niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 61 " Memories"

Może to trochę dziwne, ale wspomnienia Polski, nie będą po kolei ( następnego dnia.., itp), każdy będzie z innego czasu zaczynając od początku, następne fragmenty będą dotyczyły różnych miejsc. Pomijam zdarzenia mniej ważne, postaram się opuścić delikatnie historię, a skupię się na fabule :) ( Mam nadzieję, że się spodoba T.T ) aha, jeśli są błędy i trzeba coś poprawić, to bardzo proszę powiedzcie, robiłam na szybko kopiuj, wklej *-.-


Po kilku dniach od mojego przyjazdu, nie polepszyło mi się. Leżałem cały czas w łóżku, nic nie robiąc. W tym akurat jestem dobry. Przejechałem sobie dłonią po twarzy, nie czułem miękkiej skóry tylko kujący zarost. Nastawał wieczór. Dogłębna cisza była już po takim czasie co najmniej irytująca. Nie mając lepszych pomysłów co ze sobą zrobić postanowiłem otulić się kocem, zamykając oczy.
Ujrzałem drzewa, łąki, lasy spowite w słońcu, coś pięknego. Po chwili poczułem ogromny ból głowy. Przerywał on każdą moja myśl. Nagle zrozumiałem. Miałem idealną okazję poddać się temu i zobaczyć to wszystko bez żadnych przerw. Początek. Spróbowałem przyzwyczaić się do bólu, gdy tylko mi się udało, wszystko; dźwięki, przypadkowe obrazy i wiele innych poszło w zapomnienie. Nastała nostalgia. 
( Czas, w którym Polska jest dzieckiem, teraz przeniósł się pamięcią do swoich wspomnień)

*******************************************************************



Przechadzałem się wzdłuż łąki, pachnącej jak podejrzewałem jesionem i zapachem kwitnących kwiatów. Panowała głęboka noc, która nie należała do najgłośniejszych. Nawet owady umilkły, nie wydając ani jednego dźwięku. Moim głównym celem był zwykły nadzór. Miecz, wciąż miałem schowany przy pasie, w razie ataku. W głębi duszy spodziewałem się go. Będąc ze sobą szczery, pragnąłem jakiejś walki, ale dookoła panowała cisza. Zmęczony już wielogodzinnym spacerem usiadłem na pobliskim mchu, który nie był wilgotny, lecz suchy i miękki, czego nie można było powiedzieć o kamieniach. Odetchnąłem głęboko patrząc w niebo. Minęło już kilka lat odkąd tu przybyłem. Zdążyłem już zapoznać się z państwami mieszkającymi po moich granicach. Oceniłem ich w grupach:
Grupa najgorszych-   Cesarstwo Niemieckie, Prusy, Rosja
Grupa słabszych-   cała reszta
Myśl, że ci najgorsi mogą się tu plątać spędzała mi sen z powiek. To mój dom, niczyj inny, może poza mieszkańcami i nią. W myślach od razu pojawiły mi się obrazy pięknej pani, którą od jakiegoś czasu nazywam matką. Samo słowo, jest ładne i pasuje do niej idealnie, jako osoba opiekująca się mną. Z rozmyśleń, wyrwało mnie trzaskanie gałęzi pod czyimiś nogami. Wstałem szybko, rozglądając się dookoła. Moja ręka sięgała po miecz czuwający przy mnie. Kroki zdawały się coraz to bliższe, osoba podążała lekko i zwinnie. To dość nie typowe, jak na państwa mieszkające dookoła. Blada dłoń przybysza, wyłoniła się zza gęsto osadzonych krzewów. Przygotowałem się do ataku.
 - Drań zapuścił się tak daleko…
Przyjrzałem się osobie, która właśnie kierowała się w moim kierunku. Zupełnie jakby mnie nie widziała, szła obojętnie przed siebie. Ja natomiast, dobrze znałem te państwo, więc trzymanie broni w gotowości, było zwykłą stratą czasu.
- Czego tu szukasz Węgry? Nie możesz sobie łazić między naszymi granicami, jak ci się podoba. W ogóle nie przestrzegasz zasad..
Spojrzałem się oskarżycielsko na dziewczynę, która usłyszawszy mój głos skierowała wzrok na moją twarz. Uśmiechnęła się, chowając gęste, brązowe włosy za ucho.
-  Yo, dawno się nie widzieliśmy. Widziałeś może Prusy? ten debil kręcił się niedaleko. Ścigam go od jakiegoś czasu.
Imię tego państwa, wystarczyło, aby moją uwagę zwróciło wszystko dookoła, chcąc złapać siwowłosego drania.
-  Jest tu?! Czemu, w takim razie tu przyszłaś?
Jej logika, wydawała mi się na zupełnie innym poziomie. Jeśli Prusy przekroczył moją granicę, walka z nim przechodziła od razu na mój obowiązek. Nie różnią się tym, od siebie, oboje chodzą po każdej granicy, nie obawiając się konsekwencji. Powróciłem do rozmowy, ze strapioną miną męczennika.
-  Dobrze wiesz, że nie lubię kiedy ktoś tu przychodzi, wliczając ciebie. Wkurza mnie to.
Zaśmiała się, jak zwykle ma gdzieś to, co jej powiem. Sam nie wiem do jakiej grupy ją zaliczać. Wiele razy walczyliśmy, ale wątpię żeby to było na poważnie, z tego wszystkiego staliśmy się jakby to ująć „ znajomymi” . Jednak nie chciałem z nią walczyć, było w tym coś takiego, że nie chciałem, aby prowadziła tyle wojen na raz. Przez całe swoje życie nieustająca walka z Imperium Osmańskim, to musi być ciężkie, do zniesienia, robiło mi się jej po prostu żal. Powróciłem do nużącej rzeczywistości, w której Węgry cały czas się ze mnie śmiała.
-  Ale z ciebie głupek! Haha~~!
Nie cierpiałem kiedy się ze mnie nabijała, chwyciłem miecz i zamachnąłem się na nią, ale równie szybko wyjęła swój, blokując atak. Odparłem przez zaciśnięte zęby, słowa, które w rzeczywistości miały zabrzmieć groźniej.
-  Zamknij się.
Wystawiła mi język. Dosyć, moja cierpliwość znana jest  tego, że nie posiadam jej za dużo, wręcz w ogóle. Podniosłem miecz zamachując się na nią, po raz kolejny, tym razem ze wzmożoną siłą. Była gotowa na kontratak. Jednak zanim dokonaliśmy czegokolwiek, do naszych uszu dobiegł dziwny szelest. Jakby dźwięk przeszywający powietrze z ogromną szybkością. Po chwili zrozumiałem, co to było. Mój instynkt i szybkość, pozwoliły mi dostrzec nadciągające niebezpieczeństwo i osłonić denerwujące mnie, już państwo przed atakiem.
-  Uważaj!!!
Pchnąłem ją mocno do przodu, osłaniając przed ostrą strzałą, dziewczyna upadła na ziemię. Ja ledwo utrzymywałem równowagę, pocisk prawie mnie dosięgnął. Rozumiejąc sytuacje przestała w końcu żartować i stanęła gotowa do boju. Rozglądaliśmy się po lesie, ale na próżno. Wieczór ciemny, tajemniczy i pozbawiony jakichkolwiek dźwięków, debil  znalazł sobie dobrą porę.
 Nagle na łące na której niedawno się znajdywałem, zobaczyłem postać mającą ten sam wzrost co mój. Wskazałem na państwo, patrząc się na niego czujnie, jakbym oczekiwał, że zaraz zaatakuje, ale nie zrobił tego.
-  Węgry, tam!
Obejrzała się. Zobaczywszy autora ataku, zmarszczyła brwi.
-  Prusy, ty idioto! Nie umiesz walczyć normalnie?! Strzały ci nie pomogą!
Właśnie miałem to powiedzieć. Zbulwersowany faktem, że dziewczyna wyprzedziła mnie w wyzwiskach, obróciłem się do niej, popychając ją do tyłu. Zachwiała się, ale ustąpiła cofając się o krok.
-  To mój dom idź stąd, on jest mój!
Wskazałem na idiotę, gadającego jaki jest „ Zagilbisty”. Spojrzała na mnie wilkiem.
-  Ścigam go od mojego domu, to nie fair! Nie myśl, że ci na to pozwolę. Nie tylko tobie działa na nerwy! Mój szef kazał mi go zniszczyć, jeśli tylko by się u mnie pojawił, wykonuję tylko swoje obowiązki, guzik mnie obchodzi, że to twój dom, muszę go dopaść!
Wymierzyła we mnie mieczem, patrząc się z pełnym zdecydowaniem. Zrobiłem to samo. Po chwili jednak, nim zdążyliśmy zauważyć, denerwujący typek, znikł nam z oczu. Pojawił się natomiast obok nas, zamachując mieczem. Odskoczyliśmy w porę unikając ciosu, był jakby szybszy od ostatniego spotkania.
-  Heee~~! Co to za mina Węgry? Wiesz, jak żałośnie wyglądasz? Haha~~! Jak na was, strzała byłaby najlepsza, nie zasługujecie na walkę ze mną.
Żółty przyjaciel prusaka, latał nad jego głową, niedawno próbowałem zrozumieć, czy to kurczak czy ptak. Rzuciłem się na sąsiada gotów do walki. Dziewczyna nie posłuchała mnie i ruszyła razem ze mną. Irytujące. Wszyscy mają gdzieś, moje uwagi. Po chwili dało się słychać tylko strzyk metalu.


Dzień był jeszcze nudniejszy od pozostałych. Od ostatniej potyczki z Prusami, siedziałem w łóżku. Cały w bandażach. Moja „ mama” była zbyt nadopiekuńcza. Mogłem jedynie wyglądać, tylko przez okno. Miałem ogromną ochotę na przejażdżkę. Konie- moje najukochańsze zwierzęta, prawdziwe wolne duchy, dumne i niewiarygodnie silne. Po chwili, drzwi od mojego pokoju otworzyły się. Stała przed moim łóżkiem, uśmiechając się lekko. Udawałem obrażonego, za ciągłe siedzenie w jednym pomieszczeniu. Widząc to zaśmiała się i usiadła na kancie mojego łóżka. Niespodziewanie przytuliła się do mnie.
-  Jeśli czujesz się lepiej, to mam dla ciebie niespodziankę. ^^
Od razu nie mogłem się powstrzymać, aby nie wypytywać ją o nią.
-  Co to ?! jakieś smaczne jedzenie? Nowe konie?
Zaśmiała się, jej głos był taki łagodny nawet jak się śmiała.
-  Chodź! Pokaże ci ^^ To jest na zewnątrz~~..
Ostatnie słowa, specjalnie zaakcentowała, aby tym bardziej mnie ucieszyć. Już chciałem wyjść, gdy jednak po chwili poczułem jej dłoń na moim ramieniu.
-  A- a- aa zrobiłam coś dla ciebie ^^ Zobacz~~~
Obejrzałem się. Trzymała w dłoni ubranie, z tego co widziałem sama je szyła. Było czerwono-  białe, bardzo lubiłem te kolory. 
-  Ubierzesz się w nie?
Przytaknąłem. Jak tylko to zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko.
-  Pomogę ci..
Była taka troskliwa. Nie potrafiłem się na nią gniewać za długo. To oznaczało, że mam do niej słabość, nie bardzo mi się to podobało, bo nie powinienem okazywać takich uczuć. Ubierałem się w białą koszulę, spoglądając ukradkiem na jej rozradowaną twarz. Tolerowałem w moim domu dwie osoby. Te, które zobaczyłem jako pierwsze. „ Mamę” i jednego z rycerzy. Reszta chce wszystko kontrolować, włącznie ze mną, nienawidziłem ich za to.
-  No, gotowe. Chodźmy już.
Po kilku minutach siedzieliśmy pod naszym drzewem. Ogromnym dębem.  Zielone, rozłożyste drzewo rosnące na dziedzińcu. Obok niego, przygotowane było wystawne jedzenie, lecz w większości były to cukierki i inne smakołyki. Oczywiście z myślą o mnie.
-  Hee!~? To dla mnie?  Są tu tak jakby same moje ulubione rzeczy!
Pogłaskała mnie po głowie.
-  Tak, wszystko dla ciebie, ale to nie koniec niespodzianki ^^
Podekscytowany już samą zastawą, spoglądałem na nią ciekaw nowych słodyczy. Zza pleców wyciągnęła czerwoną książkę. Moje oczy zabłysły.
-  Pomyślałam, że poczytam ci jak kiedyś. Lubisz wciąż te same historie o koniach? ^^
Uśmiechała się do mnie widząc, że nie mogę opanować ekscytacji płonącej w moim ciele.
-  Totalnie~!
Otworzyła pierwszą stronę. Pochyliłem się do niej opierając głowę na ramieniu. Wpatrywałem się na piękny rysunek orła i konia pędzącego przez pole. Dotknąłem rysunek zafascynowany tak piękną rzeczą. Rysunki ozdabiały całą książkę. Pod palcami poczułem każdą kreskę, tworzącą konkretny kontur.
-  Jaki piękny..
-  Poczytać ci?
Rzuciłem jej się na szyje, prosząc głośno. Wszyscy inni spoglądali na to dziwnie, ale jak zwykle nam to nie przeszkadzało. Mama nie była byle kim, rządziła tym miejscem. Trzymała książkę w górze tak, że nie mogłem jej dosięgnąć.
-  Chcesz jej posłuchać, to musisz się położyć. ^^
Poklepała swoje kolana, mówiąc mi w ten sposób, abym, położył na nich głowę. Westchnąłem zrezygnowany. Zaczęła czytać..

( uwielbiam ten rysunek, jest prześliczny i kochany zarazem..)


************************************************************************************

-  Jesteś jeszcze gorszy niż wcześniej! Głupku!
Wyplułem krew ciążąca mi w ustach. Wytarłem rękawem ślad, który pozostał na mojej twarzy. Pełną nienawiścią patrzyłem na siwowłosego typka śmiejącego się ze mnie. Nienawidziłem tej sytuacji, w której ktoś się za mnie nabijał. Rzuciłem się na niego, zadając ranę, która była na tyle głęboka, że krew wylewała się obficie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-  Nie pogrywaj ze mną, to ja jestem potężniejszy od  ciebie…Śląsk jest mój.
Walczyliśmy tak, jeszcze wiele godzin. W końcu oboje nie mieliśmy sił do walki. Leżeliśmy na trawie pełnej naszej krwi. Wiedziałem, że nie jesteśmy, jak inni. Jako państwa leczyliśmy się szybciej, dużo szybciej. Jednak ból, wciąż był nie do wytrzymania. Musiałem się oddalić od prusaka jak najdalej, zanim ten wstanie i zada mi większe rany, niż dotychczas. Jedną ręką ciągnąłem obolałe ciało, wspomagając się rosnącą trawą.
 Po chwili poczułem strasznie duży powiew powietrza. Potem już tylko brak jakiegokolwiek gruntu pod sobą. Przeturlałem się po jakiejś wydmie? Gdy się zatrzymałem, turlając się przy okazji przez cały upadek, leżałem twarzą do piasku. Czując nieprzyjemne ukłucia, przewróciłem się na bok, strzepując je z siebie. Katem oka coś zauważyłem. W porannej mgle dało się zobaczyć coś jeszcze poza piaskiem. Otworzyłem szeroko oczy.
-  Woda..
Całe jej mnóstwo. Było jej tak wiele, rozchodziła się wzdłuż całej plaży. Spróbowałem wstać, i podejść do dziwnego zjawiska. Szedłem powoli, rany były zbyt poważne, aby wykonywać zbyt gwałtowne ruchy. Za mną ciągnęła się ścieżka krwi, ubywającej z ran. Miałem nadzieję, że wyleczę się w miarę szybko, by zdążyć do zamku, przed świtem.
 Mgła była bardzo gęsta. Nie mogłem dostrzec gdzie kończy się ta cała woda . Jednak, miałem wyczulony wzrok na ciemność i byłem pewny, że widzę kogoś na tej tafli. Wyciągnąłem nożyk i rzuciłem nim w ciemność. Usłyszałem jak wpada do wody i jak tajemniczy cień uniknął ciosu. Między nimi dało się słyszeć jakiś dźwięk. Głos.
-  Kim  jeste- …
Upadłem. Tracąc przytomność, zapewne z braku krwi. Gdy się obudziłem, widziałem nad sobą jakąś osobę, przyglądającymi mi się, dużymi czerwonymi. Automatycznie chciałem ją złapać, ale wystraszyła się i uciekła do wody. Słońce raziło mnie po oczach, nastał ranek. Spojrzałem na siebie. Byłem opatrzony jakimś białym materiałem, to było chyba kiedyś częścią czyjegoś ubrania, znajdywały się na niej jakieś dziwne wzory. Spojrzałem na wodę. Mieniła się zielenią i błękitem. Niesamowite. To nie miało końca, ani wzdłuż plaży, ani na jej końcu naprzeciw mnie.

 Spróbowałem wstać. Zabandażowane rany ułatwiały poruszanie się, w głębi duszy dziękowałem za pomoc, udzieloną mi przez tą dziwną osobę. Rozejrzałem się, prusaka nie było zmył się pewnie do siebie, ale najbardziej ciekawiło mnie to kim była ta osoba, która mi pomogła. Jest wrogiem, czy zwykłym mieszkańcem? Nie miałem za dużo czasu by nad tym myśleć, moje rany trzeba opatrzyć, a do domu jest daleko. Wdrapując się na wydmę, obejrzałem się ostatni raz na wodę. Odczuwając niesamowity spokój, jaki oddawała.

***************************************************************************************

Ostatni dzień, w którym miałem żyć sam na mojej krainie. Spojrzałem na ogromny zegar wiszący na ścianie. Wybijał właśnie dwunastą w nocy. Siedząc samotnie w oknie, wpatrywałem się w dal, wyobrażając sobie, mieszkanie w jednym miejscu z drugim państwem. Jakby tego było mało, państwo to, było najeżdżane przeze mnie kilka krotnie. Podniosłem dłoń, kładąc ją sobie na ciepłym czole, tyle myśli kłębiło się teraz po mojej głowie, że nie dawało mi to spokoju.
 Zawiał wiatr, kołysząc lasem za oknem. Podmuchy powietrza cuciły moją twarz, kojąc ją swoim chłodem. Było tak cicho i spokojnie. Rzadko kiedy, zdarzała się taka okazja na odpoczynek, jednak ja wolałem ją spędzić, właśnie tak.
Siedząc samotnie w wielkim oknie, z widokiem na rozległy las i gwieździste niebo. Z daleka słysząc dźwięki nocy, świerszczy, ptaków kołysającego się zboża. Zamknąłem oczy, próbując wychwycić wszystkie te melodie, nawet z najdalszych terenów mojego domu. Jutro będzie tak samo jak zawsze, Prusy z pewnością znowu mnie zaatakuje, a ja będę bronić całym sercem i duszą to, co przecież tak kocham. Zagwizdałem cicho i nawet pomimo tego, gwizd rozszedł się po całej krainie, budząc śpiące ptaki, po czym ucichł.
Jedno było pewne. Nigdy nie kazał na siebie czekać zbyt długo. Ogromne i potężne skrzydła ptaka, obejmowały jakby całe niebo. Wystawiłem rękę, a biały orzeł wylądował na niej, ostrożnie. Nie robiąc mi przy tym krzywdy.
- Dawno cię już nie widziałem.
Podałem mu kawałek jedzenia. Przyjął je, po czym zaczął skubać mi moje włosy. Zaśmiałem się, próbując go odciągnąć. Spotkanie z nim nie trwało długo, zamachał skrzydłami oznajmując mi tym samym, swoją gotowość do kolejnej wędrówki. Siedzenie w jednym miejscu, nie należy do jego ulubionych zajęć, odsunąłem gwałtownie rękę, po czym orzeł wzbił się mocno w powietrze. Wstałem podchodząc do wieszaka. Ubierając swój biały płaszcz, zawiązałem sięgające do ramion włosy, w małego kucyka. W jednym się z nim zgadzałem, ja również tego nie lubiłem. Zeskoczyłem lekko z okna. Leciałem dość szybko, mój pokój znajdował się wysoko na wierzy. Wiatr dął mi w uszy, ale jednocześnie jakby unosił mnie chcąc mi pomóc. Widząc dziedziniec, przygotowałem się na to, aby wylądować nie za głośno, w innym wypadku wszyscy by się zbudzili. Będąc kilka centymetrów od podłoża, wyładowałem cicho, tworząc tylko taniec piasku i liści na wietrze.
Szedłem wzdłuż ścieżki, w środku gęstego lasu. Pomimo panującego mroku, wszystko widziałem, spojrzałem na wschód. Stąd jest blisko do granic z Prusami. Miałem nadzieję, że dzisiaj go nie spotkam. Słysząc kojące fale, przyśpieszyłem kroku, myśląc tylko o dojściu na złoty piasek. Po chwili zobaczyłem to, co mnie tu przyciągnęło. Ogromne morze, kończące się nawet na państwach nordyckich. Zsunąłem się po wydmie, by po chwili stanąć na złotym piasku.
 Było pusto, nie było tu osoby, którą spotkałem wcześniej. Zawód w sercu, był powoli irytujący, narażałem się tylko po to, by się upewnić, w czymś takim?
 Podszedłem do wody, by popatrzeć na jej kolor, wolałem wykorzystać przyjazd tutaj, niżeli iść teraz do domu. Spoglądając tak od kilku minut, zatapiając się w spokoju, pochodzącym z lasu i wody, coś mówiło mi o nadciągającym niebezpieczeństwie. Obróciłem głowę, rozglądając się wzdłuż brzegu, na początku nic się nie pokazywało, ale zza ciemności zaczynała wyjawiać się postać. Automatycznie sięgnąłem po miecz. Serce zaczęło bić mi dziwnym i nieznajomym rytmem, przypatrzyłem się postaci, która szła powoli przez brzeg.
Poruszała się bardzo niezdarnie, jakby utykała na jedną nogę, przewracając się o nią. Stałem tak przez chwilę, rozważając nad tym czy grozi mi niebezpieczeństwo, od tej postaci. Nie przypominała żadnego państwa, które mogło mieszkać w moich granicach, a szczególnie nie tak daleko od południa. Zacisnąłem dłonie w pięści, nie wiedząc co zrobić. Musiałbym ją zabić, zanim ta zabiła by mnie, mógłby to być szpieg prusaka, albo gorzej; jego młodszego brata. Mój wygląd był znany, każdy wiedział, że jestem państwem, to sprowadzało się na czyny niezgodne z moją religią.
-Cholera.
Podbiegłem do postaci, przeklinając swoją głupotę w myślach. Zdążyłem na czas, bo nieznajomy przewrócił się prosto na moje ramiona. Upadłem kolanami na piasek, przytrzymując postać z daleka od ziarnistej ziemi. Głowa postaci leżała teraz na moim barku, wydawała się taka mała, jej ciało było równie małe i drobne. W czasie upadku, kaptur na głowie osoby, osunął się pokazując, piękną twarz dziewczyny o bladej cerze. Wstrząsnęło mną i to mocno. Jej wygląd w żadnym wypadku nie był zwykły. Musiała być państwem, tylko to było odpowiedzią na to co widzę, nigdy w życiu nie widziałem kogoś takiego. Byłem w pewnym sensie oczarowany dziewczyną.
 Wiedząc, że nie mogłem tu tak siedzieć chciałem wstać, ale coś mnie powstrzymało, jest całkiem chłodno, ale moje dłonie otulało jakieś ciepło. Spojrzałem na nie, doznając kolejnego szoku. Były pokryte krwią. Położyłem szybko dziewczynę na piasku, obracając ją na bok. Jej plecy były całkowicie czerwone, od płynnej krwi.

 Ten dzień potoczył się w zupełnie niespodziewanym kierunku. Zamiast leniwie spędzać czas, na różnych przemyślanach, próbuję pomóc zupełnie obcej mi osobie, która przecież może być wrogiem. Woda wzbierała się, nadciągał przypływ. Odsunąłem ją z dala od wody, w między czasie rwąc swój płaszcz. Przyjrzałem się dziewczynie, wyglądała na osobę w moim wieku, o ile to możliwe, bo do końca nie byłem pewny kim jest. Co w ogóle robiła w takim miejscu? Stąd jest tylko mój dom, Prus i …
- Rosja..
Rozerwałem materiał na jej plecach, moim oczom ukazały się liczne siniaki i rany, o nieregularnym kształcie. Wyglądało to okropnie, byłem prawie pewny, co do broni, która jej to zrobiła. Psychol mieszkający po wschodniej granicy nie walczył mieczem, ale swoją zabawką, twardą i przypominającą metalową pałkę.
 Starając się nie przysporzyć jej więcej bólu, opatrzyłem co gorsze rany.
Znałem się na ziołach rosnących w tym lesie, było ich mnóstwo. Większość z nich była lecznicza.
Przejechałem palcem wzdłuż rany, nakładając jej tym samym pomieszane liście roślin. Nie wybudzała się pomimo ich działania, które przecież złagodziło zaczerwienienia, dookoła ran. Nie wiedziałem czemu, zebrało się we mnie tyle litości i chęci pomocy komuś innemu. Zazwyczaj dobijało się każdego, jak na każdej wojnie. Usiadłem obok niej przyglądając się morzu. Z braku możliwości zrobienia czegoś innego, co chwilę zerkałem na leżącą obok dziewczynę. Minęła już jakaś godzina, i nadal nic, wyglądało to dość nietypowo jak na mnie, siedziałem obok niej jak obrońca, a przecież tego nie chciałem. Powoli zaczynałem myśleć, czy by już nie iść i zostawić ją na pastwę losu, ale jednak nie potrafiłem tego zrobić. Ciekawiło mnie to, co takiego zrobiła Rosji, że mu się naraziła. On wie zazwyczaj o wszystkim i chce każdego na własność, nawet mnie. Poczułem ciarki złości na plecach, wystarczyło bym tylko o tym pomyślał. Nagle usłyszałem ciche westchnięcie. Obróciłem natychmiast głowę, przyglądając się dziewczynie. Otwierała powoli oczy i ku mojemu zdumieniu, mieniły się czerwienią. To była ona, dziewczyna z bolesnego snu, która uratowała mnie być może przed śmiercią. Przełknąłem ślinę, układając w głowie słowa.
- Hej..lepiej ci ?
Spojrzała na mnie, a ja poczułem, jak moje serce zaczyna bić zupełnie innym rytmem niż zawsze. Nie odpowiedziała, tylko spuściła wzrok, próbując wstać. Przytrzymałem ją gwałtownie, widząc co zamierza.
- Przestań! Natrudziłem się by ci pomóc, więc lepiej leż. Nie powiem, że poświęciłem ci mój czas, który i tak przez tyle wieków, jest mi odbierany..
Jak tylko to powiedziałem, posłusznie położyła się na piasku, twarzą zwróconą do gwieździstego nieba. Długie jasne włosy otulały ją od góry do dołu, jedyne, co było trochę dziwne to jej oczy. Puste, obojętne, mógłbym rzec, że przypominały moje.
- Jestem Polska, państwo władające prawie całym środkiem swiata. Jesteś w moim domu, skąd jesteś? pierwszy raz cię tu widzę.
Tak właściwie wiedziałem, że nie odpowie. Długa cisza, ciągnęła się tak bez końca.
- P-Polska…
Otworzyłem szeroko oczy, patrząc na nią zupełnie zdezorientowany. Mówiła to jak przez sen, nawet na mnie nie spojrzała wymawiając moje imię. Dotknąłem jej czoła swoją zimną dłonią. Była rozgorączkowana. Zmarszczyłem brwi myśląc, jak wybrnąć z tej całej sytuacji. Jedno było pewne, zabrać jej do domu nie mogłem.
- Gdzie mieszkasz? Zaniosę cię tam.
Znowu ledwo, co chyba zrozumiała, bo delektowała się zimnem mojej dłoni, które najwidoczniej przynosiło jej ulgę, widząc to nie odrywałem od niej ręki. Wskazała swoją bladą dłonią wodę, falująca pod wodzą wiatru, które tutaj było znacznie silniejsze.
- Morze..? Tam mieszkasz?
Przytaknęła. Nie do końca wiedziałem, czy to przez gorączkę tak majaczy.
-Em..jesteś pewna..?
Zwróciła swój wzrok na moją zaskoczoną twarz.
- To mój dom.
Wstałem czując, że nie dojdę z nią do porozumienia. Nie mogłem marnować, ani chwili dłużej, mam swoje obowiązki, a właśnie jeden z moich wolnych dni poszedł w niepamięć.
- Radź sobie, skoro to twój dom, ja nie mam na to czasu.
Wdrapałem się na wydmę, i poprawiłem sobie włosy, które zaczęły nachodzić mi na twarz.
- Wariatka..
Zrobiłem pierwszy krok, do mojego domu, drugi był zdecydowanie krótszy, a trzeci w ogóle nie podchodził pod to słowo. Zacisnąłem dłonie w pięści.
- Kurde!
Zawróciłem skacząc z wydmy i podbiegając do dziewczyny. Gdy znalazłem się dostatecznie blisko niej, wskazałem na nią palcem.
- Masz tu jutro być jasne?!
Była wyraźnie zaskoczona moim zachowaniem, ale nie należę do osób, które najpierw myślą, a potem robią. Kiwnęła głową, rozumiejąc to, co jej właśnie przekazałem. 












10 komentarzy:

  1. Zajedwabisty rozdział... W sumie tak jak zawsze..^^
    No wiadomo że ja się rozpisywać nie umiem więc napiszę tylko że czekam na next... Pozdrawiam Iruchi^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko strasznie dziękuje *-* strasznie się boje tych rozdziałów żeby czegoś nie sknocić ,ciesze się ze ci się podoba :) to mile, ^^ jeszcze raz dzięki :)

      Usuń
  2. Jej, chyba się pogubiłam.. To znaczy.. Nie do końca wiem, co w jakich czasach się dzieje... Ale sens zachowany, a to najważniejsze :)
    Podobają mi się wspomnienia Polski ^^ Jedyne, co mnie boli to PruHun, którego tu wyczuwam.. Sorry, wiem, że możesz mnie uznać za nie powiem kogo, ale zdecydowanie wolę połączenie AusHun i PrusPol.. Gomen!! ...
    Dobra, nevermind..
    Obrazek rzeczywście ładny :) Ciekawa jestem, co to za "mama". Bo mam przeczucie, że ta dziewczyna ma przedstawiać Morze Bałtyckie.. Albo mam złe przeczucie, jak to teraz napisałam, to jakoś dziwnie mi to zabrzmiało..
    Nevermind..
    Jest tu parę drobnych literówek, ale najbardziej rzuciło mi się w oczy "pastę losu" XDDDD Tak to by mógł powiedzieć Włochy XD "Pasta losu".. GENIALNE :DDD
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy "ta dziewczyna z czerwonymi oczami" :D

      Usuń
    2. Haha, ok wszystko mówię bo sama nie wiedziałam jak to napisać bardziej zrozumiale ( sorki) Teraz jest pokazana przeszłość Polski, wszystko zaczyna się od paru dni przed Unią w Krewie z Litwą :) dopiero później będą notki, które nie będą dniem następnym po poprzednim..nie wiem czy da się coś z tego zrozumieć xd ...hmn jest sobie 14 maj 2013, a następna notka będzie o 23 czerwca 2495 :D Coś w tym stylu, żeby się nie rozpisywać bardzo, bo wolę przejść tez do innych państw i do Anglii też ^^

      A jeśli chodzi o Węgry i Prusy..to naprawdę nie wiem co z nimi zrobić T.T , pamiętam o Austrii, ale nie wiem co zrobię ... :(

      A i jeszcze to, ze wolisz pol-prus, to spoko ^^ każdy woli inaczej nie ? XD a, co do Węgier to jest w proszku, strasznie ją lubię i nie wiem co będzie dla niej najlepsze :)

      I serio jest pastę losu? hahaha nie mogę, że tego nie zauważyłam XD zaraz znajdę i poprawię ^^ Dzięki za miły koment ! :)

      Usuń
    3. Dobra, Yohao robimy burzę mózgów. Kto to jest ta ,,mama"? To może być jakaś księżniczka. Może księżniczka Dobrawa ? No bo to ją zobaczył pierwszą. Albo Jadwiga ????

      Usuń
  3. Ohayo!
    Można powiedzieć, że jestem tu nowa i to mój pierwszy koment, a więc będzie długooo :D
    Masz duży talent! Dwa dni temu zaczęłam czytać tego bloga i już wszystko przeczytałam xD powinni z robić z tego anime albo chociaż mangę <3 i tu możesz się czuć wyróżniona bo bardzo rzadko czytam blogi, a co dopiero z opowiadaniami!

    PRUSY!! PRUSY!! PRUSY!! PRUSY!! kochamkochamkocham xD
    PrusPol PrusPol PrusPol(nie jestem yaoi, tylko jako przyjaciele^^) no i może troszkę PruHun^^ ale w życiu AusHun!!
    plliss zrób coś, żeby Gilbert jakoś ożył czy coś, albo np. było jakieś miejsce dla "unicestwionych" państw, no bo przecież oni tak nie znikają, prawda? PRAWDA?? no ale głównie mi chodzi o to, żeby się spotkał z Polską w teraźniejszości i zawarli jakiś sojusz (np. przeciw Francji...*złowrogi uśmieszek*),albo ktoś kogoś zaatakował i oni razem stawili czoło niebezpieczeństwu xDD wiem, głupie, ale taka już jestem^^ Byłoby zagilbiście!!!
    btw. teraz co notkę postaram się komentować regularnie :)
    i będę niestety pisać z anonima bo nie mam tu konta
    pisz dalej!! :D
    ~Marta~




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ! :) naprawdę w dwa dni? bardzo się cieszę, że Ci się spodobało ^^
      Co do Prus, Austrii i Węgier wiem, że to teraz wrażliwy temat ^^ , ale powiem tak bardzo lubię Węgry i chcę żeby notka szła na pół z historią prawdziwą, a tą moją z mojej głowy. Prusy lubię, ale tylko jako bohatera Hetali( <3 *_*)bo wiadomo, że nie był zbyt zagilbisty w historii, Austria jest bardzo fajny do niego też nic absolutnie nie mam, dlatego nie mogę powiedzieć jak zrobię i co zrobię w ich związku, od razu mówię że nie jest to NIC PEWNEGO! a opowiadania pisze o duuużo do przodu :) więc aktualnego ciągu nie będę zmieniać, a niektóre rzeczy są już postanowione ^^
      Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz, I witaj w moim światku Hetalii :)

      Usuń
    2. Kurcze, szybka jesteś. Ja to męczę 4 dni…. Strasznie długo. Może dlatego że jest koniec roku i trzeba się spiąć. Noooo… ale to jest epickie. I koniec, kropka..

      Usuń
  4. Boże, jest tak wspaniale <3 Nie umiem się rozpisywać, natomiast,Boże,jak ja kocham okropnie kocham Węgry,są takie cudowne agfgfgfgfgfgfg Czekam na następny rozdział, Amane,zaś.

    OdpowiedzUsuń