poniedziałek, 9 maja 2016

Rozdział 89








Woda wydawała się być spokojniejszą i o wiele bardziej jej przychylną. Pływała non stop, ale dopiero po kilku dniach mogła uspokoić się na tyle, by na nowo poczuć się Panią we własnym domu. Jej otoczenie różniło się od tego na lądzie. Woda była, jest i będzie nieprzewidywalna, zupełnie jak wiatr błądziła wedle wolnych wyborów. Swoich własnych, nie opartych na żadnych zasadach ani relacjach.

Błądziła w jej głębinach bez dnia odpoczynku, stawiając sobie za cel odnalezienie dziwnego przybysza, który był w stanie ujarzmić jej dom. Nie mogła znieść myśli, że ktoś taki mógł jej umykać, przez tyle lat. Świadomość narastającego niebezpieczeństwa z jego strony stawał ją na baczność. Sen zdawał się być wyłącznie przeszkodą, myśli o Polsce powrotem do sił, twarz Prusaka sprawiała zupełną ignorancję na jedzenie i głód, ciepło bijące od Węgierki pewność, łagodność Lichtenstein narastające pragnienie ich bezpieczeństwa, sposób „bycia” Szwajcarii - determinacje.

Zarzuciła silnie ogonem rozrzucając piach na dnie w mglistą osłonę. Musnęła dłońmi jego gładką powierzchnię, by po chwili odbić się z całych sił ku górze. Miodowe włosy promieniały jasnym światłem iskrząc się w pojedynczych pasmach. Otulając ją, pozwalały odnaleźć się z ciemnej otchłani. Czując, że zbliża się do powierzchni przyspieszyła zamykając w niemej przyjemności oczy. Wraz z wydostaniem się na spokojną taflę, ułożyła na jej toni długi, wdzięczny ogon, którego płetwy pozywały się kropel wody w dziwacznym pląsie.

- Muszę już wracać – odetchnęła nabierając głęboko powietrza.

Zsunęła włosy z twarzy zaciągając jej pasma na tył głowy. Rozejrzała się po okolicy doszukując się statków rybackich. Była sama, a mgła poranka wciąż sunęła się leniwie nad powierzchnią morza. Dotknęła dłonią ogona, prowadząc nią od bioder do kolan. Wraz z jej dotykiem wodne łuski spływały z jej skóry wracając do morskiej toni. Ujawniły piękne kobiece nogi, który gdy tylko poczuły swobodę ruchu, podniosły się stawiając stopy pewnie na powierzchni.

- Niczego nie znalazłam, a zapuściłam się tak daleko – jęknęła poirytowana, rozciągając ciało – Powinnam być blisko granicy Finlandii, jeśli się pośpieszę będę u Polski pod wieczór. Mam nadzieję, że przez ten czas nic złego się nie stało. Choć równie dobrze można prosić o jednorożca…

Po chwili zza chmur wyjrzało słońce, którego leniwe promienie rozprzestrzeniły się po całej szerokości morza. Uśmiechnęła się czując na twarzy przyjemne ciepełko, które automatycznie sprawiło u niej błogość. Zamknęła oczy wracając wspomnieniami do podobnego uczucia, które poczuła w dalekiej przeszłości. Widziała w nich siebie i Polskę przesiadujących na plaży. Opowiadał jej o balach i tańcach, które odbywały się w jego pałacu. Dopóki nie dostała od niego szansy, żeby zobaczyć je na własne oczy, nie rozumiała jak bardzo jej wyobraźnia była uboga.

             Poczuła napływającą przez nią energię - ciepłą i pełną mocy. Z początku zaczęła nucić cicho, niepewnie. Melodia, którą tworzyła miała być dla niej. Tym bardziej próbowała przypomnieć sobie każdy możliwy szczegół. Nogi same z siebie zaczęły stawiać płynne kroki, które niczym wiatr sunęły po płaskiej powierzchni wody.



WHEN YOU THOUHT ME HOW TO DANCE


Kiedy uczyłeś mnie tańczyć
Lata temu z zamglonymi oczami
Każdy krok i ciche spojrzenia
Każdy ruch słodka niespodzianką

Ktoś musiał cię dobrze nauczyć
Jak omamiać i oczarowywać
Tej nocy rzuciłeś zaklęcie
I uczyłeś mnie tańczyć

Jasne odbicia w jeziorze
Wspominam przeszłość
Kiedy dawałam, uczyłam się brać
I ego jak nigdy nie zostać samotna

Jasne światła mogą oznaczyć mą drogę
Mogę nawet znaleźć sobie kogoś
Lecz nigdy nie zapomnę nocy
Kiedy uczyłeś mnie tańczyć

Wieje zimny wiatr
Lecz znajdziesz mnie na tych wzgórzach
I wiem
Że idziesz tam tuż obok mnie

Kiedy uczyłeś mnie tańczyć
Lata temu z zamglonymi oczami
Każdy krok i ciche spojrzenia
Każdy ruch słodka niespodzianką

Ktoś musiał cię dobrze nauczyć
Jak omamiać i oczarowywać
Tej nocy rzuciłeś zaklęcie
I uczyłeś mnie tańczyć



 Zakręciła się wokół własnej osi, kłaniając się elegancko w rytm ostatniego dźwięku. Uśmiechnęła się smutno, podnosząc wzrok na mglistą postać Polski, stojącą tuż przed nią. Moc, która z niej emanowała sama zadecydowała, by pokazać jej to czego pragnie najbardziej. Jej głos był jej bronią, ale teraz musiała uważać, by nie popaść w jego łaskę. Możliwość pokazania pragnień różnego gatunku był zagrożeniem i dla niej.
W końcu minęło wiele stuleci odkąd mogła dysponować swoją starą siłą. Podeszła do iluzji chłopaka składając na jego policzku pocałunek. Po chwili rozmył się niczym nic nie znaczący cień.

Westchnęła ciężko odsuwając miodowe włosy z ramion. Bal by równie piękny i złudny jak imitacja Polski, którą teraz stworzyła. Państwa nigdy nie potrzebowały formy zabaw do integracji. Były personifikacją swoich domów, a ona widziała w nich tylko puste odbicie jednolicowego uroku. Zupełnie jakby nosili maski, kryjące ich prawdziwe zamiary – zwykle zwiastujące wyrok śmierci.



Wśród nich był niczym samotny kwiat, uwikłany w kolczastych różach. Doświadczony przez życie, którego nie wybrał, wydawał się jej iskierką światła w otumaniającej ją czerni własnego życia.

- Czyżbym naprawdę się zmieniła? – zapytała sama siebie, wdychając ciężko powietrze – Wyglądam tak jak zawsze… Dlaczego więc czuje ten nieustanny niepokój!

Obróciła się wokół własnej osi, próbując dostrzec różnice, ale nic nie wydawało jej się inne od jej codziennej postaci. Mimo to, słowa białowłosego przybysza cały czas świdrowały jej głowę. Nagle przypomniała sobie kolejny szczegół i mimowolnie sięgnęła po pasmo włosów. Świdrowała je wzrokiem próbując rozgryźć tajemnice „podobieństwa”  do przybysza.

- Żółte… - stwierdziła bez namysłu – To raczej nie możliwie, żebym w jakikolwiek sposób była do niego podobna. Jesteśmy zupełnie różni. Nawet jeśli by tak było, te  cechy z pewnością byłyby namacalne…

Spochmurniała przestając oddawać się bezmyślnym dywagacjom. W głębi duszy nie była na siebie wściekła za to, że go nie znalazła. Szukała uczciwie, ale coś sprawiało, że sama rozmowa z nim mogła zniszczyć pozorny porządek jej dotychczasowego życia. 
           Po chwili poczuła chłód, który w jakiś sposób elektryzował jej ciało. Przeklęła siebie w myślach za nie uwagę, odskakując zwinnie kilka metrów do tyłu. Gdy dotknęła stopą powierzchni wody, a długie miodowe włosy opadły na jej plecy, ujrzała postać stojąc tuż obok miejsca, w którym chwilę temu stała.

- Widać piękny głosik, to nie wszystko. Potrafisz dość szybko wyczuć zagrożenie, sio- strzy- czko~ Muszę przyznać, że ciało również masz zwinne.

Sora stała niepewnie na nogach, nie mogąc zrozumieć nagłej zmiany charakteru postaci. Ton jakim do niej mówił był zwyczajnie chłopięcy i pogodny, pozbawiony poprzedniej obojętności i srogości. Poprzednie spotkanie wyryła sobie szczegółowo w pamięci, więc tym bardziej nie była przekonana do nowej wersji nieznajomego.

 Jego włosy wydawały się bardzo lekkie, ale tym razem były niechlujnie zaczesane na bok, w taki sposób, że czarne jak heban oczy były zupełnie odkryte.
Nagle jego wzrok przykuło coś, co skapywało z opuszka jej palca do wody. Spojrzał na jej dłoń, z której ciekły kropelki krwi. Widząc to zacisnęła dłoń w pięści odwracając tym samym jego uwagę. Czuła jak siła, która w jednej chwili znowu próbowała nad nią zawładnąć przechodzi, odparta przez drugi bodziec.

- Hm – wymruczał podnosząc na nią wzrok – Znalazłaś już sposób na paraliż. Jesteś naprawdę niesamowita! Tego się mogłem po tobie spodziewać.

- Szybko się uczę – odparła twardo – A teraz, jeśli pozwolisz, szybko z tobą skończę!

Zamachnęła ręką w górę powodując wzburzone fale, które zderzyły się ze sobą w miejscu, w którym stała jego postać. Huk był na tyle donośny, że poniósł się echem po okolicy. Nie chciała jednak tracić czujności. Skupiła się na negatywnych emocjach przenosząc je na taflę wody. W jednej chwili sztorm pochłonął widok nieba i ziemi. Ciemne chmury stawały się coraz ciemniejsze i gęściejsze, gromadząc się w jednym skupisku, tuż nad miejscem gdzie przebywała.

Nagle usłyszała jego śmiech przebijający się przez fale. Rozejrzała się próbując wykryć jego kryjówkę, ale jego zdolności i ruchy, wciąż były jej nieznane. Zburzona woda nie dawała szansy na swobodne poruszanie się na powierzchni, wykluczając oczywiście jej personifikacje, a jednak wiedziała, że jakimś sposobem udało mu się ją przechytrzyć.

- Pokaż się! Jesteś w moim domu, nie możesz się ukryć!

Mówiąc to gwałtownie rozstawiła ręce na boki, odsuwając wzburzone fale wokół pierścienia tworząc jego centrum. Wraz z odejściem wody, odnalazła jego postać stojącą obojętnie kilka metrów przed nią.

- Takie traktowanie rodziny, uważasz za grzeczne? Czuję się urażony, choć przedstawienie warte świeczki – zaśmiał się zakrywając ręką usta – Nie mogę pozbyć się ekscytacji z możliwości zobaczenia cię ponownie siostro! Jaką jeszcze mocą dysponujesz? Pokarz mi to wszystko!

Radość jaką promieniował napawał ją obrzydzeniem. Cokolwiek robiła było to tylko przedstawieniem w jego grze i w żaden sposób nie mogła zrozumieć jego zachowania. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, nawet gdy traktowała go jak śmiecia.

- Nigdy nie miałam przyjemności cię poznać – odparła kpiarsko – Takiej gęby nie dałoby się zapomnieć!

Od razu pomyślała o Prusaku i jego szczeniackim, szyderczym uśmiechu. Prześladuje każdego nawet po śmierci. Chłopak spojrzał na nią zbity z tropu, ale cisza z jego strony nie trwała długo. Parsknął śmiechem trzymając się za białe włosy. Sora, coraz bardziej zaczynała mieć dosyć jego ciągłego prześmiewczego chichotu, który mógł być jednocześnie zwykłym zaproszeniem do otwartego ataku.

- Jesteś naprawdę zabawna – stwierdził uspokajając się – Powiedziałbym - zupełnie pogubiona w swoich melodiach. Nie wiesz, czym jest miecz obusieczny?

Wyszczerzył białe zęby ukazując dwa kły, złudnie przypominające te występujące u Prusaka. Ostatnie słowa wzbudziły w niej jednak coś, czego się nie spodziewała. Zacisnęła pięści starając się nie tracić głowy dla jego głupich zagadek. Zamknęła oczy wdychając powoli powietrze.

- Myślę, że już dość długo zabawiłeś w moim domu.

Spoważniał widząc zmianę jej zachowania. Nie uzyskawszy odpowiedzi na jego pytanie, czekał na jej ruch świdrując ją hebanowym spojrzeniem. Dotknęła dłonią swojego zielonego oka, zakrywając jego szmaragdowy kolor.

- Minęło sporo czasu od kiedy mogę używać, choć części mojej dawnej mocy. Nie potrafię sobie nawet przypomnieć, jakie to uczucie posiadać ją całą, ale cieszy mnie to.

Wraz z tymi słowami  skupiła się na przekazaniu energii do zielonego oka. W jednej chwili jej włosy zamigotały jednym światłem. Odsunęła powoli dłoń ukazując parę rubinowych oczu. Na ich widok chłopak uśmiechnął się lekko, niemal nostalgicznie. Szalejące morze i deszcz uderzały hucznie o wodę, nie dając się w żaden sposób przedostać słońcu.

- Wygonię cię stąd za wszelką cenę. Dla dobra ich wszystkich… - wyszeptała cicho.

- Wszystkich? – zapytał uśmiechając się obojętnie.

Po chwili woda zerwała się z więzów i zalała wolną przestrzeń, w której stali. Kątem oka dostrzegł jak kosmyki jej włosów mienią się jasnym, delikatnym światłem znikając za zasłoną ogromnej fali. Deszcz uderzał ostro o wodę zniekształcając jej płaszczyznę, utrudniając tym samym jakąkolwiek widoczność. Mężczyzna rozglądał się energicznie na każdą stronę, odnajdując ostatecznie subtelną poświatę w wodzie.

- Jesteś moja! – krzyknął rozbawiony, uderzając pięścią w wodę.

Morze nie scaliło się przez kilka sekund pozostawiając krater po ataku. Jednak Sory w nim nie było, tylko ciemna pustka zasłonięta po chwili przez szalejącą wodę. Odsunął się spoglądając na pochmurne niebo. Krople deszczu spływały niczym łzy po jego twarzy, za nic nie przywracając na niej kolorów.

Nagle zauważył jasną postać spadającą na niego z niesamowitą szybkością. Huk jaki wyrządziła zagłuszył większe fale, uderzające o siebie nawzajem. Pięść, którą silnie zacisnęła trafiła prosto w jego twarz, ale nawet pod siłą ataku nie ugiął się, ani nie poruszył z miejsca.

Przeklęła go w myślach, czując jak kości w dłoni zaczynały ją coraz to bardziej boleć. Jego skóra była strasznie twarda, zupełnie jakby uderzała w marmur.

       Na jej rozkaz woda złapała ją za nogi tworząc o wiele potężniejszy i dokładniejszy ogon niż kiedykolwiek. Dodatkowe boczne płetwy po obu stronach jej ciała dodały jej więcej siły i szybkości. Dokładnie odrysowane srebrzyste łuski iskrzyły się niezrównaną masą wody. Tym samym użyła jego siły, by wciągnąć chłopaka pod wodę. Skupiła całą swoją moc uderzając jeszcze raz. Tym razem ze zdwojoną siłą.
W chwili, w której uderzyła zobaczyła na jego twarzy złośliwy uśmieszek. 
         Atak wbił go niczym pocisk prosto w dno morza. Woda działała na niego niczym niekończący się ciężar, przygniatający go z niemożliwą siłą do ziemi. Leżąc w czeluści otworzył czarne oczy spoglądając na piękną dziewczynę z delikatnymi iskierkami światła wokół niej. Zgrabny ogon pokrywał jej nogi,  utrzymując ją władczo nad jego ciałem. Spoglądała na niego z góry, spływając powoli na dno morza. Ciemność pożarłaby wszystko, gdyby nie ciepły prześwit emitujący z jej ciała.

         Widząc jak wdzięcznie utrzymuje się pod wodą młócąc ogonem, zlizał kroplę krwi z ust, nie omieszkując spojrzeć na nią z łakomliwie. Pomimo siły z jaką napierała na niego woda, podniósł dłoń wysyłając jej niemy pocałunek.

Skrzywiła się zniesmaczona, tym samym kryjąc w sobie szok, w jak prosty sposób oparł się ciężkości wody. Jej masa była teraz niewyobrażalnie przytłaczająca. Sztorm nie ustępował przez, co jeszcze trudniej powinno mu być się poruszyć.

- To mój dom, nie miałeś prawa tu przychodzić… - wyszeptała dźwięcznie unosząc nad głową dłoń  - Jesteś zagrożeniem dla mnie i mojej rodziny, przepadnij…

Wraz z jej słowami, woda ukształtowała nad nią ogromną włócznię. Napięła mięśnie starając się zakończyć to ostatnim atakiem, ale przerwał jej podnosząc niewinnie dłonie w obronnym geście. Zawahała się, nie mogąc pojąc jego siły i oporu jaki stawiał przeciwko jej atakowi. Cały czas kontrolowała nacisk wody na jego ciało, ale nie wydawał się tym w żaden sposób przejęty.

Odezwał się po chwili nie opuszczając dłoni.

- Jesteś zbyt pewna siebie – powiedział zupełnie niewzruszony sytuacją – Powinnaś, choć trochę docenić przeciwnika po poprzedniej porażce.

- Co masz na myśli? – wyszeptała niepewnie marszcząc brwi.

Mężczyzna uśmiechnął się zuchwale, jakby sprawa była na tyle oczywista, że wręcz nie wymagała głośnej odpowiedzi.

- Nie powiedziałem jeszcze, że to nie ze mną walczyłaś tamtej nocy, prawda? Sio-strzy-czko…

W jednej chwili, ktoś za jej plecami złapał ją za gardło miażdżąc krtań. Wypuściła gwałtownie powietrze łapiąc odruchowo za silne dłonie wbijające się jej w skórę. Ostatnie bąbelki powietrza zniknęły na powierzchni zatapiając się w szalejących falach. Szarpała się starając uwolnić od ogromnej siły z jaką bez ceremoniałów dusił ją przeciwnik.

- Jesteś idiotą – usłyszała za sobą poważny męski głos – W jej stanie mogłaby wyryć ci tym dziurę w głowie. Długo zamierzałeś udawać niepełno myślącego?

Ostatnimi siłami chciała uderzyć napastnika silnym prądem wody, ale zanim wykonała ruch, poczuła jak jego palce zaciskają się na jej gardle z większą siłą.

Śmiech ponownie zagłuszył wszystko wokół. Spoglądając na niego nie mogła dowierzyć w jaki sposób jego zachowanie było tak bardzo zobojętniałe i naiwne. W przeciwieństwie do tego, który ją dusił, ten bawił się lekkomyślnie atakując ją i czekając na dalsze losy. 

Widząc, że czas jego gry jest skończony wraz z nadejściem jego kompana, napiął mięśnie podnosząc się żwawym ruchem z dna. Przed oczami Sory zabłysły tylko drobinki piasku rozsypane niczym kłęby dymu. Nie mogła powstrzymać szoku i drżenia ust, które w żaden sposób nie mogły ujawnić w słowach tego, co czuła.



Z taką łatwością powstrzymał nawał wszechogarniającej go wody, zupełnie jakby na nim nie ciążyła. Jej przeciwnik masował policzek, który po jej ataku był ledwo czerwony. Po kilku sekundach ranka zabliźniła się na jej oczach.

- J-jak…? – wyjąkała.

Spojrzał na nią niewinnie, nie rozumiejąc jej pytania. Białe włosy falowały pod wodzą wzburzonego morza.

- Jak? Przecież to było oczywiste od początku, siostrzyczko. Zawsze tak się kończy, jak dla mnie to tylko powtórka z rozrywki…

Powiedział to naturalnie i bez zawahania. Zupełnie jakby już od dawna stąpała po cienkiej linii swojego życia, które i tak miało się skończyć z ich ręki. Widać nie bardzo przypadło to do gustu drugiemu z nich. Wbił swoje palce jeszcze mocniej uszkadzając jej struny głosowe. Wydała z siebie ostatni jęk bólu, który niemalże objął jej ciało urwanym, ale paraliżującym cierpieniem. Z otwartych w niemym krzyku ust, wypływała powoli krew, malująca się na wodzie niczym czerwone wstęgi.

- Milcz – uciął jego towarzysz – Morze Bałtyckie masz szansę na uratowanie życia. To będzie jedna i jedyna propozycja z naszej strony. Przyłączysz się do nas, jako jedna z nas...

Ledwo utrzymywała przytomność, ale brak tlenu nie był tego przyczyną. Potrafiła wytrzymać bez niego dość długo, nawet podczas długich wędrówek. Obecność drugiego z nich przyprawiała ją o ciarki. Był o wiele bardziej niebezpieczny od rozpuszczonego mężczyzny otrzepującego się z piasku. Znowu czuła jak fala odrętwienia rozciąga się od jego lodowatych dłoni po całym jej ciele.

Skupiła myśli przygryzając z bólu zęby, by uwolnić się od żelaznego uścisku mężczyzny o twardym głosie.

- Nigdy! – krzyknęła rozsyłając swój głos na tle całego Morza. Rozbrzmiewał, choć nie użyła do tego dźwięku wydobywającego się z jej gardła. Jej myśl przerodziła się w melodię, a ona w słowa.

 Zanim młodszy z nich zdążył zareagować, potężna skumulowana fala wody uderzyła w bark jego towarzysza odpychając go na kilka metrów. Pył, jaki wzniósł się z dna zasłonił widoczność na kilka sekund. To wystarczyło by po jego opadnięciu obaj mężczyźni znikli bez śladu.

Sora wypatrywała ich jeszcze przez kilka minut, ale światło otaczające ją migotało lekkim błyskiem, który gasł jak słaby płomień. Miodowe włosy kołysały się na lekkim prądzie wody, niknąc w bladym świetle. Oddychała ciężko wypuszczając coraz to większe zwoje krwi, które nikły w wodnej toni.

Opadała na dno. Powoli. Bojąc się ich powrotu. Stawiało ją to w gotowości jeszcze przez długi czas, ale srebrzyste łuski odpadały z jej ogona w coraz szybszym tempie. Kołysały się wokół niej by powrócić do swojej pierwotnej postaci. Nikły niczym słabe iskierki.

              Sora ledwo otwierała oczy siłując się ze swoim wyczerpaniem, które było niczym ołów na jej powiekach. Gdy płetwy dotknęły piaszczystego dna rozproszyły się na mnóstwo srebrzystych kawałków uwalniając długie blade nogi dziewczyny.
- Ruszcie się… - wyszeptała cicho uderzając pięścią w udo.

Nawet nie poczuła tego ciosu. Była zbyt słaba by zebrać na nowo siły. Skoncentrowanie się na wodzie i jej biegu kosztowało ją dużo zdrowia. To nie było czymś typowym dla jej formy, nawet jako Morze Bałtyckie. Personifikacja czegoś takiego jak wielki akwen wody nie dawało jej magicznych zdolności ani siły, bez ponoszenia żadnych konsekwencji.

- Muszę wrócić do Polski… muszę…

Światło zgasło.


4 komentarze:

  1. ŻYJESZ
    Jeju, jakie to cudowne.
    Wspaniałe.
    Po prostu łał. Łał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma słów jak bardzo się cieszę z tego rozdziału. I wrócil ten dziwak. I jeszcze jeden dziwak. Kim oni są ?!?! Nie powiesz mi tego prawda ? Pewnie,że nie. Tylko mi jej tu nie zabij, ok ? Jak ją tam zostawisz, rozpętam I wojnę internetową. A tego byś nie chciała. Oj, nie. I dlaczego nie można dostać jednorożca ?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłaś.
    Wow.
    Nie wierzę.
    Ja tylko śpię i zaraz się obudzę.
    A jednak nie.
    Wow.
    W końcu.
    Nie wiesz nawet, jak się cieszę xD

    OdpowiedzUsuń