piątek, 9 września 2016

Rozdzial 94



Drewniana chatka przykryta puchem śniegu odznaczała się na tle gęstego lasu. Wiatr uderzał w okiennice nasypując na nie śnieg. Promienie słońca rozlały się na ziemi, iskrząc się niczym dywan diamentów. Ciężkie chmury ustąpiły kojącemu światłu, oddalając się z krainy pól i łąk.
              Wciąż pogrążeni we śnie leżeli przy wygaśniętym kominku, z którego wciąż uchodziła stróżka dymu. Schowana w jego ramionach, nie miała zamiaru się poruszyć pozbawiając się jego ciepła. Umięśnione ciało chłopaka pokryte rozmaitymi bliznami, nie przyćmiewało jego uroku. Był urzeczywistnieniem najpiękniejszych miejsc swojego Domu.
Po chwili otworzył oczy spoglądając na drobną istotę leżącą obok. Wciąż widział ślady łez na jej policzkach. Odetchnął głęboko przesuwając dłonią po twarzy. Szum w jego głowie nie pozwalał zignorować pulsującego bólu w skroni. Butelka wódki, którą wypił poprzedniego wieczoru, sprawiła, że wszystkie wydarzenia wracały do niego z głośnym hukiem.
- Chyba przesadziłem – wyszeptał sam do siebie.
Podniósł się na łokciach, starając znaleźć część ubrania, którą mógłby ją przykryć. Jego płaszcz zdawał się być najbliżej. Sięgnął po niego nakrywając na jej ramiona.
Nachylił się do jej policzka i pocałował kojąc do snu.
- Zrobię śniadanie.
Gdy tylko miał się podnieść, z korytarza dobiegł straszny huk. Od razu wiedział, że ktoś wyważył drzwi, nie omieszkując użyć przy tym siły. Pierwsze myśli jakie go naszły to fakt, że wiedział, kto właśnie go odwiedził. Zerwał się na równe nogi, oczekując gościa. Sora zakryła płaszczem uszy, marudząc coś pod nosem.
              Po chwili zza progu wyszedł srebrno włosy chłopak o wysokiej postawie. Czarne oficerki, które nosił naniosły za sobą kupę śniegu zostawiając ślady na dywaniku. Polska ostatkami sił próbował nie wybuchnąć i nie okładać go pięściami.
Prusak masował bark rozglądając się za gospodarzem domu. Skierował się do kuchni, nie dostrzegając dwóch postaci po lewej stornie. Polska wywrócił oczami czekając, aż ten łaskawie go odnajdzie.
- Gdzie jesteś kupo gów- Znaczy się Polsko… - jęknął z irytacją pod nosem.
- Nie dość, że wybitnie głupi to jeszcze ślepy. Podziwiam matkę naturę, że wyprodukowała takie coś jak ty i utrzymała to przy życiu….
Na dźwięk jego słów Prusak odwrócił się w jego kierunku z grymasem na twarzy. Jednak po chwili krzyknął przeraźliwie uderzając plecami o ścianę za sobą. Wiszący na niej obraz spadł z hukiem na ziemię. W jednej chwili Prusak zasłonił dłońmi twarz, próbując przetrzeć oczy.
- Kurwa! Co ty odpierdalasz?! – potok słów jaki się z niego wydostał był jednym z najdłuższych w jego życiu.
Rozumiejąc powód jego zachowania pokręcił z pożałowaniem głową.
- A więc jednak to możliwe, od razu mogłem się domyślić – zaczepił wijącego się z bólu Prusaka. – Po raz pierwszy w życiu miałeś styczność z męskim przyrodzeniem. Gratuluje, Prusy. Od dziś jesteś Prusanką.
Krwisty błysk w oczach Prusaka przebił go na wylot, powiadamiając go tym samym o przekroczonej granicy.
- Küss meinen Arsch! [ pocałuj mnie w dupę! ]
Słysząc obelgę ze strony Polski, nie mógł się opanować. Skoczył na niego, zamachując się pięścią. Polska odsunął się, łapiąc z podłogi swoje spodnie.
- Dobra, nie żebym miał coś przeciwko – podniósł obronnie ręce – Ale wolę jednak mieć na sobie spodnie, gdy spuszczę ci manto. Zresztą, o co robisz taki raban? To ty wparowałeś do mojego domu!
Prusy zahamował kolejny cios, ostatecznie wyładowując się na krześle obok niego. Pod siłą ataku połamał się w drobne drzazgi. Uwaga Polski wyraźnie trafiła do jego rozsądku. 
- Przysięgam, że kiedyś powieszę sobie twoje flaki nad łóżkiem! Du arschloch!
[dupku]
Nagle tuż za nim stanęła Sora. Uderzyła go pięścią w głowę robiąc mu przy tym małego guza. Nie widząc napastnika Prusak ugiął się pod jej atakiem. Polska nie był wyjątkiem. Widząc jak do niego podchodzi wiedział, że cios będzie pozornie łagodny, ale w rzeczywistości czuło się go przez dobrych kilka godzin.
- Dlaczego się tak wydzieracie?! Jeśli macie ochotę na siebie powrzeszczeć, won na dwór! Nie mam zamiaru nie przespać kolejnych dni! Macie ponad tysiąc lat, a zachowujecie się jak małe szczawie! Naprawdę to zaczyna być i nudne i męczące! Jeśli nie macie więc nic innego do roboty poza włażeniem sobie w tyłek, róbcie to gdzie indziej!
Prusak cofnął się do tyłu, zatrzymując się obok Polski. Obaj mieli szeroko otwarte oczy, spoglądając na rozwścieczoną dziewczynę. Tym bardziej skupiła na sobie uwagę Prusaka, który nie omieszkał obejrzeć ją łakomym spojrzeniem.
- Ona zawsze taka wulgarna… ? – wyszeptał do państwa.
- Nie, ale po naukach u ciebie i to mnie nie zaskoczy.
Sora zgarnęła włosy z twarzy, przytrzymując niedbale płaszcz Polski do ciała. Widać było, że jest jeszcze w pół śnie, dlatego nie hamowała się w żadnym wypadku.
- Dobra. To teraz poważnie – przerwał podchodząc do dziewczyny – Po co tutaj przyszedłeś, prawie zapomniałem, że potrafisz tak głośno wparowywać do domu.
Otoczył ją ramieniem prowadząc do kanapy. Prusak zmarkotniał, dochodząc do odpowiednich wniosków, do czego doszło zeszłej nocy. Polska i tak zachowywał się dziwnie optymistycznie i lekkodusznie. Tym bardziej przykuwało to jego uwagę, bo w jego sytuacji trudno trzymać pogodę ducha.
Ulżyło mu w pewnym stopniu. Wymiana obelg była czymś, co bardzo dobrze znał ze swojej przeszłości. Chociaż ta jedna rzecz utrzymała się z jego dawnego życia. Zaczesał dłonią srebrne kosmyki do tyłu, w podobny sposób jak jego brat. Polska wydawał się zaciekawiony jego nagłym przyjściem, świdrował go spojrzeniem czekając na informacje. Zupełnie jakby coś przewidywał.
„ Zdecydowanie coś się z tobą stało… „ – pomyślał Prusak.
- Chcę odnaleźć Węgry – wycedził szybko i stanowczo.
Na te słowa mina Polski w jednej chwili zrzedła. Zmarszczki na czole pogłębiły się ujawniając twarz zmęczonego człowieka. Ta reakcja nie przekonała Prusaka do odwrotu. Zacisnął dłonie na spodniach przygryzając złowrogo zęby.
Polska skrzywił się widząc tą zmianę w zachowaniu Prusaka. Zwykle wróżyła kłopoty i to takie na dużą skalę. Tym razem chodziło o państwo postawione w takiej samej sytuacji jak on. Przypominając sobie o plotkach, które przyniósł ze sobą Szwajcar, przycisnął do siebie mocniej zaspaną Sorę.
- Co – zaczął niepewnie – Zamierzasz konkretnie zrobić…?
Srebrnowłosy uśmiechnął się kpiarsko ujawniając swój kieł.
- To oczywiste. Obiorę ją tym dupkom z gówno-landu. Przecież oboje wiemy, że tam jest. Nie może opuścić swojego Domu, ale Rosja nie omieszkuje tam jechać. Sam fakt doprowadza mnie do szału! Nie zamierzam tu tkwić ani minutę dłużej. Chciałem tylko zapytać, czy zamierzasz iść tam ze mną. W końcu ratowała ci tyłek kilkakrotnie… jesteś jej coś winny.
- Twoje myśli a słowa, są zupełnie sprzeczne – przerwała Sora.
Prusak spojrzał na nią nieprzychylnie.
 - Wchodzisz mi do głowy wiedźmo?
Sora wbiła w niego ostrzegawcze spojrzenie.
- Jeśli dalej chcesz pomocy, radzę przestać mnie tak nazywać – fuknęła odwracając od niego wzrok – Mogę z tobą pójść.
Polska spojrzał na nią jak oparzony, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał.
- Nie ma mowy – odpowiedział niemalże natychmiast.
Prusak wstał z fotela zaciskając pięści. Uwaga gospodarza domu wyraźnie pobudziła jego irytacje.
- Dlaczego? Bo ma większe jaja od ciebie? Chociaż ona czuje się w obowiązku pomóc przyjacielowi!
Ostatnie słowo z trudem przeszło mu przez gardło. Sora i Polska wyczuli tą nagłą zmianę, kryjąc w sobie szok. Nigdy wcześniej nie mówił, o kimś jako o przyjacielu. Przepełniające go emocje, burzyły dotychczasowe blokady, które w sobie trzymał. Polska nie miał zamiaru ustąpić. Puścił Sorę podnosząc się z miejsca.
- Po pierwsze – powiedział ze spokojem – Jestem Państwem pod władzą psychopatycznego Rosji. Zamknięto moje granice, jeśli tylko przekroczę ich próg znajdzie mnie w jednej chwili. Wtedy wszystko to na co tak pracowałem, a zaraz uda mi się to wszystko skończyć legnie w gruzach. Po trzecie, kocham Węgierkę jak siostrę, dobrze o tym wiesz. W pewnych momentach mam naprawdę głęboko gdzieś zasady i pseudo prawa, które ktoś na nas narzucił.
Sora spojrzała na niego przejęta, czując się częścią tego co powiedział. W końcu wczoraj wydawał się właśnie stosować do tego, o czym teraz mówił. Widząc jej zachowanie wyciągnął ku niej dłoń. Ścisnęła ją uśmiechając się smutno. Ich współistnienie jest samo w sobie pogwałceniem ich reguł.
- Gdybym tylko mógł coś zdziałać, już bym to zrobił. Komunizm cię nie dotknął, więc nie masz pojęcia, ile pracy i siły wymagają pokojowe pertraktacje. Zresztą, na to już u mnie trochę za późno. Na pewno o tym wiesz, że moje działania mają swój oddźwięk w innych państwach. I na koniec, Sora była ścigana z jakiegoś powodu przez Rosję, odkąd pojawiła się tutaj kilkadziesiąt lat temu. Po zamachu na wille państw również miała z nim problemy. Podawanie mu jej jak na tacy jest zupełnie irracjonalne!
Podniesiony głos Polski poniósł się echem po chatce. Prusak spojrzał na niego z wyższością, po czym skierował się gwałtownie do wyjścia. Nie miał zamiaru prosić kogokolwiek ponownie o pomoc. Tym razem ostatni raz postawił stopę w jego domu. Sora siedziała jeszcze przez chwilę w milczeniu, nie mogąc opanować emocji, po tym co przed chwilą zaszło. Podniosła się z miejsca puszczając dłoń Polski. Zerknęła na niego surowo i z rozczarowaniem, idąc w ślad za Prusakiem.
- Wiesz, że nie tobie o tym decydować.
Chłopak opuścił głowę, zamykając z bólem oczy.Chwyciła sukienkę ubierając ją szybko na siebie.
- Pójdę z tobą!- krzyknęła widząc jak jego postać niknęła pod gęstymi krzakami.
Jej krzyk zatrzymał go. Był już na skraju lasu, ale w jakiś sposób cieszył się, że będzie miał jeszcze kogoś do pomocy. Odwrócił ku niej twarz ujawniając przejęcie i zdeterminowanie.Nie spodziewał się, że sprzeciwi się Polsce, ale mimo wszystko był świadomy, że pójście samemu wiąże się z łatwą śmiercią.
- Polska ci nie zabroni? – skomentował ironicznie, nie mogąc pozbawić się jadu.
- Czasami jesteś naprawdę irytujący – syknęła w jego stronę.
Po chwili upadła na ziemię, rozsypując śnieg. Zdezorientowany Prusak podbiegł do niej, pomagając się podnieść. Jednak gdy tylko oparła swoje ciało na nogach wydawała stłumiony okrzyk bólu.
- Co do cholery? – jęknął – Nie gadaj, że znowu coś ci jest.
- Odczep się ! – zarumieniła się, czując się upokorzona przez jego słowa – Dam sobie radę! To chwilowe…
Bez żadnych pytań, podniósł jej sukienkę na tyle by zobaczyć nogi. Sora zadławiła się powietrzem, nie zdążając zareagować. Krwistym oczom Prusaka ujawniły się wijące ślady i małe ranki od kostek po uda.
- Ty chyba żartujesz… Chcesz mi pomóc w takim stanie?
- Moją siłą nie jest muskulatura i sprawność, ale głos – odparła zakrywając rany.
- Dobra niech wam będzie.
Usłyszeli nad sobą głos Polski, który znalazł się tuż przy nich w jednej sekundzie. Pochylił się do Sory biorąc ją na ręce. Zupełnie olewając Prusaka, skierował się do domku.
- Ostatnio traktuję cię jak prawdziwą księżniczkę wiesz? – uśmiechnął się rozbawiony jej zakłopotaniem.
Westchnęła z rezygnacją, dając sobie pomóc. Widząc, że Prusak dalej klęczy w śniegu wysunęła się zza ramienia Polski patrząc na niego oczekująco.
- Idziesz?
Prychnął zobojętniale, udając że jej uwaga była zupełnie nie potrzebna. Otrzepał się ze śniegu, idąc w kierunku drewnianego domku. 



*

Prusak stukał nerwowo palcami o blat stołu, wpatrując się na rozłożone mapy. Nie raz zerkał oczekująco na Polskę dając mu znać o swoim zniecierpliwieniu. Nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, blondyn opatrywał rany na nogach Sory, starając się jak najlepiej wywiązać z zadania.

- Nigdy nie byłem w tym dobry… - jęknął pod nosem zawiązując ostatnią kokardę.

Sora przyjrzała się dziełu Polski z rozbawieniem, widząc jak ten  z całych sił nie chce po sobie poznać zażenowania. Bandaż z cała pewnością wymagał poprawek, ale zakrywał ślady spowodowane przez nadużywanie zdolności.

- Jak dla mnie wszystko jest w porządku – uśmiechnęła się do niego ujawniając białe zęby.

Ku jej zaskoczeniu chłopak pocałował ją wierzch stopy, unosząc ją niczym piórko. Prusak udał, że zbiera mu się na wymioty od przedawkowania cukru. Widząc zupełne zobojętnienie na swoją osobę uderzył głośno w stół, przewracając kilka drobiazgów na ziemię.

- Bo przecież regeneracja to rzecz nam obca… - skomentował pod nosem wywracając oczami – Możemy już ruszyć mózgami, zamiast…

Ostatnie słowa Prusaka przerwał głośny kaszel blondyna. Polska podszedł do stołu nie omieszkując spojrzeć na Prusaka wilkiem. Oboje odsunęli się od siebie na tyle na ile się dało, patrząc na rozłożone mapy. Sora zmaterializowała się tuż obok nich.

- Powiem wam jak wygląda sytuacja w moim domu – zaczął wskazując palcem ich obecne położenie – Wojska rosyjskie są rozstawione przy każdym przejściu granicznym. Będziecie musieli przejechać lasem, między tymi punktami.

Prusak słuchał go z uwagą śledząc wzorkiem każdy szczegół mapy. Sora zerknęła na niego z ukosa podziwiając jego nagłą zmianę nastroju. Zaraz po spełnieniu jego warunków stawał się całkowicie oddany sprawie. Polska też wydawał się przejęty. Na jego twarzy widać było, że cały plan układał już od początku zgodzenia się na pomysł Prusaka.

- Pożyczysz jakiegoś konia? – zapytał od razu.

Polska zerknął na Sorę zastanawiając się nad czymś cicho.

- Kara klacz, na której tu przyjechałaś wydawała się bardzo znajoma. Sam fakt, że dorastała wielkości Feniksa mnie zdziwiła – spojrzał za okno wypatrując czegoś w oddali, po chwili jego źrenice rozszerzyły się odnajdując coś lesie – Wciąż tu jest.

Sora otworzyła lekko usta, nie mogąc pozbyć się zdziwienia. Spostrzegawcza uwaga Polski, rzeczywiście musiała mieć coś na rzeczy.

- Naprawdę? – wydukała próbując wyłapać ją między wysokimi drzewami – Wydawało mi się, że poszła w swoją stronę…

Nagle twarz Prusaka nie pozostawiła żadnych wątpliwości. Szybkim krokiem skierował się do wyjścia otwierając drzwi. Polska i Sora ruszyli za nim nie rozumiejąc jego zachowania. Srebrne kosmyki chłopaka unosiły się pod silnym uderzeniem chłodnego wiatru.

- Cholera, gdybym tylko wiedział wcześniej! – krzyknął sam do siebie, wypatrując czegoś między drzewami  - Wyłaź! Wiem, że tam jesteś!

- Prusy ty chyba nie myślisz, że to ona prawda?

Polska wtrącił się przerywając jego wycie. W jego oczach wyraźnie odznaczała się litość dla upadłego państwa. Jednak ten nie miał zamiaru ustąpić. Wyszedł za próg omijając Polskę.

- Wredna zołza… - jęknął.

Nabrał powietrza i zagwizdał szybką i skrzeczącą nutę. Sora od razu zasłoniła sobie uszy krzywiąc się od nadmiaru fałszu.

Nagle rozniósł się głośny huk końskich kopyt uderzających o ziemię. Narastał z każdą chwilą zbliżając się do ich grupy. Polska wrócił myślami do zeszłej nocy, próbując upewnić się w czymś nieprawdopodobnym. Klacz wydawała mu się znajoma, ale nie mógł pokonać przeczucia, że widział ją wiele razy. Czekał cierpliwie zerkając to na Prusaka, to na granice lasu.

- Jesteś pewny, że nie zwariował? – zapytała opierając się o jego ramie.

Dopiero po chwili ujrzeli wspaniałą postać konia, który skoczył ponad gęstwinę krzaków, ukazując swoją siłę. Widząc wzburzone zwierze ścisnęła mocniej jego rękaw, wpatrując się w konia niczym oczarowana.

Prusak podszedł bliżej klaczy wysuwając do niej rękę.

- Nie wierze… - wyszeptał uśmiechając się jak dziecko – Cały czas tu byłaś?!

Jego nagła zmiana humoru wytrąciła całą sytuację do góry nogami. Echo jego głosu poniosło się długo i daleko wracając niczym pocisk do głowy Polski i Sory. Klacz podeszła do Prusaka i jednym szybkim ruchem wyrwała głowę do przodu próbując go ugryźć. Zanim jednak sięgnęła jego palców odsunął rękę cofając się do tyłu.

- Nie doceniłem cię Polsko – krzyknął po chwili z nutą zgryźliwości – Ukradłeś nawet mojego konia! Ciekawe zagranie, szczególnie z twojej strony…

Obrócił ku niemu głowę ukazując prawdziwy gniew w oczach. Widząc znajome iskierki w jego oczach, Polska poczuł nieprzyjemny dreszcz, wytrącając go jednym szybkim ruchem reki. „Stary” Prusak nie raz odzywał się w tej opuszczonej skorupie zniszczonego państwa. Czuł, że choć osłabiony wciąż był niegdyś najpotężniejszym krajem w Europie.

- Tak się składa – zaczął krzyżując ręce – Nie miałem pojęcia o jej istnieniu. Jakbyś ruszył głową domyśliłbyś się, że nie przygarnąłbym ot tak konia, który był towarzyszem mojego wroga przez tyle stuleci. Byłem pewny, że została zabita w czasie najazdu Rosji.

 Mierzyli w siebie groźnymi spojrzeniami, nie zamierzając odpuścić. Sora przerwała ten pokaz stając między nimi. Wolała pominąć fakt, wciąż bolących stóp, ale śnieg łagodził nieprzyjemne kłucie.

- I znowu, nie możecie odpuścić nawet na chwile? Wczoraj przyprowadziła mnie do Polski. Znalazłam ją na brzegu mojego domu. Pomogła mi.

- W takim razie masz niesamowite szczęście – odparł natychmiast Prusak, nie pozbywając się wrogości – Bo miała w zwyczaju dobijać słabych…

Kara klacz zarzuciła kopytami blisko jego nóg starając się mu dopiec. Chłopak przeklął odsuwając się od niej. Widząc całe przedstawienie ich zażyłości, Sora uśmiechnęła się złośliwie zarzucając włosami.

- Właśnie widzę, wybrała sobie do tego najlepszy okaz.

Nastała cisza. Cała trójka hamowała w sobie pokłady niechęci i niezadowolenia, na tyle na ile potrafili. Polska spojrzał w niebo nabierając ciężko powietrza. Jasne pasemka falowały na wietrze, który z każdą chwilą zdawał się zelżeć na sile. Ból jaki mu towarzyszył przeszywał jego serce, ale za razem pchał go do przodu. Sprawa pojednania z Prusakiem wydawała mu się nie realna. Nawet teraz nie potrafili dojść do porozumienia, choć obaj chcieli ratować bliską im osobę. Jego zielone oczy mignęły błyszczącą mgłą, która po chwili zniknęła pozostawiając za sobą pewne i nie ugięte spojrzenie.

- Masz konia – powiedział spokojnie opuszczając wzrok – Teraz wystarczy dokładnie przemyśleć waszą podróż, by obyło się bez niepotrzebnych ofiar.

Prusak skrzyżował ręce mocno zaciskając je na rękawie. Zachowanie Polski denerwowało go jak nigdy. Zawsze potrafił myśleć trzeźwo ,nawet gdy tego nie chciał, a jego chęci były z tym sprzeczne. Teraz było tak samo, jego obojętna postawa była tylko skorupą, która go otaczała zamykając wszelkie emocje wewnątrz. To tylko jedna z jego sztuczek, ale zawsze sprowadzała go do mądrych rozwiązań. Hamował dzikie instynkty, tylko po to, żeby nie było gorzej. Gardził tym. Tak bardzo nie mógł tego zrozumieć, że za każdym razem miał ochotę rzucić się na niego i sprowokować do ataku.

- Wystarczy, że zaznaczysz na mapie punkty obozów Rosji – wycedził – Resztą zajmę się ja.

Mówiąc to wyminął Polskę uderzając go w bark. Ten stał twardo na nogach nie dając się mu podejść. Zaciśnięte pięści wbijały jego paznokcie w skórę przecinając ją. Rany zasklepiały się nim czerwone krople uderzyły o śnieg.

- Uważaj na niego.

Nim zorientowała się, że mówił to do niej, podszedł do karej klaczy podając jej schowaną w kieszeni marchew. Sora wpatrywała się w niego próbując uspokoić skołatane serce. Łagodność, którą okazywał zawsze była ukryta w drobnych gestach. Tym samym starał się nie popadać w jej niełaskę.

- Nie podchodź więcej do tego domu – powiedział rozkazująco do klaczy, głosem nie uznającym sprzeciwu.

Zauważyła, że przebywanie w obecności Prusaka i jego klaczy, wyraźnie było trudne. Ukrywał w sobie wiele przemyśleń, ale tym razem, piętno odciśnięte przez zadany mu ból pulsowało dwa razy mocniej w obecności dawnego wroga.

- Polsko, to wszystko nie długo się skończy – odezwała się cicho – To, czego tak bardzo szukać w końcu cię odnajdzie.

Prychnięcie pod nosem jasno wskazywało jego stosunek do przyszłości, o której mówiła. W ich położeniu nie można mówić o niej lekko, bo każdy dzień naraża ich życia. Rozum mówił jedno, serce drugie. Sora, pomimo wszelkich przeciwności czuła, że los potrafi czasami obdarzyć przyjemnościami.

- Tak naprawdę od dawna, w nią nie wierzę – odwrócił się do niej z niemym uśmiechem – Czasy naszych marzeń i wspólnych planów, choćby nie wiem jak bardzo przez nas pielęgnowane, kończą się tak jak zwykle. Natomiast fakt bycia personifikacją był, jest i będzie naszym przekleństwem. Mam całą wieczność, by to rozpamiętywać.

Klacz pogalopowała na obrzeża lasu zgodnie z rozkazem, który wydał. Nie mogła sobie przypomnieć takich szczegółów, tak jak Polska. Zdawało się jej, że traci w sobie to co najlepsze. Zupełnie dobity przez otaczający go świat próbuje na siłę zdobyć się na obojętne podążanie jego ścieżką jako państwo. Tym samym zabijając w sobie nadzieje na lepsze jutro, sam jest w sobie klatką, którą zamyka na kilka spustów.
 

2 komentarze:

  1. Hej. :) Czytam Twoje opowiadanie od dłuższego czasu i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba. Cieszę się, że starasz się wpleść w nie historię. Życzę powodzenia i czekam na kolejne notki.

    P.S. Mam nadzieję, że Sorze i Polsce się ułoży i dojdzie do ich zaślubin, tak jak w historii naszej Ojczyzny już było. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoooo... Coś aktywne ostatnio jesteśmy.... A ja się już zamykam i idzę czytać

    OdpowiedzUsuń