Obudziłem się na jednej z polan. Wszystko było takie przyjemne, zapachy trawy i kwiatów, słońce kojące moją twarz. Najwyraźniej zasnąłem tutaj wracając do zamku.
- Totalnie, jestem wykończony…
Po chwili w mojej głowie pojawiła się postać o niebieskich
oczach i ciemnych włosach, chwilę mi zajęło zanim zrozumiałem, że to przecież..
- Księstwo Litewskie!
Zerwałem się na nogi, budząc tym samym konie, które chyba
spały na tej samej polanie co ja. ( Taka ciekawostka, pewnie niektórzy ją
znają, ale tak tylko powiem. Imię naszego państwa wywodzi się od Polan- plemienia
wędrującego po polach, ładnie nie? :))
Wsiadłem na grzbiet jednego z nich i ruszyłem do zamku,
które na całe szczęście znajdywało się całkiem blisko. Wbiegając do bramy,
rycerze rozchodzili się na boki, kłaniając mi się nisko. Moim celem była tylko
jedna komnata, w której pojawiłem się jako pierwszej. Wchodząc do niej
widziałem wiele osób, tych znanych mi na, co dzień i innych, którzy z całą
pewnością nie byli stąd. Jak na rozkaz, wszyscy zwrócili swoje twarze w moją
stronę.
- Panie Polsko, to są zwiadowcy Księstwa Litewskiego.
Rycerz o trochę przylizanej fryzurze, wskazał mi trzy
postacie stojące obok mojej matki. Przytaknąłem, patrząc podejrzliwie na
przybyszów. Cały czas wpatrywali się we mnie, co zaczynało być powoli
krępujące.
- Powiedzcie, że czekam.
Na szczęście, słysząc to opuścili komnatę. Rycerz westchnął
niecierpliwie, patrząc się na mnie z wyraźną prośbą na twarzy.
- Tylko proszę, zachowuj się, wiem, że nie cierpisz obcych,
ale tym razem to poważna sprawa..
Matka przytuliła mnie do siebie od tylu, gładząc mi włosy.
- Żałuję, że nie mogliśmy tego uniknąć w inny sposób.
Przewróciłem oczami. To nie do końca tak, że jestem
nieśmiały. Jedyne, co mnie martwi w
ludziach których nie znam to, to; że nie wiem w którym momencie mnie
wykorzystają, albo porzucą jak zwykłego śmiecia, kiedy będą wredni i wyśmieją
mnie. Wolę unikać takich rzeczy, a jednym ze sposobów na to, była ucieczka od
wszelkich znajomości.
-Postaram się, choć nie jestem z tego powodu generalnie
szczęśliwy. Mam nadzieję, że szybko stąd odejdzie.
Rozsiadłem się na tronie, podpierając się ręką.
-Nie będę słuchał tego, co mówi, sam będę podejmować
decyzję.
Co do tego byłem pewny. Nie lubię się z kimś dzielić, tym co
moje. Mama i rycerz spojrzeli ku sobie, ale nic nie powiedzieli. Nagle drzwi do
komnaty otworzyły się, a w ich progu stało średniego wzrostu państwo o ciemnych
włosach i niebieskich oczach.
********
Nastawał wieczór, cała masa papierkowej roboty była za mną,
powitanie Litwy też. Mogłem wreszcie
zająć się tym, o czym myślałem przez cały dzień. Otworzyłem szafę. Było w niej
tyle ubrań, że od razu przeszła mi chęć na to co zamierzałem zrobić. Na samym
jej końcu znalazłem, jedną białą sukienkę o zwiewnym materiale, na jej dekolcie
znajdywała się tylko jedna mała kokardka. Uśmiechnąłem się pod nosem. W tej
samej chwili, widząc siebie w lustrze obok, coś mnie zaciekawiło. Uśmiechałem
się mimowolnie, to było całkiem dziwne. Szczerze powiedziawszy, tylko Węgry potrafiła
mnie czasem rozbawić. Wziąłem sukienkę i wyszedłem z pokoju. Idąc wzdłuż
korytarza, napotkałem wiele zdziwionych twarzy. To było co najmniej
denerwujące. Co z tego, że trzymałem sukienkę?
- Rany..
Skręciłem w bok, wchodząc do jakiegoś pokoju. Walnąłem
pięścią w drzwi.
- Tak nie przejdę. Co teraz? Jeśli dowiedzą się o tej z
plaży, na pewno ją uwiężą, myśląc, że jest od Rosji, albo od Prusaka…
Myślałem gorączkowo, jak przejść przez dziedziniec bez
nabierania podejrzeń. Każdy mój ruch, był ściśle śledzony, wszystko mogło być
podejrzane, noszenie w ręku sukienki, należało właśnie do tych dziwnych rzeczy
w moim wykonaniu.
Po chwili wpadłem na najgorszy pomysł, w swoim dość krótkim
życiu. Nałożyłem na siebie sukienkę i zakryłem ją płaszczem. Niestety widać
było jej końcówki. Próba zasłonięcia ich, była daremna. Był to najlepszy jak na
teraz pomysł i mógł wypalić. Zawsze myśleli sobie o mnie różne rzeczy, więc to
nie będzie nowość. Wyszedłem z pokoju, idąc szybko przed siebie. Nie obeszło
się jednak bez wskazywania na mnie palcami. Udałem się do stajni. Znajdywała
się niedaleko od zamku, a koń byłby najszybszy, aby dostać się w umówione
miejsce. Wybrałem jednego i pojechałem
prosto do lasu, aby po kilku minutach znaleźć się nad morzem. Wysokie buty,
które miałem teraz na sobie, były idealne do chodzenia po nierównym piasku. Całe
szczęście, że zbroje zostawiłem w zamku, było strasznie gorąco.
- Jesteś?!
Rozejrzałem się dookoła. Panowała ciemność, tak jak
ostatniej nocy. Przypomniałem sobie o sukience i od razu ją zdjąłem, aby
zapomnieć o tak kompromitującej rzeczy. Jeśli jakieś państwo zobaczyłoby mnie w
czymś takim…
- Hej~~!
Znowu cisza. Podszedłem do miejsca w którym ją zostawiłem.
Ślad, który pozostawiła po tym, jak tu leżała wciąż był. Skierowałem wzrok na
dziwne odejścia od niego, prowadzące do wody. Wyglądało to jakby się czołgała,
ale gdy znalazłem się za ich tropem przy samej wodzie, zauważyłem coś dziwnego.
W pewnym momencie, nie było widać, typowych dla czołgania się śladów, tylko
wodę, która wybiła w piasku wzór prowadzący dalej do Morza, jakby ją wciągnęła.
Podniosłem się, przeklinając siebie w duchu, za lekkomyślność, naiwność i głupią litość. Byłem pewny, że mnie okłamała i poszła do Rosji, albo gdzieś indziej, a gdy weszła do wody ślad za nią urywał się, przez co nie mógłbym jej znaleźć.
Podniosłem się, przeklinając siebie w duchu, za lekkomyślność, naiwność i głupią litość. Byłem pewny, że mnie okłamała i poszła do Rosji, albo gdzieś indziej, a gdy weszła do wody ślad za nią urywał się, przez co nie mógłbym jej znaleźć.
Skierowałem się do
konia pasającego się nad wydmą, gdyby nie czyjaś dłoń zaciśnięta na moich
spodniach, szedłbym dalej.
- Polska..
Melodyjny dźwięk wydobywający się z jej ust, był
niesamowity. Mógłbym przysiąc, że gdyby zaśpiewała, byłaby to najpiękniejsza
melodia jaką słyszał świat. Odwróciłem się do niej, mierząc ją wzrokiem. Ku
mojemu zaskoczeniu, na jej ustach, znajdowało się małe zasinienie, niby nie
było to coś dziwnego, jednak to, że ciągle była ranna było wręcz podejrzane. Miała
na sobie jakieś łachmany, które ledwo co zasłaniały jej ciało, takie same jak
ostatnio. Odwróciłem wzrok podając jej sukienkę.
- Proszę, będzie lepsza od tego, co masz teraz na sobie..
Przyjrzała się sukience, ale posłusznie przebrała się w nią.
Na jej plecach dalej był opatrunek, który założyłem jej wczoraj. Po chwili coś
przykuło moją uwagę, była cała mokra, jakby nie wychodziła z wody przez cały
czas.
- …Pływałaś?
Męczyła się z kokardką wpiętą w sukienkę, zrezygnowany
podszedłem i pomogłem jej.
- Przecież mówiłam, że to mój dom. Skoro twój jest tam-
Wskazała na las rosnący za mną.
- I jesteś cały w nim..
Zdziwiłem się.
-W nim?
Wyjęła mi z włosów, kilką strączków zboża i kilka płatków
kwiatów, przyglądając się im z ciekawością. Nawet nie zauważyłem, że mam je na
głowie.
-Tak samo ja mogę być mokra, prawda?
I w tym momencie uśmiechnęła się do mnie, w taki sposób, że
nie miałem siły nic powiedzieć. Pomimo jej rany na ustach, nie straciło to na
wdzięku uśmiechu. Czułem, że darzę tę dziewczynę pewną sympatią i nawet moja
naiwność wobec innych ludzi, nie wchodziła tutaj w grę. Odwzajemniłem uśmiech.
- Hah, tak masz rację.
Spojrzałem na nią poważnym wzrokiem, burząc tym samym jej
nastrój, jej wyraz twarzy oczekiwał tylko tego co powiem.
- Twoje rany na plecach i te na ustach…czy ty, czasem-
Zupełnie mnie zatkało. Nie mogłem dokończyć normalnego
zdania, z jednego powodu. Po jej policzkach spływały teraz małe łzy. Po chwili
dotknęła swoich ust koniuszkiem palców, uciekając ode mnie wzrokiem, jakby
chciała je ukryć.
- Wypadek.
Nie miałem serca pytać się jej o to, skoro wywoływało u niej
to takie emocje. Położyłem swoją dłoń na jej głowie i poczochrałem jej włosy,
uśmiechając się szeroko.
- Nie przejmuj się tym! Ledwo coś widać, a poza tym takie
rany szybko się goją…
Podniosłem wzrok na czyste, ciemne niebo. Odczuwałem zupełny
spokój, jakbym zapomniał, że przede mną stoi tajemnicza dziewczyna.
-Wiesz mimo, że ja nie krwawię, boli mnie cały czas, w tym
miejscu…
Przyłożyłem dłoń do mojego serca.
- Rany na ciele krwawią i wyglądają boleśnie…jednak po
jakimś czasie same się zabliźniają, a gdy zażyjesz lekarstwo, znikną jeszcze
szybciej.
Przez lekki uśmiech wciąż próbowałem, ją pocieszyć, ale
słowa same płynęły z moich ust, mając za nic moją wolę.
- Rany na sercu są, o wiele gorsze. Bardzo ciężko je
wyleczyć.
Poczułem jej małą dłoń, która powoli i delikatnie zdejmowała
moją z jej włosów. Jej wzrok z pewnością wyrażał smutek. Jakby wiedziała o czym
mówię.
- Rany na sercu..?
-Nieco różnią się od obrażeń fizycznych. Nie ma na nie
lekarstwa..niektóre z nich krwawią do końca życia.
Czerwone oczy patrzyły na mnie oczekująco, jakby chciała
usłyszeć jakąś lepszą część, tej przemowy.
- Ale wiesz? Ponoć jest jedna rzecz, która może je uleczyć.
Jednak ciężko ją zdobyć i może ci ją dać tylko inna osoba.
- Co to takiego?
W jednej chwili jej twarz znalazła się stanowczo za blisko
mojej, przez co miałem odruch odepchnięcia jej, jednak wcale tego nie zrobiłem.
Nie czułem od niej zagrożenia.
- Szczerze powiedziawszy jeszcze tego nie wiem…, ale może
kiedyś się dowiem, wtedy powiem ci jak chcesz.
Uśmiechnęła się jeszcze bardziej, niż ostatnio.
- Tak!
Zerwał się wiatr, kochałem uczucie, dzięki, któremu czułem,
że mnie otula. Odłączyłem się przez chwilę od reszty świata. Odetchnąłem
głęboko, to miejsce miało jeszcze bardziej przyjemny wiatr, niż na moich
polach.
Nagle wyczułem coś w powietrzu, ktoś się zbliżał, i to szybko. Chwyciłem ją za rękę prowadząc do wody. Piasek szalał pod naszymi nogami, czyżby konie? Nie miałem czasu, aby się temu przysłuchiwać. Pchnąłem ją do przodu.
- Szybko! Wchodź!
Na początku musiałem ją na siłę, ciągnąć do wody, ale
posłuchała mnie i oboje zanurzyliśmy się w niej, nabierając powietrza. Woda
była zimna i ciemna, nie mogłem zobaczyć, kto właśnie przemierzał plaże po
mojej granicy. Mogłem tylko czekać, aż ten ktoś przejedzie. Tupot koni, który
właśnie przewijał się przez plażę, był o niebo głośniejszy w wodzie.
Po chwili
zrozumiałem, że nikogo już nie trzymam za rękę, a dziewczyna znikła mi z oczu.
Spanikowałem, rozglądając się na wszystkie strony, choć i tak na próżno, bo
przecież moje oczy nie były przystosowane do takich ciemności w wodzie. Nagle
wraz z ucichnięciem ostatnich jeźdźców, zabłysło światło. Otworzyłem szeroko
oczy, czując jak woda podrażnia mi je bez litości Nieznajoma mieniła się
dziwnym światłem, które rozświetlało całą wodę, ale nie wychodziło to poza taflę wody. Była nim zupełnie otoczona,
mogłem dostrzec każdy jej kawałek, roślinę i rybę.
Unosiła się na wodzie, otulona przez swoje długie włosy. Otworzyła
usta, ale nie mogłem usłyszeć, ani jednego dźwięku. Ręce dziewczyny zmierzały ku mnie, a ja nie mogłem zrobić nic, aby się bronić. Ruszyłem rękami
i nogami usiłując wyjść na powierzchnię. Już prawie miałem dostęp do tlenu, ale
coś wciągnęło mnie do wody, a ostatnie zapasy powietrza w moich płucach odlatywały
właśnie ku powierzchni.
Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że moje usta są połączone z
ustami dziewczyny. Spanikowałem, ale przytrzymała mnie, mając zamknięte oczy. W
jednej chwili, fala powietrza wypełniła mnie od środka. Poczułem jak jej uścisk
zwalnia się, a poświata otaczającą ją, jest coraz to bledsza. I znowu zaczęła
coś mówić, ale za nic nie mogłem zrozumieć co. Nagle przyciągnęła mnie bliżej
brzegu, ale zatrzymała się patrząc zimnym wzrokiem ku górze. Podążyłem za nią.
Szok i przerażenie jakie mną ogarnęło było ogromne. Nad samym brzegiem stał Prusy. Przyglądał się wodzie swoimi krwistymi oczami, jakby czegoś szukał. Przez panującą ciemność z całą pewnością nie mógł nas zauważyć. Pomimo tego, wciąż obserwowaliśmy siebie nawzajem. Ręka dziewczyny pojawiła się na moich ustach. Szczerze powiedziawszy nie widziałem, czy ma mnie za idiotę, który byłby w stanie coś powiedzieć w takiej sytuacji, czy też zwyczajnie boi się, że może mnie zauważyć.
Na szczęście, po
chwili skierował się do swojego konia i wsiadł na niego odjeżdżając na
wschodnią granicę. Natychmiast wynurzyłem się z wody, czołgając się na piasek.
Z tego wszystkiego zakrztusiłem się słoną wodą. Wypluwając ją, obejrzałem się
patrząc na morze. Stała w nim jasna blondynka o jasnych czerwonych oczach,
przyglądając mi się z uśmiechem.
- Co to było?! Kim ty jesteś?!
Użyłem tonu, który zazwyczaj pada na ludzi na wojnie,
rozkaz. Nie miałem ochoty, cierpliwie czekać, kiedy właśnie pokazała mi na co
ją stać. Zbliżyła się do mnie, wysuwając dłoń.
- Nie podchodź!
- Jestem morzem. Jest on moim domem, a pod wodą, chciałam
tylko ci pomóc…gdybyś się wynurzył, to państwo zabiłoby cię. Ni-nie chciałabym
tego..
Znałem ją tylko przez dwa wieczory, ale przez te wszystkie
stulecia, nie było osoby, która powiedziała mi coś takiego. „ Nie chcieć mojej
śmierci” Zazwyczaj wszyscy mnie atakują. Mieszkam pomiędzy samymi mordercami,
nie żebym sam taki nie był, ale jedyną osobą w sojuszu, które miało panować na
dłużej, to Księstwo Litewskie.
Nie mogłem się odezwać patrzyłem tylko na to jak, pomimo
tego, że chciała zabrzmieć groźnie, zdradzały ją łzy.
- Jesteś jedynym który był dla mnie taki miły. Nie spotkałam
jeszcze nikogo takiego, jak ty.
To co teraz mówiła było trochę dziwne. Myśli wręcz zabijały
mnie od wewnątrz, jest morzem? Co to w ogóle ma być?! Morza nie istnieją..
- To nie jest ważne! Jak to jesteś morzem? , tak łatwo ci
podchodzi, mówienie o tym?! Nie wierzę ci. Jeśli jesteś szpiegiem Rosji, albo
Prus powiedz od razu!
Sięgnąłem po miecz, kierując jego ostrze na zszokowaną
dziewczynę. Patrzyła na to tylko, przez chwilę, bo bez chwili wahania szła do
mnie, kierując się na ostrze. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, co chce
zrobić. Gdy znalazła się na odległości mojego miecza, zacząłem panikować.
Chciała nadziać się na miecz, zacisnęła wargi i przyśpieszyła kroku. W jednej
sekundzie rzuciłem miecz na bok, a dziewczyna wpadła w moje ramiona. Ulga jaką
poczułem, nie równała się z niczym dotąd, tylko dlaczego?
- Ty też nie chcesz, żebym umarła.
Oddychałem ciężko, nie mogąc uwierzyć w to co zrobiłem. Chude
ręce dziewczyny oplotły moją szyję, zaciskając na nich mocno. Chwyciła moją
dłoń i pociągnęła mnie do wody. Gdy zanurzyłem się w niej zupełnie, widziałem
tylko mrok. Lecz po chwili znowu zaczęła mienić się dziwną poświatą. To co dziś
widziałem, było czymś tak niezwykłym, że nie wiedziałem, czy śnie.
- Pokażę ci, miejsce
do którego zmierza.
Dopiero teraz zrozumiałem, że słyszę jej głos, czego
wcześniej nie mogłem zrobić. Był taki melodyjny i pozbawiony fałszywych ton. Nie wiem skąd się domyśliła,ale planowałem go gonić, tylko, że samemu. Nagle woda dookoła niej zaczęła się burzyć. Formowała się w coś, co z czasem
przypominało ogon ryby.
Słyszałem o złych wodnych duchach, które przedstawiały
syreny; pół kobiety, pół ryby. Tę legendę wymyślił Anglia i Irlandia, więc ją
widzieli? Zawsze mieli głowę, do dziwnych historii, ale to już było zbyt rzeczywiste. Myślałem, czy przesadziłem z ilością paluszków.
- Dzięki temu będzie
szybciej. Trzymaj się mojej dłoni i pod żadnym pozorem nie puszczaj.
Zrobiłem to co kazała, ścisnąłem mocno jej dłoń, a gdy
widziała, że mój uścisk jest wystarczający, odwróciła się ku głębi przed nami .
Zamachnęła ogonem, tak mocno, że znaleźliśmy się z pewnością dalej niż, można
by przypuszczać. Spojrzałem na nią zafascynowany tym, co teraz się działo. Nie
wiedziałem dokąd płyniemy, ale czując nieprzyjemny ziąb na plecach,
zrozumiałem.
- Często tędy pływam…nie
zauważyłam, nawet ile to już czasu.
Spojrzała na mnie w jej oczach krył się jakiś smutek, ale jeśli
chodzi o Rosję, można odczuwać tylko to.
- Znasz to państwo.
Zimne, okrutne… nieprzewidywalne..
Zaakcentowała ostatnie słowo, w taki sposób, że nie było
możliwości żeby nie zrozumieć, że kryje to w sobie coś więcej niż tylko zwykłą
ocenę Rosji. Pociągnąłem ją za rękę kilka razy i wskazałem powierzchnię. Jak
tylko to zobaczyła jednym zamachnięciem sprawiła, że po chwili chłodny wiatr
mierzwił mi mokre włosy. Zaczesałem je do tyłu i przetarłem sobie oczy.
- Skąd go znasz?
Zastanowiła się przez chwilę.
- Jego? Odkąd się tu przypłynęłam…właściwie, tu znalazłam
się po raz pierwszy. Ty też to miałeś prawda? Tę ogarniającą cię trwogę, przed
tym co widzisz..
W moim przypadku tak nie było. Kiedy otworzyłem oczy po raz
pierwszy, widziałem moją krainę, dom, pola, łąki i mieszkańców dla których
zrobiłbym wszystko. To były szczęśliwe chwile.
- Nie, ja widziałem mój dom, nie było w nim nic strasznego
wręcz przeciwnie, czułem się naprawdę szczęśliwy. Skoro ty pojawiłaś się tutaj,
blisko Rosji, to naprawdę musiałaś czuć tylko to, on potrafi tylko zabijać i
straszyć. Mogłaś trafić do mnie, byłabyś tam szczęśliwa.
Uśmiechnąłem się do niej lekko, próbując opanować moją empatię
w stosunku do niej. Tak bardzo chciałbym jej pomóc. Na jej twarzy kryło się
zakłopotanie.
- Ja-
Nagle zawiał potwornie zimny wiatr, woda zaczęła kołysać się
niebezpiecznie mocno i wzbierać w ogromne fale. Śnieg który padał powoli przez
cały ten czas, przemienił się w prawdziwą nawałnicę. Zaalarmowana dziewczyna
nie dokończyła zdania, rozglądając się na boki. Ledwo co trzymałem się na
powierzchni. Dziewczyna puściła moją dłoń i zamknęła oczy, nie miałem pojęcia
co chce zrobić, ale zaufałem jej na tyle by wiedzieć, że nie zostawi mnie tu
samego. Po chwili jej ciało zaczęło unosić się, by po kilku uderzeniach wody
stanąć stopami na jej powierzchni. Ogromna fala uderzyła w nas, ale ja cały
czas oddychałem świerzym powietrzem, i
nie topiłem się. Spojrzałem na nią, wyglądała tak potężnie, jedną ręką
przełamała falę na pół. Jej krzyk przedarł się przez sztorm.
- Wie, że tu jestem! Muszę cię stąd jak najszybciej
wydostać! Szybko złap mnie za rękę!
Blada dłoń dziewczyny wysunęła się ku mnie, zasłaniając
sobie oczy od śnieżnego wiatru chwyciłem ją. Wyglądała na ogromnie przerażoną.
- Skąd miałby wiedzieć?!
Mój krzyk przedarł się przez hałaśliwe fale, ale jak tylko
to powiedziałem wszystko ucichło. Kucnęła przy mnie przytulając do siebie.
- Proszę nic nie mów, on tu jest… jeśli cię usłyszy może
zrobić ci krzywdę. Wstrzymaj teraz oddech, stąd jest niedaleko twój dom, umiesz
bezpiecznie lądować prawda?
Nic nie mogłem zrozumieć, ale przytaknąłem, a ona
uśmiechnęła się szeroko głaszcząc mnie po głowie.
- To dobrze.
Ona naprawdę stara się mi pomóc, cała ta przygoda z jej
tożsamością i domem była tylko po to bym jej zaufał i zaprzyjaźnił się nią.
Jakby znała mnie już wcześniej i wiedziała do czego jestem zdolny. Jednym
zwinnym ruchem wyciągnęła mnie z wody, i wciąż trzymając moją dłoń zakręciła
się i rzuciła mną z taką siłą, że poleciałem w powietrze. Ogarnęła mnie panika.
Była strasznie silna, więc czemu boi się Rosji, skoro właśnie wyrzuciła mnie w
powietrze. Zacząłem spadać, nie bardzo rozumiałem po co to wszystko. Gdzieś
dalej na wschód wciąż stała na wodzie piękna dziewczyna, patrzyła na mnie. Po
chwili zaczęła ruszać rękami jakby chciała zacząć latać jak ptak, wciąż patrząc
w moje oczy, czułem jak mnie przenikają. Dopiero teraz zrozumiałem, że wie kim
jestem i to od bardzo dawna…Zmarszczyłem brwi, ale zrobiłem to co trzeba.
Skupiłem się na wietrze, aby po chwili odepchnąć się od niego na tyle mocno, że
w jednej chwili byłem zdolny zobaczyć piasek i plaże. Zostawiłem za sobą
granice Rosji i dziewczynę, modląc się w duchu, żeby wyszła z tego cało.
Musiałem szybko stanąć na ziemi, póki nikt mnie nie widzi, wylądować…, a więc o
to jej chodziło! Wszystko przewidziała. Zacząłem powoli spadać koncentrując się
na tym, co znajduje się pode mną. Po chwili wylądowałem na ziemi, rozdmuchując
piasek w powietrzu.
- Skąd wiedziała..
To pytanie męczyło mnie przez resztę drogi do domu. Nikt o
tym nie wiedział, tylko ja. Otworzono bramę, a ja wszedłem do środka nie
patrząc nikomu w oczy. W końcu dotarłem do pokoju na końcu korytarza w wierzy.
- Oh, już wróciłeś. Witaj w domu.
Podniosłem wzrok na chłopaka o ciemnych włosach i
niebieskich oczach. Tyle nas różni, że sam nie sądzę, aby pomyśl z unią z nim
był w porządku. Zresztą tyle razy go najeżdżałem..
- Hej. Widziałeś może kopertę od Cesarstwa Niemieckiego,
musze tak jakby, na nią odpisać.
Rozglądałem się dookoła, ale nie mogłem jej zauważyć.
- Leży obok biurka pod…cukierkami.
Obejrzałem się miał rację, leżała na ziemi, a na niej, moje
ukochane słodycze, zaraz po paluszkach cukierki. Uśmiechnąłem się szeroko,
chwytając jeden. Chyba jednak zostawię to na później.
- Grasz w szachy? Tym razem na pewno wygram, obmyśliłem
strategię totalnie pozbawioną słabości!
- Wątpię, ostatnio cały czas przegrywasz Polsko ^^
- Hee, dawałem ci wygrywać, to się nie liczy!
Chwyciłem plansze i pionki rzucając je na podłogę.
- Pokaż co potrafisz!
Położyliśmy się po równoległych stronach i zaczęliśmy grać.
W końcu Litwa się uśmiechnął, wolałem nie psuć mu humoru moim problemem. Skoro
ta Unia jest na dłuższy okres naszego życia, wolałem się z nim zaprzyjaźnić, a
tylko on tak naprawdę potrafił grać w szachy na tym samym poziomie co ja.
Jednak w moim sercu trwały ogromne pokłady przejmowania się o życie dziewczyny.
"Potrafi grać w szachy na tym samym poziomie co ja" xDDDD https://lh3.googleusercontent.com/_C4FsEzIxpjM/TWeLLShqJ8I/AAAAAAAAAEo/y0Wv08zVmQw/hws45p8.jpg Znaczy tak?? :D
OdpowiedzUsuńA jednak miałam rację! Ta dziewczyna była morzem! Co prawda niekoniecznie Bałtyckim, ale jednak morzem *cała happy, że zgadła*
Heh, początki znajomości z Litwą musiały być dla małego, nieśmiałego Felusia naprawdę trudne.. Dobrze, że się zaprzyjaźnili :D Uwielbiam ich razem jako przyjaciół *.*
Sorry, ale nie mam dzisiaj specjalnie głowy do komentarzy :(
Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój wydarzeń!! :*
aww nowa notka *.*
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa ile czasu minie w "realnym" świecie jak Feliks się obudzi xD ogólnie bardzo przyjemnie się czytało, tylko czemu ominęłaś polski chrzest xDD?!!
co do poprzedniego komentarza:
też jestem ograniczona do hetaliowego Prusy, ale cóż ja poradzę, że go tak fajnie wykreowali^^?
I spoko, zdam się na twoją wyobraźnię ;)
a tak btw. to w poprzedniej notce pisałaś, że ta dziewczyna ma czerwone oczy, w tej, że ma zielone, a potem jeszcze na końcu, że znów czerwone... to zamierzone? xD
~Marta~
Węgryyyyyyy <3 *Umiera ze szczęścia.* AKANE,PISZ DALEJ.
OdpowiedzUsuń~Amane
Ja chce sore! !!!
OdpowiedzUsuń