że pomimo jej kruchego ciała jest naprawdę silna.
- Przestań tak mówić, jakby było to jakąś ulgą! Oboje dobrze
to wiemy-
Żaden mięsień, ani nawet powieka nie drgnęła gdy to mówiła.
Stał i wpatrywał się w nią poważnie, a jego mina nie różniła się od
bezlitosnego robota.
- On go chce, a i na ciebie zacznie się kierować. Nie znam
Litwy Polsko, ale jedno mogę Ci powiedzieć, uważaj.
On przewidział wszystko o kilkaset lat do przodu.
Otworzył lekko usta czując jak bardzo poważnie to mówi. Niby
fakt z Rosją nie był nowością, ale ..Litwa? Nie, on nie mógłby. Automatycznie
wyrzucił inne myśli z głowy.
- Posłuchaj, wierze, że wszystko będzie takie jak teraz-
- Polsko, nie słuchasz!
Wstała szybko z piasku i chwyciła obiema dłońmi jego bladą i
gładką twarz, kierując jego wzrok na siebie.
- Masz uważać. Nie oszukuj się, że wszystko jest różowe,
przyjacielu.
Przyjacielu. Co to słowo właściwie znaczy w tych czasach. Nie
chciał zmieniać ani, przyjaźni z Litwą, ani pokoju, który panuje, ani już na
pewno tego, żeby mógł się z nią spotykać. Kiedy użyła tego słowa, coś w nim
jakby zagnieździło się, tak mocno, że z całą pewnością nie pozbędzie się tego
do końca swego życia.
- Przyjedziesz jutro do mnie do zamku?
Spojrzała na niego, milcząc.
- Co?
- Czy ty mnie w ogóle słuchałeś…?
Wpatrywała się na niego z widocznym wyrzutem. Poryw wiatru
znowu rozburzył jej włosy, na moment zakrył twarz plątaniną złotych pasemek.
- Zawszę się Ciebie słucham. Ale wymagasz niekiedy
niemożliwego, dobrze, dość już o tym. Jutro Litwa wyjeżdża do…
Rosji. Nie powiedział tego na głos, gdyż znał jej reakcje, a
to co mówiła było wręcz niefortunnie wypowiedziane w złym czasie.
- …Anglii. Trwa tam wojna, a oni potrzebują naszego zboża i
żołnierzy. Będę miał cały zamek dla siebie, myślałem, że chciałabyś spędzić ze
mną ten czas, za moim oknem jest piękny ogród, rosną tam twoje ulubione kwiaty-
W jej oczach błysnęło znajome światełko.
- Niezapominajki.
- Tak..
Zamilkli. Widział jak zacisnęła usta. Bryzgi wody frunęły
wysoko w górę. Odwrócił głowę w jego stronę, morze szalało pod wodzą
nieustającego wiatru.
- Będę się zbierał, przyjdę po ciebie rano.
Nie odpowiedziała od razu. Przez chwilę myślał, że odmówi bo
jej mina i reakcja była nader nietypowa. Mylił się.
- Dobrze. Będę czekać Polsko.
Na jej twarzy zagościł piękny uśmiech, który jak wiedział
nie pozawalała oglądać za często. Czerwone i pełne usta przy bladej cerze i
delikatna zwiewna sukienka, która po wyjściu z wody obejmuje jej ciało, w
myślach jej wygląd cały czas go prześladował. Za bardzo zmieniła się od tamtego
czasu. Przytrzymał się za twarz, wyrzucając tak zbędne jak dla niego myśli.
- Do zobaczenia, Bałtyku.
Pochylił się i pocałował ją w dłoń, tak traktowano tylko
księżne i wyższe rangą kobiety, a Polska nie miał zamiaru traktować jej gorzej.
Czekał. Przekroczyła granicę i jakby zdawało mu się, że
stara się ukryć jak bardzo jest jej zimno. Po czym zniknęła w ciemnej
gęstwinie. Czując, że i on woli odejść
od tej strony swojego domu, wrócił po konia i pojechał w ciszy do domu,
zakłócając myśli rzeczami błahymi, aby zakryć widoki tak niespokojne z
dzisiejszego dnia.
***
Brunet wzruszył ramionami, odsyłając konnych przed siebie.
Zielone oczy zwróciły się do koperty i wyjąwszy z niej zawartość zaczął uważnie
czytać. Wraz z każdym zdaniem, zmarszczka na jego czole pogłębiała się.
Zanim wszedł na konia, obrócił się lekko kierując wzrok na
wieżę. Wysoka postać wyglądała przez okno, patrząc na niego. Jasne włosy
związane niechlujnie w kitek i tak popuszczały pasemka opadające na jego twarz.
Oczy wyrażały niepewność, ale uśmiech i jego dłoń machająca mu na pożegnanie,
nie dały rozszyfrować jego prawdziwych intencji.
Odpowiedział mu na odzew, uśmiechając się lekko i powoli
poprowadził konia przed siebie, po czym popędził go dołączając do konnych
oddalonych o kilka metrów.
***
Cofając się od okna skierował się do komody stojącej obok
łóżka, powłóczyste wzory ozdabiały każdy jej szczegół. Sięgnął po czarny rzemyk
z metalowym orzełkiem i zawiązał go sobie na szyi. Następnie podszedł do szafy
ubierając białą koszulę z wyszytą przez jedną część rękawa, wstęgę czerwonej
nici.
- Rany…jest za wcześnie.
Przeciągnął się leniwie ziewając głośno. Skierował zaspany
wzrok na bijący zegar. Dochodziła dziewiąta.
Usiadł przy biurku namaczając pióro atramentem. Wynaleziono
już inne formy pisania, ale był zbyt sentymentalny by cokolwiek zmienić, chyba,
że zostanie do tego zmuszony. Przesunął palcem po kupce dokumentów, większość z
nich została wypełniona przez Litwę. Po chwili natrafił na znajome pismo.
„ Drogi Polsko…”- po rusku
Otworzył szeroko oczy, ale nie z zaskoczenia, ale z samego
faktu, że po ostatnim liście jaki jej wysłał, ona odpisała. Przeczytał
przeciągle dość męczący rękopis Ukrainy.
Nie lubił jej, i nie rozumiał o co jej chodzi w stosunku do niego. Wiedział, że też za nim nie przepadała, tyle sprzeczek i wojen domowych, które kończyły się prawdziwą rzezią, więc po co dalej pisze? Należy do niego i Litwy, ale chce dołączyć do Rosji, może coś planuje.
Nie lubił jej, i nie rozumiał o co jej chodzi w stosunku do niego. Wiedział, że też za nim nie przepadała, tyle sprzeczek i wojen domowych, które kończyły się prawdziwą rzezią, więc po co dalej pisze? Należy do niego i Litwy, ale chce dołączyć do Rosji, może coś planuje.
- Matko..
Dostawiając ostatnie zdanie i kończącą go kropkę, odłożył
pióro. Cały jego zapał by cokolwiek zrobić minął, a kupka papierów nie była
zachęcająca. Odsunął głośno krzesło i podszedł do ogromnego okna. W jego pokoju
było największe. Szerokie z widokiem na wszystkie okoliczne pola i zagajniki. Podparł
się framugi i stanął na parapecie, rozstawiając ramiona.
- Kocham ten widok, totalnie zapomina się o wszystkim…
Nagle rozległo się gwałtowne i natarczywe pukanie. Polska
wywrócił oczami i udał, że go nie ma. Przecież wszyscy są świadomi faktu, że on
śpi do popołudnia.
Nie ustępowało. Przemiędlił w ustach przekleństwo, zeskoczył z parapetu puszczając się złotej ramy i z prawdziwą niechęcią otworzył drzwi.
Nie ustępowało. Przemiędlił w ustach przekleństwo, zeskoczył z parapetu puszczając się złotej ramy i z prawdziwą niechęcią otworzył drzwi.
- Słucham?
- Panie, przyszedł list od pana Litwy. Prosił o jak
najszybsze dostarczenie go. Za kilka minut, proszę zjawić się w Sali tronowej,
z rozkazu króla.
Zmarszczka na czole Polski pojawiła się nieznacznie. Odebrał
list i oddelegował służbę.
Usiadł na wielkim łóżku przyglądając mu się ze zmartwieniem.
Po chwili ktoś zaczął skubać jego włosy. Nie patrząc przybyszowi w oczy uniósł
dłoń i pogładził jego białe pióra.
- Wiesz, czy możliwe, żeby zostawił mnie samego…?
Odpowiedzią było tylko milczenie. Wiatr falował na białej
złocistej firanie wpuszczając chłodu do pokoju chłopaka. Ptak dalej czuwał przy
nim podskubując jego złote kosmyki. Przez resztę czasu siedział i tępo
przyglądał się pochyłym literom łacińskim.
Mama mia! Kolejny rozdział ^^ Nareszcie!
OdpowiedzUsuń(Omijając oczywiście epickość historii) Mam jedno pytanie: Ty też wolisz słowo "rusku" niż "rosyjsku"? Widziałam to w jednym miejscu i jakoś utknęło mi w pamięci. Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejną ( Moja samolubność mnie przytłacza ). Nice ^^
Stokrotne dzięki za poprawność historyczną! Dzięki, dzięki, dzięki ^^ Osobiście nie mogę słuchać/czytać, że Polska i Ukraina byli super przyjaciółmi :/
Życzę powodzenia i owocnej współpracy z komputerem,
Rika
Vee~ w sumie już mam przypuszczenia jak to się może dalej potoczyć ^^ i mam nadzieję, że kolejne notki będziesz wstawiać w krótszych odstępach, nie bądź okrutna i nie trzymaj nas tyle w niepewności xD
OdpowiedzUsuńxP to byłam ja ~Marta~
UsuńOj sorki że dopiero teraz komentuje, ale cały wczorajszy dzień siedziałem w dużym samochodzie (przejazd z Bułgarii do Turcji), a cały dzisiejszy zwiedzał, kazałam po Istambule.
OdpowiedzUsuńNo mniejsza co do rozdziału:
GENIALNY
tylko Szwajcaria jakoś tak dziwnie (nie mówię, że źle).
No ale spotkanie Polski z Sorą jak rozumiem w następnym rozdziale.
Życzę weny i ogółem żeby next był szybko
~Akasuna~