- Polsko…
Dookoła
panowała zupełna cisza, nie słyszała żadnych szeptów, ani odgłosów świata
zewnętrznego. Uczucie pochłaniającego ją zimna, znikło już dawno temu, teraz
panowało ciepło, dzięki, któremu sen nie był tak nieprzyjemny, zastąpił go natomiast,
zupełny brak poczucia czasu. Otwierając powoli oczy, na powrót zapoznała się z
bólem, po zimnej wodzie, która spowodowała podrażnienie oczu. Nie pozwalał jej
zobaczyć niczego, a widok był niewyraźny i pozbawiony kształtów. Przestała o
nim myśleć wraz z chwilą, kiedy obraz pomieszczenia zaczął być pełny i widoczny.
Tykanie zegara wiszącego na ścianie, było teraz nawet za głośne, tykające
wskazówki wyznaczały pełną godzinę, a po mieszkaniu, rozbrzmiała piękna
melodia, którą można usłyszeć na tańcach i wystawnych balach. To tylko
utwierdziło ją w przekonaniu, że znajduje się w domu wysokiego blondyna o
lekkim męskim zaroście i ciemnych niebieskich oczach. Melodia ucichła. Zamknęła
na powrót oczy, w jej głowie szumiało wiele niepoukładanych myśli, ktoś
krzyczał, w tak przeraźliwy sposób, że na sam jej dźwięk, zaczynała odczuwać
współczucie dla danej osoby. Krył tyle smutku i złości. Nagle jej uwagę skupiły
dźwięki, dochodzące zza pomieszczenia, zdawały się coraz to bliższe, lekkie ale
szybkie kroki stawiane przez daną osobę, sugerowały, że była to jedna z
pokojówek Francji. Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się, nieprzyjemny skrzyp
i zapach świeżych róż, rozeszły się po pokoju. Ciche kroki wędrowały wokół
łóżka szybko i zwinnie. Woń kwiatów, docierała z miejsca obok niej, teraz ich
zapach na powrót wypełniał dom chłopaka. Nieznajoma osoba, poprawiała jej
poduszkę, nie chciała otwierać oczu, ale miała nadzieję, że kobieta usłyszy jej
głos, pomimo tego, że ból gardła pożerał ją od wewnątrz. Możliwość zapytania o
kogoś, kto znajduje się teraz daleko, daleko od tego domu, zapewne śpiącego
leniwie na łóżku, mogła zdarzyć się tylko teraz, aby Francja nie miał o niczym
pojęcia.
- Polska..gdzie..
Czuła jej
oddech na twarzy. Ulżyło jej wiedząc, że ją usłyszała, przerywając swe
czynności.
..-
Obudziła się pani? Zaraz zawołam pana Francję.
Przytrzymałam
ją za rękaw. Otwierając oczy i narażając je na bolesne światło dochodzące zza
okna.
- Co się stało..byłam pod wodą..
Była wysoka
i z całą pewnością jej uroda nie należała do przeciętnych. Młoda dwórka
uśmiechała się, chowając jasne włosy za ucho. Z wyglądu przypominała Francję,
zresztą, jak wszyscy w tym dziwnym pałacu. Po chwili na jej policzkach
rozpromienił się rumieniec, rozmarzyła się patrząc jej głęboko w oczy.
..-Została
pani uratowana przez pana Francję, to musiało być niesamowite, prawda? Pan
opowiedział całej służbie, jaki jest wspaniały…
Uwielbienie
w jej oczach było, aż przesadne. Sora słuchała jednak tego, co mówi, aby
zrozumieć to, co się zdarzyło kilka godzin temu. Służka mówiła dalej nie
przejmując się już, leżącą dziewczyną i tego, czy w ogóle ją słucha, pogrążona
była we własnej wyobraźni.
- Jeździła
pani za daleko, lód z takiej odległości nie jest stabilny. Panicz Francja
chciał panią zatrzymać, ale nie zdążył przed załamaniem się lodu. Oboje
byliście na skraju śmierci, ale dzięki bohaterskiemu nastawianiu Pana, uratował
panią i co najważniejsze siebie.
Ostatnie
zdanie kobiety nie było zbyt miłe, ale każde słowa, które powiedziała nie były
zbyt przekonujące. Nie wiedziała już, czy to, co mówi jest prawdą, w głębi
duszy, nie tak to wszystko zapamiętała. Wolała jednak nie trwonić tego co
zaszło, to i tak bez znaczenia, bo nic się nie zmieniło.
-Niestety
pan Francja ma kilka siniaków..
Wyraźnie
zasmuciła się tym faktem, jakby to było coś strasznego. Jednak, z tego
wszystkiego wynikało, że jest dłużna mu coś więcej niż tylko, samą gościnę.
Pragnienie zobaczenia Polski i spotkania się z nim było bardzo silne, ale
spędzanie czasu z Francją, również nie należało do złych, wręcz chciała jeszcze
chwile tu być.
- Zawołaj go proszę…
Posłusznie
wyszła z pokoju, biegnąc po Francję. Nie trwało to długo, przybycie Francji
zajęło tylko kilka sekund. Biała koszula rozpięta przy szyi i ciemne spodnie
leżały na nim idealnie, Sora spojrzała na dwórkę znajdującą się przy drzwiach,
jej oczy patrzyły na Francję pełnym oddania wzrokiem. Nagle chłopak znalazł się
obok niej, niemalże wchodząc na łóżko. Jego duża, silna dłoń, wędrowała po jej
policzku, powodując uroczy uśmiech na twarzy dziewczyny.
-
Wiedziałem, że się obudzisz, tęskniłem. Wybacz, to wszystko moja wina.
Oparł
głowę na kołdrze. Wyglądał tak podobnie do niego… Dłoń Sory powędrowała na jego
głowę, głaszcząc i poprawiając mu delikatnie włosy. Były takie miękkie i
przyjemne w dotyku. Na jej myśl przyszło, pytanie, czy wszystkie państwa są, aż
tak idealne? Żadnemu niczego nie brakowało, swoją urodą mogli by zdobyć
dosłownie wszystko. Podniósł głowę, patrząc się przymilnie. Ten gest
najwyraźniej, uwielbiał tak samo jak Polska.
- Nie
obwiniaj się, to moja wina, powinnam być ostrożniejsza…
Ujął jej
dłoń, zatrzymując ją na swoich ustach, przez które obdarzył ją pocałunkiem, po
czym przybliżył dłoń do policzka, nieznacznie się na nim opierając.
- Masz rację..dziękuję. Obiecuję, zaopiekuję
się tobą, jeszcze bardziej.
Podniósł
głowę, patrząc się jej głęboko w oczy Wyjął z kieszeni mały niebieski kwiatek, niezapominajkę.
Obracał go delikatnie, pokazując dziewczynie jego piękne małe płatki i dopiero
co ściętą łodyżkę.
Francja-
Moja pani, słyszałem, że je uwielbiasz..
Przyjęła
podarek, z szerokim uśmiechem. Po raz pierwszy, poczuła taką sympatię do
eleganckiego i szlachetnego państwa. Wszystko zdawało się być lepsze.
٭٭٭
Po raz
pierwszy od tylu wieków. Musiałem właśnie teraz. Poczułem, jak na powrót nie
ustępliwy kaszel, nie daje mi nabrać powietrza. Czułem się okropnie, zupełnie
rozbity i to dosłownie. Drobna, wysoka osóbka mierzyła mi temperaturę,
nakładała okład i bandażowała dłonie,
które po ostatniej wycieczce, musiały walczyć z twardym lodem. Nawet nie poczułem,
że rozdzieram sobie skórę. Spojrzałem na dziewczynę, patrzyła ze skupieniem na
szklaną tubkę, pełną rtęci.
- Masz
temperaturę…nawet gorszą od wczoraj, jak
przyszliście.
Oparłem
głowę o zagłówek łóżka, wzdychając z trudem. Do pokoju wszedł Szwajcaria. Przyjrzał
mi się z wyraźnym współczuciem. Nie patrzyłem na nich, mój wzrok przez cały
dzień, spoczywał na jednym kawałku ściany. Usiłowałem zapomnieć wczorajszy
dzień, najgorszy z możliwych. Strach było mi myśleć, co mogło się stać, gdybym
nie przyszedł do Francji z Szwajcarią. Mogła umrzeć, a przywiązałem się do niej
na tyle, że strata tak cennego przyjaciela, spowodowałaby w moim domu niezły
napad depresji. Żołnierz wyjrzał za ramię sąsiadki, spoglądając na termometr.
- I co,
lepiej?
Pokręciła
głową. Oboje patrzyli na mnie myśląc, że coś powiem, ale na próżno. W końcu
dziewczyna odwróciła się do brata, szepcząc mu na ucho. Miałem lepszy słuch niż
myśli.
Wszystko słyszałem, wolałem jednak zachować to dla siebie. Po chwili wyszła, zostawiając mnie z jej bratem. Oparł się o ścianę, nie patrząc na mnie, tylko na widok za oknem, przedstawiającym jego cenne góry i łąki.
Wszystko słyszałem, wolałem jednak zachować to dla siebie. Po chwili wyszła, zostawiając mnie z jej bratem. Oparł się o ścianę, nie patrząc na mnie, tylko na widok za oknem, przedstawiającym jego cenne góry i łąki.
- Dobrze
wiem, że wszystko słyszałeś. Co mam jej odpowiedzieć? Jesteś głupi, a ja muszę
za to płacić, mam zasady. Twoja lekkomyślność, brak przemyślenia wszystkich
możliwych skutków i porywczość doprowadzą kiedyś do tragedii.
Westchnąłem
głęboko i tak nie byłby to pierwszy raz. Całe życie robię te same błędy, a ten
jeszcze mi to wypomina.
- Nic. Po
prostu, że zaciąłem się generalnie przy goleniu, a woda była mega zimna.
Żart jak najbardziej
nie na miejscu, ale nawet pomimo tego, miło było nie wziąć sobie czegoś nas
poważnie, choć przez jeden moment. Spróbowałem się uśmiechnąć. Nie bardzo mi to
wychodziło. Podszedł do mnie nie mogąc tego słuchać. Wskazał na drzwi, przy
których uprzednio stał i spojrzał się na mnie pytająco.
- Sory,
ale stamtąd za dobrze nie słyszałem. Żartujesz sobie z tego?
Zawróciłem
wzrok.
- Niby
tak, ale i tak nie wychodzi…
Usiadł na
krześle bacznie mi się przyglądając. Czułem jego wzrok na plecach, wyszedł bez
żadnego szwanku, do zimna jest przyzwyczajony, ja nie bardzo, nie nawidzę go.
Obróciłem głowę do niego, patrząc zmęczonym wzrokiem, na państwo, które po raz pierwszy
męczyło się czymś tak bardzo, z mojego powodu.
- Czemu
nie powiesz jej prawdy?
Spojrzał
za okno marszcząc brwi. Najwyraźniej było to trudniejsze niż się spodziewałem.
-
Obiecałem nie wracać do tego zawodu.
Wywróciłem
oczami.
- Przecież
nie wróciłeś!
Spojrzał
na mnie swoim surowym wzrokiem. Jest wkurzony, ale woli się uspokoić, w końcu
widać po nim, że nie lubi się wkurzać, chyba, że chodzi o Włochy lub Niemcy.
- Twoim
zdaniem, to nie było, to o czym myślę?
Racja. Może
po części było, ale tylko i wyłącznie z mojej strony. Nie jego. Zawód, to
dziwne określenie na jego pracę, zabójca na wynajem, szpieg, ochroniarz to
szybciej, ale od czasu Wielkiej Wojny Światowej, zaniechano wszelkich bitew,
wojen i tego, co Szwajcaria zwykle robił.
- Mówiąc
po raz kolejny, powiedz jej. To oczywiste, że to ja chciałem zabić, ale Ty, powstrzymałeś mnie. Cala historia w
skrócie, co za problem?
Pociągnął
nosem, wyglądał jakby ktoś zabrał mu jego ulubioną zabawkę.
- Jeśli
się dowie, na pewno zabierze mi moje czeki, wszelki dostęp do banku i wszystko
co kocham .., nie znasz jej. To w jaki sposób o mnie dba, przechodzi pojęcie.
Poczułem
ogromny smutek, to było straszne, jak dla niego najgorsza kara w życiu. Niestety
po chwili roześmiałem się.
- To
dobre, Lichtenstein zabiera ci twoje zabawki ...widać wszyscy się zmieniają,
nie tylko ja.
Ostatnie
słowa, mówiłem jakby do siebie, utwierdzając się w fakcie, że nic nie jest
takie jak dawniej. Przez tyle tysiącleci, walczyliśmy, zabijaliśmy się
nawzajem, grabiliśmy, najeżdżaliśmy, a teraz? Nudne ciche życie i próbowanie
odbudowania naszych domów. Wstał, zabierając pusty kubek po herbacie.
-
Zastanowię się jeszcze, nad tym. Idź spać, z taka temperaturą będziesz leżeć w
bezruchu przez tydzień.
Wyszedł,
po czym usłyszałem zamykanie drzwi i skrzypienie schodów prowadzących na dół.
Specjalnie powiedział to w „bezruchu” dobrze wie, że nie lubię siedzieć i się patrzeć. Akurat dziś
tego potrzebowałem. Postanowiłem dać wolną rękę, dziwnym snom i dowiedzieć się
czego one dotyczą.
٭٭٭
Z domu
ulatniał się dym. W zimowe wieczory, chłód przedostawał się wszędzie. Młoda
właścicielka domu, ukrytego wśród gęstych drzew, siedziała na kanapie oglądając
album. Nie raz jej wzrok chował się za szklistym okryciem. Młody chłopak o
białawych włosach, pojawiał się wśród zdjęć bardzo często. Na jednym z nich była
ona i on. Obejmował ją dla zaczepki. Teraz, wiele by dała by poczuć to jeszcze
raz. Przejechała palcem po zdjęciu. Nagle żółte stworzonko wychyliło się znad
okładki. Uśmiechnęła się przecierając oczy.
- Też za
nim tęsknisz?
Ptaszek
tylko dziobał ją lekko w dłoń. Wstała odkładając pamiętnik wspomnień na
miejsce. Po chwili rozeszło się dzwonienie. Westchnęła czując, że wie kto ma
zamiar zakłócić jej obecny nastrój. Podniosła słuchawkę.
-
Halo?...Witaj panie Austrio..
Czułem, że
śpię już od kilku godzin. Więc czemu nic się nie pojawia!? Prześladują mnie od
prawie 3 miesięcy, a teraz gdy tylko na to czekam one nie zjawiają się. Zwykłe
obrazy, wspomnienia, nic więcej. Ból głowy i tak usilnie trzyma się mnie od zawsze,
więc czemu nie teraz? Zjawiały się już i tak coraz rzadziej, ale to niemożliwe
żeby to był koniec. Nie może być. Zaczynałem powoli odzyskiwać słuch na to, co
znajdowało się poza moimi snami, wybudzałem się. Ktoś krzątał się po pokoju,
stawiając tacę obok mojego łóżka. Sądząc po krokach, była to Lichtenstein.
- Jest
jakiś list..?
- Przykro
mi, ale nie. Brat dzwonił już do Anglii, czy coś wie, ale to państwo już nie utrzymuje
z Francją za dobrych kontaktów, nie szpieguje tego co robi.
Nawet
Szwajcaria, martwi się i dzwoni po państwach. Otworzyłem oczy. Stała i
przygotowywała jakiś napój.
-
Poszukałam trochę w książkach i znalazłam przepis na zbicie gorączki. Mój dom
nie jest za duży, ale ziół nam nie brakuje..
Pokręciłem
przecząco głową, przytrzymując kubek w bezruchu.
- Przepraszam,
że zawracam wam głowę, ale muszę już wracać.
Zasmuciła
się, zdejmując mi okład z czoła.
- Nie
czujesz się lepiej..
Stwierdziła
fakt, miała rację, nic nie zmieniło się od wczorajszego dnia. Zupełnie nic.
- Nie mogę
być z dala od mojego domu na tak długo. Wyleczę się szybciej u siebie, a was
zostawię w końcu w spokoju.
Chwyciłem
ja za rękę uśmiechając się szeroko. Wiedziałem, że się zarumieni.
- Dziękuję
za wszystko. Jak tylko będzie na moich granicach, odwiedźcie mnie, a ugoszczę
was jak najlepiej, przygotuję wasze ulubione jedzenie i wszystko co byście
chcieli. W końcu gościnność mam we krwi..
Uśmiechnęła
się lekko, kiwając głową.
- Zawsze
możesz liczyć na mnie i na brata.
Wstałem
siadając na kancie łóżka. Spostrzegłem, moją koszulę na krześle obok. Założyłem
ją szybko. Dziewczyna położyła mi rękę na ramieniu. Sądząc po jej twarzy, nie
spodziewała się, że chcę wyjść teraz, była wyraźnie podenerwowana.
- Nie
możesz, iść teraz! Zaczekaj na brata, ma przyjść lada moment…
Odwróciła
się, żeby wyjrzeć przez okno. Uśmiechnąłem się pod nosem, a jednak mam
przyjaciół od serca. Wstałem podpierając się ramy łóżka. Zabrałem wszystkie
listy, które dostałem od Sory i skierowałem się do drzwi. Wiedząc, że i tak
mnie nie powstrzyma, Lichtenstein nic nie powiedziała, tylko nieznacznie odprowadziła
mnie do drzwi. W jednym momencie znikła gdzieś, by po chwili wrócić z koszykiem
przepełnionym jedzeniem. Podziękowałem jej należycie, i wyszedłem na dwór, było
zimno. U mojego „brata” zawsze tak było, mieszkał w końcu przy samych górach.
Rozejrzałem się.
- Gdzie
jest Feniks..?
Mój wzrok
spoczął na zakłopotanej blondynce.
- Nie
wiemy.
Nie
wiedzieli, nie było to żadnym zaskoczeniem, ten koń był jak ja. Wolność stawiał
na pierwszym miejscu. Nie dziwne, że wolał biec gdzie tylko chciał, niż
siedzieć w jednym miejscu.
- Od jak
dawna już go nie ma?
- Cztery
dni temu, przestawał przychodzić pod twoje okno.
Pomyślałem,
nad tym jak daleko mógł już być. Jak by chciał, przebiegłby już przez wszystkie
państwa, z którymi graniczył Szwajcaria.
- Feniksem
się nie martw, przyjdzie zawsze gdy go zawołam. Zdziwiło mnie jedynie to, że
pobiegł gdzieś, nie uprzedzając mnie o tym.
Dla mnie
było to dość oczywiste, ale dziewczyna, która nie dosiadała nigdy konia, mogła
być zaskoczona faktem, że ja i Feniks dogadujemy się tak jakbyśmy byli na tym
samym poziomie intelektu.
Zagwizdałem
melodyjnie, dźwięk natychmiast rozszedł się po okolicy, tworząc głośne echo.
Tylko mój przyjaciel wiedział, co oznaczał ten dźwięk. Zawsze zjawia się, gdy
go o to poproszę. I rzeczywiście nie zawiódł mnie i tym razem. Biała grzywa o
lekko żółtawym odcieniu i biała sierść, mknęła przez śnieżną gęstwinę. Radość
którą odczułem nie znała granic, widok mojego przyjaciela był dla mnie bardzo
ważny i wiele znaczący. Przywitał się ze mną na swój sposób. Podnosił kopyta na
przemian, mogło to wyglądać, jakby chciał mi je podać zupełnie jak pies, ale to
zwykłe przywitanie w jego stylu.
Oboje
kochaliśmy wolność, i możliwość biegu tam gdzie tylko nas poniesie wiatr.
Mówił mi w
ten sposób, że równie, jak ja chce wracać do domu. Naszego domu. Wsiadłem na
niego zwinnie. Koń zarzucił łbem, gotów do kolejnej podróży. Zatrzymałem go.
Lichtenstein stała i rozglądała się na boki bezradnie. Podjechałem obok niej i poczochrałem
jej krótkie włoski.
- Nie
przejmuj się, Szwajcaria jest do tego przyzwyczajony, zawsze będzie mnie ciągło
do domu. Nawet on, nie jest w stanie mnie zatrzymać. Jeszcze raz dziękuję za
opiekę, jesteś wspaniałą przyjaciółką . Pozdrów brata~!
Chwyciłem
mocno wodze i zarzuciłem koniem do przodu. Jedyne na czym mi teraz zależało, to
dotrzeć do domu jak najszybciej. Choroba, brak przyzwoitego snu 12 godzinnego i
do tego to uczucie słabości…zawsze wynikało z braku mojego miejsca, do którego mogę zawsze
wracać. Teraz odezwało się na nowo.
:)))- tak na początek ^^ Yohao zrobiłam tak jak proponowałaś, już od jakiegoś czasu chciałam to zrobić, dzięki ^^ pomogłaś mi podjąć decyzję dużo szybciej :P Mam nadzieję, że się spodoba :)
Wydaje mi się, że teraz wygląda to wszystko dużo lepiej :)
OdpowiedzUsuńA teraz już do treści.. Cóż, od czego by tu zacząć? Jestem Ci winna dłuższy komentarz po tych wszystkich krótkich.. Ale może to sobie wypunktuję będzie bardziej składnie ^^
1. Francja... =.= Ten #%@#$%@#, !@$!@#$!@, @#$@##$% facet myśli sobie, że co!? Zostaw gościu dziewczynę w spokoju i zajmij się kimś innym.. Ot choćby takim Grecją.. (sorry, nie lubię go za te wszystkie fanowskie parringi z Kiku... *brr*)
2. Biedny, chory Polska.. Serio mi go szkoda.. :( Męczą go te koszmary, ma temperaturę.. Nie wiem co by było, gdyby nie było Vasha i Lili.. Dlatego trochę mi smutno, że Felek się z nim nie pożegnał.. I zapewne, chociaż nie będzie tego po sobie pokazywał, Szwajcarii też będzie przykro.. Tak, tak Vash xD Możesz sobie gadać o kasie, o broni, ale ja i tak wiem lepiej :P
3. Węgry? No tak, Prussia wielki powrót :D Przyznam szczerze, że preferuję AusHun niż PruHun, ale nie szkodzi ^^ Ważne, że pan Gilbert się pojawi :) I ma mi pocieszyć Felka. Nie wiem jak, ale ma to zrobić xD
4. A teraz nieco inne sprawy.. Zastanawiam się, jaką masz opinię o Anglii.. Nie pojawia się on tu zbyt często.. A szkoda, bo to mój ulubiony bohater pierwszoplanowy.. (znaczy na równi z Kiku <3) "Bakabakabakabakabakabakabaka!! America no baka!!" Kocham jego piosenki xD
5. Przy okazji, odpowiem na komentarz u mnie - Faust jest Niemcem.. Wiem, że niezbyt to przyjemne dla Ciebie, ale tego faktu zmienić się nie da.. :/
Pozdrawiam i czekam na next!
BOŻE,BOŻE,BOŻE. WĘGRY Agfgdfgfgfggfgfgfgfgf KOCHAM CIĘ, AKANE! *nie może nic powiedzieć,bo fangirl*~Amane
OdpowiedzUsuń