niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 55 " Memories"


Polska- Puk, puk?
Szwajcaria- Kto tam
Polska- Generalnie ty, wywalający drzwi w kosmos..
Westchnąłem głośno patrząc na Polskę, który jako osoba upita, działała mi na nerwy jeszcze bardziej niż zwykle. Mam dziwne Deżawi (przyznaje nie wiem jak to się pisze, przepraszam T.T ) , zawsze ląduje mi ktoś na plecach, a ja muszę go nosić do domu. Tym razem chodziło o mój dom. Cały czas gadał jak najęty, nie mogliśmy jechać konno, bo spadał z niego, co pięć sekund. I po co mu było oddanie Sory, jak sam sobie najwyraźniej z tym nie radził. Położyłem go na trawie, byliśmy już w moim domu. Odetchnąłem głęboko. Polska zaczął gadać do jakiegoś zmyślonego kumpla i grał z nim w szachy, wykrzykując, że używa jakiegoś polskiego prawa. Wziąłem głęboki oddech.
Szwajcaria- No jesteśmy, ten zapach, ten widok, to tylko mój domcoś co kocham najbardziej.
Nagle przestał być irytująco głośny. Obejrzałem się. Wpatrywał się tępo w niebo.
Polska- Kochasz swój dom, by o niego walczyć, czy też dlatego, że po prostu go kochasz?
Zaciąłem się. Co to za pytania? Wzięło go tak nagle. Pytanie pomimo tego, miało jakiś sens. Wzruszyłem ramionami.
Szwajcaria- To drugie
Polska- No tak
Po chwili znów zaczął być irytujący, zabrał mi broń i strzelił w niebo. Dostał w łeb po kilku sekundach, nie powiem chciałem go jeszcze kopnąć, jak miałem okazję, ale coś mnie powstrzymywało. Wyciągnął dłoń ku górze. Podniosłem głowę. Nad nami leciał orzeł, był cały biały.  Słońce raziło mnie nie przyjemnie po oczach. Zasłoniłem je dłonią, by powstrzymać piekący ból.
Szwajcaria- To twój przyjaciel? W moim domu takich nie ma.
Zacisnął pieść, trzymając dłoń wciąż ku górze.
Polska- Tak. Najlepszy.
Orzeł kręcił się tak nad nami jakiś czas. Polska dalej gadał do siebie i gadał o bolącej głowie. Po chwili zauważyłem jak wyjmuje coś potajemnie z koszuli, myśląc, że to kolejna wódka, zdzieliłem go bronią po głowie, już po raz kolejny jednego dnia. Mamrotał coś o bólu.  Wyciągnąłem mu z ręki mały list. Obejrzałem go. Polska wstał chwiejnie i zagwizdał melodycznie. Ogromny ptak, zleciał w dół, jakby czekał tylko na ten dźwięk.
Polska- Dasz?
Nie wiedziałem o co chodzi, patrzył mi na dłonie. No tak, list. Nie mogłem pojąć, kiedy go napisał. Podałem mu skrawek papieru.
Szwajcaria- Wybacz, myślałem, że to wódka.
Uśmiechnął się.
Polska- Wiem.
Ptak siedział mu na ramieniu, skubając go dziobem po twarzy. Polska wyglądał na szczęśliwego, to była chyba ich zabawa. Nagle ptak podsunął mu nóżkę, Polska zaczepił sznureczkiem liścik, i gwałtownie podniósł rękę do góry. Orzeł wzbił się szybko, ku błękitnemu niebu. Obserwowałem niezwykłego drapieżnika, jak lata z prędkością wiatru. Polska położył się na trawie.
Polska- Boli mnie głowa
Przewrócił się na bok, twarzą do ziemi. Pokręciłem głową nad jego głupotą i dziecinadą.
Szwajcaria- Wstawaj! Nie traćmy czasu, wiesz ile można zarobić w tak krótkiej przerwie?
Spojrzał na mnie, jak na najbardziej dziwnego człowieka świata. Pomogłem mu na powrót wstać, ale jak zwykle na niewiele się to zdało, bo zakręcał się i spadał znowu ziemię.
Polska- Zostaw mnie tuzaraz umrę.
Szwajcaria- Chcesz mi płacić za noszenie cię?!
Wyjąłem z kieszeni munduru ( tak, nie mogłem się bez niego obejść) mój  notatnik.
Szwajcaria- Zaczekaj zaraz sprawdzę.
Przekładałem strony pośpiesznie.
 Szwajcaria- Węgry, Austria ten typ to już aż tyle? Hiszpaniao jest.. Polska musisz mi zapłacić już jakieś 238 956 i 83 grosze. Hmn wiesz myślałem, że będzie tego więcej
Usłyszałem za plecami ogromne westchnięcie.
Polska- Daj tu umrzeć
Wkurzyłem się. Podszedłem do niego, klękając przed facjatą ulubieńca koni.
Szwajcaria- I mówi to osoba, która została oblężona przez Rosję, Prusy, Niemcyi przeciwstawiła się nim, pomijając fakt, że jeszcze na dodatek ich pokonała.
Podniósł się, spoglądając w bok, nie chciał mnie słuchać. Błąd. Od kilku minut powstrzymywałem się od ciosu z pięści. Uderzyłem go mocno w twarz, przewrócił się do tyłu.
Szwajcaria- Weź ty się w garść! Wyglądasz jak najtańszy ser, a wiem o czym mówię.
Spojrzał na mnie z pod nieprzytomnych oczu. Nic nie powiedział, zemdlał.
Szwajcaria- Rany, ale mnie wnerwiasz... odlatujesz od takiego ciosu?
Posadziłem go sobie na plecach i skierowałem się do mojego domu. Konie posłusznie za nami wędrowały. Chociaż tym nie musiałem się przejmować.
 Szwajcaria- Byle do domu..byle do domu..

٭٭٭
Długie blond włosy, rozłożyły się po całej szerokości łóżka. Wczorajszy wieczór był okropny. Nie mogła uwierzyć w tak złe traktowanie przez Francję innych ludzi. List, który dostała był od Polski. Napisał, że tęskni, a Promyk cały czas siedzi pod jej oknem. Nudzi mu się i nie ma ochoty na paluszki. To było jego ulubione danie na każda porę, więc sam ten fakt był dość niepokojący. Nie napisał nic o jego omdleniach. To było najgorsze, bo nie wiedziała jak się trzyma. Wraz z listem przyszedł też mały prezent od niego. Mały, drobny, ale tak piękny. W białej chusteczce  zawinięty był przebiśnieg. Uśmiechnęła się pod nosem. Przechadzała się po pokoju myśląc co mu odpisać: Francja jest troszkę nachalny, czarujący, miły..do czasu i dba o mnie. Przez te kilka dni naprawdę go polubiła. Wczorajszy incydent był wyjątkowy. Każdemu zdarzy się wybuchnąć gniewem. On wychowany był w luksusie, nie przyzwyczaił się, że ktoś podważa jego zakaz.
Sora- Polsko..
Po chwili opadła na łóżko, jej oczy zaczęły się same zamykać. 

Szumiała jej w głowie pewna melodia, nie mogła tylko skojarzyć ją z żadną sytuacja czy też wspomnieniem. Zapadła ciemność.

 ٭٭٭
Poczułem zapach ciasta. Całkiem smaczny zapach. Spróbowałem otworzyć oczy, poza zapachem wypieku było coś jeszcze. Dom nie pachniał drewnem. No tak, nie był już u siebie, przyszedł po niego Szwajcaria. Chyba go denerwował całą drogę, bo jego głowa miała guza na guzie. Zawsze tak było gdy spotykał się z przyjacielem. W głowie prześladowała go pewna suma pieniędzy, 238 956 i 83       238 956 i 83      238 956 i 83.
Polska- Tylko nie dług
Szwajcaria- A jednak. Nie miej nadziei na ciasto jem ostatni kawałek..pycha, i to za darmo z mojego własnego gospodarstwa.
Otworzyłem gwałtowanie oczy. Znalazłem cel. Rzuciłem się na niespodziewającego się ataku Szwajcarię. Wyrwałem mu talerz i  kopnąłem na ścianę.
Polska- Dzięki.
Usiadłem sobie wygodnie na łóżku zajadając się ostatnim kawałkiem ciasta.
Polska- Totalnie powinieneś się orientować. Tak łatwo było ci go wyrwać
Zmroził mnie wzrokiem, coś niebezpiecznie podchodził.
Szwajcaria- +.+
Polska- O- Oł

Z pokoju u góry dało się słyszeć okropne hałasy. Drobna blondynka wyjęła gorące jeszcze ciasto i położyła je na parapecie. Przyglądała się swojemu dziełu. Irytujące dźwięki i odgłosy bólu, były już zbyt denerwujące i psuły piękną pogodę i nastrój panienki. Przejechała delikatnie palcami po blacie, aż w końcu natknęła się na coś, co było idealne do tej sytuacji. Patelnia, najlepsza broń blisko dystansowa. (Made In China- czyli musi być twarda dla dwóch ciężkich łbów)
Lichtenstein- Bracie?
Brak odpowiedzi.
Lichtenstein- Przykro mi bracie, ale chciałam tego uniknąć.
Weszła do pokoju, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Polska- O, cześć Lichtenstein ^^
Po kilku sekundach zapanowała błoga cisza.
Lichtenstein- Bracie tłumaczyłam ci, że w twoim domu jest cudownie, kiedy nie ma hałasu.
Trzymający się za głowę Szwajcaria obrócił zarumieniony głowę.
Szwajcaria- Przepraszam.
Zwróciła się do Polski. Biedak przeturlał się przez cały pokój i wylądował w szafie z ręcznikami. Zdejmując z siebie poszczególne materiały, uśmiechnął się do niej promiennie.
Polska- Zmieniłaś się ^^ masz jeszcze ciasto?
Westchnęła.
Lichtenstein- Przykro mi musisz poczekać. Jest za gorące. Przestań drażnić brata.
Machnął ręka potakująco.
Lichtenstein- Zrobiłam obiad, zejdźcie na dół jak już skończycie. ^^

Spojrzała na Szwajcarię, rumieniąc się. W końcu coś ze starej Lichtenstein.
Lichtenstein- Zrobiłam z twoim ulubionym serem bracie i z surówką, kompotem, nakryciem i zastawą.
Odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami wybiegając szybko z pokoju. Szwajcaria uśmiechnął się pod nosem.
Polska- Zmieniła się.
Szwajcaria- Trochę.
Wstaliśmy i poszliśmy do kuchni bez słowa.

  ٭٭٭
Melodia, melodia nie mogę sobie przypomnieć. Czuję jakiś smutek, i zawód. Melodia jest coraz to bardziej odległa, ledwo ja słyszę. Ktoś próbuje mnie wybudzić; udaje mu się. Tak samo jak melodia znika, tak zapominam jej brzmienie. Otwieram oczy. Leżę na łóżku, a do mojego nadgarstka odłączają się jakieś rurki. Spróbowałam je sobie wyrwać.
Francja- Nie rób tego, będzie jeszcze gorzej.
Delikatnie ujął moją dłoń, odciągając od dziwnej rurki. Złapałam się za głowę.
Sora- Co się stało? Zasnęłam?
Pokręcił głową.
Francja- Nie, nie pamiętasz? Zemdlałaś, i leżysz tu już od trzech dni. Lekarz mówi, że jesteś osłabiona, ale nie wie dlaczego.
Wywróciłam oczami, wzdychając głośno.
Sora- Znowu~~~? Rany..
Tak. Znowu ląduję w łóżku i coś mi jest. To było nużące.
Sora- Nie ma mowy już dość się należałam.
Wstałam chwytając stojak na dziwne przewody. Nie zatrzymywał mnie. Wręcz uśmiechnął się i podał mi dłoń.
Francja- Przygotowałem śniadanie, wiedziałem, że to powiesz ^^ Tym razem zejdź na dół nie zgubisz się :)
Na jego twarzy pojawiło się zdenerwowanie a zarazem radość.
Francja- Muszę zadzwonić do tego debila Anglii, zaczekaj tam na mnie.
Zaśmiałam się, z jego uwagi o państwie, sądziłam jednak, iż pomimo tylu kłótni są dla siebie przyjaciółmi.
Sora- Dobrze.
 Skierowałam się na korytarz, mając nadzieję, że nie kłamał kiedy powiedział, że się nie zgubię w tym ogromnym „zamczysku. Gdy wyszłam z pokoju ukazał mi się obrazek, jak z romantycznej książki. Płatki róż rozsypane były na podłodze i prowadziły w kierunku, jak podejrzewam kuchni. Podniosłam jeden płatek z ziemi i powąchałam go. Pięknie pachniał, cały dom udzielał się tym zapachem. Uśmiechnęłam się, to było takie miłe.  Czułam się jak jakaś księżniczka. Zeszłam z wielkich i długich schodów w dół. Ten dom był tak inny, wszystko było pozłacane i pyszne. Zupełnie inaczej. Wątpię, czy wolę to otoczenie, niż te u Polski. Nagle ktoś z tyłu wziął mnie w ramiona, na myśl przeszło mi, że to on, ale nie.
Francja- Pozwól, że ci pomogę, gdzie moje maniery? ^^
Sora- Ni- nie, nie trzeba poradzę sobie.
Nim się obejrzałam, już siedziałam przed ogromnym stołem. Zastawiony był najróżnorodniejszymi potrawami, wyglądało to przepysznie. Uniósł kieliszek wina.
Francja- Smacznego księżniczko.
Otworzyłam szeroko oczy. Czy on czytał w myślach? Traktował mnie jak najwyższa damę, schlebiało mi to. Uniosłam swój i również złożyłam toast.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz