Hejka :) mam nadzieje, że się wam spodoba, od tej notki, naprawdę staram się pisać trochę inaczej, z opisami i większą uwagą na szczegóły. Mam nadzieję, że się wam spodoba ^^. Yohao przepraszam, że nie komentuję, ale udaje mi się jedynie przeczytać notki, mam bardzo mało czasu ostatnio..:(, ale jak zawsze czytam je z wielką chęcią :D Są super w skrócie ! Czekam na następne ^^
PS
Witaj Toshiko-chan :)
***
Witaj Toshiko-chan :)
***
Dom Węgier. U
niej również panowała sroga zima. Brązowowłosa spacerowała w poszukiwaniu
drewna na opał. Wszystkie jej zapasy chrustu się skończyły. Mieszkała sama, a
nie chciała prosić o pomoc Austrii. Wysokie drzewa osłaniały niebo. Było tak
spokojnie, jej dom znajdował się w samym sercu lasu.
Węgry- No
chyba wystarczy…
Schyliła się, po jeszcze jeden kawałek, leżący na śniegu. Niestety gdy to zrobiła wszystkie
inne wypadły jej z ręki. Westchnęła głęboko nad swoją głupotą. Ukucnęła i
zaczęła zbierać je na nowo. Biały puch na jej nieszczęście zaczął padać.
Spojrzała w górę.
Węgry- No
ładnie. Musze się pośpieszyć, a te patyki na złość są mokre..
Nagle przed
jej oczami przeleciało coś żółtego. Otworzyła szeroko oczy. Serce zaczęło jej
bić jak oszalałe. Możliwe, że tylko jej się zdawało.
Węgry-
Dupek, nawet po śmierci nie dajesz mi spokoju..
Chciała
sobie pożartować na jego temat, ale nie mogła się na to zdobyć. Chwyciła
ostatnie drewienka, i skierowała się do domu.
Węgry- Chyba
będę musiała odwiedzić to miejsce..
Po czym znikła
w padającym śniegu.
Sora-
Francjo, nie wiem czy to najlepszy pomysł..nie czuję się najlepiej.
Siedziała
podłączona do kilku kroplówek. Naprzeciwko niej stał Francja. Lekarz badał ją
około 15 minut.
Francja-
Przesadzasz, od tego jest lekarz nie? On nam powie czy wszystko w porządku. W
twoim świecie pewnie nie ma kogoś takiego.
Znów mówił o
mnie, jak o kimś z innej planety. Na dodatek to brzmiało jakbym była kimś
gorszym. Naprawdę nie czułam się dobrze. Cały czas miałam zawroty głowy i tracę
wzrok na kilka sekund. Francja podszedł do lekarza, szturchając go w ramię.
Francja- I
jak, jest zdrowa prawda?
Jego wzrok
przeszył doktora od stóp do głów. Nie wiedziałam co się dzieje. Lekarz odsunął
się ode mnie i spojrzał na Francję z dziwnym uśmiechem.
Lekarz- Tak,
jest zdrowa. Myślę, że ma pani bujną wyobraźnię.
Zmarszczyłam
brwi. Nie jestem głupia. Wiem, że coś jest nie tak. Nie miałam podstaw by
osądzać lekarza, przecież od tego są, aby pomagać czyż nie? Francja uśmiechnął
się do mnie.
Franja-
Pójdę, teraz porozmawiać z panem. Zaczekaj tu na mnie piękna..
Podał mi
znowu różę, i wyszedł z lekarzem. Odłożyłam ją od razu. Spojrzałam przez okno.
Śnieg padał powoli, było pięknie. Miałam ochotę pobawić się w puszystym śniegu,
ale nie z Francją. Tylko z Polską. Na jego pięknych ziemiach i lasach.
Wszędzie, byle nie tu. Podeszłam do drzwi.
Francja- Pana pieniądze.
Lekarz- Bardzo dziękuję, ale wie pan o
konsekwencjach?
Francja- Da pan spokój, kto się tym
przejmuje?
Smutek
przeszedł przez moje ciało. Zawróciłam do łóżka. W dłoni trzymałam jeden z
listów od Polski. Miałam ich kilka. Od mojego pobytu tutaj minęło już 3
tygodnie. Z każdym dniem było mi coraz gorzej. Francja zachowywał się coraz
bardziej zaskakująco. Nie pytał się mnie co bym chciała robić. Sam ciągnął mnie
to tu, to tam. Pokazywał mi miasto, było naprawdę piękne. Szczególną uwagę przykułam
do wieży Eiffla. Byliśmy na jej szczycie, coś niesamowitego, widziałam z góry
miliony migoczących światełek. Dziś
mieliśmy iść na lodowisko. Mówił, że ma ogromne jezioro, które zamarzło i można
na nim jeździć. Wszedł nagle do pokoju. Od razu skierowałam na nim swój wzrok.
Francja- To
jak gotowa?
Uśmiechnęłam
się i pokiwałam głową.
Polska i
Szwajcaria siedzieli przy kominku, obmyślając i dopracowując plany. Oboje byli
ubrani tak samo. Żołnierz pożyczył Polsce jego strój na przeszpiegi. Był to
zestaw obcisłego czarnego golfu, spodni moro i buty glany ( wyobrażacie sobie…?
*.* Chryste..niebo..<3)
Polska-
Wejdziemy od tej strony, ta będzie najlepsza.
Szwajcaria-
Ta, plus z pewnością strażnicy i wściekłe psy. Proponuje z tej strony.
Przejechał
palcem po wyznaczonym szlaku. Zdziwiłem się.
Polska-
Jezioro?
Przytaknął.
Szwajcaria-
Nie róbmy z tego wielkiego skoku. To tylko po to by rozwiać twoje fantazje.
Wyraźnie się
ze mnie śmiał. Westchnąłem, to było całkiem na serio. Dziwne obrazy, które męczą
mnie od 3 miesięcy minęły, chwilowo. Wiedziałem, że na pewno powrócą.
Polska-
Dobra, idziemy? Chcę się tylko upewnić, że wszystko jest okej i wracamy.
Wstałem
zabierając mapę, posiadłość Francji była ogromna. Miałem pozaznaczane punkty
gdzie mogą się znajdować. Szwajcaria spojrzał na mnie.
Szwajcaria-
Wiesz, nie musisz jej brać. Zapamiętałem wszystko.
Byłem pod
wrażeniem. Zapamiętać to wszystko w tak krótkim czasie. Zaśmiałem się, najwyraźniej nie jestem sam, w posiadaniu, dobrej pamięci wzrokowej.
Polska- Nie
martw się ja też. ^^ Wolę ją jednak mieć przy sobie.
Żołnierz
wzruszył ramionami. Podszedł do komody i zaczął, coś pisać na białej kartce, leżącej na niej.
Polska- Do
Lichtenstein..?
Nie wiem
czemu, ale mój przyjaciel jak tylko to usłyszał, odruchowo złamał ołówek.
Wystraszyłem się.
Szwajcaria-
Tak, to coś złego?
Ulżyło mi,
nie wkurzył się.
Polska-No co
ty. Chodźmy już.
(pokój Lichtenstein)
Lichtenstein-
Braciszku~~
Czyżby tam na początku chodziło o Prusy?
OdpowiedzUsuńBo jakoś tak pewna nie jestem :D
Notka extra.Ciekawi mnie to jak się dalej rozwinie ta historia.Pozostało mi czekać na następny rozdział.Jak zawsze pozdrawiam ^^