Kilka kilometrów od domku
położonego w środku lasu, znajdowało się miejsce nie podobne do żadnego innego.
Jedyna personifikacja ze swojego gatunku, której życie połączone było nie z
ziemią, czy lasami tylko z wodą. Ogromną niekończącą się przestrzenią, bez
której nie byłaby w stanie istnieć. Woda i jej ciągła zmienność różniły się od
stałości lądu, ale obydwa nie mogły być niezależne od drugiego.
Polska trzymał w ramionach Sorę,
starając nie poznać po sobie nagromadzonych wątpliwości. Stał tuż przy samym
brzegu, gdzie woda zdawała się ciągle próbować zamoczyć mu buty. W
przeciwieństwie do niego, dziewczyna nabrała głęboko powietrza, ignorując ból żeber i
organów. Zapach jej domu zawsze będzie dla niej czymś niezbędnym.
- Dziękuję Polsko, możesz mnie
postawić – powiedziała, uśmiechając się promienie – Dam radę.
- Jesteś pewna, że to dobry
pomysł? – zapytał, patrząc niepewnie na otwarte morze.
Widząc u Polski brak zdecydowania
wywróciła oczami, odsuwając miodowe pasemka z twarzy. Zrezygnowany odpuścił
kolejnej konfrontacji odchodząc od linii wody. Małe fale snuły po mokrym piasku
wyznaczając coraz to dalsze granice ich zasięgu. Ukląkł, pozwalają Sorze dostać
się samej do wody.
- Jestem personifikacją Morza
Polsko – zwróciła mu uwagę – Nie mogę poczuć się lepiej w żadnym innym miejscu,
to przecież oczywiste. Postaram się jak najszybciej poskładać i wrócę.
Szwajcar oparty o wydmę
obserwował z daleka ich kłótnie wyobrażając sobie, w jak niecodziennej sytuacji
się znalazł. Można by przypuszczać, że nie ma czegoś takiego jak polityka, wojna,
czy relacje międzynarodowe. Tą dwójkę najbardziej absorbował fakt, czy
personifikacja Morza Bałtyckiego poczuje się lepiej na swoim rejonie, czy nie.
Potarł ze zmęczenia twarz
zastanawiając się, czy przyjście tutaj było dobrym pomysłem. Prusak ewidentnie
nie chciał żadnego towarzystwa, zresztą Sora upierała się od samego początku,
by zanieść ją do domu. Wyraźnie zdenerwowana kolejnymi tygodniami
regenerowania, wolała przyśpieszyć ten proces. Polska patrzył na to dość
sceptycznie, ale uległ chcąc widzieć ją w pełni zdrowia. Do tego wszystkiego
dołączył on – państwo neutralne. Czy to słowo wciąż miało jakieś znaczenie w
obliczu jego poczynań?
- Polsko, zachowujesz się jak
nadpobudliwa opiekunka! – warknął wstając z piasku – Dajże jej w końcu robić co
chce, jest dorosła!
Czując poczucie zwycięstwa, Sora
ruszyła na taflę wody, chodząc po niej jakby nie ważyła ani grama. Żołnierza za
każdym razem przechodził nieprzyjemny dreszcz alarmujący o niebezpieczeństwie.
Sora szła chwiejnie zagryzając z
bólu zęby. Wciąż była na zbyt płytkiej części jej domu, by móc użyć mocy do
uleczenia się. Jedyne co ją martwiło, to fakt, że woda zachowywała się
nienaturalnie. Powinna od samego początku poczuć jak odbiera jej cierpienie,
ale tak nie było. Ból miał być chwilowy, ale z każdym krokiem czuła jak kręci jej
się w głowie.
Spanikowała, starając się niczego
po sobie poznać. W końcu to ona upierała się by tutaj przyjść, to przecież jej
„prawdziwy” dom. Dlaczego więc woda pod jej stopami stawała się nieprzyjaźnie
wzburzona?
Czując, że nie da rady iść dalej
usiadła na wodzie, opuszczając głowę. Obraz wirował i za nic nie mogła pozbyć
się uczucia, które skręcało jej żołądek.
Woda cały czas dawała jej znaki swojej
nieprzychylności, pomimo tego, że jej nie atakowała. Była niepewna zupełnie jak
Sora. Czuła przynależność, ale nie mogła poznać swojego Pana. Dziewczyna
zanurkowała osuwając się z unoszącej ją tafli wody. Chłód i ciemność zapanowały
nad nią z nikąd znajdując ucieczkę.
Biała sukienka z czasem
przeistoczyła się w biały połyskujący ogon. Z wielką trudnością przyszło jej
zapanować nad nią na tyle dobrze jak kiedyś. Otoczona czarną pustą masą,
skupiła się na regeneracji, zamykając oczy. Nad powierzchnią słyszała głos
Polski, który sprzeczał się o coś ze Szwajcarem.
„Wszedł do wody” – pomyślała.
Po chwili poczuła jak zawartość
żołądka podchodzi jej do gardła. Wynurzyła się natychmiast, próbując
powstrzymać odruch wymiotny. Nie mogła uspokoić oddechu i dziwnego kołatania w żołądku. Odwróciła się plecami do brzegu, by
Polska i Szwajcar niczego po niej nie poznali. Nie mogła pokazać im tej oznaki słabości.
Miała dość wychodzenia na słabą i ciągle czekającą na pomoc.
Szamotała płetwą w nerwowym
tańcu, próbując opanować dziwną reakcję jej ciała. Kątem oka zerknęła w stronę
piaszczystego brzegu, gdzie stały dwa państwa. Polska tylko czekał, by się do
niej rzucić i wyciągnąć z wody. Żołnierz nie mógł za to odwrócić wzroku od białego
ogona, którego łuski połyskiwały wodnistym odbiciem. Sora spróbowała okiełznać
wodę i uleczyć połamane kości, ale sprawa była bardziej skomplikowana niż
podejrzewała.
- Masz się mnie słuchać – jęknęła,
uderzając pięścią w wodę.
Po chwili szum wody ustał, a Sora
poczuła jak uwalnia się od tętniącego bólem brzucha. Zdawało się, jakby chwila
nieposłuszeństwa minęła. Spojrzała na swoje dzieło analizując, na ile będzie w
stanie poruszać się samodzielnie. Rany, które zadał Rosja były już nie
widoczne. Jedyne, co się utrzymało to burzliwość jej żołądka.
- Sora! – krzyknął w oddali
Polska – Co się dzieje?
Stał po kolana w wodzie wpatrując
się w nią intensywnie. Nieprzewidywalność morza postawiła ją szybko do pionu.
Gdyby coś stało się Polsce, nie wiedziała, czy woda będzie jej posłuszna.
Podpłynęła do niego, mimowolnie sięgając ręką do brzucha. Cały czas czuła w nim
dziwny ścisk. Przyśpieszyła, chcąc dostać się do Polski jak najszybciej. Widząc
płyciznę zwolniła kierując ogonem ku powierzchni. Zamknęła oczy, gdy tylko wynurzyła
się na taflę wody.
Polska od razu do niej podszedł, pocierając
za ramię. Na jego twarzy malował się dziwny grymas, który zwykle świadczył o
jednym. Uspokoiła oddech, odwzajemniając spojrzenie. Widział co się stało i
będzie miał zamiar jątrzyć temat.
- Sora, co się…
- W porządku – powiedziała, ucinając
mu - Stało się coś czego się nie
spodziewałam. Woda była strasznie oporna w słuchaniu mnie. Nigdy wcześniej się
z czymś takim nie spotkałam, ale już po problemie. Więc nie ma się czym
martwić.
Jej głos dostatecznie dał mu do
zrozumienia, że nie miała ochoty dalej o tym rozmawiać. Kolejna próba z jej
strony, by coś ukryć tylko pogłębiła w nim podejrzenia.
Wpatrzony w nią jak w obraz,
doszukiwał się czegoś podejrzanego. Sora nie zamierzała mu w tym pomóc. Unosiła
się dumą, podnosząc brodę do góry. Czuła na sobie jego spojrzenie. Równie
dobrze mógłby robić za rentgen w szpitalach. Machała zdenerwowanie płetwami,
nie mogąc pogodzić się, że tak szybko ją rozgryzł. Miała szczerą nadzieję, że
tym razem jednak odpuści.
Polska ignorował jej zachowanie,
starając się szybko zlokalizować możliwy problem. Wydawała się taka jak zawsze,
ale Sora już nie raz zwodziła go w tej kwestii. Lustrował ją wzrokiem od góry
do dołu, ale jedyne co rzucało się w oczy - przez jej nerwowe gesty- to fakt,
że wszelkie złamania i ból odeszły. Tylko jej dłoń nie odpuszczała swojego
dotyku z jednego miejsca. Niemal natychmiast zmarszczył brwi, a zmarszczka zdenerwowania
pogłębiła się.
Skąd mógł przypuszczać, że pod
białą lekką sukienką mogło kryć się lekkie wybrzuszenie. Dopiero teraz, gdy
ogon scalił się z sukienką, przylegając do jej skóry, ułatwił to zadanie. Serce
zabiło mu groźnie i szybko. Chciał samemu przekonać się, czy oczy przypadkiem
go nie zmyliły, ale nie chciał niepokoić dziewczyny.
Sora nie zauważyła jego odkrycia,
więc dalej uparcie go ignorowała. Jej zachowanie mogło by się drastycznie
zmienić, gdyby domyślała się tego co on. Przetarł dłonią twarz, masując palcami
skronie.
- Mówiłem, że to zły pomysł – westchnął
– Udało ci się choć trochę wyleczyć? Jeśli nie, nie mam zamiaru pozwolić ci
znowu próbować podobnych rzeczy.
Wzruszyła ramionami gładząc się drugą
ręką po żebrach. Podczas tych oględzin cały czas patrzył na jej brzuch. Łuski z
ogona na powrót zmieniały się w wodę, a biała sukienka trącana wiatrem nie
pozwalała zobaczyć mu nic więcej. Odetchnął niespokojnie próbując myśleć
trzeźwo. Po chwili skrzywiła się przygryzając dolną wargę.
- Wciąż jest mi niedobrze –
stwierdziła – Żebra już nie bolą, więc chyba mi się udało. Regeneracja też
zrobiła swoje. Powinno być wszystko w porządku, więc nie musisz się martwić.
Serce zabiło mu jeszcze szybciej.
- Niedobrze ci ? – powtórzył
bardzo powoli, zaciskając pięści.
Przytaknęła przyglądając mu się z
ukosa.
- To pewnie dlatego, że dawno tu
nie byłam. Nie ma co się martwić – uśmiechnęła się podnosząc z wody – Możemy
już wracać. Wolałabym nie zostawiać Prusaka samego z Węgrami.
Ruszyła przodem, nie omieszkując
złapać się znowu dłonią za brzuch. Polska przełknął ciężko ślinę, widząc, że
jego problemy raczej nigdy nie odpuszczą. Sora ominęła żołnierza uśmiechając
się przelotnie, po czym zaczęła nucić wesołą melodyjkę.
Szwajcar pozwolił jej przejść na
przód, wykorzystując tą okazję by podejść do Polski. Przyjrzał mu się,
zaskoczony jego skamieniałą twarzą. Wiatr szarpał jasnymi włosami Polski, ale
jego serce z całą pewnością biło w równie gwałtownym tempie. Po chwili zamknął
na dłuższą chwilę oczy, czując na sobie spojrzenie Szwajcara.
- Zauważyłeś – stwierdził, nie
zapytał.
Żołnierz skrzyżował ręce
zaciskając palce na mundurze. Zebrał się w sobie, by nie pogorszyć szoku
wyrytego na twarzy przyjaciela.
- Ten rybi ogon, czy zaokrąglony
brzuch? – odpowiedział ironicznie.
Polsce nie było do żartów.
Obserwował, jak Sora czeka na nich spacerując sobie między drzewami. Nie
wiedział, czy naprawdę była nieświadoma tego co się z nią działo, czy tylko
udawała, by znowu ukryć prawdę.
- Vash, czy coś takiego miało już
miejsce? – zapytał otwarcie – Pomimo tego, że żyję tak długo nigdy nie było
podobnego przypadku. Chyba jestem pierwszy, który łamie tyle zasad na raz.
Przecież my nie jesteśmy ludźmi, nie możemy…
Szwajcar wywrócił oczami, krzyżując ręce.
- Nie mów do mnie po imieniu! –
warknął – Ostatnim razem ci darowałem, ale nie radzę zmuszać mnie do powtarzania
się.
Widząc zupełnie zamyślonego
Polskę, westchnął ciężko odwracając wzrok na Sorę. Teraz i tak wydawał się na
tyle spanikowany, że uderzenie w twarz nie zrobiłoby na nim większego wrażenia.
- Z twojej reakcji wnioskuję, że
przy tysiącletnim żywocie, żadna nie miała takiego stanu co ona.
Polska pokręcił powoli głową,
zanurzając dłonie we włosach.
- Nigdy. To przecież od początku
nie mogło mieć miejsca…
- W tym wypadku sprawa nie jest
tak pewna – zauważył żołnierz – Sora to nie kobieta. Z pewnością nie taka jak
te ludzkie. Jesteśmy można powiedzieć z jednej rodziny gatunkowej, jako
personifikacje rządzimy się innymi prawami. Ona również nim podlega.
Mówiąc to, oddalił się myślami do
Lichtenstein, a jego umysł nawiedziły obrazy, o których nie miał pojęcia, że
jest w stanie sobie wyobrazić. Właśnie przypadkowo przekonywał też sam siebie do
innego życia.
- Nie mam pojęcia, jak to możliwie
pomimo tego – westchnął Polska – W końcu samych kobiecych personifikacji jest
zaledwie kilka. Od początku wmawiano nam, że naszym jedynym priorytetem jest
budowa imperium i ochrona ludzi. Tymczasem przypadkowo podburzyłem tą zasadę…
Politowanie dla jego głupoty
zaczynało przerastać Szwajcarię. Odwrócił się w kierunku Polski, a surowość
jego twarzy niemal natychmiast postawiła go do pionu.
- Co? – wyjąkał, niepewny tego co
chce zrobić.
Żołnierz uniósł dłoń, po czym wyprostował
jeden palec.
- Po pierwsze – zaczął próbując
opanować irytację – Spotkałeś personifikację Morza Bałtyckiego kilkaset lat
temu nie mówiąc nikomu ani słowa.
Nim Polska zdążył coś dodać, pokazał
drugi palec kontynuując wyliczankę.
- Po drugie. Zaprosiłeś ją na
swoje ziemie i wprowadziłeś do tego świata, co widocznie nie miało być jej
przeznaczeniem. Po trzecie. Przyjaźniłeś się z nią i wmieszałeś w konflikty
wewnętrzne, prawie przyczyniając się do jej śmierci.
- Wtedy jej akurat nie pamiętałem…
- I to jest właśnie punkt czwarty
– warknął Szwajcar – Nie będą nawet pytać jak to możliwe. Ostatecznie wciąż
utrzymujesz z nią relacje i to dość na bliskim poziomie ignorując swoje główne
obowiązki. Poza tym wmieszałeś w to mnie, Węgry i tego niedołężnego Prusaka.
Skończywszy wyliczankę, po raz
ostatni obrzucił Polskę spojrzeniem pełnym rozczarowania.
Twoje tempo rozumienia jest
spowolnione o naprawdę wiele stuleci… Ten kolejny raz, gdy złamiesz zasadę
nijak się zmieni do tego co robiłeś wcześniej. Może to ta szansa, na którą tak
czekałeś.
Słysząc słowa pocieszenia od razu
rozluźnił się uśmiechając lekko. Trudni winić Szwajcara za jego ostry ton i
chłód, ale można było wyczuć w nich troskę i ciepło.
- Dzięki, od razu mi lepiej –
powiedział posyłając mu szczery uśmiech.
Zdziwiony szybką zmianą w
zachowaniu,
- Co zamierzasz?
To pytanie pogłębiło w nim radość
mieszaną ze strachem. Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, w jego przypadku
zwykle była gwałtowna i trudna do zaakceptowała. Takie było jednak jego życie,
nie chciał się go wypierać, ani nikogo obwiniać. Prezent, który zgotował mu los
zamierzał otoczyć tarczą i cieszyć się każdą możliwą chwilą.
- Chronić, kochać i walczyć o swoją wspólną przyszłość z nimi u boku.
ŻE WHAT JUST WŁAŚNIE HEPYND?! W CIAŻY ?! Spokojnie Pati 😂 Jestem ciekawa co z tym dzieckiem , myślałam cały dzionek kim może się stać, czy świat się o nim dowie (uwielbiam zbiorowość np. konferencje), jak będzie wyglądać, no poem ci jestem mega ciekawa co też twa fantazja nam zgotuje x3, bo raczej nie zamierzasz nas chyba zostawiać i kazać nam żyć bez odpowiedzi 😄 ( jak w lalce Prusa, nie wiadomo co z Wokulskim Dx) no i ten...Skąd wytrzasnelas ten obrazek ??
OdpowiedzUsuńPrzerobiłam jedno oko ;d A obrazek na devianart : deviantart-digital-art-elsa-fantasy-Favim.com-2436525
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba :> no będzie się działo [ tak myślę] jednak chciałam żeby to był epizod końcowy.Piszę tą historię od tylu lat, że aż sama jestem w szoku xD Tak szczerze to w ogóle mi się nie znudziła.
Pozdrawiam ciepło [ uwagi, pomysły biorę do serca ;) ]
Przepraszam, czy ja tu wyczuwam nowy rozdzialik ?? 😂😍
OdpowiedzUsuńMożliwe :)
Usuń