poniedziałek, 9 stycznia 2017

Rozdział 99






Tułał się po korytarzach, nie mogąc dostrzec żadnego światła. Tupot jego kroków odbijał się wielokrotnie przekonując o wielkości starego bunkra.
- Cholera, gdzie jesteś Węgry… - syknął uderzając pięścią w ścianę.
Wszczął dalsze poszukiwania, próbując zapamiętać rozkład tuneli. W powietrzu unosił się nieznośny smród, od którego kręciło mu się w głowie. Pochodził od znanego mu zapachu zgnilizny trupów. Wątpił, by Węgierka powiększyła ich szeregi, ale znoszenie tego swędu nabawiało ochoty na pawia. Nagle ujrzał światło, które oświetlało krótki fragment korytarza. Tuż obok stał jeden z żołnierzy Rosji wpatrujący się w jeden punkt. Poczuł narastającą w nim ochotę rozlewu krwi. Odkąd jest sam, nie musiał przejmować się towarzystwem Sory.
- Tak cię urządzę, że się nie poznasz – uśmiechnął się szyderczo, wyjmując z kieszeni myśliwski nóż.
Podszedł bliżej szykując się do ataku. Uważając, by go nie zauważył zaszedł go od tyłu. Żołnierz zdawał się nie koncentrować na niczym innym jak na jednym punkcie. Prusak nie marnował okazji rzucając się na niego szybko i efektownie. Ostrze wbiło się w gardło Rosjanina, który zaczynał dławić się krwią. Prusak pociągnął nóż do góry kończąc cięcie na jego czole. Krew oblała jego bladą twarz naznaczając śladem morderstwa. Przepołowiona twarz wydała z siebie ostanie ruchy, zanim Prusak wyjął z niego ostrze. Satysfakcja nie była duża z powodu jednostronnej walki, ale nie zamierzał nad tym rozmyślać. Rzucił truchło na ziemię podnosząc wzrok.
Krew zalała żółtą żarówkę, która teraz oświetlała fragment korytarzu na czerwono. Jej marne światło odsłoniło przerażoną twarz Prusaka, na której malowała się panika. Krople krwi wciąż kapały z jego policzków, tuż obok przerażonych rubinowych oczu.
- Węgry…
Nieruchome ciało dziewczyny leżało naprzeciwko niego. Punkt, w który tak usilnie wpatrywał się żołnierz to jego najbliższa towarzyszka na szachownicy życia i śmierci. Kraty, które odizolowały ją od wolności od tak długiego czasu wyrwał jednym silnym szarpnięciem. Cela była mała i pełno w niej było łańcuchów i krwi. Tej starej jak i świeżej.
Padł na kolana tuż obok niej podnosząc ją za chude ramiona. Nagie ciało dziewczyny w żaden sposób nie budziło w nim pożądania, tylko litość i trwogę. Drżącymi rękoma zdjął z siebie płaszcz i szalik owinięty wokół głowy.
- Węgry, obudź się – chwycił jej drobną twarz w dłonie, odsuwając brązowe pasemka z oczu.
Oddychała słabo, nie reagując na jego głos. Wykorzystując moment jej snu, ubrał ją delikatnie w swój płaszcz, który sięgał do jej kolan. Ulżyło mu nie musząc patrzeć na posiniaczone i wychudzone ciało. Kości policzkowe odznaczały się na chorej skórze, tuż obok wysuszonych ust.
- Ich werde ihn töten [ Zabiję go ]
Rozerwał na części niewolące je łańcuchy, starając się nie pogłębić jej obrażeń. Widział już wiele okrucieństwa, sam zadawał je przez cały czas ku jego uciesze. Tym razem jednak nie potrafił myśleć o niczym innym, jak tylko o szybkiemu zmniejszeniu jej bólu.
Obręcze po łańcuchach, które wrzynały się jej w skórę zdążyły już przybrać czarny kolor. To samo tyczyło się jej kostek, możliwości ruchu jakie jej dali były minimalne.
Wziął ją na ręce tuląc do ciepłego ciała. Trzymał ją tak jeszcze przez chwilę chowając twarz w jej włosach. Nie pachniały już tak jak dawniej, posklejane od starej krwi nie wyglądały już na tak gęste i zdrowe. Wiedział, że tak wykorzystana Węgierka była w stanie zrobić wszystko w akcie ucieczki, nawet tej samobójczej.
Każde ostre zakończenie ścian miało fragmenty poszarpanej skóry i imponującą ilość krwi. Rosja zmuszając ją do oddania mu się na pewno używał ogromnej siły, ale te wskazywały, że sama działała w ten sposób. Chciała ze sobą skończyć, a silny duch, który szalał w niej od setek lat został brutalnie spalony przez jednego diabła.
Mglista powłoka nasuwała się na rubinowe oczy Prusaka z każdą kolejną myślą o jej cierpieniu. Gorący płomień wypełniał każdą komórkę jego ciała, przywracając słabą iskrę mocy państwa. Wstał podnosząc kruche ciało dziewczyny. Cichy jęk wydobył się z jej ust dowodząc o bólu, który musiała znosić nawet w czasie snu.
- Byłaś wojowniczką, a on zrobił z ciebie… - wyszeptał nie mogąc powiedzieć ostatniego słowa.
Wyszedł z jej celi podchodząc do wiszącej niedbale żarówki. Wciąż czerwona oświetlała jego twarz pełną gniewu i smutku. Uderzył ją głową rozbijając na drobne kawałki. Zapadła niekończąca się ciemność. Szkło pocięło jego czoło, ale miał gdzieś bodźce, które odczuwał. To światło nie prowadziło do żadnego ciepła, ani przyjemnego miejsca. Zwabiało wyłącznie do piekła. 


*


- Kim jesteś?! – krzyknęła groźnie.
Sora wpatrywała się w nią próbując odpędzić się od zawiłych wspomnień z dawnego życia. Teraz były po dwóch stronach barykady i żadna nie miała ochoty odpuścić. Z pewnością będzie musiała stoczyć z nią walkę, jeśli nie chce narażać powodzenia misji. Sam fakt caej wędrówki i ryzyka, który poszedłby na marne świadczyłby o jej bezużyteczności. Pokrzepiła ją myśl, że jako siostra Rosji, z pewnością można jej naliczyć więcej wad jak zalet. Błyszczące noże w jej dłoniach były już spisane na listę przywar.
Białoruś mierzyła ją pustym spojrzeniem bawiąc się swoimi nożami. Po chwili jej postawa zmieniła się. Spojrzała na nią przenikliwe doszukując się czegoś znajomego. Na samą myśl o rozpoznaniu jej przez siostrę Rosji, Sorze uginały się pod nią kolana.
- Czuję jakbym skądś cię znała – syknęła w jej stronę – Gadaj! Zastanowię się, czy poszlachtować się lekko, czy może potrudzić się trochę bardziej.
Mówiąc to polizała jedną ze swoich zabawek, ciesząc się na samą myśl o rozciętej skórze.
- Brat się ucieszy, widać nie jesteś kimś zwyczajnym – odparła po chwili – Znasz nasz wspólny język, a to cecha przyznawana jest tylko konkretnym jednostkom…
Sora nie mogła powstrzymać syku, który upewnił Białoruś w jej odkryciach. Przeklinała się w myślach za brak rozwagi i zastanowienia. Z drugiej strony mogła znowu namieszać w dziewczynie w głowie, ale równie dobrze mogłaby wykrzyczeć „Jestem gotowa zabić każdą personifikację państwa, bo potrafię śpiewać”. Jej wybuch w willi państw był pod napływem emocji, zupełnie nie kontrolowany.
Przełknęła głośno ślinę starając się wybrnąć z sytuacji w miarę najmniej szkodliwe dla jej całego kamuflażu wśród państw.
- Nie sądzę, żebyśmy się znały - odparła, ku zaskoczeniu rosyjskiej porcelanowej lali.
Śmignięcie noża przeleciało tuż obok niej przecinając jej blady policzek. Przeczuwała, że może tak skończyć. Przysłanie tu jednego z członków jego wspaniałej rodziny to idealny sposób na nie trudzenie się pośpiechem i błahostkami.  
- Gadaj! - usłyszała groźny i niebezpieczny syk młodszej z "rodzeństwa" - Kto jeszcze jest na dole? Nie powiesz szpiegu, że byłaś tylko ty! Zetrę ci zaraz tę piękną twarzyczkę, jeśli zaraz nie wydusisz niczego!
Nie czekając na jej odpowiedź ruszyła ku niej pewnym krokiem, ściskając w ręku jeden ze swoich noży. Jej uwagę zwróciły dziwne oczy, które promieniowały pięknem i nieznanym jej dotąd urokiem. Zagryzła ze złości zęby marszcząc brwi.
- Dlaczego masz takie obrzydliwe oczy?! - krzyknęła, ledwo hamując dłoń w której trzymała resztę swoich sztyletów - Co robisz w jednej z tajnych kryjówek brata…?! Gadaj!
- Przyszłam pospacerować po tych lasach, to chyba jest legalne - odparła czując niewielką ilość irytacji, która tymczasowo zastąpiła jej strach - Mówiąc tak o moich oczach masz na myśli to, że są piękne tak? Twoje są pozbawione piękna, więc masz prawo się mnie czepiać…
- Ty! Jak śmiesz śmieciu! - rzuciła w jej stronę serię ostrzy, ale ku zaskoczeniu Białorusi, Sora umknęła przed nimi z ogromną łatwością.
 Odskoczyła kilka kroków do tyłu nie tracąc z oczu zimnej siostry Rosji. Zastanawiała się, czy unieszkodliwienie Białorusi będzie obejmowało pakowanie się w kłopoty lub robienie wygłupów, o których wspomniał Polska. Nie miała ochoty narażać się mu bez potrzeby, a wszelkie jego uwagi brała sobie do serca.
Tym razem jej wybór to spór pomiędzy zwykłym posłuszeństwem a racjonalnym działaniem. Białoruś to w końcu personifikacja państwa, wszelkie integrowanie w jej osobę to czyste zdeptanie domu, którego reprezentuje. Nie miała pojęcia, czy jako Morze Bałtyckie może wszcząć walkę, jak równy z równym.
- Nie jestem śmieciem… nie masz prawa tak do mnie mówić, plugawe państwo! Gdybym tylko zechciała mogłabyś nie istnieć! - Sora zacisnęła dłonie w pięści nachylając się do ataku - Jesteś dokładnie taka sama jak on… z tą różnicą, że ty jesteś tylko lalką w jego rękach! Myślałam, że to państwa kontrolują innych, ale twoje życie nie różni się niczym od tych, które wiodą mieszkańcy Rosji!
Echo jakie powstało od krzyku Białorusi potoczyło się wściekle wśród drzew. W tej samej chwili czyjaś rozczochrana, jasna czupryna pojawiła się kilka metrów od dwóch kobiet atakujących się wściekle. Karabin połyskiwał w świetle nocy, a beret na jego głowie zakrywał część blond pasemek.
Ciemne zielone oczy świdrowały w osłupieniu walkę dwóch kobiet, nie mogąc przekonać się do następnego kroku. Zacisnął pięści nabierając przez usta powietrze.
- Neutralność… pokój… - wyjąkał dla uspokojenia.

6 komentarzy:

  1. Jej rozdział! !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah :D Cieszę się, że zajrzałaś/łeś xd
      Bardzo miłe uczucie, jak ktoś czyta te wypociny ;d

      Usuń
  2. Nowy rozdział ! Białoruś !! Vash !!!!!!!!! Ty to wiesz, jak zatrzymać człowieka w niecierpliwości, co ? Ten rozdział jest bardzo dobrze napisany, gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  3. W dwa i pół dnia przeczytalam wszystkie 99 rozdziałów. Nigdy nie nazwałbym twojej pracy wypocinami. To co piszesz to istny majstersztyk! 😁 Nawet nie wiesz jak się cieszę że znalazłam to opowiadanie (przypadkowo) 😀 z MEGA niecierpliwością czekam na kolejny rozdział x3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, czy komentujący zdają sobie sprawę, jak szybko sprawiają uśmiech na twarzy autora :] dzień nagle nabiera tęczy, pomimo zimowej depresji za oknem xD

      Usuń