środa, 5 lipca 2017

Rozdział 105



 Krótki, ale jest :] ~Miłych wakacji życzę~


Spojrzała na niego wielkimi oczyma, otwierając lekko usta. Zamarła przez chwilę, ale Polska cierpliwie czekał. Czekał, bo wiedział, że kolejne wiadomości w ich przypadku nie będą łatwe ani specjalnie radosne. Przełknęła zbieraną od kilku minut ślinę z wyraźną ociężałością. Nie odzywała się przez dłuższą chwilę, a jej oczy ani trochę nie zmalały.
- Sora – odezwał się – Jesteś na mnie wściekła?
Zapytał o coś o co wcale nie chciał pytać. Siła z jaką wypowiedział ostatnie słowo była niczym cierń w gardle. A jednak musiał się dowiedzieć, czy ciężar jaki będzie nosił przez najbliższy czas będzie większy od tego, który już teraz dusił go od środka.
- Mówiąc dziecko… - wyszeptała ostrożnie, a jej wargi zadrżały – Masz na myśli kogoś, czy coś? Naprawdę uważasz, że personifikacja ziemi, na której teraz siedzimy i cudem wyratowana personifikacja morskiego akwenu, mają prawo do czegoś takiego?
Pytanie, które mu zadała zdało się zniszczyć wszelkie nadzieje jakie w sobie nosił. Więc nie tylko on tkwił w podobnym wniosku. Wstrzymał na siłę oddech, chcąc tym samym ocucić się bólem. Powietrze i tak zdawało się cięższe i dławiące.
- Wolałbym o tym nie myśleć, to nie przyniesie żadnego sensu. Obecna sytuacja jest aż nadto klarowna. Widać, nie mogłem się powstrzymać, by ponownie zrzucić ci na barki kolejny ciężar.
Podniosła na niego wzrok. Powoli i wdzięcznie.
- Zadając ci to pytanie nie miałam zamiaru narzekać – powiedziała, chwytając jego dłoń – Jednak to co się stało nie rokuje zbyt dobrze. Wiem, że jesteś świadomy zagrożenia, ale nie wierzę w dobre zakończenie tej historii. Nie tym razem, Polsko.
Polska ścisnął jej palce uśmiechając się blado.
-  Z doświadczenia wiem, że to co ma skończyć się marnie, zwykle można łatwo przełamać w coś znacznie lepszego. Początki nigdy nie są proste.  Tym razem jest inaczej. Jestem wolny tak jak kiedyś, ty możesz tu zostać już na stałe i mamy dom. Właściwie mamy wszystko to co oni… by zacząć coś nowego.
Oni. Znowu użył porównania do istot zupełnie od nich różnych. To było silniejsze od niego. Ta świadomość, że wyglądem właściwie niczym się nie różnią tylko specyfika ich ciał była inna. I to było bardzo znaczące.
Sora wciąż nie wyglądała na przekonaną. Zmarszczyła w typowy dla siebie sposób brwi, wypuszczając wolno powietrze. Czuł jak jej emocje nie potrafią sobie do końca poradzić z usłyszaną informacją, ale próbowała nie dać po sobie tego poznać. Tak jak zawsze nie chciała by ktokolwiek mógł zrozumieć jej prawdziwe odczucia, bojąc się reakcji z drugiej strony. Nawet gdy byli razem nie potrafiła pozbyć się tego nawyku. Ostrożna i mimo wszystko od razu reagująca strona jej natury, nie zawsze wychodziła na dobre. W tym wypadku marzył o tym by powiedziała mu wszystko.
- Przeraża cię to – wypalił nim zdążył ugryźć się w język – Widzę to Sora.
- Wiem.
Chwyciła pasmo włosów, bawiąc się nim zapalczywie. Ruchy jej dłoni były szybkie i pewne, ale i tak dostrzegł w nich drżenie i dziwną sztywność.  Była dosłownie przerażona.
- Jak to widzisz Polsko? Nasze dziecko, czy dam radę je chronić przez ten czas?
Jej oczy zaszkliły się uwalniając powstrzymywane dotąd emocje.
- Skąd mam wiedzieć co robić!? Ja... ja nie wychowywałam się w waszym świecie. To po prostu zbyt dużo. Nie wiem, czy podołam temu z czym będę musiała się zmierzyć. Rozumiesz, prawda? Ja nawet nie należę do lądu…
Polska zasłonił dłonią oczy, odchylając głowę do tyłu. Usłyszała jak wdycha ciężko powietrze, zupełnie jakby jego chłodny smak był okuty cierniami. Czekała, aż coś powie, ale on wciąż unikał jej spojrzenia.
- Sprowadziłem na ciebie kolejne pasmo nieszczęść. Faktycznie jestem niczym egoistyczna zaraza, rozprowadzająca tylko kłopoty i ból…
- Nie rozumiesz… - szepnęła – Nie jestem zła lub nie wdzięczna za tą niespodziankę. Tylko w naszym przypadku to dziecko, nie będzie mogło być normalne… więc chcę się zapytać, jakie będzie?
Pytanie, które zadała mogło całkowicie odmienić radość z bycia rodzicem, jeśli jest się personifikacją. Celne i właściwe, ale nie potrafił na nie odpowiedzieć.
- Wydaje mi się, że może mieć o wiele więcej wspólnego z tobą Polsko – podniosła na niego wzrok, w którym kryły się radosne iskierki – Teraz wszystko zaczynam rozumieć… moje zachwiane zdolności, opór wody w rozpoznaniu mnie, zmiana wyglądu i coraz częstszy dyskomfort odczuwalny z dala od mojego domu.
Wstał z ziemi podnosząc Sorę do góry za rękę. Patrzyli na siebie jeszcze przez chwilę w ciszy spoglądając sobie w oczy. Prosty gest a jednak tak wiele potrafił powiedzieć bez użycia słów. Polska wciąż nie odrywając od niej wzroku ukląkł powoli nie puszczając jej dłoni.
- Morze Bałtyckie – wypowiedział twardo i wdzięcznie, klęcząc tuż przed dziewczyną – Dziękuję za to, że obdarowałaś mnie szczęściem. Obiecuję dbać o ciebie i nasze dziecko. Ujrzysz we mnie swojego obrońcę i przyjaciela.
- Feliksie – wyszeptała słodko całując go w jasne pasemka – Zawsze nim byłeś.
Zaśmiał się pociągając nosem. Nie musiała odsuwać jego włosów by wiedzieć, że płacze. Czekała, aż wyrzuci z siebie trzymane na wodzy uczucia, których nie wypadało ukazać przed nikim innym. Głaskała go delikatnie po głowie, którą oparł lekko o jej brzuch.
- Zawsze wiedziałem, że pomimo wszystkiego wciąż pozostanę człowiekiem. To dziecko, będzie mi o tym przypominać.
Sora spojrzała w niebo, w którym często widział swojego Boga. Zastanawiała się, czy widząc kogoś tak szczęśliwego będzie w stanie mu cokolwiek odebrać. Nauczyła się już, że jego nieprzewidywalność zwykł nazywać, planem Bożym. W jej oczach atakował on tylko tych dobrych i troskliwych. Tym samym Polska mógł wydawać się celem.
- Czy będziesz mnie kochał, jeśli stracę swój dotychczasowy wygląd? – wyjąkała niepewnie, świadoma swojej chwilowej próżności – W końcu tobie zawdzięczam swoją nietypowość. Podejrzewam, że mogło to być możliwe tylko dlatego, że mam w sobie twoją krew. Skoro dziecko, zdecydowanie odziedziczy po tobie większość rzeczy, naturalnie pochłonie jej resztki jakie mi zostały. Wtedy wrócę do dawnej siebie, prawda?
Poczuła jak zastygł w bezruchu i wessał nerwowo powietrze. Nie mogła jednak widzieć przerażonych oczu chłopaka, który uświadomił sobie smutną prawdę. Jego reinkarnacja odbyła się dzięki jego ludziom i niezachwianej wierze w wolną ojczyznę. Sora miała tamtego dnia umrzeć. Jedyną rzeczą, którą zachowała ją na tym świecie to jego krew.
Choć powróciła do życia, nie obyło się bez komplikacji. Było wiele czynników, które świadczyły jak mało brakowało, by ją stracił. Gdy ją poznał nie pamiętała niczego poza jego twarzą, była słaba jak człowiek, choć jej duch walki jaki w niej drzemał, był  równie silny jak innych państw. Długo zajęło, by powróciła do dawnej siebie. W końcu Sora i Morze Bałtyckie stały się jedną osobą. Wszystko miało wrócić do normy wraz z jej świadomością kim jest i do czego jest zdolna.
Tymczasem nie był pewny, czy narodzenie się dziecka z jego cząstką, nie przyniesie jej śmierci.
- To będzie piękna dziewczynka, o długich lśniących włosach. Szczerych radosnych oczach koloru płatków maku. I o dobrym sercu, zdolnym przezwyciężyć pierwotne instynkty. Zupełnie jak jej mama…

2 komentarze: