Za każdym razem, gdy próbowała się do niej
zbliżyć musiała cofać się przed latającymi ostrzami. Białoruś walczyła na
średnim dystansie, ale potrafiła niesamowicie dobrze celować i opracować
trajektorię lotu każdego z jej noży.
Sora wyrównała oddech rwąc swoją poszarpaną
sukienkę w okolicy kolan. Dopiero tera zauważyła, ile razy siostra Rosji
zdążyła ją dopaść, gdy sama nawet nie poczuła bólu. Proste cięcia rozchodziły
się na jej skórze niczym rozłożone pasy. Na dodatek były nieziemsko ostre,
jakby mogły przeciąć nawet stal.
- Przestań, nie musisz tego robić – jęknęła
wycierając dłonią kolejne cięcie – Słuchaniem go dojdziesz tylko do własnej
trumny. Kiedy wreszcie zrozumiesz, że zupełnie cię omamił?!
Podobna do lalki dziewczyna nie zareagowała na
jej komentarz. Niewinna twarz nie wyrażała żadnej emocji, zupełnie jak
pogodzona ze sowim losem marionetka. Właśnie to było przerażające w działaniach
Rosji, potrafił wypruć każdego z własnej woli i przygotować na własną śmierć w
jego imię. Białoruś idealnie wpasowywała się w ten opis, tylko że jej widocznie
sprawiało to jakąś radość.
Widząc, że nie ma innej możliwości, Sora
przygotowała się do kolejnego ataku. Nie chciała używać na niej głosu. Swoją
największą siłę i zdolność zostawiła na zupełnie inny pojedynek. Czuła, że
przyjdzie się jej z nim spotkać szybciej niż sądziła. Obecność, Białorusi
wszystko komplikowała, ale musiała skończyć tą walkę jak najszybciej dla dobra
misji. Nie mogłaby spojrzeć nikomu w twarz po porażce z siostrą Rosji.
- Wybacz, ale nie dajesz mi wyboru – powiedziała
cicho nabierając głęboko powietrza – Za chwilę to zakończę.
Ruszyła biegiem w stronę oniemiałej Białorusi
czekając na kolejną serię wirujących ostrzy. Zauważyła, że jej nagły i otwarty
atak wybił dziewczynę z pantałyku, tym samym miała większe szanse by wykończyć
ją jednym uderzeniem. Zwinnie i szybko zmniejszała dystans dzielący ją z
wrogiem, wirując w powietrzu niczym płatek śniegu. Widząc, że ataki jej
zabawkami nie przynoszą żadnego efektu, Białoruś odrzuciła swoje ostrza na
ziemię. Szybkim ruchem wysunęła z rękawów dwa długie sztylety podnosząc je na
wysokość twarzy. Grymas irytacji na jej twarzy był widoczny gołym okiem,
musiała wiedzieć, że traci przewagę nad nieznajomą.
Sora zauważyła jak ściska palcami rękojeść sztyletów,
ale postarała się ignorować fakt, że nawet z daleka wydawały się o wiele
bardziej niebezpieczne od jej noży. W biegu czuła jak przecięta skóra
wypuszcza więcej krwi, co tylko upewniło ją w przekonaniu, że ich ostre końce
mogły spokojnie przeciąć coś znacznie więcej poza człowiekiem. W końcu Białoruś
spędzała wolny czas na polerowaniu i naostrzeniu każdego z nich. Zacisnęła
pięści starając się przenieść swoją siłę do rąk, po czym gdy tylko znalazła się
blisko siostry Rosji uderzyła ją w policzek. Pod siłą i naporem ataku,
dziewczyna odleciała do tyłu, lądując na zaspie śniegu.
- Nie cierpię walki wręcz… - jęknęła Sora,
patrząc na nowe ślady.
Zanim uderzyła dziewczyna, ta przyjęła na siebie
większość ciosu, ale i tak zdołała ją dosięgnąć swoimi sztyletami. Teraz przy
każdym możliwym ruchem mięśni, czuła skutki jej walki z siostrą Rosji.
Okaleczyła ją w każdym miejscu. O dziwo, nie dotarła do gardła choć nie jedna
kreska sięgała jej ramion. Jęknęła z bólu czując jak proste i głębokie cięcia
szczypały niemiłosiernie, a dwa dodatkowe po sztyletach dziewczyny zalały jej
ręce krwią.
- Вы плаціце мне за гэтую суку! – ryknęła
Białoruś, podnosząc się ze śniegu. [zapłacisz mi za to suko]
Na dźwięk jej głosu Sora
niemal podskoczyła, ale widząc obsypaną śniegiem dziewczynę tylko się
uśmiechnęła. Gdyby nie niebieska sukienka, byłaby zupełnie nie widoczna. Na jej
policzku widniał sinieć, a z usta sączyła się krew, która kapała rytmicznie na
śnieg. Gniew Białorusi mógł każdego postawić na nogi, ale sceneria w której się
znalazła była zupełnie na jej niekorzyść. Gdy już zamierzała wyciągnąć swoje
noże, Sora zmaterializowała się za jej plecami.
- Dobranoc – wyszeptała.
Jednym szybkim uderzeniem
przybiła dziewczynę do ziemi. Fala uderzeniowa była na tyle silna, że śnieg rozsypał
się na boki. Leżąca twarzą do ziemi dziewczyna nie wydała z siebie żadnego
ruchu. Sora obserwowała ją przez jakąś chwilę upewniając się, że tą walkę ma za
sobą. Z miejsca gdzie leżała twarz Białorusi zaczęła pojawiać się kałuża krwi.
Skrzywiła się zastanawiając, czy nie użyła za dużo siły, ale nie chciała
martwić się czymś co już było. Odsunęła się od pokonanej personifikacji, kierując
się w stronę wejścia do bunkra.
- Muszę wymyśleć sobie jakąś broń… - westchnęła
patrząc z politowaniem na swoje pocięte ciało – I pomyśleć, że kiedyś jakoś się
dogadywałyśmy…
Na wszelki wypadek ponownie rozejrzała się po
okolicy, tym razem o wiele bardziej uważniej niż ostatnio. Skoro przyszła
Białoruś, Ukraina również mogła dostać rozkaz od Rosji, by tu przyjść. Z
drugiej strony miała o wiele bliżej do Węgier jak jej młodsza siostra. Z
przemyśleń wyrwał ją hałas dochodzący z wejścia bunkra. Klapa ponownie
zaskrzypiała ujawniając dwie postacie.
- Prusy – odetchnęła widząc srebrną czuprynę.
Podbiegła do niego pomagając wydostać ciało
Węgier. Widząc jej chudą twarz i ślady po biciu, mimowolnie wróciła
wspomnieniami do wojny, w której Niemcy więził ją w swoim lochu. Rozumiała jak
wielki ból musiała przeżywać, ale widok z boku był o wiele bardziej
przerażający, bo za nic nie mogła poznać w niej starej Węgierki. Miała na sobie
tylko długi płaszcz Prusaka, co tyko upewniło ją w jej przypuszczeniach. Do jej
oczu zaszła szklista powłoka.
Widząc jej trzęsące się dłonie, Prusak odsunął ją
ręką od ciała Węgierki. W jego oczach tliło się coś w rodzaju żaru i mroku,
który tak dobrze w sobie hodował przez całe życie. Wyprowadzony z równowagi
mógł być naprawdę niebezpieczny nawet w obecnym stanie.
- Masz mordę jak ściana, jeśli nie potrafisz
pomóc to lepiej się odsuń – syknął nieprzyjemnie.
Dopiero teraz zauważyła jego intensywnie krwiste
oczy, mogło się wydawać, że świecą w ciemności niczym u dzikiego zwierzęcia.
Typowa mglista osłona jaka nachodziła na tęczówki państw świadczyła o braku
kontroli ich emocji i siły. Nie wiedzieć, czemu Prusak posiadał ją na swoich
własnych. Zupełnie jakby gniew obudził w nim ostatnie tchnienie jego byłej
personifikacji.
- Nie ma powodu byś się tak do mnie zwracał
Zakonniku Krzyżacki – odpowiedziała z kąśliwą uwagą – Musimy przenieś Węgry do
lasu, tu jesteśmy zbyt odsłonięci…
- Pozwolę sobie na wtrącenie – usłyszeli znajomy
głos, zbliżający się skraju drzew.
Zerwali się na równe nogi osłaniając leżącą
dziewczynę. Widząc znajomą postać o bujnych blond włosach i ciemnozielonym mundurze, rozluźnili sie. Oczy
Sory zaszły radosnymi iskierkami widząc poważną i wiecznie skrzywianą minę
Szwajcara. W przeciwieństwie do niej, Prusak wzruszył ramionami prychając
pogardliwie.
- Wyszedłeś z cienia, gdy wszystko się skończyło?
– zaczepił złośliwe – Jak to dobrze, że pofatygowałeś się dla widoku.
Dwie zupełnie sprzeczne ze sobą osobowości
Prusaka i Szwajcara biły się ze sobą w walce na zimne spojrzenia. Ku
zaskoczeniu Sory pierwszy odpuścił żołnierz, który położywszy broń na śniegu
ukląkł obok nieprzytomnej Węgierki. Wyjął z paska wodę i podtrzymując jej głowę
spróbować podać napój.
- Jeśli czegoś nie wypijesz wykończysz się –
rzekł twardo i bez ogródek – Ta dwójka narażała się żeby ci pomóc, możesz
odwdzięczyć się w dość prosty sposób.
Sora w ostatniej powstrzymała Prusaka przed
uderzeniem Szwajcara w twarz. Jego pięść i siła ciosu zdmuchnęły tylko
sterczące pasemka włosów wystające z białego beretu. Zupełnie nie przejęty
zachowaniem Prusaka, wpatrywał się oczekująco w wychudzoną twarz dziewczyny.
Sora patrzyła jak Szwajcar próbuje przemówić do Węgierki, pomimo zachowania
Prusaka, który ani myślał odpuścić sobie atakowania go. Napinając mięśnie, aby
go powstrzymać czuła jak pocięta skóra daje o sobie przypominać. Siła byłego
państwa wciąż miała w sobie coś z personifikacji, w końcu widok Węgier musiał
naprawdę nim wstrząsnąć.
- Zajebie mu! – syknął rozjuszony Prusy.
Ku jego zaskoczeniu powieki Państwa Węgierskiego
otworzyły się.
Powoli, zupełnie jakby ktoś zmuszał ją do powrotu
do świata rzeczywistego. Od razu spojrzała na męskie rysy Szwajcara i głębie
jego zielonych oczu. Sora puściła Prusaka, który równie tak samo jak ona czekał
co nastąpi. Wydawało się jakby Węgry tylko czuwała, pomiędzy realnością a
krainą snów. Wędrówka na ich granicy zakończyła się wraz z chłodną analizą
żołnierza.
Nie mówiąc ani słowa otworzyła lekko suche usta
pozwalając dać jej się napić. Ostrożnie przysunął jej swoją piersiówkę z wodą.
Wraz z kilkoma łykami Węgry ponownie zamknęła oczy opadając na ręce żołnierza.
- Jak mądrze zauważyliście to nie jest dobre
miejsce na siedzenie – zwrócił się od razu do stojącej za nim oniemiałej dwójki
– Przypominam, tam leży Białoruś bez życia, a o ile się nie mylę, kilka
kilometrów stąd w obozie rosyjskim wybuchł pożar.
Prusy usiadł po drugiej stornie Węgier,
zabierając jej kruche ciało z rąk Szwajcarii. Cisza z jego strony
sugerowała, że był wdzięczny za pomoc dziewczynie, ale fakt trzymania jej w
jego objęciach irytowała go. Wziął ją bez słowa na ręce pewnie do siebie tuląc.
- Idziemy jaśnie hrabio – wyjąkał idąc w kierunku
lasu – Księżniczka też niech się ruszy. Kelpie pewnie kręci się gdzieś w
pobliżu.
- Kelpie? – zapytał zainteresowany żołnierz.
Sora podeszła do niego poprawiając ubranie.
- To jego koń – wyjaśniła – Dziwnym trafem przeżyła
nawet po jego śmierci, a dobrze licząc ma setki lat. W takim wypadku mają z
Polską coś wspólnego.
Szwajcar zmierzył ją godnym pożałowania
spojrzeniem, zarzucając na plecy broń. Jego mina jasno wskazywała, że musiała
być w opłakanym stanie. Nie przejmowała się tym do chwili, w której wysyłał jej
sygnały o braku doświadczenia w walce. Zawstydziła się czując, że żołnierz
pewnie miał rację, a Białoruś nie należała do trudnych przeciwników. Z jej
ciała można było wnioskować coś zupełnie innego.
- Na swoją obronę chciałabym dodać, że chciałam
ją tylko ogłuszyć, nie moja wina, że rzucała nożami – wyjąkała idąc śladami
Prusaka – I to dość celnie.
- Bez urazy, ale mogłaś tego uniknąć, gdybyś w
końcu myślała nad strategią pokonania wroga. W tym wypadku jesteś podobna do
Prusaka – zauważył przyśpieszając kroku – Jeśli nie chcemy spotkać tego, kto
wyrządził Węgrom tą rzeź, musimy iść szybciej.
Prawda kryjąca się w słowach żołnierza nie
zabolała ją tak jak myślała. W głębi duszy cieszyła się, że w jakiś sposób
miała swój styl. Samo wspomnienie Rosji przypomniało jej o wciąż istniejącym
przeczuciu, że może się pojawić. Opętanie jednego z jego żołnierzy świadczyło o
jego zapalczywości względem odnalezienia jej. Nie mogła dać wiary w jego
możliwości, ale za każdym razem, gdy wątpiła w jego niebywałe zdolności, dawał
o sobie przypominać.
Objęła ramiona próbując odrzucić myśli o Rosji w
najdalszy kąt, ale za każdym razem powracał, bo wiedziała, że ich spotkanie może
nadejść w każdej chwili. Wiedziała, dlaczego tak bardzo chce ją zdobyć. W jego
głowie kłębiły się obrazy z ich przeszłości, ale pod wpływem wielu wydarzeń
zwyczajnie zapomniał o niektórych fragmentach. Ta nie wiedza i niepewność
musiały wytrącać go z równowagi. Czuła, że w jego przypadku walka nie będzie
taka prosta.
- Masz rację – przytaknęła Szwajcarowi wracając
do rzeczywistości.
Przeszli przez przecięte druty kolczaste
rozstawione wokół pustej polany pośrodku lasu doganiając Prusaka. Przez cały
czas wlepiony był w Węgierkę jak w obraz. Kątem oka zauważyła jak Szwajcar
podnosi brew z pewnością domyślając się prawdy o ich relacjach.
Po chwili poczuła dziwny chłód. Jego nietypowość
nie była jej wymysłem, zdecydowanie różnił się od typowego zimowego wiatru.
Zatrzymała się patrząc na ziemię pokrytą cienką warstwą szronu. Kolejne kroki
Szwajcara i Prusaka wydały z siebie nieprzyjemny dźwięk łamanego lodu.
- O nie – wyszeptała, odwracając się napięcie w
stronę polany.
Ostatnie ciepłe powietrze wyleciało z jej ust
rozmywając się na wietrze. Jej oczom ukazała się spora postać klęcząca w
miejscu, gdzie powinno leżeć ciało Białorusi. Jeszcze przed chwilą nie było tu
nikogo, a gdyby nie wyszli z tej polany mogliby już nigdy nie opuścić jej żywi.
- Prusy, Szwajcario – powiedziała cicho – Idźcie
do domu Polski, później was dogonię.
Dopiero po chwili zrozumieli strach i trzęsący
się głos dziewczyny. Podążyli za jej spojrzeniem, wstrzymując powietrze.
Żołnierz spojrzał na nią przestraszony i jednocześnie pełny podziwu z jaką
szybkością potrafiła wyczuć Rosję. Prusak zaś oddychał histerycznie szybko,
zaciskając dłonie na ciele Węgier. Żaden z nich nie poruszył się, czując jakby
każdy dźwięk, który wydadzą miał zaraz wychwycić Rosja.
Wiatr był nie tyle co chłodnawy, ale wręcz
zamrażał najmniejsze drobiny ciepła na ciele. Szwajcar, mimo swojego wieku i
historii wiedział dobrze, że Rosja był jedynym państwem z którym absolutnie pod
żadnym pozorem nie wolno było zadzierać.
Sora, Prusak i Węgry wiedzieli to aż nad to.
- Cztery zbłąkane świnki… - usłyszała gdzieś w
oddali.
- Uciekajcie stąd! - krzyknęła przywracając
każdego do pionu.
Wszyscy spojrzeli na nią nie rozumiejąc jej
nagłego zachowania, ale sądząc po przerażeniu wymalowanym na jej twarzy,
dostali jasno do zrozumienia, że coś jest nie tak. Ruszyli biegiem w stronę
granicy nie oglądając się za siebie. Dopiero Szwajcar widząc, brak czwartego
kompana odwrócił się wściekły.
- Sora! Rusz się!
Prusak zahamował gwałtowanie roztrzepując śnieg.
Spojrzał na Sorę, która szła powoli w kierunku Rosji. Wywrócił oczami krzywiąc
się.
- Co ty kurwa robisz?! - krzyknął po chwili -
Robienie za bohatera to u was rodzinne?!
Węgry wyjrzała zza jego ramienia, przełamując się
by spojrzeć zagrożeniu w oczy. Widziała czarną postać gdzieś daleko, ale
zbliżającą się ku nim spokojnym krokiem. Sora szła naprzeciw niej z
zaciśniętymi pięściami. Szwajcar nie wiedział co robić, trzymał broń w
gotowości stojąc kilka kroków od Prusaka.
Węgry zdobyła się na kilka cichych słów, które
ledwo przeszły jej przez gardło.
- Prusy powstrzymaj ją… - wyszeptała.
- Nawet nie masz pojęcia jak bym chciał… - wyjąkał,
podchodząc do Szwajcara.
Sora przełknęła głośno ślinę, starając się
nabierać z każdym krokiem kolejną dawkę odwagi. Wyszła na polanę dumnie unosząc
głowę do góry.
Rosja zatrzymał się wbijając swój pręt w ziemię.
Zrobił to z tak dużą siłą, że jego połowa pomimo zamarzniętej powierzchni i
śniegu, była w nią głęboko wbita. Zmarszczyła brwi widząc ten nieświadomy pokaz
siły.
Spojrzał na nią melancholijnie, nie wyrażając
absolutnie niczego. Czekał.
- Myślę, że oboje wiemy, że wiesz kim jestem… -
zaczęła.
Milczał. Wpatrzony w jej postać napawał się
widokiem częstując ją pożądliwym spojrzeniem. Czując jego wzrok na swoim ciele
poczuła wstręt i niechęć. Myśl o Węgierce i o tym co jej uczynił, wyrzuciła
szybko z myśli by nie zatracić się w strachu i złości
- Привет
друг [ witaj przyjaciółko ] – powiedział w końcu siląc się na przyjazny
uśmiech – Długo każesz na siebie czekać, chowanie się w ciemnych zakamarkach
zwykle przychodziło ci łatwo. Tym razem ukryłaś się w nędznej norze z nędznym
towarzystwem…
Sora wzdrygnęła się słysząc jego szaleńczy
śmiech, jednak nie opuściła gardy, trzymała się, by jednocześnie móc powiedzieć
co myśli. Węgry przywarła boleśnie do Prusaka, aż ten skrzywił się widząc
jak dłoń Węgierki zaciśnięta na jego podkoszulce jednocześnie wbija się w
skórę.
- A mówili, że Rzesza to psychole… - stwierdził
sarkastycznie obserwując dalszy ciąg konfliktu w jaki się wdali.
Morze Bałtyckie skrzyżowała ręce na piersi,
unosząc dumnie głowę. Widząc jej przesycone jadem spojrzenie, Rosja powstrzymał
chichot i dygot ciała. Pogoda zdecydowanie była mu na rękę, a siła jaką obecnie
dysponował mogła zgromić całą ich grupę w jednej chwili.
- Nie tobie oceniać, kto wypada nędzniej –
odparła beznamiętnie – Nie bez powodu staram się ciebie unikać. Nasze spotkanie
mogło skończyć się tylko katastrofą Rosjo. Zresztą nie mam najmniejszej ochoty
z tobą przebywać, napawasz mnie wstrętem.
Zupełny brak zainteresowania jego osobą pobudził
irytację Rosji. Żyłka zdenerwowania zdawała się z każdą chwilą rosnąć, a
cierpliwość proporcjonalnie kurczyć.
Z ust Rosji wydał się jęk niezadowolenia.
Spojrzał surowo na dziewczynę lustrując ją swoim okrutnym spojrzeniem. Nie tak
wyobrażał sobie ponowne spotkanie z Bałtykiem, postawiła między nimi granice,
którą miał ochotę zburzyć i spalić. Unoszącą się w dymie postacią mógłby być
tylko Polska.
- Odważnie sobie poczynasz – jęknął pocierając
biały policzek – Zapomniałem już, że jesteś przyzwyczajona do traktowania mnie
na równi z innymi. Z szacunku na stare czasy nie dam ci lekcji manier.
Wspominając o ich pierwszym spotkaniu przewróciło
się jej w żołądku. Nie chciała by ktokolwiek o tym słyszał, nie teraz. Ich
przeszłość zostawiła dawno za sobą, Rosja natomiast brnął tylko w jednym
kierunku.
- Nie ma żadnych starych czasów – syknęła
zaciskając pięści – Zachowujesz się jak Pan Wszechświata, a ludzi traktujesz
jak pionki, które trzeba zabić. Z racji tego nie widzi mi się utrzymywanie z
tobą kontaktu. Możesz spokojnie mnie sobie odpuścić.
Nikt nie mógł zauważyć szybkiego ruchu Rosji, pod
którym Sora upadła na ziemię kilka metrów dalej. Wessała powietrze czując
potężną pięść na swoim brzuchu miażdżącą kości. Przez kilka chwil nie mogła
nabrać powietrza bezskutecznie łypiąc jego dawki. Zacisnęła zęby, by nie jęknąć
z bólu i tym samym dać Rosji satysfakcje z jej cierpienia.
- Zdaje mi się... – zaczął – Czy ty naprawdę
uważasz, że możesz mnie kontrolować? Rozkazywać…
Stanął tuż obok niej chwytając w brutalny sposób
jej miodowe włosy. Podciągnął ją z ziemi i dopiero teraz dostrzegła pustkę,
która kryła się w jego fioletowych oczach. Równie dobrze można było widzieć
diabła, ucieleśnienie wszystkiego czego można się bać. Tak, Rosja zdecydowanie to w sobie miał. Nie miała pojęcia, że można mieć, aż tak puste spojrzenie.
Przypominały te, które miały truposze.
Skrzywiła się czując jak cebulki jej włosów ledwo
wytrzymują utrzymywanie jej ciała na wysokości. Zerknęła na swój brzuch, na
którym widniały czerwone plamy. Biała sukienka nachodziła nimi coraz szybciej,
alarmując o złej kondycji. Alarm w jej głowie rozbrzmiał na tyle głośno, by ją
ocucić.
- Dla lepszej skuteczności zwykłem nosić pod
rękawiczką ostre metalowe kolce.
Podniósł dłoń do swoich ust zdejmując zębami
skórzaną rękawiczkę. Kastet szczegółowo ozdobiony małymi niedźwiedziami
wyglądał na elegancką ozdóbkę dla kata. Wszystko byłoby znośne, gdyby nie kilka
rzędów ostrych i długich igiełek osadzonych gęsto obok siebie.
Dopiero teraz poczuła, że po zwykłym ciosie
pięścią nie powinna odczuwać bolesnego kłucia. Obrzuciła go nienawistnym
spojrzeniem starając się nie wierzgać, by nie pogłębić ran.
- Jesteś kanalią – syknęła – Gorszą od morskich
odmętów.
- Drażni mnie ten twój ton. Przestań uważać się
za byłe świętoszka gotowego ratować potępionych. Tak próbujesz siebie przekonać
o swojej dobrej naturze? Może chcesz powiedzieć, że nasza gra o władze i życie
cię nie dotyczy? Twoje istnienie jest samoistnym dowodem, że to wszystko to
tylko jedna wielka gra…
- To twoja gra Rosjo. Niczyja inna… - prychnęła –
Ja nie mam zamiaru żyć w twoim cieniu.
Rosji widać nie spodobała się ta odpowiedź. W
jednej chwili zacisnął na jej gardle swoją potężną dłoń. Dziewczyna otworzyła
usta wypuszczając resztki powietrza. Szwajcar przeklną brzydko pod nosem,
uderzając pięścią w powietrzu. Obaj z Prusakiem obserwowali jak się poświęca,
ale nie potrafili uciec i ją zostawić. Tym samym bili się z myślami, wiedząc,
że jeśli wyjdą pogorszą sytuację, w której się znalazła.
- Lata rozłąki naprawdę cię odmieniły - syknął
wściekle Rosja - Nie muszę zgadywać czyja to wina, prawda? Wróć ze mną, do
domu. Mogę dać ci absolutnie wszystko…
W tej samej chwili zawiał mocny wiatr przynosząc
kolejne gromady śniegu. Sora próbowała złapać powietrze łypiąc jakiekolwiek
jego dawki, które dał jej wiatr. Odkąd zaczęła z nim rozmawiać zupełnie pozbyła
się strachu, chciała tylko żeby już odszedł i zostawił to co kochała. Kiedyś,
kiedy go znała w życiu nie spodziewałaby się, że cokolwiek z jego mrocznych
planów snutych przez dzieciństwo ziści się. Mogła zabić go już wtedy, a teraz
jest zdana na jego łasce.
Jego fioletowe oczy świdrowały ją tak jakby
zaglądały do jej duszy. Palce na gardle ani myślały ulżyć. Spojrzała niechcący
w las, błagając w myślach by tamci już dawno uciekli. Myliła się.
- Trzy świnki dalej tu są. Nie ma potrzeby
zawracać sobie teraz tym głowy. Jedyne co mnie interesuje to, to kim jest ta
trzecia najbardziej dziwaczna…
Szwajcaria spojrzał gwałtownie i porozumiewawczo
na Prusaka, który cofnął się nieznacznie do tyłu. Oboje wiedzieli, że istnienie
poległego państwa było największą tajemnicą. Zmysł orientacji Rosji zaczynał
przerastać wyobrażenie Prus. Czuł, że jego ucieczka przed jego łapami będzie
trwać bez końca.
Sora z całych sił spróbowała odsunąć jego dłonie
od szyi, ale Rosja skutecznie stawiał opór.
- Walka fizyczna to nie twoja domena – zauważył z
uśmiechem – Powinnaś znać swoje słabości, każdy potrafi je dobrze wykorzystywać
przeciwko tobie. Nawet wtedy…
Poczuła jak masuje palcem
wzór jej blizn na gardle.
- Jeśli uszkodzisz mi gardło i tak je zregeneruje
– odpowiedziała wbijając w niego wrogie spojrzenie – Nie wykorzystasz moich
zdolności, choćbyś nie wiem czym mi groził. Zapomnij o tym, co było między nami
w dzieciństwie… wiele się od tamtego czasu zmieniło.
Uderzył ją w brzuch, po czym rzucił jak szmacianą
lalkę o ziemię. Nie puszczając jej gardła ukląkł obok niej zbliżając twarz do
jej własnej. Zagryzła zęby ignorując ból w plecach, które po potężnym spotkaniu
z twardą ziemią wydawały się jej zupełnie skruszone.
- Piętno jakie na siebie naniosłaś będzie cię
ścigać do końca twojego życia – wyszeptał cucąc ją mroźnym oddechem – I żadne
państwo, żadna głupia nacja ci nie pomoże. Wplątałaś się o jedną wojnę za dużo,
a ja zawsze zwyciężam…
Uśmiechnęła się, a iskierki w jej oczach jasno
wskazywały rozbawienie. Twarz Rosji ani przez chwilę nie wyraziła niczego.
- Ciekawe… - wychrypiała – Po porażce z Polską
też tak sobie mówisz?
Nie zdążyła zauważyć, kiedy puścił jej gardło,
ani nie wyczuła momentu, w którym jednym silnym uderzeniem chciał zaatakować
jej serce. Ciało instynktownie odchyliło się w bok, a cała siła uderzenia
skumulowała się na jej żebrach. Ból towarzyszył jej przy najmniejszych
oddechach, które teraz były jej nieodzownie potrzebne.
Odbiegła od niego chwiejnie upadając ostatecznie
na śnieg. Nie mogła ustać na nogach, kręgosłup i żebra zupełnie nie nadawały
się chwilowo do użytku. Zgromiła wzorkiem Rosje, który stał kilka kroków od
niej emanując zniecierpliwieniem. Wypluła na jego oczach krew wycierając z
czerwonych ust cieknącą ciecz.
- Jesteś wstrętny – syknęła unosząc dumnie głowę.
The wrtng of the Wall
R.
Jak wiesz, moja
droga
Życie jest kosztowne.
To może ludzi tak niepokoić.
Życie ma wysokie koszty utrzymania -
To jest natura bestii.
S.
Zgadzam się, Panie Ale widzi Pan, Ustępowanie rzadko obniża opłatę, Panie. Życie może być dość chłodne, nieprawdaż, Nawet w płaszczu z norek.
R.
Nie spierajmy się O kilka guldenów więcej. Podaj swą cenę, proszę.
S:
Ja nie negocjuję
I nigdy nie będę zaspokojona
Tym co moglibyśmy uzgodnić.
Razem:
Razem:
Żyć, umrzeć, mieć nadzieję na najlepsze!
R:
R:
Weź co możesz i zapomnij o reszcie.
Czemu dziś ryzykować jutrem
Kiedy możesz ocalić wszystko?
Razem:
Razem:
Śmiej się, płacz, rób co musisz!
R: Nie pokładaj wiary w mężczyźnie, któremu nie możesz ufać. Nie będzie go przy Tobie Kiedy zaczniesz upadać Pismo na ścianie!
S:
R: Nie pokładaj wiary w mężczyźnie, któremu nie możesz ufać. Nie będzie go przy Tobie Kiedy zaczniesz upadać Pismo na ścianie!
S:
Jestem prawdomówna
R:
R:
Tak jak ja, moja droga.
Ale tak wiele prawdy jest kłamstwem, moja droga.
Kiedyś wierzyliśmy, że świat jest płaski,
A teraz się z tego śmiejemy.
S:
S:
Wierzę w miłość
Jak gwiazdy nad nami,
Wieczną.
R:
R:
Nawet gwiazdy gasną
I w czasie gdy odchodzą
Nic nie może ich zatrzymać.
Razem:
Razem:
Żyć, umrzeć, mieć nadzieję na najlepsze!
S:
S:
Jutro będę potępiona, ale dzisiaj jestem taka
szczęśliwa!
Nie boję się twoich pogróżek.
Nie będziesz mnie sprawdzać.
Razem:
Razem:
Śmiej się, płacz, rób co musisz!
S:
S:
Nie wycofam się, proponuję, żebyś się z tym
pogodził.
Wciąż jestem tą którą on kocha
I - wreszcie - potrzebuje.
Napis na ścianie
R:
R:
On odejdzie, moja droga,
Do tego czasu w następnym roku,
Będzie ktoś nowy
Ktoś taki jak ty
Kto wierzy w miłość
I w gwiazdy powyżej
Nikt go nie zatrzyma!
Razem:
Razem:
Żyć, umrzeć, mieć nadzieję na najlepsze!
R:
R:
Miłość może okazać się trudna w areszcie
S:
S:
Wolność jest rzadko za darmo
A miłość pokona każdą ścianę!
Razem:
Razem:
Śmiej się, płacz, rób co musisz!
R:
R:
Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz
S:
S:
Tak i zobaczę cię w Piekle
Nim się przed Tobą rozpłaszczę.
R:
Napis na ścianie
S: Ale słowa, jak ty, są małe!
S: Ale słowa, jak ty, są małe!
R: Napis na ścianie!
Razem: Na ścianie!!
Oddychała coraz
słabiej. Głos, który miał być ostatnią deską ratunku, zdawał się w ogóle nie
działać. Patrzyła jak Rosja walczy z jej iluzją, nie dając sobą manipulować.
Wypierał każdy fałszywy obraz jaki mu narzucała, nie spuszczając z niej
spojrzenia. Cały ból i pokiereszowane ciało, nie dawało jej szansy na
jakąkolwiek reakcję. Słabość ogarnęła ją szybko i bezlitośnie.
- To już na mnie
nie zadziała – wyszeptał złowieszczo – Morze Bałtyckie, już czas stać się
elementem mojej rodziny… Zgodnie z obietnicą.
Nie mogła dłużej
utrzymać ciała podbierając się ręką. Położyła się na śniegu patrząc na zamglony
obraz ciemnego nieba. Słowa Rosji już do niej nie dochodziły. Szumiały oddalone
wśród szalejącego wiatru. Czuła się tak jakby miała zemdleć, widok nieba
wirował nad nią nieprzerwanie, a resztki sił uporczywie podtrzymywały jej
świadomość.
Szwajcar i Prusak
nie mogli wydusić z siebie słowa. Schowani za drzewami obserwowali nie równą
walkę, nie mogąc w żaden sposób pomóc dziewczynie. Jakakolwiek potyczka z ich
strony skończyłaby się niepotrzebną śmiercią. Rosja to szalony przeciwnik,
jeden zły ruch i ich przyszłość mogła malować się wyłącznie w ciemnych barwach.
Żołnierz widział,
że Prusak nie raz starał się ruszyć w kierunku Sory, ale fakt jego opieki nad
Węgrami skutecznie go powstrzymywał. Rozumiejąc sytuację zarzucił broń na plecy
poprawiając biały beret na głowie.
- Prusy musimy
stąd odejść – powiedział cofając się kilka kroków do tyłu.
- Że co? –
wycedził Prusak nie dowierzając temu co mówi.
- Jeśli zostaniemy
to tylko jako kolejne zabawki Rosji. Myślę, że ona by tego nie chciała, jej
ofiara poszłaby na marne. Nie ważne co pomyśli Polska, podjęła własną decyzję…
Po chwili jego
głos został zagłuszony przez głośne nawoływanie, któregoś z ptaków. Głośny i
nie przerwany powracał niczym echo. Brzmienie jasno wskazywał na drapieżnika o
dość dużych rozmiarów. Spojrzeli równocześnie w górę próbując znaleźć między
konarami drzew jego właściciela.
- Orzeł –
stwierdził Szwajcar.
Po chwili wymienił porozumiewawcze spojrzenie z
Prusakiem dochodząc do tych samych wniosków. Uderzał wielkimi skrzydłami
zataczając koła wokół polany. Wszyscy zwrócili ku nim spojrzenia oczekując
dalszego rozwoju sytuacji.
Ptak sfrunął na dół dzieląc drogę między Sorą, a
Rosją. Jego białe skrzydła rozwarte w ochraniającym geście, zatrzepotały
nerwowo, wydając z siebie dźwięk przeszywający powietrze. Rosja skrzywił się
patrząc na niego groźnie.
- Gdzie jesteś ty cholerny PSZEKU?! - krzyknął
jak obłąkany, rozglądając się na różne strony - Nawet tutaj cię przywiało!?
* obraźliwe słowo
określające Polaków, z powodu : "sz" "p"
"cz"
- Nie ma powodu by krzyczeć.
Szwajcar nie usłyszał ciężkich kopyt Feniksa, ani
jego właściciela dopóki nie rozniósł się wokół jego głos. Potężny koń
podchodził wedle woli pana ku pustej polanie, na której widniały trzy postacie.
Leżąca w śniegu Białoruś przykryta była białym puchem. Rosja wbijał w niego
groźne spojrzenie przygryzając ze złości zęby. Jedyne co w tym obrazku mogło
doprowadzić do go szaleńczego gniewu to leżąca Sora i jej nieobecne spojrzenie.
Ominął żołnierza i Prusaka zerkając tylko ciężkim spojrzeniem na śpiącą
Węgierkę. Prusak przysiągłby, że jego młoda postura nijak się ma do pełnych
doświadczeń oczu.
- Przywiało – powtórzył wyniośle Polska – To mogą
powiedzieć państwa, mające przyjemność gościć cię obok swoich granic. Można
położyć się spać, a na drugi dzień, ty pojawiasz się na czyimś podwórku.
- Widząc kogoś takiego jak ty, gospodarującego
bezmyślnie swoją ziemię każdego dopadła by chandra – odparł – Lud wymaga
porządnej dyscypliny, dla opornych. Tradycyjna widać nie daje efektu, to
świadczy o tępocie twojego społeczeństwa. Jako skupisko ich życia, powinieneś
czuć się jako król głupców.
Jednym, szybkim ruchem zsiadł z Feniksa, który
cały czas rżał ostrzegawczo na Rosję. Nie oglądając się na niego, podszedł do
Sory klęcząc obok niej. Sprawdził tętno upewniając się, że rany, choć poważne
powinny szybko się zregenerować. Patrzyła tępo na niebo, nie orientując się o
jego obecności. Widząc czerwoną plamę na śniegu, która od kapiącej krwi z jej
brzucha zdążyła utworzyć małą kałużę, przewróciło mu się w żołądku.
Rosja nie czekał na dalsze popisy z jego strony,
gdy ten powinien od razu się z nim skonfrontować. Ich relacje jak i obecne
wydarzenia powinny być dla niego głównym napędem do działania. Sam fakt jego
aroganckiego stosunku do Wielkiego Rosji budziły w nim furię.
- Zdychaj!
Nagle zamachnął się na niego swoim metalowym
prętem, lecz Polska zatrzymał atak jedną ręką. Ścisnął pręt w dłoni powodując w
nim wgniecenie od swoich palców. Wciąż kucając obok Sory obrócił się ku Rosji
na tyle, by ten nie mógł jej widzieć, ani podejść.
- Tym razem będzie trochę inaczej Rosjo – warknął
groźnie – Gdyby coś cię ominęło, to jeden z wrogich ci pionków zaszachował
twojego króla. Jesteś taki dumny ze swojej inteligencji napędzanej wyłącznie
kaprysami małego szczawa szczającego w gacie, więc powinieneś się domyśleć. Od
dziś nie masz prawa być na moich ziemiach, jestem niezależnym państwem, a każda
cząstka jaką pozostawiłeś zostaje z każdą chwilą wytępiana.
Mina Rosji ponownie wyrażała obojętność i zimne
spojrzenie bez serca. Opuścił ręce, puszczając swoją metalową broń. Feniks
zarzucił kopytami w nerwowym tańcu.
- Nie na długo Polsko… nie na długo.
Odwrócił się od Polski nie rzucając ani jednego
spojrzenia w stronę lasu, gdzie ukrywali się członkowie wyprawy. Ledwo
przytomna Białorusinka pocierała skronie, ale gdy tylko zorientowała się kto
stoi tuż obok niej, wstała gwałtownie bujając się na boki.
- Bracie – opuściła głowę unikając surowego
spojrzenia – Ja…
Ominął ją bezceremonialnie zarzucając na szyję
długi szal.
- бесполезный
[ bezużyteczna ]
OMG!! Umarłam ze szczęścia :-D
OdpowiedzUsuńnie wiem czy się cieszyć, że ze szczęścia, czy martwić, że z tego powodu umarłaś xd
UsuńDziękuję i Pozdrawiam :)
Piękny rozdział. Serio. I to jeszcze setny !! Wow... Najdłuższy fanfic jakiego kiedykolwiek w życiu czytałam. I szczęśliwe zakończenie. I Szwajcaria. I już komuny nie ma i kolejek po żarcie nie będzie. I wszyscy będę pić herbatkę i zajadać ciasteczka, prawda?....
OdpowiedzUsuńPrawda ?
Marianna, osobiście bym podziękowała, że tak długo trwasz, ale nie mogę :[ Mimo to Dziękuję :D
UsuńTwój komentarz = banan na mojej twarzy *-*
Aa i jeszcze co do zajadania się ciasteczkami to fanfic zaczyna dobiegać końca, bo piszę chyba ostatnie rozdziały w Wordzie :)
UsuńChoć u mnie z tymi notkami, to równie dobrze za rok mogę skończyć tą historię xD
Będzie zaczynał się kulminacyjny epizod na blogu :D Mam nadzieję, że się spodoba.
Błagam cię nie koncz! Właściwie to możesz wymyślić przyszłość Polski, jakaś wojna ale np tym razem nie u nas czy cus, nie pogniewamy się...przynajmniej ja 😁 . Ogl to rozdział superrrr, wielki wjazd Polski i widownia ohh 😚 uwielbiam w twoim pisaniu to, że rozdziały są długie i mega ciekawe 😃. Ostatnio zerknelam na pierwsze rozdziały i muszę powiedzieć że pierwszy i ostatni różnią się drastycznie, wow jak to wszystko się zmienia *pogrąża się w melancholii*
OdpowiedzUsuń*-* Thank you so much my kind commentator
UsuńWiem, pierwsze rozdziały..em staram się na nie nie patrzeć choć podjęłam próbę ich poprawiania, mój zapał osłabł...co nie znaczy, że się poddałam :D
Dziękuję, że czytasz i za to, że ci się podoba xd O to chodzi w tej historii, żeby komuś przypadła do gustu i mile się ją czytało. Szczerze powiedziawszy zaczynam myśleć, że era blogów zaczyna niknąć :/ na rzecz twitterów, facebooków i innych. Oby nie bo lubię czytać, niektóre blogi, wręcz są takie, które zafascynowały mnie żeby pisać. Dobra rozgadałam się ><
Dziękuję i ciepło Pozdrawiam bo mrozy Syberyjskie są :O
Boze doczekalam sie <3 błagam nie kończ zacznij pisać o tym co jest teraz czy cos
OdpowiedzUsuń(tak w oczekiwaniu x3 ) Czym są owe dzienniki ? (te na pasku do góry) Będziesz je kontynuować? Bo na okrągło czytam ten jeden wpis i nawet nie wiesz jak pobudza on moją wyobraźnie! Aż boli *-* chciała bym to narysować ale nie potrafię jeszcze z głowy, dlatego tak boli :<
OdpowiedzUsuń