Po kilku dniach od mojego przyjazdu, nie polepszyło mi się. Leżałem cały czas w łóżku, nic nie robiąc. W tym akurat jestem dobry. Przejechałem sobie dłonią po twarzy, nie czułem miękkiej skóry tylko kujący zarost. Nastawał wieczór. Dogłębna cisza była już po takim czasie co najmniej irytująca. Nie mając lepszych pomysłów co ze sobą zrobić postanowiłem otulić się kocem, zamykając oczy.
Ujrzałem drzewa, łąki, lasy spowite w słońcu, coś pięknego. Po chwili poczułem ogromny ból głowy. Przerywał on każdą moja myśl. Nagle zrozumiałem. Miałem idealną okazję poddać się temu i zobaczyć to wszystko bez żadnych przerw. Początek. Spróbowałem przyzwyczaić się do bólu, gdy tylko mi się udało, wszystko; dźwięki, przypadkowe obrazy i wiele innych poszło w zapomnienie. Nastała nostalgia.
( Czas, w którym Polska jest dzieckiem, teraz przeniósł się pamięcią do swoich wspomnień)
*******************************************************************
- Drań zapuścił się tak daleko…
Przechadzałem się wzdłuż łąki, pachnącej jak podejrzewałem
jesionem i zapachem kwitnących kwiatów. Panowała głęboka noc, która nie
należała do najgłośniejszych. Nawet owady umilkły, nie wydając ani jednego
dźwięku. Moim głównym celem był zwykły nadzór. Miecz, wciąż miałem schowany
przy pasie, w razie ataku. W głębi duszy spodziewałem się go. Będąc ze sobą
szczery, pragnąłem jakiejś walki, ale dookoła panowała cisza. Zmęczony już
wielogodzinnym spacerem usiadłem na pobliskim mchu, który nie był wilgotny,
lecz suchy i miękki, czego nie można było powiedzieć o kamieniach. Odetchnąłem
głęboko patrząc w niebo. Minęło już kilka lat odkąd tu przybyłem. Zdążyłem już
zapoznać się z państwami mieszkającymi po moich granicach. Oceniłem ich w
grupach:
Grupa najgorszych-
Cesarstwo Niemieckie, Prusy, Rosja
Grupa słabszych-
cała reszta
Myśl, że ci najgorsi mogą się tu plątać spędzała mi sen z
powiek. To mój dom, niczyj inny,
może poza mieszkańcami i nią. W
myślach od razu pojawiły mi się obrazy pięknej pani, którą od jakiegoś czasu
nazywam matką. Samo słowo, jest ładne i pasuje do niej idealnie, jako osoba
opiekująca się mną. Z rozmyśleń, wyrwało mnie trzaskanie gałęzi pod czyimiś
nogami. Wstałem szybko, rozglądając się dookoła. Moja ręka sięgała po miecz czuwający
przy mnie. Kroki zdawały się coraz to bliższe, osoba podążała lekko i zwinnie.
To dość nie typowe, jak na państwa mieszkające dookoła. Blada dłoń przybysza,
wyłoniła się zza gęsto osadzonych krzewów. Przygotowałem się do ataku.
Przyjrzałem się osobie, która właśnie kierowała się w moim
kierunku. Zupełnie jakby mnie nie widziała, szła obojętnie przed siebie. Ja
natomiast, dobrze znałem te państwo, więc trzymanie broni w gotowości, było
zwykłą stratą czasu.
- Czego tu szukasz Węgry? Nie możesz sobie łazić między
naszymi granicami, jak ci się podoba. W ogóle nie przestrzegasz zasad..
Spojrzałem się oskarżycielsko na dziewczynę, która
usłyszawszy mój głos skierowała wzrok na moją twarz. Uśmiechnęła się, chowając
gęste, brązowe włosy za ucho.
- Yo, dawno się nie
widzieliśmy. Widziałeś może Prusy? ten debil kręcił się niedaleko. Ścigam go od
jakiegoś czasu.
Imię tego państwa, wystarczyło, aby moją uwagę zwróciło
wszystko dookoła, chcąc złapać siwowłosego drania.
- Jest tu?! Czemu, w
takim razie tu przyszłaś?
Jej logika, wydawała mi się na zupełnie innym poziomie.
Jeśli Prusy przekroczył moją granicę, walka z nim przechodziła od razu na mój
obowiązek. Nie różnią się tym, od siebie, oboje chodzą po każdej granicy, nie
obawiając się konsekwencji. Powróciłem do rozmowy, ze strapioną miną
męczennika.
- Dobrze wiesz, że
nie lubię kiedy ktoś tu przychodzi, wliczając ciebie. Wkurza mnie to.
Zaśmiała się, jak zwykle ma gdzieś to, co jej powiem. Sam
nie wiem do jakiej grupy ją zaliczać. Wiele razy walczyliśmy, ale wątpię żeby
to było na poważnie, z tego wszystkiego staliśmy się jakby to ująć „ znajomymi”
. Jednak nie chciałem z nią walczyć, było w tym coś takiego, że nie chciałem,
aby prowadziła tyle wojen na raz. Przez całe swoje życie nieustająca walka z
Imperium Osmańskim, to musi być ciężkie, do zniesienia, robiło mi się jej po
prostu żal. Powróciłem do nużącej rzeczywistości, w której Węgry cały czas się
ze mnie śmiała.
- Ale z ciebie
głupek! Haha~~!
Nie cierpiałem kiedy się ze mnie nabijała, chwyciłem miecz i
zamachnąłem się na nią, ale równie szybko wyjęła swój, blokując atak. Odparłem
przez zaciśnięte zęby, słowa, które w rzeczywistości miały zabrzmieć groźniej.
- Zamknij się.
Wystawiła mi język. Dosyć, moja cierpliwość znana jest tego, że nie posiadam jej za dużo, wręcz w
ogóle. Podniosłem miecz zamachując się na nią, po raz kolejny, tym razem ze
wzmożoną siłą. Była gotowa na kontratak. Jednak zanim dokonaliśmy czegokolwiek,
do naszych uszu dobiegł dziwny szelest. Jakby dźwięk przeszywający powietrze z
ogromną szybkością. Po chwili zrozumiałem, co to było. Mój instynkt i szybkość,
pozwoliły mi dostrzec nadciągające niebezpieczeństwo i osłonić denerwujące
mnie, już państwo przed atakiem.
- Uważaj!!!
Pchnąłem ją mocno do przodu, osłaniając przed ostrą strzałą,
dziewczyna upadła na ziemię. Ja ledwo utrzymywałem równowagę, pocisk prawie
mnie dosięgnął. Rozumiejąc sytuacje przestała w końcu żartować i stanęła gotowa
do boju. Rozglądaliśmy się po lesie, ale na próżno. Wieczór ciemny, tajemniczy
i pozbawiony jakichkolwiek dźwięków, debil znalazł sobie dobrą porę.
Nagle na łące na której niedawno się znajdywałem, zobaczyłem postać mającą ten sam wzrost co mój. Wskazałem na państwo, patrząc się na niego czujnie, jakbym oczekiwał, że zaraz zaatakuje, ale nie zrobił tego.
Nagle na łące na której niedawno się znajdywałem, zobaczyłem postać mającą ten sam wzrost co mój. Wskazałem na państwo, patrząc się na niego czujnie, jakbym oczekiwał, że zaraz zaatakuje, ale nie zrobił tego.
- Węgry, tam!
Obejrzała się. Zobaczywszy autora ataku, zmarszczyła brwi.
- Prusy, ty idioto!
Nie umiesz walczyć normalnie?! Strzały ci nie pomogą!
Właśnie miałem to powiedzieć. Zbulwersowany faktem, że
dziewczyna wyprzedziła mnie w wyzwiskach, obróciłem się do niej, popychając ją
do tyłu. Zachwiała się, ale ustąpiła cofając się o krok.
- To mój dom idź
stąd, on jest mój!
Wskazałem na idiotę, gadającego jaki jest „ Zagilbisty”.
Spojrzała na mnie wilkiem.
- Ścigam go od mojego
domu, to nie fair! Nie myśl, że ci na to pozwolę. Nie tylko tobie działa na
nerwy! Mój szef kazał mi go zniszczyć, jeśli tylko by się u mnie pojawił,
wykonuję tylko swoje obowiązki, guzik mnie obchodzi, że to twój dom, muszę go
dopaść!
Wymierzyła we mnie mieczem, patrząc się z pełnym
zdecydowaniem. Zrobiłem to samo. Po chwili jednak, nim zdążyliśmy zauważyć,
denerwujący typek, znikł nam z oczu. Pojawił się natomiast obok nas, zamachując
mieczem. Odskoczyliśmy w porę unikając ciosu, był jakby szybszy od ostatniego
spotkania.
- Heee~~! Co to za
mina Węgry? Wiesz, jak żałośnie wyglądasz? Haha~~! Jak na was, strzała byłaby
najlepsza, nie zasługujecie na walkę ze mną.
Żółty przyjaciel prusaka, latał nad jego głową, niedawno
próbowałem zrozumieć, czy to kurczak czy ptak. Rzuciłem się na sąsiada gotów do
walki. Dziewczyna nie posłuchała mnie i ruszyła razem ze mną. Irytujące.
Wszyscy mają gdzieś, moje uwagi. Po chwili dało się słychać tylko strzyk
metalu.
Dzień był jeszcze nudniejszy od pozostałych. Od ostatniej
potyczki z Prusami, siedziałem w łóżku. Cały w bandażach. Moja „ mama” była
zbyt nadopiekuńcza. Mogłem jedynie wyglądać, tylko przez okno. Miałem ogromną
ochotę na przejażdżkę. Konie- moje najukochańsze zwierzęta, prawdziwe wolne
duchy, dumne i niewiarygodnie silne. Po chwili, drzwi od mojego pokoju
otworzyły się. Stała przed moim łóżkiem, uśmiechając się lekko. Udawałem
obrażonego, za ciągłe siedzenie w jednym pomieszczeniu. Widząc to zaśmiała się
i usiadła na kancie mojego łóżka. Niespodziewanie przytuliła się do mnie.
- Jeśli czujesz się
lepiej, to mam dla ciebie niespodziankę. ^^
Od razu nie mogłem się powstrzymać, aby nie wypytywać ją o
nią.
- Co to ?! jakieś
smaczne jedzenie? Nowe konie?
Zaśmiała się, jej głos był taki łagodny nawet jak się
śmiała.
- Chodź! Pokaże ci ^^
To jest na zewnątrz~~..
Ostatnie słowa, specjalnie zaakcentowała, aby tym bardziej
mnie ucieszyć. Już chciałem wyjść, gdy jednak po chwili poczułem jej dłoń na
moim ramieniu.
- A- a- aa zrobiłam
coś dla ciebie ^^ Zobacz~~~
Obejrzałem się. Trzymała w dłoni ubranie, z tego co
widziałem sama je szyła. Było czerwono-
białe, bardzo lubiłem te kolory.
- Ubierzesz się w
nie?
Przytaknąłem. Jak tylko to zobaczyła, uśmiechnęła się
szeroko.
- Pomogę ci..
Była taka troskliwa. Nie potrafiłem się na nią gniewać za
długo. To oznaczało, że mam do niej słabość, nie bardzo mi się to podobało, bo
nie powinienem okazywać takich uczuć. Ubierałem się w białą koszulę,
spoglądając ukradkiem na jej rozradowaną twarz. Tolerowałem w moim domu dwie
osoby. Te, które zobaczyłem jako pierwsze. „ Mamę” i jednego z rycerzy. Reszta
chce wszystko kontrolować, włącznie ze mną, nienawidziłem ich za to.
- No, gotowe. Chodźmy
już.
Po kilku minutach siedzieliśmy pod naszym drzewem. Ogromnym
dębem. Zielone, rozłożyste drzewo
rosnące na dziedzińcu. Obok niego, przygotowane było wystawne jedzenie, lecz w
większości były to cukierki i inne smakołyki. Oczywiście z myślą o mnie.
- Hee!~? To dla mnie?
Są tu tak jakby same moje ulubione rzeczy!
Pogłaskała mnie po głowie.
- Tak, wszystko dla
ciebie, ale to nie koniec niespodzianki ^^
Podekscytowany już samą zastawą, spoglądałem na nią ciekaw
nowych słodyczy. Zza pleców wyciągnęła czerwoną książkę. Moje oczy zabłysły.
- Pomyślałam, że
poczytam ci jak kiedyś. Lubisz wciąż te same historie o koniach? ^^
Uśmiechała się do mnie widząc, że nie mogę opanować
ekscytacji płonącej w moim ciele.
- Totalnie~!
Otworzyła pierwszą stronę. Pochyliłem się do niej opierając
głowę na ramieniu. Wpatrywałem się na piękny rysunek orła i konia pędzącego
przez pole. Dotknąłem rysunek zafascynowany tak piękną rzeczą. Rysunki
ozdabiały całą książkę. Pod palcami poczułem każdą kreskę, tworzącą konkretny
kontur.
- Jaki piękny..
- Poczytać ci?
Rzuciłem jej się na szyje, prosząc głośno. Wszyscy inni
spoglądali na to dziwnie, ale jak zwykle nam to nie przeszkadzało. Mama nie
była byle kim, rządziła tym miejscem. Trzymała książkę w górze tak, że nie
mogłem jej dosięgnąć.
- Chcesz jej
posłuchać, to musisz się położyć. ^^
Poklepała swoje kolana, mówiąc mi w ten sposób, abym,
położył na nich głowę. Westchnąłem zrezygnowany. Zaczęła czytać..
************************************************************************************
- Jesteś jeszcze
gorszy niż wcześniej! Głupku!
Wyplułem krew ciążąca mi w ustach. Wytarłem rękawem ślad,
który pozostał na mojej twarzy. Pełną nienawiścią patrzyłem na siwowłosego
typka śmiejącego się ze mnie. Nienawidziłem tej sytuacji, w której ktoś się za
mnie nabijał. Rzuciłem się na niego, zadając ranę, która była na tyle głęboka,
że krew wylewała się obficie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nie pogrywaj ze
mną, to ja jestem potężniejszy od
ciebie…Śląsk jest mój.
Walczyliśmy tak, jeszcze wiele godzin. W końcu oboje nie
mieliśmy sił do walki. Leżeliśmy na trawie pełnej naszej krwi. Wiedziałem, że
nie jesteśmy, jak inni. Jako państwa leczyliśmy się szybciej, dużo szybciej.
Jednak ból, wciąż był nie do wytrzymania. Musiałem się oddalić od prusaka jak
najdalej, zanim ten wstanie i zada mi większe rany, niż dotychczas. Jedną ręką
ciągnąłem obolałe ciało, wspomagając się rosnącą trawą.
Po chwili poczułem strasznie duży powiew powietrza. Potem już tylko brak jakiegokolwiek gruntu pod sobą. Przeturlałem się po jakiejś wydmie? Gdy się zatrzymałem, turlając się przy okazji przez cały upadek, leżałem twarzą do piasku. Czując nieprzyjemne ukłucia, przewróciłem się na bok, strzepując je z siebie. Katem oka coś zauważyłem. W porannej mgle dało się zobaczyć coś jeszcze poza piaskiem. Otworzyłem szeroko oczy.
Po chwili poczułem strasznie duży powiew powietrza. Potem już tylko brak jakiegokolwiek gruntu pod sobą. Przeturlałem się po jakiejś wydmie? Gdy się zatrzymałem, turlając się przy okazji przez cały upadek, leżałem twarzą do piasku. Czując nieprzyjemne ukłucia, przewróciłem się na bok, strzepując je z siebie. Katem oka coś zauważyłem. W porannej mgle dało się zobaczyć coś jeszcze poza piaskiem. Otworzyłem szeroko oczy.
- Woda..
Całe jej mnóstwo. Było jej tak wiele, rozchodziła się wzdłuż
całej plaży. Spróbowałem wstać, i podejść do dziwnego zjawiska. Szedłem powoli,
rany były zbyt poważne, aby wykonywać zbyt gwałtowne ruchy. Za mną ciągnęła się
ścieżka krwi, ubywającej z ran. Miałem nadzieję, że wyleczę się w miarę szybko,
by zdążyć do zamku, przed świtem.
Mgła była bardzo
gęsta. Nie mogłem dostrzec gdzie kończy się ta cała woda . Jednak, miałem
wyczulony wzrok na ciemność i byłem pewny, że widzę kogoś na tej tafli. Wyciągnąłem
nożyk i rzuciłem nim w ciemność. Usłyszałem jak wpada do wody i jak tajemniczy
cień uniknął ciosu. Między nimi dało się słyszeć jakiś dźwięk. Głos.
- Kim jeste- …
Upadłem. Tracąc przytomność, zapewne z braku krwi. Gdy się
obudziłem, widziałem nad sobą jakąś osobę, przyglądającymi mi się, dużymi
czerwonymi. Automatycznie chciałem ją złapać, ale wystraszyła się i uciekła do
wody. Słońce raziło mnie po oczach, nastał ranek. Spojrzałem na siebie. Byłem
opatrzony jakimś białym materiałem, to było chyba kiedyś częścią czyjegoś
ubrania, znajdywały się na niej jakieś dziwne wzory. Spojrzałem na wodę.
Mieniła się zielenią i błękitem. Niesamowite. To nie miało końca, ani wzdłuż
plaży, ani na jej końcu naprzeciw mnie.
Spróbowałem wstać. Zabandażowane rany ułatwiały poruszanie się, w głębi duszy dziękowałem za pomoc, udzieloną mi przez tą dziwną osobę. Rozejrzałem się, prusaka nie było zmył się pewnie do siebie, ale najbardziej ciekawiło mnie to kim była ta osoba, która mi pomogła. Jest wrogiem, czy zwykłym mieszkańcem? Nie miałem za dużo czasu by nad tym myśleć, moje rany trzeba opatrzyć, a do domu jest daleko. Wdrapując się na wydmę, obejrzałem się ostatni raz na wodę. Odczuwając niesamowity spokój, jaki oddawała.
***************************************************************************************
Ostatni dzień, w którym miałem żyć sam na mojej krainie.
Spojrzałem na ogromny zegar wiszący na ścianie. Wybijał właśnie dwunastą w
nocy. Siedząc samotnie w oknie, wpatrywałem się w dal, wyobrażając sobie,
mieszkanie w jednym miejscu z drugim państwem. Jakby tego było mało, państwo to,
było najeżdżane przeze mnie kilka krotnie. Podniosłem dłoń, kładąc ją sobie na
ciepłym czole, tyle myśli kłębiło się teraz po mojej głowie, że nie dawało mi
to spokoju.
Zawiał wiatr, kołysząc lasem za oknem. Podmuchy powietrza cuciły moją twarz, kojąc ją swoim chłodem. Było tak cicho i spokojnie. Rzadko kiedy, zdarzała się taka okazja na odpoczynek, jednak ja wolałem ją spędzić, właśnie tak.
Siedząc samotnie w wielkim oknie, z widokiem na rozległy las i gwieździste niebo. Z daleka słysząc dźwięki nocy, świerszczy, ptaków kołysającego się zboża. Zamknąłem oczy, próbując wychwycić wszystkie te melodie, nawet z najdalszych terenów mojego domu. Jutro będzie tak samo jak zawsze, Prusy z pewnością znowu mnie zaatakuje, a ja będę bronić całym sercem i duszą to, co przecież tak kocham. Zagwizdałem cicho i nawet pomimo tego, gwizd rozszedł się po całej krainie, budząc śpiące ptaki, po czym ucichł.
Jedno było pewne. Nigdy nie kazał na siebie czekać zbyt długo. Ogromne i potężne skrzydła ptaka, obejmowały jakby całe niebo. Wystawiłem rękę, a biały orzeł wylądował na niej, ostrożnie. Nie robiąc mi przy tym krzywdy.
Zawiał wiatr, kołysząc lasem za oknem. Podmuchy powietrza cuciły moją twarz, kojąc ją swoim chłodem. Było tak cicho i spokojnie. Rzadko kiedy, zdarzała się taka okazja na odpoczynek, jednak ja wolałem ją spędzić, właśnie tak.
Siedząc samotnie w wielkim oknie, z widokiem na rozległy las i gwieździste niebo. Z daleka słysząc dźwięki nocy, świerszczy, ptaków kołysającego się zboża. Zamknąłem oczy, próbując wychwycić wszystkie te melodie, nawet z najdalszych terenów mojego domu. Jutro będzie tak samo jak zawsze, Prusy z pewnością znowu mnie zaatakuje, a ja będę bronić całym sercem i duszą to, co przecież tak kocham. Zagwizdałem cicho i nawet pomimo tego, gwizd rozszedł się po całej krainie, budząc śpiące ptaki, po czym ucichł.
Jedno było pewne. Nigdy nie kazał na siebie czekać zbyt długo. Ogromne i potężne skrzydła ptaka, obejmowały jakby całe niebo. Wystawiłem rękę, a biały orzeł wylądował na niej, ostrożnie. Nie robiąc mi przy tym krzywdy.
- Dawno cię już nie widziałem.
Podałem mu kawałek jedzenia. Przyjął je, po czym zaczął
skubać mi moje włosy. Zaśmiałem się, próbując go odciągnąć. Spotkanie z nim nie
trwało długo, zamachał skrzydłami oznajmując mi tym samym, swoją gotowość do
kolejnej wędrówki. Siedzenie w jednym miejscu, nie należy do jego ulubionych
zajęć, odsunąłem gwałtownie rękę, po czym orzeł wzbił się mocno w powietrze.
Wstałem podchodząc do wieszaka. Ubierając swój biały płaszcz, zawiązałem
sięgające do ramion włosy, w małego kucyka. W jednym się z nim zgadzałem, ja
również tego nie lubiłem. Zeskoczyłem lekko z okna. Leciałem dość szybko, mój
pokój znajdował się wysoko na wierzy. Wiatr dął mi w uszy, ale jednocześnie
jakby unosił mnie chcąc mi pomóc. Widząc dziedziniec, przygotowałem się na to,
aby wylądować nie za głośno, w innym wypadku wszyscy by się zbudzili. Będąc
kilka centymetrów od podłoża, wyładowałem cicho, tworząc tylko taniec piasku i
liści na wietrze.
Szedłem wzdłuż ścieżki, w środku gęstego lasu. Pomimo
panującego mroku, wszystko widziałem, spojrzałem na wschód. Stąd jest blisko do
granic z Prusami. Miałem nadzieję, że dzisiaj go nie spotkam. Słysząc kojące
fale, przyśpieszyłem kroku, myśląc tylko o dojściu na złoty piasek. Po chwili
zobaczyłem to, co mnie tu przyciągnęło. Ogromne morze, kończące się nawet na
państwach nordyckich. Zsunąłem się po wydmie, by po chwili stanąć na złotym
piasku.
Było pusto, nie było tu osoby, którą spotkałem wcześniej. Zawód w sercu, był powoli irytujący, narażałem się tylko po to, by się upewnić, w czymś takim?
Podszedłem do wody, by popatrzeć na jej kolor, wolałem wykorzystać przyjazd tutaj, niżeli iść teraz do domu. Spoglądając tak od kilku minut, zatapiając się w spokoju, pochodzącym z lasu i wody, coś mówiło mi o nadciągającym niebezpieczeństwie. Obróciłem głowę, rozglądając się wzdłuż brzegu, na początku nic się nie pokazywało, ale zza ciemności zaczynała wyjawiać się postać. Automatycznie sięgnąłem po miecz. Serce zaczęło bić mi dziwnym i nieznajomym rytmem, przypatrzyłem się postaci, która szła powoli przez brzeg.
Poruszała się bardzo niezdarnie, jakby utykała na jedną nogę, przewracając się o nią. Stałem tak przez chwilę, rozważając nad tym czy grozi mi niebezpieczeństwo, od tej postaci. Nie przypominała żadnego państwa, które mogło mieszkać w moich granicach, a szczególnie nie tak daleko od południa. Zacisnąłem dłonie w pięści, nie wiedząc co zrobić. Musiałbym ją zabić, zanim ta zabiła by mnie, mógłby to być szpieg prusaka, albo gorzej; jego młodszego brata. Mój wygląd był znany, każdy wiedział, że jestem państwem, to sprowadzało się na czyny niezgodne z moją religią.
Było pusto, nie było tu osoby, którą spotkałem wcześniej. Zawód w sercu, był powoli irytujący, narażałem się tylko po to, by się upewnić, w czymś takim?
Podszedłem do wody, by popatrzeć na jej kolor, wolałem wykorzystać przyjazd tutaj, niżeli iść teraz do domu. Spoglądając tak od kilku minut, zatapiając się w spokoju, pochodzącym z lasu i wody, coś mówiło mi o nadciągającym niebezpieczeństwie. Obróciłem głowę, rozglądając się wzdłuż brzegu, na początku nic się nie pokazywało, ale zza ciemności zaczynała wyjawiać się postać. Automatycznie sięgnąłem po miecz. Serce zaczęło bić mi dziwnym i nieznajomym rytmem, przypatrzyłem się postaci, która szła powoli przez brzeg.
Poruszała się bardzo niezdarnie, jakby utykała na jedną nogę, przewracając się o nią. Stałem tak przez chwilę, rozważając nad tym czy grozi mi niebezpieczeństwo, od tej postaci. Nie przypominała żadnego państwa, które mogło mieszkać w moich granicach, a szczególnie nie tak daleko od południa. Zacisnąłem dłonie w pięści, nie wiedząc co zrobić. Musiałbym ją zabić, zanim ta zabiła by mnie, mógłby to być szpieg prusaka, albo gorzej; jego młodszego brata. Mój wygląd był znany, każdy wiedział, że jestem państwem, to sprowadzało się na czyny niezgodne z moją religią.
-Cholera.
Podbiegłem do postaci, przeklinając swoją głupotę w myślach.
Zdążyłem na czas, bo nieznajomy przewrócił się prosto na moje ramiona. Upadłem kolanami
na piasek, przytrzymując postać z daleka od ziarnistej ziemi. Głowa postaci
leżała teraz na moim barku, wydawała się taka mała, jej ciało było równie małe
i drobne. W czasie upadku, kaptur na głowie osoby, osunął się pokazując, piękną
twarz dziewczyny o bladej cerze. Wstrząsnęło mną i to mocno. Jej wygląd w
żadnym wypadku nie był zwykły. Musiała być państwem, tylko to było odpowiedzią
na to co widzę, nigdy w życiu nie widziałem kogoś takiego. Byłem w pewnym
sensie oczarowany dziewczyną.
Wiedząc, że nie
mogłem tu tak siedzieć chciałem wstać, ale coś mnie powstrzymało, jest całkiem
chłodno, ale moje dłonie otulało jakieś ciepło. Spojrzałem na nie, doznając
kolejnego szoku. Były pokryte krwią. Położyłem szybko dziewczynę na piasku,
obracając ją na bok. Jej plecy były całkowicie czerwone, od płynnej krwi.
Ten dzień potoczył się w zupełnie niespodziewanym kierunku. Zamiast leniwie spędzać czas, na różnych przemyślanach, próbuję pomóc zupełnie obcej mi osobie, która przecież może być wrogiem. Woda wzbierała się, nadciągał przypływ. Odsunąłem ją z dala od wody, w między czasie rwąc swój płaszcz. Przyjrzałem się dziewczynie, wyglądała na osobę w moim wieku, o ile to możliwe, bo do końca nie byłem pewny kim jest. Co w ogóle robiła w takim miejscu? Stąd jest tylko mój dom, Prus i …
- Rosja..
Rozerwałem materiał na jej plecach, moim oczom ukazały się
liczne siniaki i rany, o nieregularnym kształcie. Wyglądało to okropnie, byłem
prawie pewny, co do broni, która jej to zrobiła. Psychol mieszkający po
wschodniej granicy nie walczył mieczem, ale swoją zabawką, twardą i
przypominającą metalową pałkę.
Starając się nie przysporzyć jej więcej bólu, opatrzyłem co gorsze rany.
Znałem się na ziołach rosnących w tym lesie, było ich mnóstwo. Większość z nich była lecznicza.
Starając się nie przysporzyć jej więcej bólu, opatrzyłem co gorsze rany.
Znałem się na ziołach rosnących w tym lesie, było ich mnóstwo. Większość z nich była lecznicza.
Przejechałem palcem wzdłuż rany, nakładając jej tym samym
pomieszane liście roślin. Nie wybudzała się pomimo ich działania, które
przecież złagodziło zaczerwienienia, dookoła ran. Nie wiedziałem czemu, zebrało
się we mnie tyle litości i chęci pomocy komuś innemu. Zazwyczaj dobijało się
każdego, jak na każdej wojnie. Usiadłem obok niej przyglądając się morzu. Z
braku możliwości zrobienia czegoś innego, co chwilę zerkałem na leżącą obok
dziewczynę. Minęła już jakaś godzina, i nadal nic, wyglądało to dość nietypowo
jak na mnie, siedziałem obok niej jak obrońca, a przecież tego nie chciałem.
Powoli zaczynałem myśleć, czy by już nie iść i zostawić ją na pastwę losu, ale
jednak nie potrafiłem tego zrobić. Ciekawiło mnie to, co takiego zrobiła Rosji,
że mu się naraziła. On wie zazwyczaj o wszystkim i chce każdego na własność,
nawet mnie. Poczułem ciarki złości na plecach, wystarczyło bym tylko o tym
pomyślał. Nagle usłyszałem ciche westchnięcie. Obróciłem natychmiast głowę,
przyglądając się dziewczynie. Otwierała powoli oczy i ku mojemu zdumieniu,
mieniły się czerwienią. To była ona, dziewczyna z bolesnego snu, która
uratowała mnie być może przed śmiercią. Przełknąłem ślinę, układając w głowie
słowa.
- Hej..lepiej ci ?
Spojrzała na mnie, a ja poczułem, jak moje serce zaczyna bić
zupełnie innym rytmem niż zawsze. Nie odpowiedziała, tylko spuściła wzrok,
próbując wstać. Przytrzymałem ją gwałtownie, widząc co zamierza.
- Przestań! Natrudziłem się by ci pomóc, więc lepiej leż.
Nie powiem, że poświęciłem ci mój czas, który i tak przez tyle wieków, jest mi
odbierany..
Jak tylko to powiedziałem, posłusznie położyła się na
piasku, twarzą zwróconą do gwieździstego nieba. Długie jasne włosy otulały ją
od góry do dołu, jedyne, co było trochę dziwne to jej oczy. Puste, obojętne,
mógłbym rzec, że przypominały moje.
- Jestem Polska, państwo władające prawie całym środkiem
swiata. Jesteś w moim domu, skąd jesteś? pierwszy raz cię tu widzę.
Tak właściwie wiedziałem, że nie odpowie. Długa cisza,
ciągnęła się tak bez końca.
- P-Polska…
Otworzyłem szeroko oczy, patrząc na nią zupełnie
zdezorientowany. Mówiła to jak przez sen, nawet na mnie nie spojrzała
wymawiając moje imię. Dotknąłem jej czoła swoją zimną dłonią. Była
rozgorączkowana. Zmarszczyłem brwi myśląc, jak wybrnąć z tej całej sytuacji.
Jedno było pewne, zabrać jej do domu nie mogłem.
- Gdzie mieszkasz? Zaniosę cię tam.
Znowu ledwo, co chyba zrozumiała, bo delektowała się zimnem
mojej dłoni, które najwidoczniej przynosiło jej ulgę, widząc to nie odrywałem
od niej ręki. Wskazała swoją bladą dłonią wodę, falująca pod wodzą wiatru,
które tutaj było znacznie silniejsze.
- Morze..? Tam mieszkasz?
Przytaknęła. Nie do końca wiedziałem, czy to przez gorączkę
tak majaczy.
-Em..jesteś pewna..?
Zwróciła swój wzrok na moją zaskoczoną twarz.
- To mój dom.
Wstałem czując, że nie dojdę z nią do porozumienia. Nie mogłem
marnować, ani chwili dłużej, mam swoje obowiązki, a właśnie jeden z moich
wolnych dni poszedł w niepamięć.
- Radź sobie, skoro to twój dom, ja nie mam na to czasu.
Wdrapałem się na wydmę, i poprawiłem sobie włosy, które
zaczęły nachodzić mi na twarz.
- Wariatka..
Zrobiłem pierwszy krok, do mojego domu, drugi był
zdecydowanie krótszy, a trzeci w ogóle nie podchodził pod to słowo. Zacisnąłem
dłonie w pięści.
- Kurde!
Zawróciłem skacząc z wydmy i podbiegając do dziewczyny. Gdy
znalazłem się dostatecznie blisko niej, wskazałem na nią palcem.
- Masz tu jutro być jasne?!
Była wyraźnie zaskoczona moim zachowaniem, ale nie należę do
osób, które najpierw myślą, a potem robią. Kiwnęła głową, rozumiejąc to, co jej
właśnie przekazałem.
Zajedwabisty rozdział... W sumie tak jak zawsze..^^
OdpowiedzUsuńNo wiadomo że ja się rozpisywać nie umiem więc napiszę tylko że czekam na next... Pozdrawiam Iruchi^^
Matko strasznie dziękuje *-* strasznie się boje tych rozdziałów żeby czegoś nie sknocić ,ciesze się ze ci się podoba :) to mile, ^^ jeszcze raz dzięki :)
UsuńJej, chyba się pogubiłam.. To znaczy.. Nie do końca wiem, co w jakich czasach się dzieje... Ale sens zachowany, a to najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się wspomnienia Polski ^^ Jedyne, co mnie boli to PruHun, którego tu wyczuwam.. Sorry, wiem, że możesz mnie uznać za nie powiem kogo, ale zdecydowanie wolę połączenie AusHun i PrusPol.. Gomen!! ...
Dobra, nevermind..
Obrazek rzeczywście ładny :) Ciekawa jestem, co to za "mama". Bo mam przeczucie, że ta dziewczyna ma przedstawiać Morze Bałtyckie.. Albo mam złe przeczucie, jak to teraz napisałam, to jakoś dziwnie mi to zabrzmiało..
Nevermind..
Jest tu parę drobnych literówek, ale najbardziej rzuciło mi się w oczy "pastę losu" XDDDD Tak to by mógł powiedzieć Włochy XD "Pasta losu".. GENIALNE :DDD
Pozdrawiam!!
Znaczy "ta dziewczyna z czerwonymi oczami" :D
UsuńHaha, ok wszystko mówię bo sama nie wiedziałam jak to napisać bardziej zrozumiale ( sorki) Teraz jest pokazana przeszłość Polski, wszystko zaczyna się od paru dni przed Unią w Krewie z Litwą :) dopiero później będą notki, które nie będą dniem następnym po poprzednim..nie wiem czy da się coś z tego zrozumieć xd ...hmn jest sobie 14 maj 2013, a następna notka będzie o 23 czerwca 2495 :D Coś w tym stylu, żeby się nie rozpisywać bardzo, bo wolę przejść tez do innych państw i do Anglii też ^^
UsuńA jeśli chodzi o Węgry i Prusy..to naprawdę nie wiem co z nimi zrobić T.T , pamiętam o Austrii, ale nie wiem co zrobię ... :(
A i jeszcze to, ze wolisz pol-prus, to spoko ^^ każdy woli inaczej nie ? XD a, co do Węgier to jest w proszku, strasznie ją lubię i nie wiem co będzie dla niej najlepsze :)
I serio jest pastę losu? hahaha nie mogę, że tego nie zauważyłam XD zaraz znajdę i poprawię ^^ Dzięki za miły koment ! :)
Dobra, Yohao robimy burzę mózgów. Kto to jest ta ,,mama"? To może być jakaś księżniczka. Może księżniczka Dobrawa ? No bo to ją zobaczył pierwszą. Albo Jadwiga ????
UsuńOhayo!
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że jestem tu nowa i to mój pierwszy koment, a więc będzie długooo :D
Masz duży talent! Dwa dni temu zaczęłam czytać tego bloga i już wszystko przeczytałam xD powinni z robić z tego anime albo chociaż mangę <3 i tu możesz się czuć wyróżniona bo bardzo rzadko czytam blogi, a co dopiero z opowiadaniami!
PRUSY!! PRUSY!! PRUSY!! PRUSY!! kochamkochamkocham xD
PrusPol PrusPol PrusPol(nie jestem yaoi, tylko jako przyjaciele^^) no i może troszkę PruHun^^ ale w życiu AusHun!!
plliss zrób coś, żeby Gilbert jakoś ożył czy coś, albo np. było jakieś miejsce dla "unicestwionych" państw, no bo przecież oni tak nie znikają, prawda? PRAWDA?? no ale głównie mi chodzi o to, żeby się spotkał z Polską w teraźniejszości i zawarli jakiś sojusz (np. przeciw Francji...*złowrogi uśmieszek*),albo ktoś kogoś zaatakował i oni razem stawili czoło niebezpieczeństwu xDD wiem, głupie, ale taka już jestem^^ Byłoby zagilbiście!!!
btw. teraz co notkę postaram się komentować regularnie :)
i będę niestety pisać z anonima bo nie mam tu konta
pisz dalej!! :D
~Marta~
Dziękuję bardzo ! :) naprawdę w dwa dni? bardzo się cieszę, że Ci się spodobało ^^
UsuńCo do Prus, Austrii i Węgier wiem, że to teraz wrażliwy temat ^^ , ale powiem tak bardzo lubię Węgry i chcę żeby notka szła na pół z historią prawdziwą, a tą moją z mojej głowy. Prusy lubię, ale tylko jako bohatera Hetali( <3 *_*)bo wiadomo, że nie był zbyt zagilbisty w historii, Austria jest bardzo fajny do niego też nic absolutnie nie mam, dlatego nie mogę powiedzieć jak zrobię i co zrobię w ich związku, od razu mówię że nie jest to NIC PEWNEGO! a opowiadania pisze o duuużo do przodu :) więc aktualnego ciągu nie będę zmieniać, a niektóre rzeczy są już postanowione ^^
Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz, I witaj w moim światku Hetalii :)
Kurcze, szybka jesteś. Ja to męczę 4 dni…. Strasznie długo. Może dlatego że jest koniec roku i trzeba się spiąć. Noooo… ale to jest epickie. I koniec, kropka..
UsuńBoże, jest tak wspaniale <3 Nie umiem się rozpisywać, natomiast,Boże,jak ja kocham okropnie kocham Węgry,są takie cudowne agfgfgfgfgfgfg Czekam na następny rozdział, Amane,zaś.
OdpowiedzUsuń