poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 62 " Memories"

To rutynka najpierw :) Za wszystkie błędy przepraszam, proszę mnie o nich informować i wgl :) No to zapraszam :)


Obudziłem się na jednej z polan. Wszystko było takie przyjemne, zapachy trawy i kwiatów, słońce kojące moją twarz. Najwyraźniej zasnąłem tutaj wracając do zamku.
- Totalnie, jestem wykończony…
Po chwili w mojej głowie pojawiła się postać o niebieskich oczach i ciemnych włosach, chwilę mi zajęło zanim zrozumiałem, że to przecież..
- Księstwo Litewskie!
Zerwałem się na nogi, budząc tym samym konie, które chyba spały na tej samej polanie co ja. ( Taka ciekawostka, pewnie niektórzy ją znają, ale tak tylko powiem. Imię naszego państwa wywodzi się od Polan- plemienia wędrującego po polach, ładnie nie? :))
Wsiadłem na grzbiet jednego z nich i ruszyłem do zamku, które na całe szczęście znajdywało się całkiem blisko. Wbiegając do bramy, rycerze rozchodzili się na boki, kłaniając mi się nisko. Moim celem była tylko jedna komnata, w której pojawiłem się jako pierwszej. Wchodząc do niej widziałem wiele osób, tych znanych mi na, co dzień i innych, którzy z całą pewnością nie byli stąd. Jak na rozkaz, wszyscy zwrócili swoje twarze w moją stronę.
- Panie Polsko, to są zwiadowcy Księstwa Litewskiego.
Rycerz o trochę przylizanej fryzurze, wskazał mi trzy postacie stojące obok mojej matki. Przytaknąłem, patrząc podejrzliwie na przybyszów. Cały czas wpatrywali się we mnie, co zaczynało być powoli krępujące.
- Powiedzcie, że czekam.
Na szczęście, słysząc to opuścili komnatę. Rycerz westchnął niecierpliwie, patrząc się na mnie z wyraźną prośbą na twarzy.
- Tylko proszę, zachowuj się, wiem, że nie cierpisz obcych, ale tym razem to poważna sprawa..
Matka przytuliła mnie do siebie od tylu, gładząc mi włosy.
- Żałuję, że nie mogliśmy tego uniknąć w inny sposób.
Przewróciłem oczami. To nie do końca tak, że jestem nieśmiały. Jedyne,  co mnie martwi w ludziach których nie znam to, to; że nie wiem w którym momencie mnie wykorzystają, albo porzucą jak zwykłego śmiecia, kiedy będą wredni i wyśmieją mnie. Wolę unikać takich rzeczy, a jednym ze sposobów na to, była ucieczka od wszelkich znajomości.
-Postaram się, choć nie jestem z tego powodu generalnie szczęśliwy. Mam nadzieję, że szybko stąd odejdzie.
Rozsiadłem się na tronie, podpierając się ręką.
-Nie będę słuchał tego, co mówi, sam będę podejmować decyzję.
Co do tego byłem pewny. Nie lubię się z kimś dzielić, tym co moje. Mama i rycerz spojrzeli ku sobie, ale nic nie powiedzieli. Nagle drzwi do komnaty otworzyły się, a w ich progu stało średniego wzrostu państwo o ciemnych włosach i niebieskich oczach.

********
Nastawał wieczór, cała masa papierkowej roboty była za mną, powitanie Litwy też.  Mogłem wreszcie zająć się tym, o czym myślałem przez cały dzień. Otworzyłem szafę. Było w niej tyle ubrań, że od razu przeszła mi chęć na to co zamierzałem zrobić. Na samym jej końcu znalazłem, jedną białą sukienkę o zwiewnym materiale, na jej dekolcie znajdywała się tylko jedna mała kokardka. Uśmiechnąłem się pod nosem. W tej samej chwili, widząc siebie w lustrze obok, coś mnie zaciekawiło. Uśmiechałem się mimowolnie, to było całkiem dziwne. Szczerze powiedziawszy, tylko Węgry potrafiła mnie czasem rozbawić. Wziąłem sukienkę i wyszedłem z pokoju. Idąc wzdłuż korytarza, napotkałem wiele zdziwionych twarzy. To było co najmniej denerwujące. Co z tego, że trzymałem sukienkę?
- Rany..
Skręciłem w bok, wchodząc do jakiegoś pokoju. Walnąłem pięścią w drzwi.
- Tak nie przejdę. Co teraz? Jeśli dowiedzą się o tej z plaży, na pewno ją uwiężą, myśląc, że jest od Rosji, albo od Prusaka…
Myślałem gorączkowo, jak przejść przez dziedziniec bez nabierania podejrzeń. Każdy mój ruch, był ściśle śledzony, wszystko mogło być podejrzane, noszenie w ręku sukienki, należało właśnie do tych dziwnych rzeczy w moim wykonaniu.
Po chwili wpadłem na najgorszy pomysł, w swoim dość krótkim życiu. Nałożyłem na siebie sukienkę i zakryłem ją płaszczem. Niestety widać było jej końcówki. Próba zasłonięcia ich, była daremna. Był to najlepszy jak na teraz pomysł i mógł wypalić. Zawsze myśleli sobie o mnie różne rzeczy, więc to nie będzie nowość. Wyszedłem z pokoju, idąc szybko przed siebie. Nie obeszło się jednak bez wskazywania na mnie palcami. Udałem się do stajni. Znajdywała się niedaleko od zamku, a koń byłby najszybszy, aby dostać się w umówione miejsce. Wybrałem jednego  i pojechałem prosto do lasu, aby po kilku minutach znaleźć się nad morzem. Wysokie buty, które miałem teraz na sobie, były idealne do chodzenia po nierównym piasku. Całe szczęście, że zbroje zostawiłem w zamku, było strasznie gorąco.
- Jesteś?!
Rozejrzałem się dookoła. Panowała ciemność, tak jak ostatniej nocy. Przypomniałem sobie o sukience i od razu ją zdjąłem, aby zapomnieć o tak kompromitującej rzeczy. Jeśli jakieś państwo zobaczyłoby mnie w czymś takim…
- Hej~~!
Znowu cisza. Podszedłem do miejsca w którym ją zostawiłem. Ślad, który pozostawiła po tym, jak tu leżała wciąż był. Skierowałem wzrok na dziwne odejścia od niego, prowadzące do wody. Wyglądało to jakby się czołgała, ale gdy znalazłem się za ich tropem przy samej wodzie, zauważyłem coś dziwnego. W pewnym momencie, nie było widać, typowych dla czołgania się śladów, tylko wodę, która wybiła w piasku wzór prowadzący dalej do Morza, jakby ją wciągnęła.
 Podniosłem się, przeklinając siebie w duchu, za lekkomyślność, naiwność i głupią litość. Byłem pewny, że mnie okłamała i poszła do Rosji, albo gdzieś indziej, a gdy weszła do wody ślad za nią urywał się, przez co nie mógłbym jej znaleźć.
 Skierowałem się do konia pasającego się nad wydmą, gdyby nie czyjaś dłoń zaciśnięta na moich spodniach, szedłbym dalej.
- Polska..
Melodyjny dźwięk wydobywający się z jej ust, był niesamowity. Mógłbym przysiąc, że gdyby zaśpiewała, byłaby to najpiękniejsza melodia jaką słyszał świat. Odwróciłem się do niej, mierząc ją wzrokiem. Ku mojemu zaskoczeniu, na jej ustach, znajdowało się małe zasinienie, niby nie było to coś dziwnego, jednak to, że ciągle była ranna było wręcz podejrzane. Miała na sobie jakieś łachmany, które ledwo co zasłaniały jej ciało, takie same jak ostatnio. Odwróciłem wzrok podając jej sukienkę.
- Proszę, będzie lepsza od tego, co masz teraz na sobie..
Przyjrzała się sukience, ale posłusznie przebrała się w nią. Na jej plecach dalej był opatrunek, który założyłem jej wczoraj. Po chwili coś przykuło moją uwagę, była cała mokra, jakby nie wychodziła z wody przez cały czas.
- …Pływałaś?
Męczyła się z kokardką wpiętą w sukienkę, zrezygnowany podszedłem i pomogłem jej.
- Przecież mówiłam, że to mój dom. Skoro twój jest tam-
Wskazała na las rosnący za mną.
- I jesteś cały w nim..
Zdziwiłem się.
-W nim?
Wyjęła mi z włosów, kilką strączków zboża i kilka płatków kwiatów, przyglądając się im z ciekawością. Nawet nie zauważyłem, że mam je na głowie.
-Tak samo ja mogę być mokra, prawda?
I w tym momencie uśmiechnęła się do mnie, w taki sposób, że nie miałem siły nic powiedzieć. Pomimo jej rany na ustach, nie straciło to na wdzięku uśmiechu. Czułem, że darzę tę dziewczynę pewną sympatią i nawet moja naiwność wobec innych ludzi, nie wchodziła tutaj w grę. Odwzajemniłem uśmiech.
- Hah, tak masz rację.
Spojrzałem na nią poważnym wzrokiem, burząc tym samym jej nastrój, jej wyraz twarzy oczekiwał tylko tego co powiem.
- Twoje rany na plecach i te na ustach…czy ty, czasem-
Zupełnie mnie zatkało. Nie mogłem dokończyć normalnego zdania, z jednego powodu. Po jej policzkach spływały teraz małe łzy. Po chwili dotknęła swoich ust koniuszkiem palców, uciekając ode mnie wzrokiem, jakby chciała je ukryć.
- Wypadek.
Nie miałem serca pytać się jej o to, skoro wywoływało u niej to takie emocje. Położyłem swoją dłoń na jej głowie i poczochrałem jej włosy, uśmiechając się szeroko.
- Nie przejmuj się tym! Ledwo coś widać, a poza tym takie rany szybko się goją…
Podniosłem wzrok na czyste, ciemne niebo. Odczuwałem zupełny spokój, jakbym zapomniał, że przede mną stoi tajemnicza dziewczyna.
-Wiesz mimo, że ja nie krwawię, boli mnie cały czas, w tym miejscu…
Przyłożyłem dłoń do mojego serca.
- Rany na ciele krwawią i wyglądają boleśnie…jednak po jakimś czasie same się zabliźniają, a gdy zażyjesz lekarstwo, znikną jeszcze szybciej.
Przez lekki uśmiech wciąż próbowałem, ją pocieszyć, ale słowa same płynęły z moich ust, mając za nic moją wolę.
- Rany na sercu są, o wiele gorsze. Bardzo ciężko je wyleczyć.
Poczułem jej małą dłoń, która powoli i delikatnie zdejmowała moją z jej włosów. Jej wzrok z pewnością wyrażał smutek. Jakby wiedziała o czym mówię.
- Rany na sercu..?
-Nieco różnią się od obrażeń fizycznych. Nie ma na nie lekarstwa..niektóre z nich krwawią do końca życia.
Czerwone oczy patrzyły na mnie oczekująco, jakby chciała usłyszeć jakąś lepszą część, tej przemowy.
- Ale wiesz? Ponoć jest jedna rzecz, która może je uleczyć. Jednak ciężko ją zdobyć i może ci ją dać tylko inna osoba.
- Co to takiego?
W jednej chwili jej twarz znalazła się stanowczo za blisko mojej, przez co miałem odruch odepchnięcia jej, jednak wcale tego nie zrobiłem. Nie czułem od niej zagrożenia.
- Szczerze powiedziawszy jeszcze tego nie wiem…, ale może kiedyś się dowiem, wtedy powiem ci jak chcesz.
Uśmiechnęła się jeszcze bardziej, niż ostatnio.
- Tak!
Zerwał się wiatr, kochałem uczucie, dzięki, któremu czułem, że mnie otula. Odłączyłem się przez chwilę od reszty świata. Odetchnąłem głęboko, to miejsce miało jeszcze bardziej przyjemny wiatr, niż na moich polach.

Nagle wyczułem coś w powietrzu, ktoś się zbliżał, i to szybko. Chwyciłem ją za rękę prowadząc do wody. Piasek szalał pod naszymi nogami, czyżby konie? Nie miałem czasu, aby się temu przysłuchiwać. Pchnąłem ją do przodu.
- Szybko! Wchodź!
Na początku musiałem ją na siłę, ciągnąć do wody, ale posłuchała mnie i oboje zanurzyliśmy się w niej, nabierając powietrza. Woda była zimna i ciemna, nie mogłem zobaczyć, kto właśnie przemierzał plaże po mojej granicy. Mogłem tylko czekać, aż ten ktoś przejedzie. Tupot koni, który właśnie przewijał się przez plażę, był o niebo głośniejszy w wodzie.
 Po chwili zrozumiałem, że nikogo już nie trzymam za rękę, a dziewczyna znikła mi z oczu. Spanikowałem, rozglądając się na wszystkie strony, choć i tak na próżno, bo przecież moje oczy nie były przystosowane do takich ciemności w wodzie. Nagle wraz z ucichnięciem ostatnich jeźdźców, zabłysło światło. Otworzyłem szeroko oczy, czując jak woda podrażnia mi je bez litości  Nieznajoma mieniła się dziwnym światłem, które rozświetlało całą wodę, ale nie wychodziło to poza taflę wody. Była nim zupełnie otoczona, mogłem dostrzec każdy jej kawałek, roślinę i rybę.
Unosiła się na wodzie, otulona przez swoje długie włosy. Otworzyła usta, ale nie mogłem usłyszeć, ani jednego dźwięku. Ręce dziewczyny zmierzały ku mnie, a ja nie mogłem zrobić nic, aby się bronić. Ruszyłem rękami i nogami usiłując wyjść na powierzchnię. Już prawie miałem dostęp do tlenu, ale coś wciągnęło mnie do wody, a ostatnie zapasy powietrza w moich płucach odlatywały właśnie ku powierzchni.
Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że moje usta są połączone z ustami dziewczyny. Spanikowałem, ale przytrzymała mnie, mając zamknięte oczy. W jednej chwili, fala powietrza wypełniła mnie od środka. Poczułem jak jej uścisk zwalnia się, a poświata otaczającą ją, jest coraz to bledsza. I znowu zaczęła coś mówić, ale za nic nie mogłem zrozumieć co. Nagle przyciągnęła mnie bliżej brzegu, ale zatrzymała się patrząc zimnym wzrokiem ku górze. Podążyłem za nią.

 Szok i przerażenie jakie mną ogarnęło było ogromne. Nad samym brzegiem stał Prusy. Przyglądał się wodzie swoimi krwistymi oczami, jakby czegoś szukał. Przez panującą ciemność z całą pewnością nie mógł nas zauważyć. Pomimo tego, wciąż obserwowaliśmy siebie nawzajem. Ręka dziewczyny pojawiła się na moich ustach. Szczerze powiedziawszy nie widziałem, czy ma mnie za idiotę, który byłby w stanie coś powiedzieć w takiej sytuacji, czy też zwyczajnie boi się, że może mnie zauważyć.
 Na szczęście, po chwili skierował się do swojego konia i wsiadł na niego odjeżdżając na wschodnią granicę. Natychmiast wynurzyłem się z wody, czołgając się na piasek. Z tego wszystkiego zakrztusiłem się słoną wodą. Wypluwając ją, obejrzałem się patrząc na morze. Stała w nim jasna blondynka o jasnych czerwonych oczach, przyglądając mi się z uśmiechem.
- Co to było?! Kim ty jesteś?!
Użyłem tonu, który zazwyczaj pada na ludzi na wojnie, rozkaz. Nie miałem ochoty, cierpliwie czekać, kiedy właśnie pokazała mi na co ją stać. Zbliżyła się do mnie, wysuwając dłoń.
- Nie podchodź!
- Jestem morzem. Jest on moim domem, a pod wodą, chciałam tylko ci pomóc…gdybyś się wynurzył, to państwo zabiłoby cię. Ni-nie chciałabym tego..
Znałem ją tylko przez dwa wieczory, ale przez te wszystkie stulecia, nie było osoby, która powiedziała mi coś takiego. „ Nie chcieć mojej śmierci” Zazwyczaj wszyscy mnie atakują. Mieszkam pomiędzy samymi mordercami, nie żebym sam taki nie był, ale jedyną osobą w sojuszu, które miało panować na dłużej, to Księstwo Litewskie.
Nie mogłem się odezwać patrzyłem tylko na to jak, pomimo tego, że chciała zabrzmieć groźnie, zdradzały ją łzy.
- Jesteś jedynym który był dla mnie taki miły. Nie spotkałam jeszcze nikogo takiego, jak ty.
To co teraz mówiła było trochę dziwne. Myśli wręcz zabijały mnie od wewnątrz, jest morzem? Co to w ogóle ma być?! Morza nie istnieją..
- To nie jest ważne! Jak to jesteś morzem? , tak łatwo ci podchodzi, mówienie o tym?! Nie wierzę ci. Jeśli jesteś szpiegiem Rosji, albo Prus powiedz od razu!
Sięgnąłem po miecz, kierując jego ostrze na zszokowaną dziewczynę. Patrzyła na to tylko, przez chwilę, bo bez chwili wahania szła do mnie, kierując się na ostrze. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, co chce zrobić. Gdy znalazła się na odległości mojego miecza, zacząłem panikować. Chciała nadziać się na miecz, zacisnęła wargi i przyśpieszyła kroku. W jednej sekundzie rzuciłem miecz na bok, a dziewczyna wpadła w moje ramiona. Ulga jaką poczułem, nie równała się z niczym dotąd, tylko dlaczego?
- Ty też nie chcesz, żebym umarła.
Oddychałem ciężko, nie mogąc uwierzyć w to co zrobiłem. Chude ręce dziewczyny oplotły moją szyję, zaciskając na nich mocno. Chwyciła moją dłoń i pociągnęła mnie do wody. Gdy zanurzyłem się w niej zupełnie, widziałem tylko mrok. Lecz po chwili znowu zaczęła mienić się dziwną poświatą. To co dziś widziałem, było czymś tak niezwykłym, że nie wiedziałem, czy śnie.
- Pokażę ci, miejsce do którego zmierza.
Dopiero teraz zrozumiałem, że słyszę jej głos, czego wcześniej nie mogłem zrobić. Był taki melodyjny i pozbawiony fałszywych ton. Nie wiem skąd się domyśliła,ale planowałem go gonić, tylko, że samemu. Nagle woda dookoła niej zaczęła się burzyć. Formowała się w coś, co z czasem przypominało ogon ryby.
Słyszałem o złych wodnych duchach, które przedstawiały syreny; pół kobiety, pół ryby. Tę legendę wymyślił Anglia i Irlandia, więc ją widzieli? Zawsze mieli głowę, do dziwnych historii, ale to już było zbyt rzeczywiste. Myślałem, czy przesadziłem z ilością paluszków. 
- Dzięki temu będzie szybciej. Trzymaj się mojej dłoni i pod żadnym pozorem nie puszczaj.
Zrobiłem to co kazała, ścisnąłem mocno jej dłoń, a gdy widziała, że mój uścisk jest wystarczający, odwróciła się ku głębi przed nami . Zamachnęła ogonem, tak mocno, że znaleźliśmy się z pewnością dalej niż, można by przypuszczać. Spojrzałem na nią zafascynowany tym, co teraz się działo. Nie wiedziałem dokąd płyniemy, ale czując nieprzyjemny ziąb na plecach, zrozumiałem.
- Często tędy pływam…nie zauważyłam, nawet ile to już czasu.
Spojrzała na mnie w jej oczach krył się jakiś smutek, ale jeśli chodzi o Rosję, można odczuwać tylko to.
- Znasz to państwo. Zimne, okrutne… nieprzewidywalne..
Zaakcentowała ostatnie słowo, w taki sposób, że nie było możliwości żeby nie zrozumieć, że kryje to w sobie coś więcej niż tylko zwykłą ocenę Rosji. Pociągnąłem ją za rękę kilka razy i wskazałem powierzchnię. Jak tylko to zobaczyła jednym zamachnięciem sprawiła, że po chwili chłodny wiatr mierzwił mi mokre włosy. Zaczesałem je do tyłu i przetarłem sobie oczy.
- Skąd go znasz?
Zastanowiła się przez chwilę.
- Jego? Odkąd się tu przypłynęłam…właściwie, tu znalazłam się po raz pierwszy. Ty też to miałeś prawda? Tę ogarniającą cię trwogę, przed tym co widzisz..
W moim przypadku tak nie było. Kiedy otworzyłem oczy po raz pierwszy, widziałem moją krainę, dom, pola, łąki i mieszkańców dla których zrobiłbym wszystko. To były szczęśliwe chwile.
- Nie, ja widziałem mój dom, nie było w nim nic strasznego wręcz przeciwnie, czułem się naprawdę szczęśliwy. Skoro ty pojawiłaś się tutaj, blisko Rosji, to naprawdę musiałaś czuć tylko to, on potrafi tylko zabijać i straszyć. Mogłaś trafić do mnie, byłabyś tam szczęśliwa.
Uśmiechnąłem się do niej lekko, próbując opanować moją empatię w stosunku do niej. Tak bardzo chciałbym jej pomóc. Na jej twarzy kryło się zakłopotanie.
- Ja-
Nagle zawiał potwornie zimny wiatr, woda zaczęła kołysać się niebezpiecznie mocno i wzbierać w ogromne fale. Śnieg który padał powoli przez cały ten czas, przemienił się w prawdziwą nawałnicę. Zaalarmowana dziewczyna nie dokończyła zdania, rozglądając się na boki. Ledwo co trzymałem się na powierzchni. Dziewczyna puściła moją dłoń i zamknęła oczy, nie miałem pojęcia co chce zrobić, ale zaufałem jej na tyle by wiedzieć, że nie zostawi mnie tu samego. Po chwili jej ciało zaczęło unosić się, by po kilku uderzeniach wody stanąć stopami na jej powierzchni. Ogromna fala uderzyła w nas, ale ja cały czas oddychałem  świerzym powietrzem, i nie topiłem się. Spojrzałem na nią, wyglądała tak potężnie, jedną ręką przełamała falę na pół. Jej krzyk przedarł się przez sztorm.
- Wie, że tu jestem! Muszę cię stąd jak najszybciej wydostać! Szybko złap mnie za rękę!
Blada dłoń dziewczyny wysunęła się ku mnie, zasłaniając sobie oczy od śnieżnego wiatru chwyciłem ją. Wyglądała na ogromnie przerażoną.
- Skąd miałby wiedzieć?!
Mój krzyk przedarł się przez hałaśliwe fale, ale jak tylko to powiedziałem wszystko ucichło. Kucnęła przy mnie przytulając do siebie.
- Proszę nic nie mów, on tu jest… jeśli cię usłyszy może zrobić ci krzywdę. Wstrzymaj teraz oddech, stąd jest niedaleko twój dom, umiesz bezpiecznie lądować prawda?
Nic nie mogłem zrozumieć, ale przytaknąłem, a ona uśmiechnęła się szeroko głaszcząc mnie po głowie.
- To dobrze.
Ona naprawdę stara się mi pomóc, cała ta przygoda z jej tożsamością i domem była tylko po to bym jej zaufał i zaprzyjaźnił się nią. Jakby znała mnie już wcześniej i wiedziała do czego jestem zdolny. Jednym zwinnym ruchem wyciągnęła mnie z wody, i wciąż trzymając moją dłoń zakręciła się i rzuciła mną z taką siłą, że poleciałem w powietrze. Ogarnęła mnie panika. Była strasznie silna, więc czemu boi się Rosji, skoro właśnie wyrzuciła mnie w powietrze. Zacząłem spadać, nie bardzo rozumiałem po co to wszystko. Gdzieś dalej na wschód wciąż stała na wodzie piękna dziewczyna, patrzyła na mnie. Po chwili zaczęła ruszać rękami jakby chciała zacząć latać jak ptak, wciąż patrząc w moje oczy, czułem jak mnie przenikają. Dopiero teraz zrozumiałem, że wie kim jestem i to od bardzo dawna…Zmarszczyłem brwi, ale zrobiłem to co trzeba. Skupiłem się na wietrze, aby po chwili odepchnąć się od niego na tyle mocno, że w jednej chwili byłem zdolny zobaczyć piasek i plaże. Zostawiłem za sobą granice Rosji i dziewczynę, modląc się w duchu, żeby wyszła z tego cało. Musiałem szybko stanąć na ziemi, póki nikt mnie nie widzi, wylądować…, a więc o to jej chodziło! Wszystko przewidziała. Zacząłem powoli spadać koncentrując się na tym, co znajduje się pode mną. Po chwili wylądowałem na ziemi, rozdmuchując piasek w powietrzu.
- Skąd wiedziała..


To pytanie męczyło mnie przez resztę drogi do domu. Nikt o tym nie wiedział, tylko ja. Otworzono bramę, a ja wszedłem do środka nie patrząc nikomu w oczy. W końcu dotarłem do pokoju na końcu korytarza w wierzy.
- Oh, już wróciłeś. Witaj w domu.
Podniosłem wzrok na chłopaka o ciemnych włosach i niebieskich oczach. Tyle nas różni, że sam nie sądzę, aby pomyśl z unią z nim był w porządku. Zresztą tyle razy go najeżdżałem..
- Hej. Widziałeś może kopertę od Cesarstwa Niemieckiego, musze tak jakby, na nią odpisać.
Rozglądałem się dookoła, ale nie mogłem jej zauważyć.
- Leży obok biurka pod…cukierkami.
Obejrzałem się miał rację, leżała na ziemi, a na niej, moje ukochane słodycze, zaraz po paluszkach cukierki. Uśmiechnąłem się szeroko, chwytając jeden. Chyba jednak zostawię to na później.
- Grasz w szachy? Tym razem na pewno wygram, obmyśliłem strategię totalnie pozbawioną słabości!
- Wątpię, ostatnio cały czas przegrywasz Polsko ^^
- Hee, dawałem ci wygrywać, to się nie liczy!
Chwyciłem plansze i pionki rzucając je na podłogę.
- Pokaż co potrafisz!
Położyliśmy się po równoległych stronach i zaczęliśmy grać. W końcu Litwa się uśmiechnął, wolałem nie psuć mu humoru moim problemem. Skoro ta Unia jest na dłuższy okres naszego życia, wolałem się z nim zaprzyjaźnić, a tylko on tak naprawdę potrafił grać w szachy na tym samym poziomie co ja. Jednak w moim sercu trwały ogromne pokłady przejmowania się o życie dziewczyny.


4 komentarze:

  1. "Potrafi grać w szachy na tym samym poziomie co ja" xDDDD https://lh3.googleusercontent.com/_C4FsEzIxpjM/TWeLLShqJ8I/AAAAAAAAAEo/y0Wv08zVmQw/hws45p8.jpg Znaczy tak?? :D
    A jednak miałam rację! Ta dziewczyna była morzem! Co prawda niekoniecznie Bałtyckim, ale jednak morzem *cała happy, że zgadła*
    Heh, początki znajomości z Litwą musiały być dla małego, nieśmiałego Felusia naprawdę trudne.. Dobrze, że się zaprzyjaźnili :D Uwielbiam ich razem jako przyjaciół *.*
    Sorry, ale nie mam dzisiaj specjalnie głowy do komentarzy :(
    Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój wydarzeń!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. aww nowa notka *.*
    jestem ciekawa ile czasu minie w "realnym" świecie jak Feliks się obudzi xD ogólnie bardzo przyjemnie się czytało, tylko czemu ominęłaś polski chrzest xDD?!!
    co do poprzedniego komentarza:
    też jestem ograniczona do hetaliowego Prusy, ale cóż ja poradzę, że go tak fajnie wykreowali^^?
    I spoko, zdam się na twoją wyobraźnię ;)
    a tak btw. to w poprzedniej notce pisałaś, że ta dziewczyna ma czerwone oczy, w tej, że ma zielone, a potem jeszcze na końcu, że znów czerwone... to zamierzone? xD
    ~Marta~

    OdpowiedzUsuń
  3. Węgryyyyyyy <3 *Umiera ze szczęścia.* AKANE,PISZ DALEJ.
    ~Amane

    OdpowiedzUsuń