Lepiej późno, niż później prawda ? ;D
~~~~~~~~~~
Podszedł na brzeg. Woda jak
zawsze skutecznie odstraszała coraz dalszymi pływami. Po chwili dotarła do jego butów, powodując nieprzyjemne uczucie
błotnistej mazi w stopie. Skrzywił się, cofając od narastających fal. Jak
zwykle zapominał się spoglądając na to co jest przed nim, zamiast skupić się na
tym co ma pod nogami. Właśnie teraz zamiast zdjąć przemoczone buty, rozmyślał
niczym filozof nad samym faktem.
- Starzeje się – jęknął.
Schylił się, pozbywając skórzanych
wysokich butów do jazdy. Jedną z jego ulubionych par właśnie wyniszczała jego
nie uwaga. Poirytowany jeszcze mocniej jak kilka minut wcześniej, zdjął również
spodnie i koszulę. Był wiosna. Bałtyk z całą pewnością był koszmarnie zimny,
ale z drugiej strony coś wręcz pchało go do wody.
Wszedł do niej, czując bolesne
ukłucia zimna na skórze. Wolał jednak szybko się zanurzyć by najgorsze bodźce
odczuć pewnie i szybko. Schował się pod wodą, otwierając powoli oczy.
Ciemność. Głęboka i zimna. Do
tego rozległa cisza. To wszystko mogło być przyjemne według krótkiej chwili,
ale w stosunku do kilkudziesięciu lat wręcz przeciwnie. Popłynął w głębinę,
napierając na wodę. Powietrza starczy mu na trzy razy dłuższą kąpiel od
zwykłego człowieka. Wiedział, czego szuka. Konkretnie kogo, ale nie dostrzegł
niczego. Pustka była nieprzyjednana.
„Dlaczego tu przyszedłeś?”
Usłyszał.
„Nie chciałam odejść, tylko móc odetchnąć”
Dopiero po chwili zorientował
się, że coś leży na dnie. Zwyczajnie nie byłby w stanie zobaczyć czegokolwiek,
szczególnie na samym dole czarnej otchłani, ale jasna poświata pozwalała mu na
wiele więcej. Leżała, niczym na łóżku spoglądając na górę. Perspektywa musiała
być interesująca.
Podpłynął do niej nie czekając na jej dalsze
słowa. Z oczywistych względów nie mógł usadowić się tak wdzięcznie i lekko w
takiej pozycji. Sora wyglądała natomiast jakby w ogóle nie napierała na nią
woda. Ogon kołysał się lekko od prądu morskiego, a włosy. Tak. Włosy
połyskiwały dziwnym nie ostrym światłem. Rozłożyły się ponętnie, poddając się
spowolnionym ruchom przypływu.
Nie otwierając ust, mówiła dalej.
„Nigdy wcześniej tutaj nie przychodziłeś. Nie wygląda równie ciekawie
jak twój brzeg, prawda?”
Wyciągnęła ku niemu dłoń, a gdy
tylko ją uścisnął całe cieśnienie wody natychmiastowo odeszło. Czuł się
zupełnie jak na powierzchni. Nie puszczając jego dłoni przyciągnęła go do
siebie, nie zmieniając pozycji. Widział, że zapraszała go do wspólnego
wylegiwania się na morskim pisaku. Zwątpił jednak w swoje możliwości utrzymania
się na nim w taki sposób jak ona.
„Chodź”
Zmarszczył brwi przewracając się
na plecy. Jak się domyślał woda natychmiast chciała unieść go ku górze, jednak
szybki ruch ogonem zablokował mu tą drogę. Sora uśmiechnęła się pięknie, przytrzymując
go srebrno białą płetwą. Nie patrzyła na niego długo. Ponownie zwróciła
spojrzenie na taflę wody nad nimi. Podążył za jej spojrzeniem, dostrzegając w
tym rodzaj dziwnej zabawy. Słońce, które uderzało w taflę „po drugiej” stornie
sprawiało, że ciemna głębia choć na kilka centymetrów była rozjaśniona.
Niebieskie odcienie mieniły się niczym kryształki, a promienie uderzające w
wodę wydawały się być zamglonym lustrem. Przepiękny widok. Mrok przestawał mieć
jakiekolwiek znaczenie.
„Mały ptaszek lata po błękitnym niebie
Morze odbija błękit nieba
Błękitne odbicie jest morzem na niebie
Morze nieba płacze błękitnymi łzami
Wśród tych błękitnych łez
Lata mały ptaszek."
Morze odbija błękit nieba
Błękitne odbicie jest morzem na niebie
Morze nieba płacze błękitnymi łzami
Wśród tych błękitnych łez
Lata mały ptaszek."
„Pamiętasz tą historię? To właśnie o niej zawsze myślałam, gdy leżałam
tak przez całe dnie”
Ścignęła jego dłoń, nie kryjąc
złośliwego uśmiechu. Polska zdziwił się wypuszczając parę baniek powietrza.
„Możesz mówić. Póki mnie trzymasz
jesteś bezpieczny”
Spojrzał na nią z wyrzutem nie
kryjąc oburzenia.
„Mogłaś powiedzieć wcześniej…”
„Tak. Wtedy jednak nie byłoby to tak zabawne”
Zapadła dziwna i długa cisza.
Sora wydawała się zamyślona i nieobecna, niemal mógł poczuć jak ciężko bije jej
serce. Choć oddalone, mógłby rozpoznać jego dźwięk nawet na kilka kilometrów.
Bo należał do niej.
„Wydaje mi się, że rzeczy,
których się boisz jest o wiele więcej niż mówisz. Przez cały czas unikasz
spojrzeń, rozmów i nawet mnie. Jest coś czego mi nie mówisz”
„Kiedy sprzedajesz kłamstwo,
opakowujesz je w prawdę, usłyszałam coś takiego na mieście. Ciekawe nie uważasz?”
Postarał się jak mógł by
zignorować fakt tego, że wyszła sama na miasto. Było to jednak trudne, bo
możliwości, w których mogła wpaść w kłopoty było mnóstwo. Irytacja wzięła górę.
„Wyszłaś na miasto nic mi nie
mówiąc? Sora tyle razy ci mówiłem, żebyś nie odchodziła od domu”
W odpowiedzi wzruszyła tylko
ramionami.
„ Zachcianka”
Jęknął zrezygnowanie pocierając z
przyzwyczajenia twarz dłonią. Nie był w stanie jej przygadać. Była odporna na
wszelkie argumenty. Przypominała ścianę, przez którą nikt się nie przetrze.
„Chodźmy już na ląd. Wiem, że nie
przepadasz za takim klimatem. Dla ciebie jest stanowczo za zimno. O wiele bardziej preferujesz słońce”
Machnęła zgrabnie ogonem, który
ponownie zabłysnął srebrno białymi łuskami. Poruszała się niesamowicie swobodnie,
zupełnie nie wzruszona brakiem gruntu. Nie mógł zrozumieć jak przychodziło jej
to tak łatwo.
„Nie przeszkadza mi chłód” –
odparł.
Zatrzymała się, a jej dłoń
ścisnęła jego własną o wiele za mocno jak na zwykły uścisk. Wyrysowany smutek w
jego oczach nie był trudny do zauważenia. Wiedziała, że ona jest powodem jego
ciągłych zmartwień, ale nie potrafiła wykrzesywać z siebie ciągłej akceptacji
jego zasad.
„Mi przeszkadza. Nie pasujesz
tutaj i nie chcę cię widzieć w tym samotnym miejscu. To moje utrapienie nie
twoje, dlatego wracajmy już. Proszę”
Usłuchał. W końcu to jak to
nazwała „utrapienie” było jej domem. Ona była tu Panią. Nie mówiąc nic więcej
popłynęła ku powierzchni.
Gdy tylko mieli zaczerpnąć powietrza Sora
skuliła się, a ogon rozpłynął się niczym bańka mydlana. Długie nogi nawet nie
próbowały jej unosić. Zamarły zupełnie jak reszta ciała dziewczyny. Otoczyła
dłońmi brzuch, przygryzając z bólu zęby. Jej reakcja była tak gwałtowna, że
zanim zrozumiał co się stało zamarł równie mocno jak ona. Nie czekając ani
chwili dłużej, zerwał się podpływając do niej. Chwycił ją na ręce, po czym
wypłynął na powierzchnie. Dziewczyna zakryła się nerwowym kaszlem, opierając
bezwiednie głowę o jego bark.
- Sora!
Nie reagowała, z jej ust sączyła
się powoli krew, a ręce ani na moment nie odsunęły się obrończo od brzucha.
Polska spojrzał na brzeg który ciągnął się kilka metrów od nich. Nie wiedzieć
czemu pomimo silnych ruchów nie czuł, że podpływa bliżej niego. Woda sięgała
jego twarzy coraz to bardziej usiłując wciągnąć ich z powrotem na dno. Nie
czekając, aż rzeczywiście do tego dojdzie zagwizdał przeciągle, próbując
utrzymać ich na powierzchni. Jak zawsze Feniks niemal natychmiast pojawił się
po usłyszeniu wezwania. Polska dziękował w duchu, że zawsze kręcił się blisko
niego. Koń ruszył w ich kierunku do wody walcząc z jej oporem. Polska trzymając
blisko siebie Sorę, podpłynął z całych sił do konia po czym chwycił jego
grzywę.
- Wyciągnij nas Feniks!
Potężny koń posłusznie wyrwał do
przodu z taką siłą, że Polska niemal skupił większość mocy by nie puścić jego
grzywy. Gdy znaleźli się na brzegu Feniks opuścił głowę wzdychając ciężko.
Nawet dla niego przedarcie się przez gęstą atakującą wodę było wyzwaniem.
Polska położył Sorę na piasku, po czym odgarnął z jej włosy twarzy. Wciąż
zaciskała oczy i zęby z bólu, a palce jej dłoni drapały skórę na wypukłym
brzuchu. Widoczne były już ślady krwi na rozdrapanym materiale. Chwycił leżącą
koszulę, po czym owinął ją wokół jej dłoni, żeby nie mogła się ranić. Wsadził
ją na grzbiet Feniksa. Sam usiadł tuż za nią by nie spadła w czasie jazdy.
Popędził ogiera do galopu, kierując się w stronę domu.
*
- Gdzie ona jest?!
Węgry wparowała do domku niczym
burza. Tuż za nią snuło się leniwie byłe państwo Pruskie, którego pobudliwość
była zdecydowanie mniejsza od jego towarzyszki. Dziewczyna szalała po kuchni i
salonie próbując znaleźć żywą duszę. Prusak obserwował jej poczynania ściągając
ostentacyjnie buty.
- Weź tak nie wariuj, bo im dom
zdemolujesz – jęknął, mierzwiąc srebrne kosmyki – Mogłaś mówić wcześniej, że
masz taki plan. Wziąłbym benzynę i zapałki.
Nim się zorientował dziewczyna
pobiegła po schodach na górę zostawiając go samego. Poirytowany poszedł
spokojnie za nią, zerkając jeszcze na wszelki wypadek na puste pomieszczenia.
Drzwi do sypialni, w której
zniknęła Węgry były otwarte na oścież. Dochodziły z niej głosy trzech osób.
Polski, Węgier i komentującego pod nosem Szwajcara. Wszedł do pokoju lustrując
zamieszanie znudzonym spojrzeniem. Nie zdziwił się widząc trójkę państw dyskutujących
o tym co zaszło. Akurat zaszło wiele dziwnych – jak mówił Polska – wydarzeń. Rola
główna trafiła się Sorze, która leżała teraz na łóżku z podłączoną rurką do
żyły. Śledził wzrokiem całą długość rurki szukając jej zakończenia. Skrzywił
się widząc czerwoną ciecz w woreczku zahaczonym o stojak. Czuł w powietrzu tą
dziwną woń, która niegdyś była dla niego naturalnym składnikiem powietrza.
Po chwili zrozumiał, że wisi nad
nim spojrzenie Polski. Wyglądał dziwniej niż wcześniej, zdecydowanie bisko mu już
było do czystego wariactwa. Nie odezwał się. Po prostu patrzył i myślał nad
czymś żarliwie.
- Czego się tak patrzysz? –
warknął Pusak przerywając krępującą ciszę.
Blondyn zignorował go, podchodząc
do Szwajcara, który siedział na krawędzi łóżka. Dopiero teraz zauważył jak
kuzyn zerka na coś z wyraźnym zaciekawieniem. Udział w dyskusji zakończył się
dość szybko. Nawet Węgry zamilkła stojąc przed łóżkiem.
- Powiedz, że nie jest źle –
wyjąkał Polska, czochrając sobie włosy – To przecież powinno jakoś pomóc.
Szwajcar skończył oglądać
dziewczynę, ale nagle coś przykuło jego uwagę. Podniósł rękę dziewczyny
przekręcając ją lekko na wewnętrzną stronę.
- Jeśli mam być szczery, może i
pomogło – powiedział – Pytanie tylko na jak długo. Myślę, że musisz wziąć sobie
do serca fakt, że Sora nie będzie żyła dalej takim samym życiem jak nasze.
- Jaśniej, poproszę – Polska
wyraźnie nie był w nastroju.
- Sora ledwo trzyma się swojego
dawnego życia jako personifikacja Morza, nie wiem dlaczego. Możliwie, że ma to
związek z dzieckiem. Jej ciało nie funkcjonuje już tak jak powinno. Nie można jednak wykluczyć Polsko, że nie
możesz przedłużać jej życia w nieskończoność.
Niemal natychmiast zrozumiał do kogo
należała krew w woreczku podłączonym do ręki dziewczyny. Prusak nie wiedział,
czy ból po stracie swojego życia mógł być podobny do tego co czuje teraz
Polska. Nie mógł widzieć swojego odbicia w lustrze, gdy był na Sybirze, ale
wyraz pustki, który teraz malował się na twarzy gospodarza domu był niemal jak
najgłośniejszy krzyk. Tak głośny, a jednak cichy dla reszty. Do akcji weszła
Węgry.
- Szwajcario daj spokój –
wtrąciła się– Była już pokiereszowana dużo gorzej i dawała radę. Dlaczego niby
teraz miałoby być inaczej?
Skrzyżowała ręce krzywiąc się
nieładnie. Polska stał jak słup wpatrując się tępo w pościel. Pewnie nawet nie
usłyszał jej komentarza. Może i dobrze, bo Szwajcar odpowiedział jej bezgłośnie
wskazując na lekko wystający brzuch Sory.
- Nie możesz jej podawać swojej
krwi. Nie możesz ingerować. Nie możesz tracić z oczu swoich obowiązków. Kiedy
to do ciebie dotrze… pewne rzeczy po prostu się dzieją. To jednak nie oznacza,
że Sora umrze za kilka dni.
- Nie odzywaj się do mnie tak
jakbym wiedział mniej niż ty Szwajcario – zimny głos Polski, nawet u Prusaka
wywołał nieprzyjemny dreszcz – Sora na pewno sama się zorientuje, co się
dzieje. Wiem, że nie będzie tego chciała, zresztą…
Spojrzał z dziwną nutą
niewdzięczności na czerwony woreczek wiszący obok niego.
- To nie daje życia. To tylko
trzyma w iluzji.
Węgry podeszła do niego tuląc go
przyjacielsko. Prusak nie miał tego za złe. Patrząc na Polskę miało się ochotę
wysłać SMS o treści Pomagam. Emocje Węgierki bywały równie skuteczne. Tym razem
odpuścił mu kradzione spojrzenie dziewczyny, pozwalając zatopić swój smutek w
jej ramionach. Nie chcąc patrzeć na to dłużej niż to konieczne, podszedł bliżej
łóżka rozglądając się po pokoju. Dopiero teraz zauważył w jak wielkim pośpiechu
działał Polska. Wszędzie widać było czerwone plamy i mały nożyk którym pewnie
przeciął sobie skórę by przelać krew do woreczka. Rana zagoiła się tak szybko,
że nie sposób było powiedzieć w którym miejscu ją upuścił.
Jedynym osobnikiem, z którym
teraz mógł rozmawiać był Szwajcar, który wciąż wpatrywał się w jej rękę. Zaciekawiony
dziwnym bezruchem kuzyna podszedł do niego krzyżując ręce.
- Czemu się tak przyglądasz? –
zapytał, wychylając się znad jego ramienia.
Szwajcar nawet się na niego nie
obejrzał. Być może z ciągłej niechęci lub zwykłego zadumania.
- Nagle zaczęło cię coś
interesować? – odpowiedział pytaniem na pytanie, niezbyt grzecznie.
Prusak prychnął dumnie, ale nie
odszedł wciąż czekając, aż ten mu wyjaśni. Nie mówiąc nic więcej Szwajcar
pokazał mu tylko czarny ślad ciągnący się wzdłuż jej ręki. Niby prosta nić z
kilkoma rozgałęziami, a jednak wydawała się niepokojąca.
- Co to jest? – wyjąkał zdziwiony
– Wygląda trochę jak trucizna.
- Więc jednak masz jakieś
pojęcie, po tych wszystkich latach życia – jęknął z podziwem Szwajcar – Lepiej
się na tym nie zastanawiać, bo i tak nie jesteśmy w stanie zrobić niczego
więcej.
Po tym stwierdzeniu podniósł się,
zabierając biały beret z komody obok łóżka. Polska odsunął od siebie delikatnie
Węgry, odprowadzając go spojrzeniem.
- Będę wracał do siebie Polsko.
- Już? Myślałem, że coś
wymyślisz…
Westchnięcie Szwajcarii, wydobywające
się z jego ust niosło za sobą nutę współczucia, które mało kto mógł wyczuć. Spojrzał
ciężko na Polskę, spod gęstych brwi.
- Nie jestem cudotwórcą Polsko.
Mogę wesprzeć cię tylko słowem, bo niczym więcej nie dysponuje.
Cześć, czytam twój fanfic już od dłuższego czasu i jestem zachwycona. Ilość rozdziałów trochę mnie przerasta, ale udało mi się wreszcie dotrzeć aż tutaj. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńA więc jako autorka blogu wręczam Ci medal wytrwałości xd
UsuńDzięki za ciepłe słowa ;) Początek blogu jest tak beznadziejny, że nie mam siły się zabierać za jego naprawianie a podejść było z milion.
Tak czy siak Pozdrawiam ja i Orkan Grzegorz ;d
kiedy nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuń