czwartek, 24 października 2013

Rozdział 67


Hej :) Tak od razu przechodząc do rzeczy, oto notka, która mam nadzieje będzie dobra, i tak..>.< umieściłam tu i notkę z przeszłości Polski i tą z teraźniejszości, ale naprawdę musiałam, żeby wszystko wyszło odpowiednio w czasie, następna notka będzie już tylko w tego co dzieje się aktualnie.
Dziękuję za wytrwałość i miłego czytania.
Pssst pamiętajcie o  błędach~~
:)


Gdy usiedli przy stole, przy którym połowa krzeseł była już zajęta, zaczęła się muzyka. Polska cały czas rozmawiał z towarzyszką, ale nie mógł opanować wzroku od szukania drugiej osoby, którą chciał jej przedstawić.
- Rany, gdzie on jest? Zwyczajnie nigdy się nie spóźnia – westchnął patrząc podejrzliwie na każdego.
- Jeśli szukasz Litwy, to nie ma potrzeby byś mi go przedstawiał – skwitowała.
Spojrzał na nią zaniepokojony. Bawiła się sztućcami, które ustawione według wielkości, ciężko było wybrać do odpowiedniego dania, za to świetnie służyły w zabawie. Jej wyraz twarzy był poważny i to nawet bardzo. Wiedział do czego zmierzała.
- Daj spokój, proszę- odwrócił wzrok, udając zaciekawianie tańczącymi.
Oboje mieli zasępione twarze, jedno i drugie nie lubiło rozmawiać na ten temat, ale ona wiedziała, że to konieczne. Wiedziała również o tym, co jest nieuniknione w przyszłości, lecz on zawsze kończył temat, zbierając ją na litość.
- Znowu nie chcesz słuchać, jesteś strasznie uparty, wiesz? – powiedziała, starając się zdmuchnąć kosmyk włosów z oczu.
- Cóż, jestem jaki jestem, zdania nie zmienię.
Po chwili zaczął rozmawiać z sąsiednim państwem. Był wyraźnie starszy od Polski, i z dziwnym spojrzeniem obserwował inne państwa, a konkretnie dziewczyny. Niebieskie delikatne oczy i blond włosy otaczające jego twarz, były lekko pofalowane. Robił niesamowite wrażenie, ale pomimo tego, że zajmował Polskę rozmową, chłopak wyraźnie szybko kończył zdania.

 Chcąc odpocząć odsunęła się od stołu. Zielone oczy powędrowały za nią, nawet jeśli był zły to i tak miał ją na oku.
- Wrócę na chwilę do pokoju. Zaraz wrócę.
Wyraźnie nie był z tego zadowolony, chciał nawet z nią pójść, ale Francja nie dawał za wygraną, dalej prowadząc swój monolog. Chłopak jedynie co zdołał robić, to fałszywe uśmiechy mając szczerze dość dostojnego państwa.
Nie wracała przez dłuższy czas. Francja gdy tylko zobaczył nową twarz pięknej dziewczyny, od razu uciął rozmowę i sobie poszedł. Natomiast Polska coraz to bardziej żałował swojej upartości. Obserwował innych czekając leniwie na towarzyszkę. Nie czekał jeszcze dłużej. Schodziła powoli z wysokich schodów, z gracją godną najważniejszej damy. Pomimo ciężkiego nastroju uśmiechnął się. Rzeczywiście nie kłaniała się przed nikim, wysoko zadzierała nos do góry.
Odsunął się od stołu i ukłonił się nisko, przed jej osobą.
- Mogę prosić?- z pokorą ukłonił się nisko wyciągając dłoń w zapraszającym geście.
Nie wahała się. Od razu podarowała mu dłoń jakby jego dotyk był czymś czego właśnie najbardziej potrzebowała. Omijając innych weszli na środek parkietu.
- Musisz być świadomy, że nie umiem tańczyć- rozejrzała się niepewnie po tańczących, którzy mieli we krwi dość skomplikowany taniec.
Powiedziała to w taki sposób, że można by pomyśleć, iż wina leży po jego stronie, ale zakryła złośliwość ciepłym uśmiechem. Muzyka zaczęła się na nowo. Na ich szczęście był to wolny taniec,  nie zajęło mu długo znalezienie wyjścia z sytuacji.
-Kiedy dam ci znać, lekko podskocz, dobra?
Przytaknęła nie wiedząc czego się spodziewać. Pary ruszyły, a wraz z nimi większe zamieszanie na parkiecie. Właśnie wtedy dał jej sygnał. Nie wiedząc co chce zrobić podskoczyła lekko, ale nie doczekała się ponownego zetknięcia z ziemią. Kiedy była w górze szybko do niej podszedł i przycisnął do siebie, nie z siłą, ale z troską jakby tulił się do niej nie chcąc puścić. Zarumieniła się lekko, opierając dłonie o jego szyję.
- Wybacz, to jedyne na co wpadłem… - przerwało mu czyjeś ciepło bijące go ramię.
Oparła na nim głowę, zupełnie mu się oddając.  Rozumiejąc, że nie zrobił niczego co by ją uwłaszczyło, uśmiechnął się w milczeniu, wirując razem z innymi. Jej stopy nie były widoczne, zakrywała je długa sukienka. Niektórzy zwracali uwagę na dziwne zachowanie partnerki Polski, ale tańczyli dalej zajmując się sobą.
- Dziękuję – szepnęła do jego ucha ledwo słyszalnie przy tej muzyce. Ale on słyszał.  Przywarł do niej mocniej i jakby opuścił ją niżej, wciąż pewnie prowadząc w odpowiednim kierunku.
Podniosła głowę, rozumiejąc, że odeszli od tańczących. Właśnie w tym momencie muzyka skończyła się. Zanim zdążyła zobaczyć dokąd ją prowadzi, zdjął jej delikatnie wstążkę. A jej biały materiał o cienkiej powłoce, kołysał się leniwie na wieczornym wietrze.
Empora była półkolista. Z niej widać było połowę ciemnego lasu, a z drugiej pola i łąki, na których galopowały dzikie konie. Noc rozświetlona była wieloma świecami zamku. Światła nadawały przyjemny klimat nie nużący, ale spokojny i melancholijny.
- Mam dziwne przeczucie, że widzimy się ostatni raz.
Dopiero teraz skupiła się na przyjacielu, który oparty o balustradę przyglądał się tępo w dal. Wyglądał naprawdę przygnębiająco. Podeszła bliżej stojąc obok niego. Kłębki pary wydobywającej się z ich ust prześcigały siebie nawzajem. Ciszę przerwał Polska.
-Co z tych dwóch dni, kiedy czas jest dla nas przemijający w sposób strasznie powolny. Wolałbym żebyś tu mieszkała…
Już miała otwierać usta, ale powstrzymała się, gryząc się w język. Przecież wiedział, że to nie możliwe. Nie chciała mu mówić,ale i ona źle odczuwała brak pobytu w domu na długi okres. Tak, on wiedział.
- Rozumiem, że nie traktuje cię sprawiedliwe. Gościsz mnie w swoim domu, który szczerze powiedziawszy bardzo pokochałam i przywykłam do niego… - na te słowa podniósł głowę z przygnębiającego osłupienia. Zielone oczy rozbłysły nowym blaskiem, którego wcześniej nigdy nie dostrzegała - a ja nie mogę odpowiedzieć ci na tak wiele pytań, ale zobaczysz powiem ci wszystko, ale musisz poczekać...jeszcze trochę dłużej.  Wytrzymaj…
Zmarszczył brwi skupiając wzrok na dłoniach. Rosja, przeklęty Rosja. Zacisnął pięści w niemej złości.
- Więc co teraz będziesz robić? Co zamierzasz?
Zastanowiła się przez chwilę, patrząc spokojnym wzrokiem w las. Zmęczone powieki zakryły do połowyczerwone oczy, lecz lekki uśmiech na jej twarz dalej promieniował swoim blaskiem.
- Będę żyła dalej.
Nabrał głęboko powietrza, po czym prychnął, by po chwili zaśmiać się w typowy dla siebie sposób.
- To jest, jakiś plan. Cóż obyś przyszła do mnie, zanim ja się pofatyguje z większym rozmachem. Generalnie wezmę ze sobą całą flotę i opłynę całe morze.
- Hah, tak to by było nie typowe, ale w twoim stylu…
Westchnęła teatralnie, obracając się i kładąc rękę na czole, odchyliła się do tyłu, robiąc przy tym ubolewającą minę.
- Jaki ty będziesz za kilka stuleci. Zawrócisz wszystkim w głowach ~
Wyprostował się i poczochrał ją po włosach, uśmiechając się szeroko, ujawniając białe zęby.
- Tylko tobie~ Nie wytrzymasz za długo.
Pomimo prostego przekazu, zarumieniła się odwracając twarz, chcąc zakryć czerwone policzki. Chłopak podszedł do niej obserwując ją, podejrzliwie.
- Wszystko w porządku? – nie wiedział powodu jej zachowania
- Tak, tak! – odepchnęła go lekko od siebie, chcąc zachować dystans.
Obejrzała się. Zawiał silny wiatr sprowadzając świeże powietrze. Włosy odkryły jej twarz zupełnie, jak i te Polski. Na sali zaczęły się oklaski. Ostatni taniec się skończył. Słysząc to Polska, chwycił ją za dłoń. Trzymając w ciepłym uścisku.  Wieczór należał do chłodnych, ale nie czuli zimna. Panowała cisza, którą słyszeli tylko oni.
- Będę już wracać.
- Ile będę musiał czekać tym razem, aż przybędziesz…?
- Kto wie. 

Ponad chmurami gdy zapada zmrok,
Zawsze w pojedynkę lecąc,
Jastrząb cierpi zapewne.
Pośród wiatru nawet dźwięki głuchną,
a jego skrzydła obejmując niebo,
Spokoju zaznać nie są w stanie.
Do czego porównać moje serce?
To serce jest niczym jastrząb.
Do czego porównać moje serce?
Do cierpienia, gdy szybuje wśród przestworzy.
W czasie deszczu, w cieniu kamieni,
Zawsze niewielkim rosnąc,
Kwiat smuci się zapewne.
Pośród deszczu nawet kolory blakną,
A jego płatkom o barwie brzoskwiń,
Kochającej ręki poznać nie jest dane.

Do czego porównać moje serce?
To serce jest niczym kwiat.
Do czego porównać moje serce?
Do jego smutku, gdy tkwi wśród deszczu.

Polna droga, którą mkną ludzkie cienie,
Razem ze mną krocząc,
ty też jesteś samotny zapewne.
Pośród łąk, gdzie owady szepczą,
mimo bycia człowiekiem dotrzymujesz mi kroku,
Ty, który milczeniem wypełniasz cisze.
Do czego porównać moje serce?
To serce, które podróżuje samemu,
Do czego porównać je można ?
Do samotności tego, kto zawsze jest sam..
Uśmiechnęła się pod nosem, nucąc ostatnie fragmenty melodii.
- Wiesz, jesteś jedynym, któremu mój śpiew nic nie robi. Zazwyczaj kończy się to zupełnie czymś innym.
Spojrzał na nią zaintrygowany nowo zdobytą informacją, jednakże nie pytał się o nic więcej. Zbliżył się i pocałował ją w policzek. Na co odpowiedziała ciepłym objęciem.
- Zawsze będę tutaj wracać, będę wracać do ciebie – powiedziała cicho, a Polska przywarł do niej jeszcze bardziej.
Po chwili jej ciało obeszło potężny wstrząs, a jej dłonie trzęsły się gwałtownie.
 Rozejrzała się niepewnie, wyraźnie się czegoś obawiając.
- Polsko, jesteś pewien, że go nie zaprosiłeś? – zareagowała wręcz błyskawicznie, znając odpowiedz na zachowanie jej ciała.
Czuł jak jej dłoń trzęsie się. Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, puściła go, rozglądając się z przerażeniem na wszystkie boki.
- Muszę stąd iść – powiedziała pewnie.
Stanęła na balustradzie. Wiatr zawiał gwałtownie, miotając sukienką dziewczyny na każdą stronę. Polska obejrzał się na zgromadzonych w Sali gości, jego dobry wzrok dał mu szansę na dostrzeżenie rzeczywistego niebezpieczeństwa.
- Do zobaczenia, Polsko – powiedziała szybko, widząc również kto zmierza w ich stronę- dotknęła jego medalionu, który wisiał na jego bladej i pięknej szyi. Uśmiechnęła się łagodnie, widząc jak połyskuje - nie zapomnij.
Wyskoczyła zwinnie, nie dając mu szansy na odpowiedz. Chłopak podszedł spokojnie w miejsce gdzie wcześniej spoglądała na ciemny i gęsty las. Zagwizdał lekko i przeciągle prostą melodyjkę.
Wiatr, zerwał się jak na rozkaz. Melancholijny wzrok, obserwował jak dziewczyna biegnie przez ścieżkę tak dobrze przecież mu znaną.

 Dopiero po chwili zauważyła jak jakaś siła pomaga jej biec z nieukrywaną łatwością.
Obejrzała się na jego postać spoglądającą na nią z empory. Po czym zniknęła mu z oczu.

- Polsko, wybacz za spóźnienie – blondyn obejrzał się powoli.
Nie trzeba było zgadywać, w jakim był stanie. Polska wyraźnie był wściekły. Zmieszany Litwa spojrzał na niego pytająco, ale blondyn oddalił się szybkim krokiem nie racząc przyjaciela odpowiedzią. Lekkie kroki chłopaka odchodziły echem po ścianach. Litwa ominął towarzysza obok siebie patrząc ponuro za śladem Polski.
- Co mu się stało?
Obok niego stało wysokie państwo z długim szalikiem zakrywającym mu połowę twarzy. Fioletowe oczy, cały czas patrzyły na wejście do pięknego balkonu, które teraz stało puste i beznamiętnie. Brunet usiadł na parapecie myśląc, co wstąpiło w jego przyjaciela, ciesząc się wieczornym chłodem bijącym po plecach.


 ________________________________________________________




 " Teraźniejszość"



Otwierając oczy ujrzała znajomy pokój. Piękna tapeta pełnych kwiatów i białe drewniane meble. To był jej pokój, ten z tapetą pięknych łąk i niebieskich kwiatków, niezapominajek. Miała nadzieje spać z Polską, lecz widocznie państwa nie wiedziały, że śpią razem. Choć gdy o tym pomyślała mogliby to źle odebrać . Nabrała głośno powietrza. Dom Polski, pachniał specyficznie. Kwiatami, lasem i łąkami, zupełnie jak na dworze. Spojrzała na drzwi obok, za nimi znajdował się Polska.Był tak blisko. Po mieszkaniu rozeszła się muzyka, to stary zegar rozbrzmiewał dwunastą. Wstała szukając swoich butów i skierowała się do pokoju Polski. Właśnie mijała okno i to co znajdowało się za nim. Ponurą atmosferę i brak życia. Nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi do przodu. Zaskrzypiały miarowo, to co zobaczyła za nimi zupełnie ją zaskoczyło.
Krótko ścięta blondynka leżała na jej miejscu obokPolski. Wtuliła się do ramienia chłopaka, najwidoczniej nie chcąc go puścić.
-  Co, to ma być…- wydukała zupełnie pozbawiona głosu.
Miała ochotę się na czymś wyżyć, lub zniszczyć. Jednaknietypowy wyraz złości, skierowany w jej stronę był niewłaściwy. W końcu czemu nie mogła spać obok Polski? Może. Tak samo jak ona, tyle, że ten widok był niespodziewany i …wywołuje u niej najgorsze cechy. Spojrzała na półkę nocną, Polska i ona mieli po jednej, po swojej stronie łóżka. Po jej wyjeździe powinny stać tam jej rzeczy, ale nie. Butelka mleka, szklanka, spinki do włosów, to one teraz zajmowały jej miejsce, natomiast jej rzeczy leżały za półką, zauważyła jej ukochaną książkę której kartki niedbale wystawały zza framugi, okurzone. Uczucie gniewu zaczynało ją przerastać, uświadomienie sobie, że Ukraina śpi tu co wieczór nie dawało jej spokoju. Niewybaczalne, to nie był jej dom. Powstrzymując się by obudzić dziewczyny, wyszła z pokoju, patrząc jeszcze przez chwilę na blond włosego chłopaka. Zamknęła drzwi puszczając klamkę. Gniew powoli ustępował. Odetchnęła spokojnie, próbując zapomnieć to, co właśnie zobaczyła. Skierowała się do salonu, mijała ten sam korytarz co zawsze. Piękną tapetę, na której wisiały obrazy przedstawiające łąki i różne inne zakamarki. Komody, na których stały wazony, a w nich kwiaty…kwiaty.
-  Co to jest!? –podeszła do jednego z wazonów, przyglądając się żółtej roślinie .
Podniosła z wazonu, żółty kwiat patrząc na niego z niedowierzaniem. Słonecznik. Wszędzie były słoneczniki. Na każdej komodzie w domu. Zacisnęła dłonie w pięści, łamiąc tym samym kwiat. Mijała ze wściekłością, wszystkie żółte ozdóbki, próbując na nie, nie patrzeć. „Zadomowiła się”…myślała cały czas z kpiną, dusząc ją w myślach. Polska nienawidził tych kwiatów. W salonie zastała Litwę pijącego kawę i przeglądającego papiery. Usiadła wzburzona obok niego.
-  Dzień dobry – pomimo pracy zwrócił na nią uwagę, nie pozbywając się resztek kultury.
Spojrzała na niego. Nie podniósł wzroku spod wszystkich papierów. Jego wzrok analizował wszystko, co znajdowało się na arkuszu.
-  Już nie bardzo – jęknęła naburmuszając się.
Skrzyżowała ręce, opuszczając wzrok. Tym razem jego zielone oczy zawędrowały na jej pełną wściekłości twarz.
-  Coś- nie tak?
Zabrzmiało to jak dawniej, może po prostu był zły ostatniego wieczoru.
-  Czemu Ukraina śpi obok Polski, to nie jest jego pokój?
-  Jest, ale jak widzisz, nie ma nic do gadania. Przepraszam, ale musze się skupić na pracy…
Wstał zabierając wszystkie dokumenty i skierował się do pokoju na górze. Idąc po schodach, spotkał Szwajcarię poprawiającego mundur, widać było, że dopiero wstał . Skinęli na siebie głowami, witając się nieznacznie. Po chwili Litwa zniknął za korytarzem, a jedyny ślad po nim, że wciąż tu jest to tupot jego butów, oddalających się powoli. Szwajcaria zszedł ze schodów, patrząc na podłogę. Schylił się i podniósł jeden z dokumentów niesionych przez bruneta.
-  Dzień dobry… - mruknęła.
Podszedł do niej i usiadł obok.
-  Dzień dobry. Jak się spało w swoim domu? – zapytał się przeciągle, z ciekawością oglądając kwitek.
Coś było nie tak, nie powiedział tego zwyczajnie. Zmierzyła go wzrokiem.
-  Wiesz, że Ukraina leży sobie obok Polski - stwierdziła fakt, który chłopak poparł skinieniem głowy.
-  Odkąd tu przyszła – powiedział obojętnie.
-  Czyli od kiedy..?
Zastanowił się kładąc dokument na stół.
-  Węgry zadzwoniła do mnie o tym, że Polska, nie odpisuje na listy i wezwania trzy miesiące temu. Kiedy tu przyjechaliśmy, dom był w jakbym to mógł delikatnie ująć, w bezgranicznym nie ładzie. Kilka dni później przyjechała Ukraina..i zrobiła swój cholerny porządek – rzadko kiedy można było usłyszeć od niego tak dobitne oskarżenie. Spojrzał na jej zbaraniałą twarz i odchrząknął zakłopotany – Mam na myśli zupełną anarchię i chaos.
Ucieszyła się w duchu, że jest po jej stronie. Wciąż szamotały nią nerwy.
-  Masz na myśli te wszystkiego słoneczniki? Są okropne! To nie jest jej dom! Te kwiaty są obrzydliwe i przypominają mi kogoś, kogo wolałabym zapomnieć.
Żachnęła się, przypominając sobie o żółtym kwiecie, który przez cały czas ściskała w dłoni. Popatrzyła na niego zawistnie i cisnęła nim w kierunku kominka. Chłopak patrzył na to z nieukrywanym rozbawieniem.
-  Zabawne.
Spojrzała na niego, podnosząc znacząco brew.
-  Co? – zerknęła na niego z ukosa.
-  Jesteś zwyczajnie zaz-
Chłopak nie zdążył dokończyć, bo nagle do salonu, weszła Węgry. Była widocznie podenerwowana, na jej twarzy malowało się zmęczenie, a Since pod oczami były tego dowodem. Usiadła pomiędzy nich, patrząc na chłopaka z nieukrywaną złością. Szwajcaria spojrzał się tylko swoim twardym wzrokiem.
-  Szwajcario zdaje się, że mieliśmy się zmienić…padam z nóg – mówiąc to ziewnęła przeciągle.
-  Coś niepokojącego? - jak zwykle żołnierz przechodził do rzeczy od razu, nie chcąc marnować czasu.
Dziewczyna westchnęła, widząc, że chłopak nie poruszy tematu jego spóźnienia.
-  Nie, dziś nie.
Ich wymiana zdań była ledwo zrozumiała. Ale sądząc po zmęczeniu widocznym na twarzy dziewczyny, stwierdziła, że całą noc pilnowała domu Polski. Szwajcaria wstał, zabierając swoją broń i naładowując jej magazynek. Robił to tak szybko, że dało się słyszeć wyłącznie szybkie nastawianie sprzętu i innych drobiazgów.
-  To idę. Przekażesz Litwie?
Wskazał na papier, który uprzednio brunet upuścił. Siedząca obok Sory, Węgry pokiwała tylko głową. Odwrócił się i poszedł w kierunku wyjścia.Sora spojrzała na przyjaciółkę Polski, z wyraźną wdzięcznością. Robiła to wszystko dla Polski.
-  Jestem zmęczona pójdę się położyć… - stwierdziła, ale jej myśli już błądziły gdzie indziej.
Nie wyglądała jakby miała siły dojść do pokoju. Ziewnęła, zakrywając usta dłonią. Sora chwyciła ją za ramiona próbując pomóc jej utrzymać równowagę.
-  Pomóc ci?
Po chwili spostrzegła, że Węgry już spała, układając głowę na jej kolanach. Uśmiechnęła się, głaszcząc ją po głowie. Postanowiła jednak wziąć z niej przykład i jeszcze przez chwilę się przespać. Nagle z ust brunetki usłyszała niewyraźne słowo. Pochyliła się do jej ust, chcąc zrozumieć co mówi.
- Prusy..

*

Ponieważ stan Polski trwał od dość dawna, a czas dłużył się niemiłosiernie każdy krzątał się po domu, wykonując swoje obowiązki. Szwajcaria często wyjeżdżał, a przez najbliższe kilka dni nie pisał, ani nie odzywał się. Wykorzystywała to Ukraina, która wciąż natarczywie wszystkich drażniła. Osobą najczęściej atakowaną jej zaczepkami był Litwa. Starał się jej unikać, ale na próżno, więc po obiadach wychodził z domu, aby zaszyć się gdzieś w zacisznym miejscu.
W domu pozostawały więc Ukraina, Sora i Węgry. Ta ostatnia zdawała się często nieobecna, chodziła w jedną to w drugą stronę, ostatecznie mruczała coś pod nosem, zawracając i znikając na kolejna chwilę. Podopieczna Polski często zaglądała do pokoju chłopaka, ale ten wciąż spał, a jego oczy były zamknięte. Jednak próbowała zrozumieć dlaczego ten stan go dopadł, przesiadywała naprzeciwko łóżka patrząc na niego w skupieniu, oczywiście zamykając drzwi na klucz. Starsza sistra Rosji również była częstym gościem w tym pokoju. Choć Sora próbowała Ukraina była dla niej niczym kamień w bucie.
- Widziałaś może papier podobny do tego? – brunetka wtargnęła pośpiesznie do pokoju cała zadyszana.
W tym dniu był wyjątek dla wszystkich, ponieważ Ukraina wyjechała do siebie, a wszystkie drzwi były otwarte.
- Nie – Sora pokręciła przecząco głową przyglądając się dziwnemu pozłacanemu dokumentowi.
Węgry westchnęła zawiedziona. Oparła się o drzwi nie zwracając już uwagi, że wciąż jest w pokoju chłopaka, a blondynka przygląda się jej uważnie. Zwitek przypominający list, był bacznie przez nią obserwowany.
- Węgry?
Podniosła wzrok, a na jej twarzy zagościł automatyczny uśmiech.
- Tak? Stało się coś?
Blondynka spojrzała na nią pytająco.
- Ostatnio…zachowujesz się co najmniej- dziwnie – wstała odkładając książkę – jeśli coś cię trapi możesz powiedzieć „szpiega” nie ma – chodziło jej o Ukrainę, dostała już od innych ksywkę. Na dodatek po głowie chodziło jej pewne imię: Prusy.
Podeszła do niej tym samym wychodząc z pokoju, Węgry jak cień podążała za nią, wyraźnie nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Wszystko jest w porządku… - przerwały jej ciche kroki Litwy, który miał zdecydowanie lepszy humor gdy nie było tu Ukrainy.
- Nadał nic? – spojrzał na zamknięte mahoniowe drzwi.
Sora pokręciła głową.
- Litwo mam pytanie – spojrzała na niego poważnie – czy sytuacja w której Rosja odpowiada poniekąd za rząd Polski, mogła do tego doprowadzić?
Szok, który pojawił się na ich twarzach był niespodziewany. Nie rozumiała czy powiedziała coś złego.
- Um, widzisz… - najwyraźniej Węgrom słowa nie bardzo podchodziły do gardła, jej oczy wędrowały to tu, to tam, była zmieszana.
- Ty chyba naprawdę nie rozumiesz co się teraz dzieje na świecie prawda? – powiedział Litwa, to nawet nie było pytanie myślała.
- Jak widać. Nie.
- Wschodnią stroną świata panuje ZSRR – nie mogła odczytać co właśnie w tej chwili próbowała przekazać jego mina – To związek republik, takich jak ja, Ukraina, Białoruś… reszta państw bałtyckich i inni. Przewodzi nim Rosja, a stolicą jest Moskwa. Rosja uważa nas za tzw. „rodzinę”, jego szef nie kieruje polityką Polski poniekąd, on jest tym rządem, panuje komunizm – tu się zatrzymał widząc jej ledwo rozumiejącą coś twarz.
- Chcesz powiedzieć, że pomimo wygranej wojny…Rosja rządzi jego rządem? – próbowała wszystko ułożyć sobie w głowie.
Przytaknął.
- Ale skoro ty, Estonia i Łotwa jesteście w tym związku, to nie powinieneś być teraz …tam?
- Tak. Jednakże przywileje moje i reszty jest inne. Tak, trochę inne… - odwrócił wzrok – muszę iść.
Odchodząc ściskał w dłoni jakąś rzecz, której trzask dało się słyszeć po korytarzu. Patrzyły jak duże drzwi zamykają się za nim z cichym jękiem.
Gdy Sora się odwróciła chcąc dowiedzieć się czegoś jeszcze, Węgry zniknęła jej z oczu. Oparła rękę na biodrze pochylając się lekko zawiedziona swoimi przypuszczeniami.

Na wieczór w domu gościły na powrót wszystkie państwa, Szwajcaria zabrał ze sobą również Lichtenstein. Trwała kolacja, przy której nikt nie zabrał głosu, zaraz po skończeniu posiłku, każdy oddalał się do swoich pokoi. Została tylko Sora. Patrzyła wyłączona na jedzenie przyrządzone przez Węgry bawiąc się kawałkami. Słyszała tylko niektóre dźwięki dochodzące z korytarzy i pokoi gościnnych.
- „Ptaszek umierający chowa się, ucieka,
by go nie ujrzał nikt na świecie…
jego serce, co się skryło w głąb piersi człowieka,
by umierając, um – rzeć w sekrecie…”
Po chwili ocknęła się, wstając od stołu gwałtownie, aż jej krzesło zachwiało się po czym upadło z donośnym brzdękiem. Złapała się za głowę, czując niespodziewane mdłości. Wybiegła na korytarz otwierając drzwi od łazienki. Napuściła wodę, po czym zwróciła całą kolację. Usiadła
przy ścianie podkulając nogi. Jej serce nadał biło całą siłą, a puls bólu jaki odczuwała w skroniach był nie do wytrzymania.
- Sora? Jesteś w łazience? – głos Węgier rozniósł się zaraz po pukaniu do drzwi.
Nie mogła odpowiedzieć, gardło cały czas miała zachrypnięte. Zrezygnowana Węgry usiadła przy drzwiach, a szczęk ścian dotarł do łazienki.
Spróbowała wstać podpierając się zlewu, na którego wciąż ogromnym pędem leciała woda, zakręciła ją wyrównując oddech.
- Mogłabyś poczekać jeszcze kilka minut…?
- Jasne, ale pośpiesz się, jeśli Ukraina nie wejdzie tu za godzinę dostanie szału.
Zrozumiawszy sytuacje, umyła szybko zęby i skierowała się do ogromnego prysznica, za szklaną szybą. Włączyła wodę i rzucając ubrania na krzesło weszła do orzeźwiającego ciepła. Łazienka była naprawdę ładnie urządzona, przewaga jasnego promiennego koloru oraz biel idealnie się komponowały. Oparła się o ścianę, a woda lała się na jej głowę. Włosy całkowicie przyległy do jej ciała, oplatając ją. Mogłaby tak stać jeszcze kilka godzin, w wodzie, której ciepło było tak przyjemne. Ból głowy, jakby znikł. Jednak melodia i jej słowa wciąż krążyły w jej myślach.
Zaczęła ją nucić, a jej głos rozniósł się po pokoju. Węgry również ją słyszała pomimo hałasującej wody.
- Polsko…
Podniosła wzrok, jej wzrok się zamglił, ale nie zanikł. Obraz rozmazywał się tworząc niewyraźną postać.
 Szedł do niej, uśmiechając się lekko. Przez jego twarz widać było dogłębną powagę i cień radości. Wyprostowała się i podeszła ku niemu nie zwlekając. Gdy była kilka centymetrów od niego, podniosła głowę, chcąc spojrzeć mu w oczy. To on.
 Jasne pasemka przylegające do twarzy, dłuższe włosy i kosmyki, które zawsze natarczywie spadały na uśmiechniętą twarz. Wysunęła ku niemu ręce chcąc go objąć i poczuć, ale gdy to zrobiła rozmył się, a jej wzrok powrócił do normalności.
Kropelki wody spadały na podłogę, a wraz z nimi jej łzy. Wyszła szybko z prysznica łapiąc swoje rzeczy i owinąwszy się w ręcznik wybiegła z łazienki omijając zaszokowaną Węgry.
Za oknami wciąż padał deszcz, zresztą jak co wieczór. Siedziała na oknie obok wielkiego łóżka, na którym leżał. Wpuszczając chłodne powietrze poczuła mrowienie na skórze. Przykryła się kocem nie omijając głowy i włosów z których wciąż kapały kropelki wody. Myśli przerwało jej pukanie.
- Mogę?
- Proszę – nie wiedziała, czy miała ochotę widzieć się z kim kolwiek, jednak wpuściła państwo.
Zamknęła za sobą drzwi, i weszła cicho siadając obok niej bez słowa.
- Wiesz, mam przeczucie, że to nie Rosja jest powodem tego wszystkiego – odezwała się cicho z pod koca – to coś innego. Gdyby tak było czuł by to w inny sposób niż sen – po chwili milczenia dodała - Jesteście bardzo skomplikowani…
- Gdybyśmy nie byli unikatowi nie można było by nas nazywać „państwami” czyż nie? – odpowiedziała wpatrując się razem z nią w okno.
- Tak. Jednak nie jesteście jak inni ludzie, zupełnie nie – przerwała – ból fizyczny odczuwacie w inny sposób, nie kontrolujecie się gdy ktoś was zdenerwuje, tak naprawdę wszyscy jesteście emocjonalnie rozbudzeni. Francja zadufany w sobie, Niemcy pewny swej władzy, Rosja niepodlegający innym, Anglia chcący być ciągle na szczycie, Ameryka walczący z Rosją … - brunetka usłyszała cichy szloch z pod granatowego koca – więc jak mam mu pomóc?
- Wiem, że to nie najlepsza pora, ale czy poszłabyś ze mną w jedno miejsce. Od kilku dni planuję tam pójść, jednak nie potrafię…może z tobą w końcu się odważę – odsunęła z jej twarzy materiał, a jej oczom ukazały się błyszczące zielenią oczy blondynki – nie wiem czemu, ale sądzę, że Polska już niedługo nas zaskoczy czymś nowym i głupim znając życie.
W odpowiedzi Sora obdarzyła ją jednym z jej najładniejszych uśmiechów.

4 komentarze:

  1. Czekałam,Czekałam i się doczekałam! Notka świetna(jak zawsze) i z niecierpliwością czekam na kolejną! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba codziennie tu wchodziłam i sprawdzałam, czy jest już nowy rozdział... Nawet nie wiesz, jaki wielki zaciesz miałam, kiedy go zobaczyłam! Według mnie, jak zawsze świetne ;)
    Co do błędów - jedyne, które rzuciły mi się w oczy, to "Wrócę na chwilę do pokoju. Zaraz wrócę" Dwa razy "wrócę"... Zamiast "wrócę do pokoju" mogło by być "pójdę do pokoju", mi się tak wydaje :) I jeszcze "Zmęczone powieki zakryły do połowyczerwone oczy". Wiem, że to tylko literówka, ale jakoś tak mi przeszkodziło. Poza tym, nic nie zauważyłam :)) Z resztą, nienawidzę wytykać innym błędów >.<
    Dobra, kończę już. Czuję, że mój mózg nie jest już zdolny do normalnego funkcjonowania D:
    Tak więc, jeszcze raz napiszę, że było świetne ;) Miej dużo weny, kochana :)
    Pozdrawiam //Shiro :))

    OdpowiedzUsuń
  3. O dzięki Ci Akane, że to napisałaś. To jest takie piękne. Normalnie się prawie płakałam. Ach i PruHun... Czy to miejsce to będzie grób prusaka?
    Co do błędów podobnie jak Shiro nie lubie wytykać innym błędów (sama robię o wiele więcej)
    "Since" - chyba powinno być sińce i z małej litery
    "pomiędzy nich" - pomiędzy nimi
    "nadał nic" - chyba nadal
    "przywileje moje i reszty jest inne" - są, nie jest.
    Tyle znalazłam.
    Ale ją i tak na błędy uwagi nie zwracam.
    Historia Sory jest piękna nawet z błędami
    ~Akasuna~

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteście cudowne T.T Dziekuje bardzo i dzieki ze jednak mowicie o tych błędach xd Postaram sie zmienic w najblizszym czasie :D pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń