Za błędy bardzo przepraszam, są one z mojej winy, może też z powodu mojej anginy. Pamiętajcie również to, że za informacje za błędy będę wam wdzięczna po stokroć...- słabo w rymach ....xd ale przesłanie normalnego typu brzmi podobnie : Jeśli błąd jakiś znajdziecie, proszę powiedzieć bo czasem są tak beznadziejnie oczywiste, a ich nie widzę, (uznaję się za kreta) to, aż wstyd taki pozostawić..;(
Miłej (oby) lektury :)) ah, i z tymi błędami to wiecie, łagodną linię oporu proszę bo wrażliwa jestem xd
Miłej (oby) lektury :)) ah, i z tymi błędami to wiecie, łagodną linię oporu proszę bo wrażliwa jestem xd
PAST
Morze szumiało tak spokojnie, że myśli błądziły nie mogąc
znaleźć wspólnej myśli. Nie należałem do osób, które preferowałyby ten stan
rzeczy, ale teraz było wszystko jedno. Kojące uczucie, wody uderzającej po raz
ostatni w wodę, po długiej walce w dotarciu na brzeg, by po tym mogła rozpłynąć
się i zniknąć.
Zaczęły mnie nachodzić coraz to częściej, stwierdzenia, które kojarzyły mi się z definicją życia, tym bardziej czułem, że się starzeje.
Spojrzałem jeszcze raz na fale, dopadała mnie nostalgia.
(ładny, i pomińmy leżącego człowieka...xd)
Zaczęły mnie nachodzić coraz to częściej, stwierdzenia, które kojarzyły mi się z definicją życia, tym bardziej czułem, że się starzeje.
Spojrzałem jeszcze raz na fale, dopadała mnie nostalgia.
(ładny, i pomińmy leżącego człowieka...xd)
Minęło kilka lat od ostatniego spotkania. Przychodziłem tutaj,
co wieczór, ale zastawałem zazwyczaj pustkę. Później sam przestawałem wierzyć,
że jeszcze ją spotkam, zresztą inne sprawy strasznie utrudniały choćby myślenie
o tym. Znowu było tak jak dawniej, pomijając fakt Potopu Szwedzkiego i innych
wojen, z którymi przyszło mi się zmierzyć.
Stare państwa niszczeją, młode gromadzą siły, gzie pośród
nich stawałem ja?
Ledwo udaje mi się
przeżyć, wiąże koniec z końcem, ale nikt nie nazwałby tego życiem, nikt
normalny.
Jestem jakby słaby tylko nie wiem, dlaczego… sądząc po ilości osób chcących walczyć, mogę przypuszczać, że nie obchodzi ich mój los. Szczególnie moje poirytowanie sięgało szlachty, ta grupa społeczna była nie do zniesienia. Nie mogłem im przekazać po tylu latach tego, co jest najważniejsze. To była może jednak moja porażka, ja za nich odpowiadam.
Jestem jakby słaby tylko nie wiem, dlaczego… sądząc po ilości osób chcących walczyć, mogę przypuszczać, że nie obchodzi ich mój los. Szczególnie moje poirytowanie sięgało szlachty, ta grupa społeczna była nie do zniesienia. Nie mogłem im przekazać po tylu latach tego, co jest najważniejsze. To była może jednak moja porażka, ja za nich odpowiadam.
Wiele zmieniło się od ostatniego czasu. Unia z Litwą,
jak podejrzewała została przez nas rozerwana, właściwie szef Litwy kazał mu tak
zrobić. Szkoda, szczerze go lubiłem. Żałuję tylko tego, że niczego mi nie
wyjaśniał. Ta Unia trwała tak długo, a została rozerwana jedną różnicą. Rosja
odbiera mi każdą radość życia, jeśli zdarzy się coś dobrego, zawsze zjawia się
on, ze swoją pseudo pomocą.
Właściwie powinienem wymyśleć, co teraz zrobić, zamiast
gadać sam do siebie. Siedziałem pod jakimś drzewem obrośniętym czymś miękkim.
Lewą dłonią przytrzymywałem ranę, z której leciała czerwona krew.
Ile to już dni? Chyba trzy…
Strasznie chciało mi się pić, a o jedzeniu nie wspomnę. Rany były paskudnie zainfekowane, jakaś cholerna zaraza musiała mnie jeszcze dobijać. Cóż pozytywnie nie byłem nastawiony od kilku lat, nie… dziesięcioleci.
Strasznie chciało mi się pić, a o jedzeniu nie wspomnę. Rany były paskudnie zainfekowane, jakaś cholerna zaraza musiała mnie jeszcze dobijać. Cóż pozytywnie nie byłem nastawiony od kilku lat, nie… dziesięcioleci.
Dopadał mnie okropny ból głowy, to jak już się domyślałem znaczyło
jedno - traciłem przytomność.
Ile to już razy, a i tak tego nie pokonam. Te dni minęły mi zbyt szybko, to chyba oznaka dorosłości...ohyda jakby na to nie patrzeć.
Ile to już razy, a i tak tego nie pokonam. Te dni minęły mi zbyt szybko, to chyba oznaka dorosłości...ohyda jakby na to nie patrzeć.
Spoglądałem prosto przed siebie, znowu tu byłem, a słońce
chowało się powoli za widnokręgiem. Nigdy nie myślałem, że zachody nad morzem
mogą być tak niesamowite. Minusem tego wszystkiego był fakt, że mój wzrok był strasznie
rozmazany.
Szkoda, że ziemia
była tu tak nie wygodna, chociaż od wielu wieków byłem przyzwyczajony do biedy
i totalnej beznadziei.
Jak człowiek w ostatniej godzinie życia, obojętny z
przymrużonymi powiekami oparty o stare drzewo. Mundur również podarty i stary,
wycierpiał już dość. Rosja tłukł mnie, kiedy próbowałem uciec, powalił mnie jednym
uderzeniem, a ten jego cholerny pręt… noga boli mnie tak bardzo, że od wieków
czegoś podobnego nie czułem.
Prusy i Austria też robią coś za moimi plecami, coś znacznie większego. Niemcy… on jak i jego brat są siebie warci. Jestem zupełnie sam. Zamknąłem oczy, czekając na ukojny sen, który stłumiłby ból. Tak bardzo na niego czekałem.
Prusy i Austria też robią coś za moimi plecami, coś znacznie większego. Niemcy… on jak i jego brat są siebie warci. Jestem zupełnie sam. Zamknąłem oczy, czekając na ukojny sen, który stłumiłby ból. Tak bardzo na niego czekałem.
Jednak niedane mi było wylegiwanie się tutaj, zaczynały mnie
nachodzić myśli, czy nie powiedzieć Bogu, co o tym myślę, ale nawet na to nie
miałem siły. Usta miałem spierzchnięte od braku wody.
Ktoś ciągnął mnie w kierunku wody. Czułem ciepły piasek, który przez mój ciężar rozsuwał się na boki, cóż niebyło to zbyt mądre, jeśli ktoś widział to, co miałem na brzuchu, czyli wielką ranę z zasinieniami dookoła, chociaż teraz mogło to wyglądać dużo gorzej…
Ktoś ciągnął mnie w kierunku wody. Czułem ciepły piasek, który przez mój ciężar rozsuwał się na boki, cóż niebyło to zbyt mądre, jeśli ktoś widział to, co miałem na brzuchu, czyli wielką ranę z zasinieniami dookoła, chociaż teraz mogło to wyglądać dużo gorzej…
- Zostawić Cię na kilka lat, a ty już swoje…
Zaintrygowany głosem, którego już przecież słyszałem
otworzyłem oczy. Za zachodzącym słońcem kryła się postać otulona jego
promieniami. Wygadało to niezwykle. Nie zmieniło się to ciepłe spojrzenie,
zawsze było znacznie łagodniejsze od innych, pomimo swojego koloru.
- Twoje włosy… zdecydowanie wolę, kiedy masz długie…
-stwierdziłem, dotykając jej krótkich końcówek.
To było smutne; niechlujnie obcięte, opadające tak niedbale.
Dopiero po chwili zrozumiałem, że nie jestem już na piasku, ale w wodzie. Woda
była lodowata.
- Zaczekaj, zaraz poczujesz się lepiej. Z kim walczyłeś? –
zapytała, przemywając ranę na brzuchu Polski. Nie raz zaciskał pięści i zęby z
bólu.
- A jak myślisz? - powiedziałem z ironią w głosie -
Zresztą powinnaś wszystko widzieć…tak, powinnaś – skomentowałem,
odwracając wzrok. Nie wiedziałem, czemu był wobec niej tak wrogo nastawiony, w
głębi serca byłem przecież szczęśliwy.
Westchnęła zdenerwowana faktem, że cały czas jestem taki
sam.
- Cierpliwość nigdy nie była twoją najlepszą stroną. A pomyśleć
też byś czasem mógł…
Właśnie teraz rzeczywiście poczułem ulgę. Nie widziałem, co
robi, byłem pogrążony w zupełnym mroku, ale to coś sprawiało, że czułem się
coraz to lepiej. Jednak woda zalewająca moje uszy to co innego.
- Tęskniłam za tobą – powiedziała po chwili ciszy, nie mogąc
widocznie powstrzymać uczuć, które spłynęły po jej policzkach w postaci łez.
Oparła swoją głowę o mój tors. Dotknąłem jej włosów, były
takie dziwne w dotyku, słabe i chore.
- Dlaczego tak długo… - powiedziałem słabym głosem –
czekałem...
Zacisnęła dłonie w pięści, ściskając mój zniszczony mundur.
- Rosja uwięził mnie zaraz po tym, jak od ciebie wróciłam -
poraziła mnie myśl, że mimo wszystko, nie udało jej się uciec od wzroku Rosji
na przyjęciu - Byłam w miejscu tak zimnym, że ledwo mogłam się ruszać. Wszystko
było białe, a śnieg padał tam cały czas, bez chwili przerwy. Gdy próbowałam
uciekać, lód zamrażał moje nogi… mówił, że już zawsze będziemy razem... - jej
głos załamał się - Za każdym razem, gdy udawało mi się uciec, a mój dom był już
tak blisko, on… jego dom to miejsce, z którego nie da się uciec... - przerwała
wdychając głośno powietrze, próbując tym samym pozbyć się okrutnych wspomnień,
spojrzała na mnie troskliwie, aż poczułem wyrzuty sumienia za moją wcześniejszą
złość - Możesz już wstać?
Nie mogłem jednocześnie uwierzyć, w to, co słyszę. Wiedziałem,
dokąd ją wysłał; Sybir. Oboje nie mieliśmy tego, co każdy normalny człowiek by
pragnął, wolności.
Siedząc na piasku
obok niej, miałem możliwość bliższego przyjrzenia się jej.
Zajęło mi chwilę, zanim uświadomiłem sobie, jak bardzo źle
wygląda. Widziała na jedno oko, na drugie była chyba nie widoma… ręka była
połamana wyraźnie w kilku miejscach, ale i tak starała się nią operować. A odmrożenia
na nogach, były tylko utwierdzeniem faktu surowego miejsca, w którym ją
przetrzymywał. Oboje wyglądaliśmy żałośnie. Dotknąłem jej policzka, na którym
widniały liczne zasinienia z ciemną obwódką. Oparła na niej głowę,
przytrzymując ją. Przysunąłem się bliżej niej, obejmując jej kruche ciało.
To było bolesne, lecz pomimo tego cieszyłem się. Dla mnie
wciąż była tą samą osobą, i wciąż piękną, jednak mimo to…
- Przepraszam. To moja wina… - opuściłem głowę, czując jak
zimne krople kapią mi z brody. Powolne konanie, czy zwykły rozpad to jeszcze
nie było wszystko, dołączyły do tego wyrzuty sumienia. Po chwili oberwałem jej
małą pięścią w głowę.
- Nie gadaj głupot. Zniżysz się po poziomu Prus…
Zawsze widziała, co sprowadzi mnie do porządku; porównanie
mnie do Prus było dla mnie uwłaszczające. Spojrzałem się na nią udając
obrażonego.
- No wiesz, zupełnie nie na miejscu…
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, starając się mnie podnieść.
Widząc jej ciężki stan zastanawiałem się, skąd bierze jeszcze siły. Ja byłem
już spuścizną dawnego potężnego państwa, nie posiadałem już dumy, a mój dom był
mi odbierany, kawałek po kawałku tak, czułem to, nawet najdrobniejsze defekty
na mojej ziemi.
- Musimy stąd iść- rozejrzałem się przytomnie dookoła, byłem
nieostrożny, przyszło mi umierać właśnie na terenach Prusaka - możemy się ukryć
w jakiejś chacie– postanowiłem, nie tracąc racjonalnego myślenia.
- Wsi? – zapytała, mierzwiąc brwi.
Właśnie sobie przypomniałem. Nie znała mojego domu, poza
jednym przejściem do zrujnowanego już zamku, o czym wolałem już jej nie mówić.
Mój szef nie żyje. Na szczęście miałem w sobie dużo pokładów spokoju i
wmawiania sobie, że wszystko będzie dobrze.
- Poprowadzę cię, to w końcu nie tak daleko, a Prusy rzadko
się tam zjawia – powiedziałem wskazując drogę, ciągnącą się leniwie wzdłuż
lasu. Dziwne jeszcze chwilę temu chciałem umierać, a teraz chcę spędzić każdą
możliwą mi jeszcze minutę na przebywaniu z nią.
*
Nad rankiem dotarli do samotnej chaty, na pograniczu lasu, a
już rozciągającej się polany. Nogi bolały ich od długiego marszu, a z powodu
ran nie byli wstanie myśleć o czymś innym, jak o położeniu się gdzieś by
odpocząć. Nie weszli na piętro. Zostali na parterze, które pokryte było sianem.
Przemknęło mu przez myśl, że ludzie, którzy tu mieszkali
musieli trzymać tu zwierzęta.
Padli na siano, rozdmuchując jego kłosy. Oboje ciężko łapali
oddech, a ich przyśpieszone bicie serc były jedynymi dźwiękami w tej
przytłaczającej ciszy.
- Tu…odpoczniemy… - wysapał ledwo wymawiając słowa.
Spojrzała na jego twarz, wyrażającą wiele bólu i zmęczenia.
Oczy, kiedyś zielone pełne nadziei i zabawy, były przygaszone. Jakby jego
iskierka życia wygasała, a ostatni płomyczek, który teraz jeszcze płonął był
ostatnim.
Odetchnęła głęboko, starając się do niego przysunąć.
Nie musiała go przytulać, ani słuchać jego serca,
wystarczyło być blisko niego. Czując ciepło, które od niego biło na jej skórze,
było, co najmniej, jak najlepsze lekarstwo dla jej zziębniętego serca, które
nie zaznało takiego gorąca od bardzo dawna.
Widząc to Polska spojrzał na nią mrużąc oczy. Zasypiał, nie
mógł z tym walczyć ani chwili dłużej.
Ostatnimi siłami przysunął swoją dłoń do jej własnej i
delikatnie ją „objął”. Uśmiechnęła się, zaciskając palce na jego dużej i
gorącej dłoni, zasypiając razem z nim.
Gdy otworzył oczy poczuł automatyczny ogromny głód i
pragnienie. Podniósł się z „posłania” uważając na leżącą dziewczynę obok.
Wyjrzał przez okno. Panował wieczór.
Przespali cały dzień i nie wiadomo było, ile jeszcze do
następnego dnia.
- Cholera… - syknął.
Miał świadomość, że tutaj jedzenia nie znajdą. Jednak schronienie
było równie ważne. Nie może również zapolować, ponieważ ten dom, to wielka
pustka. Bez broni, jedzenia i ciepłego posłania.
Jakie mają szanse? - Myślał. Pomimo marnych jak przeczuwał,
poszedł na górne piętro, utykając na chorą nogę. Rozglądał się uważnie, chodząc
po pokoju. Był spokojny, zanim dostrzegł czerwony ślad dłoni na ścianie.
Czerwone palce opadały, wciąż roznosząc krwistą ciecz.
Przeszedł przez niego zimny dreszcz, a chwile potem gniew.
Wręcz słyszał krzyki tych ludzi. Złapał się za głowę próbując się uspokoić.
- Zabije drani – myślał głośno, próbując powstrzymać
otaczający go szał.
Nagle poczuł za sobą czyjś oddech. W automatycznym odruchu
zamachnął się z pięścią, odwracając się w szybkim piruecie. Zatrzymał się
dosłownie kilka centymetrów od jej współczujących oczu. Przysunęła się do niego
stojąc na palcach i objęła go mocno.
Miał poczucie, że musi się na czymś wyżyć. Ręce trzęsły mu
się nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu postawiły odwzajemnić jej odruch.
- Będzie dobrze – mówiła cicho, głaszcząc go po głowie.
-Patrząc na obecną sytuację jest beznadziejnie… - skwitował.
Odsunęła się od niego i pomimo tego, że wyglądała zupełnie
inaczej, jej dyg, w którym pochylała się lekko na jedną stronę, opierając ręce
na biodrach wciąż był uroczy.
Już miała unosić swoją dłoń w prawdopodobnym uderzeniu go,
ale Polska uprzedził ją delikatnie opuszczając jej dłoń. Widział, że zawsze
kończyło się to uderzeniem go w głowę albo w brzuch, przywołując go do
porządku.
- Nie dziś, mam dość na głowie. Gdybyś miała zamiar znowu
mnie uderzyć sprawa mogłaby się pogorszyć – uśmiechnął się przyjaźnie, patrząc
na jej czerwone oczy.
- Twoje oczy…- stwierdziła przyglądając się mu z bliska - Są
teraz jakby puste…
Na początku nie zrozumiał i miał zamiar jej oddać, ale po
chwili skojarzył, o co mogło jej chodzić. Nie lubił rozmawiać o sprawach, które
właśnie oddzielały go od normalnego życia, jako człowiek, cechy państw - ich
nienawidził najbardziej.
- Wiesz, trochę różnimy się od reszty ludzi, nie tylko długowiecznością
- powiedział podchodząc do ściany obryzganej krwią - Kiedy mamy poczucie
zagrożenia życia, chęci wygranej, czy też wielu innych, każdy z nas jest w
końcu inny… robimy się nie tylko agresywni, jesteśmy jak chodząca plaga
masowych zabójstw, a wystarczy, że się czymś zdenerwujemy… - usłyszał jak
mimowolnie odsunęła się, a podłoga pod jej stopami zaskrzypiała nieprzyjemnie. Odwrócił
się do niej uśmiechając przyjacielsko - Ale ja mam więcej niż pięć wieków, jestem
jednym z najstarszych państw, potrafię się opanować - wyciągnął do niej dłoń,
dziewczyna od razu ją ujęła.
Zmrużyła oczy znowu skupiając na nim wzrok. Nagle zrobiła
coś niespodziewanego, pocałowała go w kącik ust. Szybko, ale dość czule, by Polska
nie mógł wydobyć z siebie słowa.
- Już są zielone, wiesz? - powiedziała z łobuzerskim uśmiechem,
mierzwiąc mu policzki - zrobiłeś się czerwony…
Po chwili spojrzała na okrutny ślad na ścianie marszcząc
brwi. W pokoju była szafa, choć tak naprawdę był to po prostu zbitek dziurawych
desek. Starając się nie patrząc na zakrwawiony wzór, sięgnęła do drzwiczek i otworzyła
ją.
Polska stał cały czas z boku doglądając jej poczynań.
- Są tu ubrania, a niektóre z nich można użyć, jako bandaż…
- mówiąc to wyciągnęła zszarzałe skrawki materiału nazwane „ubraniami”
- Zostanę w tym – wskazując mundur - Jest dobrze tak jak…
I w tej chwili poczuł jak pstryczek, który mu zaserwowała w
nos odczuwa w sposób przepływającego delikatnego bólu.
- Za co?! – Powiedział z żalem, trzymając się za czerwone
miejsce ataku. Jej pamięć do jego poprzednich słów, chyba właśnie uleciała z
wiatrem.
Zmroziła go wzrokiem.
- Jeśli chcemy przeżyć, nie możesz chodzić w swoim mundurze,
choćby nie wiem, ile to dla Ciebie znaczyło, twoje zdrowie jest ważniejsze…
Spoważniał odwzajemniając spojrzenie. Jednak już bez
komentarzy wziął od niej koszule. Spodnie zostawił pomimo zniszczeń, nie były w
aż tak złym stanie, a dziewczyna nie miała siły się z nim kłócić o tak głupie
rzeczy.
Zabrali
wszystko na dół. Pomimo ciemności, jakie panowały, widzieli wszystko. Życie
nauczyło ich przebywać w mroku od dzieciństwa.
W ciszy przebierali się tyłem do siebie jak nakazywały
zwyczaje.
Słychać było świerszcze za oknem i częste podmuchy
wiatru, poza tym panowała niezręczna cisza.
- Zmieniłeś się przez te lata, kiedyś byłam z tobą równa -
westchnęła, upinając włosy do góry.
Usłyszał jak zdejmuje swoją sukienkę sięgającą jej do kolan.
Przez jego myśli przemknęły wspomnienia z tamtego wieczoru, jak na zawołanie.
To jak ubierała sukienkę na bal, a on przypadkiem wszedł wtedy do pokoju. Ten
wygląd zapamiętał bardzo wyraźnie…
- Ty również – rzekł, próbując pozbyć się ciekawości, która
zżerała go teraz na wskroś.
- Może i tak. Jednak ciebie to wszystko bardzo doświadczyło
…fizycznie też – ściszyła głos.
Słysząc to uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Wiedział, że
się rumieni, bo jej głos w ostatnich słowach zadrżał. Nie mógł uwierzyć, że po
tylu stuleciach jej tendencja to tego typu rozmów, była wciąż pełna
nieśmiałości.
Oboje ubrani w nowe ciuchy, zaczęli opatrywać swoje rany. Po
chwili spostrzegła jak Polska próbuje zmyć całą krew, jaką miał na sobie.
Starał się dosięgnąć swojego karku, ale zwyczajnie nie dawał rady.
Z powodu licznych cięć i praktycznie całego ciała w
zakrzepniętej krwi, dziewczyna pomagała mu. Na ich szczęście ziemia na dworze
okryła się zimną rosą, więc zwilżenie bądź namoczenie, choć w małej części
materiału pomogło im w tym.
Odsunęła jego koszulę starannie i delikatnie podążając
według wyrytych cięć, zmywała czerwone plamy. Czasami zagryzał wargi czując
nieprzyjemny ból, ale rany pomimo tego, że nie leczyły się jak dawniej, to
wciąż zdrowiały z dnia na dzień.
- Nie rozumiem – powiedziała po chwili, zatrzymując dłoń na
jednej z blizn przechodzącej przez połowę jego pleców – W tym wieku są bronie
palne, a twoje rany to również …cięcia jak od noża.
Polska pochylił się patrząc tępo w przestrzeń. Czuł na
plecach zimną ciecz, jednak przypomnienie mu danego faktu tylko pogłębiło
palące uczucie strachu.
- To nic. Skończyłaś już? – Mówiąc to odsunął się od niej
gwałtownie, poprawiając koszulę – Od razu lepiej, dziękuję.
Kończąc dyskusje bardzo szybko, skutecznie uciszył ją od
zadawania kolejnych pytań.
- To, mam ci pomóc? – zaproponował, patrząc się w ciepłe,
czerwone oczy blondynki
Dziewczyna spojrzała na niego czule, uśmiechając się lekko.
- Nie dziękuję, jestem czysta. Pamiętasz? Przeszłam przez
wodę - powiedziała ledwo powstrzymując się od śmiechu, bo gdy tylko to usłyszał
zakłopotał się nie wiedząc, co zrobić.
- Ehm, no tak. Z jedzeniem przez ten czas może być ciężko –
zmienił szybko temat – Żadnych zwierząt, ani nawet broni, sprawdziłem każdy
możliwy kąt.
Oparł się o ścianę bawiąc się kawałkiem siana. Zapanowała
cisza, którą przerwała po chwili wstając.
- Potrafisz rozpalić jakoś ogień z tego, co mamy? –
zapytała.
Spojrzał na rzeczy, jakie zgromadzili oceniając sprawę.
- Raczej tak, ale co zamierzasz zrobić? Znajdą nas, jeśli go
rozpalimy – powiedział próbując zrozumieć, co miała na myśli.
- Oh, racja… - posmutniała znacząco, jednak w jej oczach
pojawił się znajomy błysk – Zaraz przyjdę – powiedziała szybko.
Wybiegła z domku, zanim zdążył ją złapać. Wystraszony i
jednocześnie zły za jej lekkomyślność, pobiegł za nią zrywając się z kupki
siana.
- Zaczekaj! – krzyknął w mrok, ale nie usłyszał odpowiedzi,
ani już jej nie widział, echo poniosło się po okolicy – Cholera! – zaklął pod
nosem uderzając pięścią w ścianę.
Stał przed domkiem od dobrych dwóch godzin, uderzając, co
jakiś czas ze złości w murek. Nie widział jej, ani nie słyszał. Myślał tylko o
tym, co jej zrobi jak wróci, a jeśli nie wróci? -te myśli biły mu się
nieprzerwanie po głowie.
Osunął się w dół po ścianie, aż spadł na miękką trawę.
- Co ona sobie myśli…- opuścił głowę, przysłuchując się
ciszy.
Nagle usłyszał czyjś bieg i ciężki oddech. Zerwał się
na równe nogi rozglądając na wszystkie strony. Zza cienia porannej mgły wyłoniła
się smukła postać.
Stanęła kilka kroków przed nim, próbując złapać oddech.
Myślał tak długo, co zrobi, kiedy wróci, ale teraz zwyczajnie nie wiedział, co
dokładnie ma zrobić.
- Znalazłam! – uśmiechnęła się do niego szeroko, wyciągając
przed nim dłoń, w której trzymała dwie ryby – niedaleko był strumień, tak mi
się wydawało, że go mijaliśmy.
Już miał otwierać usta, aby zacząć na nią krzyczeć i
wyrzucić te przeklęte ryby, ale zdołał jedynie mocno ją przytulić, wtapiając
twarz w jej ciepłą, małą szyję.
- Nie rób tego więcej – powiedział cicho, czując jak ulga
spowodowana jej przybyciem stłumiła jego gniew.
Położyła dłoń na jego głowie głaszcząc ją lekko.
- Chodź Polsko, od dawna nic nie jadłeś. Myślę, że nic się
nie stanie, jeśli rozpalimy tego dnia…
Nie odpowiedział, przywarł do niej mocniej chcąc być pewnym,
że tym razem od niego nie ucieknie.
Zaczynał
się ranek, biała kołdra opuszczała wilgotną ziemię, a na trawie zaczęły
połyskiwać drobinki rosy. Zimne jesienne powietrze wpadało przez szczeliny,
chłodząc ledwo stojący domek.
Mroźny
wiatr muskał jego bladą twarz. Melancholijne spojrzenie, patrzące się w jeden
punkt, wyrażało jedną myśl od wielu dni.
Dziewczyna leżała na jego kolanach, spała dwa razy dłużej od
niego. Jednak Polska nie spał już od kilku tygodni.
Codziennie się pytała, dlaczego na jego skórze
widnieje ciągle krew, oraz dlaczego z pojedynczych rozcięć zrobiło się
kilkanaście. Nie mógł przemóc się by powiedzieć jej o tym, że choćby nie
wiedział jak się starała to i tak jego dni są policzone.
Czuł ich, i doskonale wiedział, kiedy i jakie części
jego domu są mu odbierane, dosłownie na własnej skórze w postaci pojedynczych przecięć.
Dopadała go coraz to większa świadomość swojej sytuacji.
- Polsko? – usłyszał cichy i miły głos.
- Już wstałaś?- zapytał patrząc jak wyciąga się ospale
przecierając oczy. Zdobył się na lekki uśmiech, nie pokazując po sobie kolejnej
dawki goryczy i żalu.
Czując możliwość ruchu, wstał pochodząc do starej i
zniszczonej komody, na której leżały, co to większe materiały. Wziął jedno i
okrył nim dziewczynę, wiążąc supeł pod jej szyją.
- Jest chłodno …lepiej uważać.
Dziewczyna zmarszczyła brwi muskając dłonią jego twarz.
Chłopak oparł na niej głowę.
- Znowu…masz kolejną – pogłaskała czule kciukiem, miejsce
kolejnej świeżej rany, zanikającej już pod postacią blizny.
Polska spojrzał na nią zielonymi oczami, nie mógł przecież
cały czas ją oszukiwać.
- Wiesz …to prawdopodobnie ostatnie chwile, jakie spędzę,
jako państwo …czy też w połowie człowiek. – widząc jej przerażoną twarz, uśmiechnął
się lekko, starając dodać jej tym otuchy – Mimo tego, że chciałbym jeszcze żyć,
mam marne szanse. Rosja, Austria i Prusy zajmują mój dom kawałek po kawałku, a
nie posiadam już wojska takiego, jak kiedyś żeby się im przeciwstawić…
- A twój szef? – zapytała z nadzieją.
Chłopak na samą myśl wyraźnie posmutniał, najwyraźniej wolał
zapomnieć.
- Poddał się…i zdradził, choć zdania są podzielone.
Po chwili ukrył głowę w kolanach, a jego włosy zakryły
część twarzy. Nie wiedziałaby jak bardzo jest w złym stanie gdyby nie to, że
usłyszała cichy szloch.
- Polsko – podeszła do niego i przytuliła obejmując jego
poranione ciało.
- …proszę udawaj, że nic nie widzisz, nie chciałbym, żebyś
zapamiętała mnie w taki sposób… - powiedział, wycierając twarz rękawem.
- Głupi jesteś, właśnie po raz pierwszy widzę jak płaczesz.
Pokazywanie emocji, nigdy nie było słabością – nachyliła się do jego twarzy i
zgarnęła za ucho pasemka jego jasnych włosów. Zielone, zaszklone oczy
wpatrywały się w nią, i przez chwilę poczuła, jaki ciężar w sobie nosi.
Po chwili jego dłoń, znalazła się na jej policzku. Jej
serce ni stąd ni zowąd zaczęło mocniej bić, ich usta dzieliły już tylko ich
oddechy. Nagle pocałował ją czule, przyciągając do siebie. Dziewczyna nie
zareagowała, będąc w ciągłym szoku.
- Dziękuję - powiedział opierając głowę o jej ramię.
Wciąż oniemiała przez to, co zrobił, odsunęła się. Jej serce
ogarnęło bardzo ciepłe i przyjemne uczucie, miała ochotę zacząć się śmiać, co
było w ogóle bez jakiegokolwiek sensu. Nie chciała utracić tego ciepła. W
zamian za to postanowiła dać mu coś w zamian, równie ważnego.
- Pokaże ci to, co Rosja pragnął zobaczyć... - wyszeptała mu
do ucha.
Polska podniósł głowę, nie rozumiejąc jej nagłego
zachowania. Dziewczyna wstała, otrzepując się z siana przyległego do jej
sukienki.
- Możesz to uznać, za moją broń...- powiedziała nabierając poważniejszego
tonu głosu - Używałam jej tylko parę razy...
- Co masz na myśli, mówiąc broń? - spojrzał na nią
podejrzanie, nie rozumiejąc, ani słowa.
Mimo jego słów kontynuowała, jakby do siebie, upewniając
się.
- Nie potrafię tego kontrolować tak, jak bym chciała, ale
teraz zrobię to dla ciebie - mówiąc to zamknęła oczy, odsuwając się od niego o
parę kroków.
Nie
wiedział, co chciała dokładnie zrobić, ale widząc jak powoli zaczyna się
uśmiechać, zrozumiał, że będzie to coś drobnego, zwykły drobny gest.
Zastanawiał się tylko, dlaczego powiedziała, że używa tego również, jako broni.
Po chwili jego oczy naszły dziwną mgłą. Zdezorientowany, przetarł je, ale nie
dało to żadnego efektu. Tym razem nuta wątpliwość wdarła się do jego umysłu.
- Co robisz? Dlaczego nic nie widzę? - spróbował ponownie,
przyjrzeć się czemukolwiek - To przestaje być zabawne - stwierdził
wstając z podłogi.
- Poczekaj jeszcze chwilę… przypomnienie sobie tego w
całości, zajmie mi tylko chwilę…
Nagle na swoich zimnych dłoniach poczuł jej własne. Ścisnął
je w nadziei, że nie każe mu błądzić będąc ślepym. Zdziwił się po chwili, bo
ruszyła naprzód, a on czuł pod stopami, coś bardzo mu znajomego, i z całą
pewnością mógł stwierdzić, że nie było to siano łamiące się pod nogami.
Mid Pleasures and palaces though I may roam,
Be it ever so humble, there's no place like home;
A charm from the sky seems to hallow us there,
Which, seek thro' the world, is ne'er met with elsewhere. Home.
Home! Sweet, sweet home!
There's no place like home.
There's no place like home.
To thee, I'll return, overburdened with care,
The heart's dearest solace will smile on me there.
No more from that cottage again will I roam,
Be it ever so humble, there's no place like home.
- Przywróć mi wzrok… proszę - sam nie wiedział, czy to, co
czuje jest możliwe, ale jednak wiatr, który teraz głaskał mu skórę, wraz z
cudownym zapachem, był jedyny w swoim rodzaju.Be it ever so humble, there's no place like home;
A charm from the sky seems to hallow us there,
Which, seek thro' the world, is ne'er met with elsewhere. Home.
Home! Sweet, sweet home!
There's no place like home.
There's no place like home.
To thee, I'll return, overburdened with care,
The heart's dearest solace will smile on me there.
No more from that cottage again will I roam,
Be it ever so humble, there's no place like home.
Spełniła jego życzenie, czując, że to, co chciała mu
pokazać, właśnie utworzyła w pełnym jego obrazie.
*
Trwało to całą wieczność, zanim znowu mogłem coś zobaczyć,
jednak było warto. Miałem nieodparte uczucie, pobiec prosto na tę łąkę, która
nie wiadomo skąd pojawiła się przed nami.
Nagle usłyszałem jej śpiew, i muzykę. Również otworzyła oczy
patrząc się na mnie z promiennym uśmiechem.
To jest jej sprawka… ciężko było mi w to uwierzyć, jednak,
dałem radę po przypomnieniu sobie, kim ona tak właściwie jest. Po chwili zawiał
dużo silniejszy wiatr, uderzył prosto w nas, i wraz z nim poczułem jak zaczynam
się zmieniać. Jednak najpierw spojrzałem na nią, nie mogąc odwrócić wzroku od
tak niesamowitej istoty.
Jej włosy wydłużyły się do tej długości, jaką miały zawsze,
jak i również, jej rany poznikały całkowicie, to wszystko za pomocą jednego
podmuchu wiatru. Mnie dotyczyło to samo, nie czułem się tak dobrze od wielu lat.
Powoli zaczynało mi się układać w głowie, na czym polegałaby jej broń. Jednak
widząc mój dom, naprzeciw mnie, odrzuciłem natychmiastowo zbędne myśli.
Odetchnąłem głęboko cudownym powietrzem, niosącym za sobą zapach moich pól i
lasów.
Po chwili ruszyła naprzód, ciągnąc oniemiałego mnie za sobą.
Spojrzałem przelotnie na siebie. Miałem na sobie moje ulubione ubranie i
czerwoną pelerynę. Włosy po chwili nie wiadomo skąd, związane były w mały
kucyk. Obróciła do mnie głowę widząc, jak badam całą resztę, z przestrachem.
Zaśmiała się dźwięcznie, zakrywając usta dłonią. Zawstydzony, odwróciłem wzrok
rozglądając się automatycznie po reszcie okolicy. Po chwili moje serce
zatrzymało się widząc coś, co kochałem najbardziej na świecie. Nie wiedziałem
czy wyczytała to z moich myśli, po niej mogłem się teraz spodziewać absolutnie
wszystkiego. Była niesamowicie potężna…
Na polanie obok biegało zwierzę, rwąc się szaleńczo w
zabawie z innymi końmi. Już miałem zagwizdać, do niego, jednak jej ciepła dłoń,
nie dopuściła do tego, trzymając moją w zwartym uścisku.
Spojrzałem na nią uśmiechając się lekko. Rozumiałem, to w końcu tylko iluzja z jej wspomnień.
Spojrzałem na nią uśmiechając się lekko. Rozumiałem, to w końcu tylko iluzja z jej wspomnień.
- Wybacz, on cię nie usłyszy… - jej twarz zaszła smutną
otoczką, a wiatr zawiał szybciej mierzwiąc jej włosy.
Stanąłem naprzeciw niej, nie mogąc powstrzymać
uśmiechu na mojej twarzy, delikatnie odkryłem jej twarz, unosząc jednocześnie
jej brodę. Jej duże jasno- czerwone oczy spojrzały na mnie. Nie musiała nic w
sumie mówić, to spojrzenie znałem akurat dobrze. Chciałaby zrobić dla mnie
dosłownie wszystko, bylebym tylko nie był smutny.
Uniosła się na palcach i pocałowała mnie, w taki sposób, że
nie potrafiłem już oddzielić realnego świata od rzeczywistości. Objąłem ją
mocno, trzymając jej głowę pełną złotych, długich włosów. Nagle obraz wokół nas
zaczął się zmieniać. Odsunęliśmy się od siebie, byłem ciekaw, co teraz zamierza
pokazać, jednak ona najwyraźniej nie musiała tego widzieć, bo przyległa do mnie
chowając swoją twarz w moją pierś.
Serce niewątpliwe zaczęło mi mocniej bić. Teraz czułem
morską bryzę, i lekko zimniejszy powiew wiatru. Piasek pod butami, tradycyjnie
rozszedł się pod moim ciężarem, nie cierpiałem tego uczucia, ale wiedząc, że
nie jest on prawdziwy, darowałem sobie zdejmowanie butów.
Nagle przed moimi oczami, zaczął tworzyć się domek. Dalej i
dookoła niego nie było nic, tylko on. Mimowolnie spojrzałem na blondynkę,
ścisnęła mocniej moją koszulę, wiedząc najwyraźniej, że na nią patrzę, nie
rozumiałem, czemu nie chce na mnie spojrzeć.
Domek miał jedno piętro, ale był niewątpliwe urokliwy, przed
wejściem był mały ogródek a w nim mnóstwo kwiatów. Drewniany płotek wokół
niego, obrośnięty był pojedynczymi krzewami. Dopiero, gdy ukazał się w całości
z każdym możliwym szczegółem, po obu jego stronach zaczynało się coś pojawiać.
Po lewej stronie morze, a po prawej mój dom.
Nawet jak na chłopaka zrozumiałem, co chciała mi powiedzieć
w miarę szybko. Perspektywa mieszkania razem w zacisznym miejscu, z dala od
beznadziejnego życia pogrążonego w wojnach, które czasem nie miały sensu.
- Tylko, czy będzie taki czas…- powiedziałem nieświadomie
głośno.
- Będzie - stwierdziła twardo, odwracając na chwilę wzrok,
na utworzony przez siebie dom - Zrobię wszystko by tak się stało…
Nigdy nie słyszałem żeby prosiła o coś tak bardzo, zresztą praktycznie
wcale od niej nie słyszałem próśb. Jednak to rzeczywiście stało się i moją
prośbą.
Znowu przestawałem widzieć, najwyraźniej nie miała już siły
tworzyć tego wszystkiego. Wiatr przestał wiać od jakiejś chwili, jednak nie
zwróciłem na to uwagi.
W ostatnich chwilach spojrzałem bacznie na domek, który
znikał coraz to bardziej. Byłem pewny, że zapamiętałem najdrobniejsze
szczegóły, ale i tak chciałem móc popatrzeć na niego jeszcze trochę.
Nagle bolesny czarny błysk przyćmił mnie zupełnie, a po
chwili znowu siedziałem na podłodze starego domu, czując już tylko suche
powietrze, bez jakiegokolwiek zapachu.
Dopiero po kilku sekundach powróciłem do przytomności.
Starałem się odszukać wzrokiem dziewczynę. Była na całe szczęście obok. Leżała
na podłodze ciężko oddychając, ale mimo wszystko uśmiechała się, choć ból
bijący od jej twarzy nie został nim przysłonięty całkowicie. Wstałem szybko,
podchodząc do niej. Ułożyłem jej głowę na moim ramieniu, trzymając ją blisko
siebie.
Nigdy nie sądziłem, że coś takiego mi się przytrafi. Już
nie, jako państwu, ale jako człowiekowi, którym przecież w połowie byłem.
Odzyskiwała powoli oddech, uspokajając się.
- Nie umrę - powiedziałem pewnie, patrząc na gwiazdy za
oknem.
Nie odezwała się. Jej jeszcze piękniejszy uśmiech wyraził
wszystko. Nie wiedziałem nawet skąd poczułem w sobie tyle nadziei, nie tylko
to, co mi pokazała to sprawiło, jednocześnie czułem wiele myśli, wielu osób,
takich jak ja.
Wiedziałem… oni będą walczyć niezależnie od tego czy sprawa
będzie przegrana, czy umrę. Znałem mój lud, otuchą było mieć takich towarzyszy.
Skoro jestem tego pewny, mogłem w końcu czuć się jak
człowiek, bez zobowiązań, chociaż na teraz. Porzucić myśli państwa, moja śmierć
nie będzie różnić się od śmierci innych. Mieć z życia coś więcej, bo poznając
smak czyjś uczuć, ciężko nie było prosić o coś więcej.
Pochyliłem się do jej pięknych ust i pocałowałem, chcąc
pokazać, że nikomu nigdy nie będzie zależało na niej tak bardzo jak mnie.
Przyciągnęła mnie do siebie, kładąc się. Jej dłonie głaskały moje włosy, a ja
gładziłem jej niesamowicie gładką skórę, była przepiękna. Zacząłem zniżać się
do jej szyi, muskając jej skórę. Oboje przekroczyliśmy granicę, która trzymała
nas od wieków. Zaczynałem przestawać myśleć o czymkolwiek, bo ta chwila była
najlepsza w moim życiu.
Nie musiałem, już niczego w sobie kryć.
Cholera... Wzruszyłam się. Sprawiłaś, że JA się wzruszyłam. No jednym słowem cudowne. Poruszyło mnie głęboko. Ku... Nie wiem co mogę jeszcze napisać. Po prostu piękne.
OdpowiedzUsuń~Akasuna~
TT.TT to, ja Dziękuje, Boże jak miło...udało mi się! :D wpłynęłam na uczucia czytelnika to może jakiś poziom wyżej xd Bardzo
UsuńCi dziękuję ;) Wiele to dla mnie znaczy ^^
Świetne! Świetne! I nie ma błędów ( przynajmniej ja nie zauważyłam :3) *o*.
OdpowiedzUsuńNaprawdę kawał dobrej roboty. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału^^
~Okami~
Oo to mój chyba pierwszy raz...bez błędów xD (kłaniam się jak Japonia ) Dziękuję :D
UsuńAww coś pięknego *o* Wspaniale wyszedł Ci pomysł z pierwszoosobową narracją :)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze takie pytanko: Jak rozpoczynałaś to opowiadanie (nie bagatela prawie 2 lata temu...) to miałaś już zarys nawet tak odległych wydarzeń, czy piszesz wszystko z głowy? Bo tak patrząc z dalszej perspektywy, to na serio wszystko układa się w mojej głowie w logiczną całość, jakbyś już wszystko miała dawno przygotowane xD
My Dear Fenice ;P Tak, mam to wszystko zaplanowane od początku xD jak wspomniałam mam już w głowie kolejny motyw opowiadania coś jak ciąg dalszy, ale chcę zrobić to od Rozdziału 1 i coś wymyśle jeszcze żeby nie sie myliło może Tom 2...bo jak będę jechać np. do powyżej setnego rozdziału to będzie dziwnie dużo i ciężko xd A mam tego w głowie tak dużo a weź spróbuj to ładnie opisać T.T a mam w głowie film do Oskara xd Jeśli mówisz, że wszystko ci się układa to Strasznie Ci Dziękuję bo oto mi od samego początku chodziło, żeby nic wam się nie myliło ;) ....Tak wgl, mam notki MEGA do przodu, tylko ciągle zmieniam jakieś pojedyncze rzeczy i boje się, że beznadzieja dlatego od razu nie wstawiam...Jeszcze raz Dzięki! :DDD
OdpowiedzUsuńO kurde... udało się. Przeczytałam cały blog (0,0) i mogę stwierdzić, że nie żałuje :).
OdpowiedzUsuńNa twoje dzieło natknęłam się jakoś tak.... 4 dni temu. Kiedy zaczęłam to czytać, zakochałam się w Polsce... Nie powiem, zaraziłaś mnie... :)
Masz bardzo ciekawy sposób pisania. Bardzo mi się podoba. Może trochę nie moje klimaty... ale to i tak nie ważne :). Wciąż jest świetnie.
Mówiłaś coś o błędach... ja tam nie widzę niczego :). Nie mam się do czego przyczepić, no może do powtórzeń wyrazów... Ale fabuła to mistrzostwo!
(Jak chcesz, to masz tu stronę sprawdzającą błędy : http://www.pisownia.com/)
Czekam na następny rozdział :) (P.s. weź ty go wkońcu obudź bo jeśli to zrobisz puźniej, to będzie jak warzywko...)
~maisha737
Hahahahahahahahhahaha! umarłam XDD Przekonałaś mnie, argument "warzywka" był nazbyt przekonujący XD Bardzo się cieszę, że ci się podoba ;) Jak zawsze to mówię : Wiele to dla mnie znaczy i nie żartuje ;>
UsuńPowiem Ci jeszcze, że kończę tą historię nazwijmy ją "początkiem" i zabieram się do ciągu dalszego, więc jeszcze dwie notki i na 100000% go obudzę :)
Jeszcze raz Dzięki
:) Ma się te argumenty :)
UsuńPs. Look!
http://www.giercownia.pl/gra/37633/hetalia_dress_up/
Pora na zabawę!
~maisha737
YEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEYYYYYY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCAŁUJĄ SIE !!!!!11!!! Normalnie podjarka na maxa :-) CU-DO-WNE
zawsze zastanawiałam się, czy oni próbują mieć normalne życie
Co to na być?! Bałtyk to Sora wyjaśnienia!
OdpowiedzUsuń