T.T udało mi się z małym opóźnieniem... Oto notka :) Mam nadzieję (serio), że nie będzie straszna, a jeśli tak...hmn cóż xd
Wszystkim Chłopakom Życzę Szczęśliwego dnia z okazji Ich święta ! ( tak, wiem. Dzień właśnie się kończy..:P)
O i każdemu kto pisze maturę w roku 2014...eh jestem z wami...
Zapraszam :)))
O-oo i jeszcze, jeśli możecie, a byłabym wdzięczna ; napiszcie jeśli znajdziecie jakieś błędy bym mogła je poprawić.
- Dlaczego on tu jest?! O ile się nie mylę, nie było takiego
prawa, dzięki któremu ma przebywać w moim domu! Nie życzę sobie jego obecności
– krzyknął, a jego głos rozniósł się po sali.
Pomimo tego, że wszyscy klękali przed ogromnym tronem i
starym człowiekiem zasiadającym na nim, on stał wyprostowany i dumny patrząc na
niego z nieukrywaną złością. Obecnie panował Zygmunt I Stary, to on uczynił z
Prus ich lennika, ale pomimo tego obecność prusaka zawsze działała Polsce na
nerwy.
Stary człowiek tylko podniósł rękę, nakazując mu już
milczeć. Chłopak zagryzł wargę, aż poczuł w ustach metaliczny posmak od krwi.
Za dużo słów cisnęło mu się na nie, a musiał milczeć, bo przecież tak nakazał
król.
Po sali rozeszły się
szepty dwornych. Jak na zawołanie wszyscy odwrócili się do ogromnych drzwi
otwieranych na całą szerokość. Wiatr wdarł się od środka, ktoś nie szczędził
sobie siły by je otworzyć. Polska szybko i zwinnie pomknął po schodkach do
swojego miejsca obok króla. Tym bardziej chciał tam być, by patrzeć z
wyższością na wstrętnego sąsiada, którego nie cierpiał. Białowłosy nie miał już
na sobie, typowego dla siebie odzienia…wydawało się, że był w samej bieliźnie,
ale ukrytej pod płaszczem. Powinien był nosić ciemnoniebieską tunikę, a nie
szarą dziwną pelerynę, która wyglądała jakby znalazł ją po drodze.
Polska przyglądał mu się badawczo, nie rozumiejąc dlaczego na jego twarzy gości dziwny rumieniec, na dodatek wydawał się szczęśliwy i to nie tak jak zawsze. Coś musiało go spotkać po drodze…
Polska przyglądał mu się badawczo, nie rozumiejąc dlaczego na jego twarzy gości dziwny rumieniec, na dodatek wydawał się szczęśliwy i to nie tak jak zawsze. Coś musiało go spotkać po drodze…
( chodzi mi
o sytuację z Węgrami, ale wiem, że działa się ona wcześniej :) )
- Witaj, królu miło obejrzeć znajome widoki.
Zielonooki prychnął pod nosem nie rozumiejąc jego
grubiańskości, w stosunku do jego „władcy”. Przez cały czas nerwowo spoglądał
na zegar, wybijała dwunasta. Podczas rozmowy jego szefa i Prus po cichu udał
się do wyjścia, choć nie wiedząc, że krwiste oczy przybysza bacznie go
obserwują
.
***
- Spójrz, bociany!
Wyciągnęła rękę w górę machając im z uśmiechem. Podniósł
wzrok na dwa duże ptaki lądujące na pobliskim gnieździe. Uśmiechnął się
zdradziecko i jednym szybkim ruchem zakręcił dziewczyną. Gdy otworzyła oczy,
zobaczyła, że siedzi na jego plecach.
- Generalnie pokażę ci go z bliska! – zrobił pozę super
bohatera.
- Naprawdę?!- spojrzała na niego zaskoczona nie spodziewając
się takiej propozycji. Chłopak przytaknął i skupił się na celu.
- Trzymaj się!
Pochylił się gotowy do skoku. Jej małe rączki zacisnęły się
na jego barkach, po czym wzbił się naprzeciw wysokiego drzewa. Wokół panował
tylko dźwięk wiatru, i zachwyty dziewczyny. Polska złapał za gałąź i wspinał
się prawie do samego czubka drzewa, ale zatrzymał się na wysokości sąsiedniego
gniazda.
- Tylko cicho…
Rozsunął liście ukazując dwa białe ptaki których skrzydła
zakończone były czarnymi piórami. Blondynka tak bardzo zafascynowana
znaleziskiem zaczęła podchodzić bliżej. Niestety skutkowało to, że po chwili
całe ciało opierała na głowie chłopaka, a jej chude nóżki machały nad jego
plecami.
- Ał…czy mogłabyś tak…Ał! – nawet jak na jego siłę były
jakieś granice.
- Cii! – syknęła na niego cicho, przytykając palec do ust.
- Eh…
Westchnięcie Polski sprowadziło za sobą ciekawość ptaków,
które skierowały czerwone dzioby w ich stronę. Niezbyt uradowany robieniem za
fotel, nie robił jej dalej wyrzutów starając się utrzymać ją za pomocą głowy,
co było dość ciężkie, więc po kilku minutach zarządził powrót.
Rozprostował się starając mieć znowu czucie w kręgach
szyjnych.
- Dzięki, było super! – była wręcz wniebowzięta, i w ogóle
nie zaprzątała sobie głowy urazem Polski.
- Powiedz to mojej głowie, za to należy Ci się najgorsza z
kar w moim królestwie.
Był całkowicie poważny, więc zaczęła się obawiać czy mówi
serio, choć wątpiła w jakąkolwiek karę. Jakież było jej zdziwienie gdy po
chwili rzucił się na nią, przewracając oboje na ziemię. Przytrzymał jej ręce,
przyciskając do zielonej trawy.
- Teraz się nie wyrwiesz. – jego oddech muskał jej twarz.
Nie odezwała się. Po raz pierwszy Polska zaczął zachowywać
się wobec niej dziwnie, jak nigdy wcześniej. Rzeczywiście nie miała szans się
wyrwać, był zdecydowanie od niej większy, a ona nigdy nie używała swojej siły
wobec niego. Wpatrywali się w siebie, jakby czekając na to co się stanie. Chłopak
patrzył na nią, z lekko otwartymi ustami, nie poruszając się.
- Polsko?- brak reakcji.
Nie wykonał żadnego ruchu, po prostu przyglądał się jej.
Jednak po chwili coś błysło w jego oczach.
- Ah, wybacz.- powiedział niespokojnie, sam do końca nie
pojmując swojego zachowania.
Ocknął się i zamrugał kilka razy niespokojnie. Wstał szybko
podciągając ją do góry. Nie czekając ani chwili, zagwizdał spokojną melodię,
która rozniosła się przelotnie.
Przez cały czas jakby wyciszył się, nie powiedział ani
jednego słowa. Dopiero gdy biały koń podbiegł, na jego twarzy zagościł uśmiech.
- To mój najlepszy przyjaciel, wcześniej go ze sobą nie
zabierałem, był za mały, jest świetny w jeździe, sama zaraz zobaczysz. Wracamy
do zamku.
Podał jej wodze, a ona przyjęła je niepewnie.
- Polsko, ja nie umiem jeździć na koniach.- przyglądała się
zwierzęciu niepewnie.
- Co ty gadasz, jak ja tu jestem na pewno już umiesz!
Wziął ją w ramiona i pomógł usiąść na białym koniu. Sam
usiadł za nią podbierając się rękoma na zadzie wierzchowca. Przez chwilę,
głaskała konia delikatnie, aż ten zaczął radośnie rżeć i machać łbem.
Nim Polska zdążył cokolwiek zrobić, poderwała konia, aż ten stanął
dęba i popędziła go wzdłuż piaszczystej ścieżki. Co chwilę zdawało mu się, że
widzi co innego raz złote pola, chwilę później łąkę kwiatów, a od podrygiwania
w górę i w dół zaczynało mu być niedobrze.
- He-hej ! Wolniej bo nas zabijesz!
Taka gwałtowna jazda była chyba jedyna w jego życiu,
uważając, że dla własnego bezpieczeństwa powinien się czegoś trzymać przytulił
ją mocno. Dziewczyna nie zwalniała, wręcz jakby zakochała się w tym co robi.
W momencie kiedy koń biegł tak szybko, Polska zazwyczaj spóźniał
się i miał ostatnie sekundy by zdążyć;
nabierał podobnej prędkości, ale fakt, że to jej pierwszy raz był dość
zaskakujący. Nagle puściła wodze i spróbowała ustać na grzbiecie konia,
chwytając jego biało złotą grzywę.
Spanikowany, spróbował ją trzymać, ale wiatr który wiał przy
takiej prędkości nie był pomocny. Zresztą wierciła się i bał się by jeszcze nie
spowodować upadku.
- Co robisz?! Zaraz spadniesz!- w jego oczach malowało się
prawdziwe przerażenie.
Spojrzała na niego. Dopiero teraz zauważył na jej twarzy
różowe rumieńce i szeroki uśmiech, który przesłał mu jej całą radość.
Wyciągnęła do niego chwiejną rękę.
- To jest cudowne! No chodź!
Wiedział, że to głupi pomysł, ale i tak zrobił to co ona. W
głowie Polski panowała niesamowita burza myśli; masochistka, samobójczyni,
wariatka, taka jak ja. Po chwili zaczął się śmiać i podniósł ją jeszcze wyżej. Spojrzała na niego zaskoczona, w odpowiedzi
uśmiechnęła się do niego szeroko.
Wskazała na dziwny cień przed nimi.
Wskazała na dziwny cień przed nimi.
- Widzę zamek, to twój dom?!
Podniósł wzrok, na ogromną fortece. Już miał zamiar
odpowiedzieć, ale coś mu przeszkodziło. Choćby jeździec naprzeciw im.
- O, nie…
Zajęło mu dosłownie kilka sekund zrozumienie sytuacji.
Przerzucił ją sobie na plecy i jednym zamachnięciem buta, pomógł sobie sięgnąć
po wodze, które szamotały się na wszystkie strony. Łapanie równowagi było teraz
najłatwiejsze. Spróbował zatrzymać konia, ale nim zdążył to zrobić, zwierze już
wzbijało się w powietrze aby przeskoczyć drewniane ogrodzenie. Tego nie
przewidział. Po chwili oboje lecieli w dół.
-Polsko!
Nagle zorientował się, że ją puścił. Zanim uderzyli o zimę,
przytulił ją mocno do siebie, aby przyjąć uderzenie na plecy. Upadek na całe
szczęście nie był bolesny dzięki strączkom siana. Polska nie tracił głowy,
odszukał wzrokiem dziewczynę i wskazał miejsce obok siebie.
- Bałtyku, szybko schowaj się!
Dziewczyna otrzepywała długie włosy ze złotych drobinek, ale
Polska na powrót schował ją w długie strąki ku jej niezadowoleniu.
Ciężki tupot końskich kopyt uderzał o zieloną trawę,
roznosząc jej kawałki. Przez chwilę myślał, że jeździec przejedzie to miejsce,
ale mylił się. Stanął dokładnie obok, góry siana w której się schowali. Polska
cały czas obserwował jego białą czuprynę, prosząc w duchu, aby odszedł.
Zaciekawiona czerwono oka przybliżyła się do jego ramienia, również bacznie
patrząc na Prusaka. Gdy zobaczyła z kim mają do czynienia, przez jej ciało
przeszedł zimny dreszcz.
- Polsko, musimy stąd
iść.
- Zaczekaj…
Przez chwilę przeszła
jej myśl, że chce przeczekać, aż Prusy odjedzie, ale wiedziała, że państwo
doskonale wiedziało o ich obecności, ale nie mógł odszukać ich wzrokiem, więc
taki pomysł nie należał do najlepszych.
Pomyliła się, Polska tylko czekał na sposobność. Usłyszała
jak wiatr powoli się do nich zbliża, powoli, lecz z czasem bardziej
natarczywie. Zerknęła na jego twarz. Mieścił się na niej złośliwy uśmieszek,
tak dobrze jej zanany. Zaciekawiona patrzyła dalej. Nagle zerwał się mocny
wiatr, wraz z nim Polska zagwizdał dziwną i nietypową melodie, niezbyt
przyjemną dla ucha.
Białowłosy zasłonił uszy od nieustępującego wiatru, ale po
chwili miał inne zmartwienia, koń na którym jeździł wpadł w szał. Zaczął brykać
i miotać głową na różne strony, nie mogąc go opanować spróbował go popędzić,
lecz koń zupełnie go nie słuchał. Dało się słyszeć liczne przekleństwa w jego
języku, co tylko jakby pogorszyło sprawę, bo koń wiedział i znał blondyna nader
dobrze, to jeden z jego koni, koni Polski. Stanął dęba, aż zakręcił się do
tyłu, przygniatając Prusaka. Gdy koń odbiegł, Polska i dziewczyna wyszli ze
stosu otrzepując ubranie. Chłopak podszedł do leżącego bezwładnie państwa,
przyglądając mu się badawczo, lecz i tak rozbawienie było na nim widoczne. Otwarta
ze zdziwienia buzia dziewczyny, świadczyła o tym, że reakcja Polski nie była zbyt na miejscu.
- Ups.
- Ups? Mogłeś go zabić!
Usiadła obok Prus i położyła mu głowę na piersi, nasłuchując
w ciszy. Za jej plecami stał Polska, przyglądający się temu ze złością.
- Daj spokój, jesteśmy państwami, myślisz, że zabiło by go
zwykłe przygniecenie przez konia? Zrosną mu się żebra szybciej niż myślisz.
Chciałbym, żeby to było takie łatwe…
Wyprostowała się.
- To, że nie jestem taka jak wy, nie oznacza, że nic o was
nie wiem. A ty Polsko, mówiłeś mi coś o
uważaniu! Co tu robi Prusy?
Chłopak zrobił minę niewiniątka, uśmiechając się lekko.
- Em, no bo generalnie jest moim lennikiem i przyszedł tu w
sprawach politycznych! Wybacz to nie zależało ode mnie.
Odwróciła głowę w jego stronę, a długie blond włosy opadły
na jej jedno czerwone oko. Podeszła do niego, powoli z niebywałą gracją, po
czym walnęła go pięścią w głowę, ale nie tak jak ostatnio, bo wtedy miał guza
przez co najmniej kilka godzin.
- Głupek. Za co ty tak właściwie przepraszasz? To ja muszę
być ostrożna. Dzisiaj chciałam przyjść, dla wspomnienia - spojrzała w niebo rozmarzonym wzrokiem - Tylko nie przemijającego,
który po połowie wieku zanika, taki na całą moją wieczność, z tobą. Dzisiaj nie
jestem mu potrzebna, więc mamy jeszcze zbliżający się wieczór i ranek, zresztą
chciałabym zasmakować kilka twoich dań!
Uśmiechnęła się pokazując białe ząbki. Polska, chwycił jej
dłoń i poprowadził ją w kierunku ogromnego murowanego zamku, który odznaczał
się ogromnym otaczającym go murem i lasem, gęstym i ciemnym.
<><><><><><><><><><><><><<><><><><><><><><<><>
Stała przed jego domem już od dobrych kilku minut nie
wykonując, ani jednego ruchu. Minęło tyle czasu, wszystko się pozmieniało.
Krajobrazy, które pamiętała przerodziły się mroczne i ciemne przestrzenie,
nawet pogoda była ponura i wyglądała jakby cały czas miało tylko padać. Jak na
życzenie po chwili dało się słyszeć grzmot. Poczuła jak na jej policzek trafia
pojedyncza zimna kropla. Dotknęła jej opuszkiem palca, przyglądając jej się ze
smutkiem.
- Schowaj się, zaraz
zacznie padać. Znowu – westchnął brunet z obojętnością.
*
Zawiązał ostatni bandaż na moim brzuchu. Przez cały ten
czas, nie odezwał się, ani słowem. On również nie przypominał dawnego Litwy.
Wzrok miał skupiony, ale na czymś odległym. Był tutaj, ale jednoczenie był
gdzie indziej. Nie rozumiałam co się
dzieje. Węgry rozmawiała z powoli oprzytomniającym Szwajcarią, a Litwa jest
zupełnie nieobecny.
Skąd tu tyle państw? Szwajcaria przyszedł tu za mną, więc on
się nie zalicza, ale reszta nie miała powodu by tu być…nie powinna mieć.
Po chwili poczułam na
sobie czyjeś spojrzenie. Odszukałam jego nadawcę. Blondyn o trochę lekko nie
poukładanej fryzurze przyglądał mi się z widocznym smutkiem na twarzy. Podsłyszałam
to co mówiła mu Węgry.
- …Przestań się zadręczać, dobrze wiesz, że w naszym
przypadku to normalne…- mówiła do niego cicho, ale widać nawet nie brał tego
pod uwagę.
Normalne. Widziałam, że zachował się tak przeze mnie, więc
nie miał powodu do zadręczania się, czy też nawet przejmowania. Po chwili wahania
wstał kierując się do mnie, im znajdował się bliżej tym bardziej byłam
przekonana do jego ciemnych zielonych oczu, które w zupełności nie przypominały
już tych pustych i groźnych.
Uśmiechnęłam się do niego. Najwyraźniej się tym zdziwił, bo
na jego twarzy zaistniał jeszcze większy grymas niż normalnie. Czy naprawdę
musiał mieć tak smutny i pełen poczucia winy wyraz twarzy?
- Nie masz powodów do
śmiechu. Powi… - przytuliłam go, nim zdążył powiedzieć coś jeszcze. Zbliżyłam
usta do jego ucha.
- Dziękuję.
Po czym szybko się odchyliłam i poczochrałam mu włosy.
- Przestań się smucić,
to absolutnie moja wina. To ja cię sprowokowałam, przepraszam – długo nie
chciałam czekać, moje następne pytanie było wręcz do przewidzenia - Możesz
zaprowadzić mnie teraz do Polski?
Zaczął padać deszcz. Zasłoniłam głowę dłońmi, chcąc uchronić
się przed zimną wodą. Spojrzałam na chłopaka chcąc uzyskać odpowiedz, ale on
wymierzył wzrok z pozostałymi.
- Proponuję schować się przed deszczem, wejdźcie do środka,
ty też – powiedział spokojnie.
To ostatnie było skierowane do mnie. Poczułam się trochę jak
piąte koło u wozu. Weszliśmy posłusznie do środka. Rozejrzałam się, nic
właściwie się nie zmieniło. Nadal te same pokoje, korytarz pełen obrazów i
pięknych antycznych mebli, na którym wszystko komponowało się w spójną całość.
Moją szczególną sympatią darzyłam pięknie wyhaftowane serwetki, na których stał
wazon z kwiatami. Mój wzrok wędrował tak do każdej najmniejszej rzeczy, by w
końcu zatrzymać się na przykuwającym uwagę fakcie.
Zauważyłam kogoś
wychodzącego z pokoju Polski. Wyglądała znajomo…Nagle Węgry stanęła przede mną
zasłaniając mi widok, a Litwa wyprzedził nas i skierował się ku nieznajomej,
zdecydowanie szybszym krokiem. Brunetka wyraźnie się zmieszała.
- J- jesteś głodna? Jest
jeszcze trochę jedzenia, są…- mówiła tak szybko, że ledwo mogłam coś zrozumieć.
Wskazałam na postać stojącą za nią, nie zwracając uwagi na
jej dziwny pośpiech.
- Czy to nie jest… -
nie zdążyłam nawet zapytać.
- Tak, chodźmy do
kuchni.
Z pomocą przybył żołnierz, również zasłaniając mi widok.
Zerkał nerwowo na różne strony, co w jego przypadku tylko wzbudziło moją
podejrzliwość.
Zirytowana ich zachowaniem weszłam między nich, spoglądając
na osobę, z którą rozmawiał Litwa. Otworzyłam szeroko oczy, a w moim umyśle,
roiło się od pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Dlaczego? Po co tu jest? Co
ona robi w domu Polski?
- U- ukraina…?
Za oknem zaczęła się prawdziwa ulewa, dało się słyszeć
również grzmot. Iście ponura atmosfera, w domu również było ciemno i bez życia.
Dokładnie to samo działo się teraz wewnątrz mnie.
Ukraina spojrzała na nią ukradkiem. Nie można było odgadnąć
jakie myśli aktualnie zaprzątają jej głowę.
- Oh, witaj! –
rosyjski akcent w głosie dziewczyny był iście nieskalany.
Obok Sory dało się słyszeć ciche westchnięcie Węgier.
Siostra Rosji podbiegła do niej. Po korytarzu rozbrzmiał dźwięk skaczących,
ciężkich piersi dziewczyny. Sora spojrzała na niesamowicie obdarzoną przez
naturę Ukrainę, która w ogóle nie zdziwiła się jej przybyciem.
- Myślałam, że
Szwajcaria miał pilnować żebyś tutaj nie przychodziła…Hmn no cóż, spodziewałam
się tego – powiedziała, teatralnie opierając lewą stronę twarzy na dłoni.
Dziwny dreszcz przebiegł po plecach żołnierza, który
obserwował państwo z nieukrywaną złością.
- Że co- ?! –
wycedził przez zęby.
Między nich weszła brązowowłosa wiedząc, że cięty język
Ukrainy może spowodować kłopoty, tym bardziej, że mówienie o złej pracy
Szwajcarii najbardziej go denerwowało.
- No dobra spokój.
Dobrze Ukraino, że chociaż ty
cokolwiek robisz – szczególnie zwróciła uwagę na ostatnie słowa, donośnie je
wyróżniając.
Węgry nie należała do osób, która pozwalała innym się wywyższać
i krytykować, więc nie miała absolutnie problemu z zimną krytyką na takie
przypadki. Sora cały czas obserwowała ich nie wiedząc co zrobić. W końcu tu
jest, ale to wszystko było zbyt dziwne i inne niż się jej na początku wydawało.
Jej wzrok skierował się na Węgry, która najwidoczniej nie chciała poruszać tego
tematu tak szybko. Temat o Polsce sprawiał ich nietypowe zachowanie.
- Miałam tu nie
przychodzić? Dlaczego?- ta sytuacja coraz bardziej dodawała jej pytań pozostawionych
bez odpowiedzi. Spojrzała na nich wodząc po kolei wzrokiem.
Oskarżycielski wzrok Węgier skierował się na Ukrainę.
- Dziękuję, Ukraino.
Ironia w głosie przyjaciółki Polski, była na tyle donośna,
że Ukraina zmieszała się i odwróciła wzrok. Węgry zwróciła wzrok na Szwajcarię,
który wciąż powstrzymywał nerwy, które dopiero co spowodowały jego brak
kontroli.
Cała piątka skierowała się do jadalni. Zasiadając przy
stole, do głosu jako pierwszy przystąpił Szwajcaria.
- Nie chcieliśmy
żebyś tu przychodziła, bo to nie jest odpowiedni czas. Tu nie jest już
bezpiecznie…
Smutek powoli zmieniał się w gniew. Słysząc tak surowe
słowa, nie mogła uwierzyć w ich prawdomówność.
- Jak to tu nie jest
bezpiecznie? To dom Polski, tu zawsze jest bezpiecznie. Zresztą czemu go tu nie
ma? – powiedziała to prawie krzycząc - Nie obchodzi mnie niebezpieczeństwo!
Po drugiej stronie stołu dało się słyszeć cichy pomruk bruneta,
który cały czas patrzył się za okno, będąc myślami gdzieś daleko.
- No to już wiemy…
- Staram się dążyć do celu – prychnęła oburzona – Nie
możecie decydować za mnie, mam do was ogromny dług wdzięczności, nie zapomnę o
tym – spojrzała poważnym wzrokiem na zebranych – ale nie po to męczyłam się u
Francji tyle czasu, by odmówić mi spotkania z moim opiekunem, a o ile się nie
mylę jest nim Polska!
Gdzieś blisko uderzył piorun, jęk Ukrainy rozszedł się po
pokoju. Błysk rozświetlił ich idealne twarze, że przez chwilę straciła fason. Zebrani
patrzyli ku sobie. Ciszę przełamał Litwa, który znowu zachowywał się jak
zupełnie niewidzialny człowiek.
- Problem polega na
tym, że Polska nie jest zdolny do wykonywania swoich obowiązków. Nie może się w
żaden sposób, na chwilę obecną bronić. Stąd jestem tu ja, Węgry i Szwajcaria..i
Ukraina. Rosja poniekąd też mu pomaga…ale na swój sposób.
Przeczesał sobie dłonią włosy, mierzwiąc w ten sposób jej
porządek. Nie chciał wspominać ostatniego państwa, wywoływanie niepotrzebnych konwersacji, było
niepotrzebne.
- Jako państwo, musi
również wykonywać pewne prace, jego lenistwo nie jest już, aż takim problemem
porównując go z tym. Wtedy bynajmniej robił połowę tego co trzeba, a teraz jest
w tyle. Nadrabiam to co powinien zrobić – mówił wszystko bez wyrazu, ale
konkretnie i dobitnie.
Spojrzał przeszywającym wzrokiem na Sorę.
- Nie chcieliśmy
żebyś przychodziła, ponieważ Polska przeniósł cię do Francji z konkretnego
powodu, to oznacza, że mieszanie się w to jest poniekąd mieszaniem się w sprawy
polityczne innych państw, a nam tego robić nie wolno – tu spojrzał wymownie na
Szwajcarię - Nawet jeśli uciekłaś to i
tak należysz do niego, a nie do Polski, czy też do Szwajcarii-
Nie przyjemny ucisk w sercu zaczynał przeszywać ja na
wskroś. Mówił to bez żadnych oporów, nie można było odczuć od niego żadnej
empatii. Najwidoczniej wraz ze zmianą w wyglądzie, uległo niej coś jeszcze.
- Dość – głos jej
drżał, ale starała się go opanować.
Wstała opierając ręce na stole. Ton jej głosu był stanowczy
i pełen zdenerwowania.
Wzrok pełen gniewu, skupiony był teraz na Litwie. Chłopak
tylko spojrzał się na nią wzrokiem obojętności. Wstał odsuwając krzesło od
stołu, sprowadził na siebie wzrok każdego. Po czym odwrócił się, otwierając
drzwi.
- Proszę wybaczcie,
wrócę do moich obowiązków.
Wyszedł. Panowała dogłębna cisza. Dopiero kolejny grzmot,
przywrócił mowę jednej z uczestniczek rozmów. Siostra Rosji przez cały czas
obserwowała sytuacje z rozbawieniem, ale ukrywała to pod maską, która pojawiała
się przez tyle lat.
- Nie zwracaj na niego uwagi…
Węgry próbowała pocieszyć ją lekkim uśmiechem, który dał jej
sercu wiele nadziei. Jednak ból jaki pozostawił Litwa, wciąż tlił się w jej
ciele. „Wciąż należy do Francji” te słowa prześladowały jej umysł. Po chwili
ciepło czyjejś dłoń, rozeszło się po jej ciele, podniosła wzrok na osobę
dodającej jej otuchy. Węgry, nie znała jej przecież długo, a pomimo tego żywiła
do niej ogromne pokłady wdzięczności, lubiła ją, może dlatego, że-
„ Wiesz, że
mamy podobne dusze? Nie mogę w to uwierzyć.”
Otworzyła szeroko oczy, a jej serce nabrało niezdrowego
szybkiego rytmu. Ten głos…Znała go! Znała i to bardzo dobrze…Tylko skąd..? Myśl
ta gnębiła ją jakby całą wieczność, a minęła zaledwie minuta. Jakieś chwile,
szczęśliwe i pełne ciepłych uczuć przeszywały jej ciało.
- Zaprowadzę cię do
niego - myśli te przerwał słodki głos Ukrainy - W końcu dużo przeszłaś by się z
nim zobaczyć.
Przytaknęła nie mogąc wydusić z siebie słowa. Szły w ciszy
korytarzem, póki nie dotarły do mahoniowych drzwi. Nie dużych, ale widać było,
że wyróżniały się od pozostałych. Sora stała przed nimi nie mogąc zdobyć się na
ich otwarcie. Widząc to Ukraina podeszła i nacisnęła lekko na klamkę, pchając
drzwi do przodu. Światło ukryte w pokoju przedostało się na jej oczy. Tak długo
na to czekała…
- Wejdź – powiedziała
popychając ją lekko do środka. Czuła jej dłoń na plecach i jednocześnie niczego
nie czuła, jakby zmaterializowała się z powietrzem.
Nie usłyszała już tego co mówiła siostra Rosji. Zrobiła
pierwsze niepewne korki, ku wielkiemu łożu na środku pokoju. Ukraina stanęła
przy drzwiach, przyglądając się jej z ciekawością. Sora zaś szła dalej wolnym
krokiem jakby rozkochiwała się na nowo, w tak bliskim jej zapachu.
- Polska…- powiedziała to bardzo cicho, nie kontrolując już
swoich słów.
*
Czułam się jak obudzona z jakiegoś strasznego snu. Ostatnio
widziałam go uśmiechniętego machającego mi na pożegnanie.
Teraz, leżał na łóżku z zamkniętymi powiekami. Zupełnie
jakby…
”to słowo”. Nawet nie zdałam się na to, by je wymówić. Opadłam na kolana. Drzwi od pokoju wydały nieprzyjemny dźwięk, najwyraźniej przyszli inni. Jego jasne włosy opadały na czoło, delikatnie zgarnęłam je na bok, odkrywając jego bladą twarz. Uśmiechnęłam się, nie dotrzymał obietnicy złożonej w dzieciństwie. Jego rysy twarzy wyglądały jak u prawdziwego mężczyzny, z pewnością nie był już chłopcem. Włosy miał dłuższe związane w kucyk, który opadał na ramię. Brakowało tylko jego zielonych oczu, pełne troski, odwagi i lojalności wobec oddanych przyjaciół. Żałowałam, że nie mogłam zobaczyć go uśmiechniętego mówiącego..
”to słowo”. Nawet nie zdałam się na to, by je wymówić. Opadłam na kolana. Drzwi od pokoju wydały nieprzyjemny dźwięk, najwyraźniej przyszli inni. Jego jasne włosy opadały na czoło, delikatnie zgarnęłam je na bok, odkrywając jego bladą twarz. Uśmiechnęłam się, nie dotrzymał obietnicy złożonej w dzieciństwie. Jego rysy twarzy wyglądały jak u prawdziwego mężczyzny, z pewnością nie był już chłopcem. Włosy miał dłuższe związane w kucyk, który opadał na ramię. Brakowało tylko jego zielonych oczu, pełne troski, odwagi i lojalności wobec oddanych przyjaciół. Żałowałam, że nie mogłam zobaczyć go uśmiechniętego mówiącego..
- Witaj…
Opanowywałam się całe miesiące, teraz nie miałam siły oprzeć
się smutkowi, który w postaci małych kropelek spływał po moich policzkach.
Oparłam głowę o jego klatkę i przysłuchiwałam się miarowym biciu jego serca.
Biło. Tak spokojnie, kojący dźwięk, najpiękniejszy jaki można usłyszeć. Moje
oczy powoli zamykały się, widziałam coraz mniej, ale dźwięk wciąż pozostał,
mogłabym przysiąść, że jego zadaniem było uspokojeniem mnie i nadaniu
zapomnienia dla wszystkich smutków. Zrobiłam to, o co najwyraźniej mnie
prosiło, zasnęłam zapominając zupełnie o wszystkim.
><><><><><><><><><<><><><><><><><><><><><><>><<><>
Otworzywszy oczy, ujrzał wszechobecną biel. Dopiero z czasem
stawała się nie wyraźna i przeźroczysta. Rozchodziła się, ukazując ściany jego
pokoju. Otwarte okno wpuszczało boleśnie promienie światła na zielone oczy
blondyna. Sądząc po bólu głowy, jaki mu dokuczał musiał się czegoś napić
wieczorem. Zasłonił ręką oczy, od nieustępliwego słońca, które w lato było
najbardziej intensywne. Pościel leżała obok niego, a on sam był w samych
spodniach. Jako państwo z kilkoma wiekami za sobą, budową przypominał młodego
chłopca, ale w formie najlepszego rycerza. Liczne blizny na brzuchu, były dla
niego pamiątką i złym wspomnieniem, więc pośpiesznie nakrył na siebie kołdrę.
Jakież było jego zdziwienie, gdy wraz z kołdrą na jego
torsie pojawiła się mała osóbka. Mała główka unosiła się i opadała wraz z
ruchami jego serca, jasne i długie włosy oplotły jej ciało naznaczając na
pościeli złote wzory. Zakryły większość jej twarzy tylko czerwone w pół otwarte
usta, wyróżniały się.
Musnął palcem wzdłuż jej warg i podsunął sobie pod nos,
oczekując, że nie poczuje tego czego się obawiał. Zaciągnął powietrze i
westchnął załamany.
- Wódka… - powiedział rozgoryczony.
Sam do końca nie wiedząc, czy wstawać, postanowił leżeć. Z
nudów zebrał jej włosy i uplótł warkocz, który skrócił ich długość do łokci. Z
satysfakcją przyglądał się swojemu dziełu. Gdy zaczęła się ruszać, sturlała się
z jego torsu na bok.
Oswobodzony wstał przeciągając się leniwie. Rozejrzał się po
pokoju z wyraźnym szokiem na twarzy. Dookoła panował chaos, naczynia, sztućce,
kieliszki wszystko leżało na podłodze i w miejscach gdzie znajdywał się wolny kąt. Uśmiechnął się pod nosem, zerkając na rozleniwioną na łóżku
dziewczynę. Zajmowała dosłownie każdy jego skrawek. Nawet pod pościelą
znajdywała się srebrzysta taca. Podszedł do niej zdejmując ją, w razie gdyby
miała spaść mogłaby obudzić dziewczynę, a tego wolał uniknąć. Torując sobie
drogę do instrumentu niedaleko okna, sięgnął po zwiewną bluzkę, leżącą obok.
Ubierając ją, wyciągnął się ospale.
Podszedł do pianina, które obowiązkowo musiał mieć w pokoju
i usiadł przy nim tworząc idealną postawę. Naparł palcami po gładkiej
powierzchni instrumentu i zaczął grać. Nie melodię, która jest gwałtowna i
mogłaby spowodować niespokojny sen, po którym szybko się wstaje, lecz spokojną
lekką nutę, którą preferował. Zawsze odlatywał myślami w dal, znał na wyczucie
wszystkie chwyty, oddalając się od wszystkiego czuł dopiero spokój.
Grał dalej i dalej nie przestając tworzyć muzyki. Po chwili,
ktoś usiadł obok niego. Postawiła palce na klawiszach i obserwując jego grę,
sama zaczęła ją kopiować. Szło jej nadzwyczaj dobrze, z każdą następną chwilą
przestawała zerkać na jego dłonie, i sama tworzyła dalszą część.
Zielone oczy Polski zawędrowały na jej bladą twarz, którą
pomimo lekkiego warkocza, zakrywały jasne pasemka. Jego nuta była pierwszą, ona
zwyczajnie udekorowała te dźwięki, urozmaicając melodię. Zapatrzył się na nią i
ledwo usłyszał co mówiła.
-Tworzysz piękną muzykę.
Uśmiechnął się pod nosem na powrót zamykając oczy.
- Piękną? Moim zdaniem piękno utworów polega na
odzwierciedleniu duszy twórcy. Grając razem ciężko odróżnić twoje dźwięki od
moich własnych, a myślałem, że usłyszę jakiś twoją cząstkę.
Zatrzymała się na jednym z akordów. Spojrzała na niego
przelotnie.
- Masz rację… - oderwała palce od instrumentu.
Nie przestając grać, obrócił do niej głowę. Szła właśnie
przez środek pokoju, szukając innego instrumentu. Jej chód był znacznie inny,
zwykle jej gracja przypominała kota, teraz po wypiciu pewnie za dużo,
oczywiście przez Polskę, ponieważ potrafił rozpić każdego, odkąd spotkał się po
raz pierwszy z alkoholem, kołysała się lekko na różne strony. Potrząsnął głową.
- Nie mam innego, moją specjalnością, jest pianino. Ale da
się załatwić inne... – był wyraźnie zmieszany jej nietypowy zachowaniem.
Dziewczyna choć
chciała nie mogła więcej usłyszeć. Zakręciła się lekko w powietrzu i straciła
przytomność. Polska natychmiast zaaragował, był szybki, więc złapanie jej w
dość dużym pokoju nie było problemem.
Gdy objął ją mocno, odsunął jej włosy z twarzy.
- Mam cię.
Chwycił ją pod nogi i plecy podchodząc do ogromnego łóżka.
Położył ją i przykrył kołdrą. Nie musiał nawet specjalnie się martwić,
wiedział, że to alkohol. Położył jej na głowie okład i zamknął drzwi na klucz,
udając sie do swojego szefa.
Otworzyła oczy kilka godzin po zaśnięciu. Obróciła głowę
rozglądając się, w tej samej chwili spadł jej okład, który od gorąca jej ciała
przestał gromadzić w sobie zimną wodę.
Zdziwiła ją niebywała wygoda, ogromnego łóżka. Nie pamiętała
go aż tak dobrze, ani ranka i rozmowy z Polską. Było naprawdę duże. Cztery
kolumny z każdego rogu, aż po ciemne drewniane zadaszenie nad głową. Wyglądało
niesamowicie, nigdy podobnego nie widziała. Chłopak schował go a jednak był
widoczny; granatowy baldachim.
Przez myśl przechodziło jej tylko, że musi należeć do
jakiejś pary. Wraz z tym na jej twarzy wykwitł różowy rumieniec. Z tego
wszystkiego zapominała o swoim powrocie i udaniu się do mroźnej krainy. Wyszła
z łóżka ścieląc go dokładnie. Zerknęła na okno. Nastawało późne popołudnie. Po
chwili zza drzwi dochodziło głuche pukanie. Podeszła bliżej nasłuchując.
Ten kretyn! Poganin od
siedmiu boleści! Zabije go kiedyś~! Kurde !Impreza i mnie nie zaprosić!
Po tym, tylko trzask zamykanych z ogromną siłą drzwi.
Odsunęła się jak oparzona od tych Polski. Znała ten głos.
- Prusy.
Nagle do pokoju weszły dwie kobiety. Jakby jej nie widząc
ominęły ją i położyły na łóżku ciuchy. Dziewczyna podeszła do nich i
uśmiechnęła się lekko, oczekując jakiś wyjaśnień, ale myliła się. Tak samo jak
przyszły, w ten sam sposób odeszły bez słowa. Widząc takie zachowanie, poczuła
jak żyłka na jej czole pulsuje niebezpiecznie.
- Ah! Nie jestem powietrzem!
Obruszyła się i chcąc nie chcąc, wzięła w dłonie sukienkę,
przyglądając się jej badawczo. Była to zwykła sukienka prawie niczym nie
różniąca się od tych ze służby, jednak była jakby bardziej udekorowana i
psująca do ciała. Zdjęła swoje rzeczy zostawiając je przy szafie i podeszła do
lustra ciągnąc nowo nabyty ciuch po podłodze. Lustro również było ogromne, dziwiła
ją ta moda, ale nie odwróciła wzroku, wręcz bliżej się sobie przyjrzała.
Warkocz który zrobił Polska na powrót rozpuścił się. Była
całkiem zgrabna, a miejsce na klatce piersiowej, zastąpiły średniej wielkości
zaokrąglenia. Oparła ręce na biodrach, pochylając głowę. Zazwyczaj patrzyła na
swoje odbicie w wodzie, ale lustro dużo bardziej pokazywało to jak ktoś
wyglądał. Mętna woda rozmywała odbicie po kilku chwilach, a to przed nią cały
czas trwało. Pochyliła się chcąc zobaczyć swoją twarz. Gdy stykała się nosem z
szybą, musnęła opuszkami palców wzdłuż policzka.
Nagle drzwi otworzyły się i niczym cień do pokoju wparował Polska,
dysząc przeciągle. Oparł się o wejście, podpierając się o kolana.
- Jak ona mnie denerwuje!
Nim zdążył podnieść głowę, ktoś narzucił na niego pościel. Pomimo
chwilowego protestu zamilkł, wpatrując
się tępo przed siebie. Materiał nie był gruby, wręcz prześwitywał w niektórych
miejscach.
- Eh! Mogłeś zapukać, przebieram się.
Oburzenie w jej głosie, prawie do niego nie dochodziło,
teraz jego wzrok i wszystkie inne komórki ciała, zaabsorbowane były w jej
postać.
To jak unosi ramiona chowając zgrabne ręce do długich
rękawów, otulających ciasnym materiałem. Włosy falujące wzdłuż jej ciała, i
poświata dekoltu, skrywającego piękne wypukłości. Sukienka opadła chowając pod
sobą bladą, piękną skórę. Tak była piękna, a Polska nie przyzwyczajony, żeby
ktoś robił na nim takie wrażenie nie wiedział jak się zachować, był zupełnie wyłączony.
- Po~lsko!- melodyczny głos doszedł do jego uszu.
Dopiero po chwili zauważył jej zdziwioną i niepokojącą minę.
W dłoni trzymała pościel, którą jeszcze przed chwilą miał na głowie, ale i tak
nie spełniła udzielonego jej zadania.
-Matko, znowu to robisz~ Mógłbyś pomóc?- chodziło jej zapewne
o jego brak uwagi, która dość często ostatnio się na nim skupiała.
Odwróciła się, a jej dłonie zawędrowały do bujnych złotych
włosów, podciągając je do góry. Ujawnił się przed nim gorset.
- Zapniesz?
”Zapiął jej sukienkę,
wyrachowanie powoli, haftkę po haftce, ciesząc się zapachem jej włosów
opadających złotą kaskadą do pasa.”-
„Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego – kocham ten fragment *-*
„Wiedźmin” Andrzeja Sapkowskiego – kocham ten fragment *-*
- Po co to wszystko? I kogo tak nie cierpisz?- wróciła do
pretensji, którą wyłożył zaraz po wejściu, chłopak był już przyzwyczajony, że
nic jej nie umknie.
Czerwone oczy zwędrowały do jego bladej twarzy. Polska
zastanowił się przez chwilę, po czym odpowiedział z typowym dla siebie
uśmiechem.
- W moim zamku jest dzisiaj przyjęcie. Będziesz mi
towarzyszyć?
Spojrzał na nią oczekując odpowiedzi, którą już przewidział.
Przemilczał jej drugie pytanie, nie miał ochoty o tym rozmawiać.
- Mam wejść, między tłum państw? Polsko, chyba zapomniałeś-
Dmuchnęła na uciążliwe pasemko, zjeżdżające jej na twarz.
- Nie mogę. Jestem istotą o której wszyscy myślą, że nie
istnieje, a znając was długo nie będę musiała czekać na reakcje z ich strony.
- Właśnie dlatego, będziesz robić za...służkę.
Na to słowo momentalnie straciła rezon. Polska kontynuował
chwytając ją pod ramię.
- Nikt nie będzie miał ochoty z tobą rozmawiać, bo będziesz
tylko służbą, którą zaprosiłem – powiedział pewnie.
Jego błyskotliwy plan, który uważał zapewne za bezbłędny,
nie bardzo się jej spodobał. Zmroziła go wzrokiem, aż poczuł ciarki na plecach.
Po chwili podniosła brodę go góry i nie patrząc mu w oczy odpowiedziała.
- Dobrze, ale nie będę się przed nikim kłaniać.
Zbliżyła się do niego opierając na jego znacznie bardziej
umięśnionemu ramieniu, niż kiedyś. Zauważyła to, tą znaczną zmianę w wyglądzie
i w zachowaniu, był bardziej opanowany i mniej nastawiony wrogo wobec każdego
obcego, stał się wspólnotą z innymi państwami, cieszyła się z tego i
jednocześnie obawiała.
Chodząc wzdłuż korytarzy, nie mogła opisać słowami tego ile
obrazów, pięknych mebli i służby widziała. Wszyscy rzeczywiście przygotowywali
się na przyjęcie.
Polska w międzyczasie opowiadał i opisywał różne historie
łączące się z obrazami, nie raz zauważyła ten konkretny, dzięki któremu religia
Polski i innych państw nie zmieniła się przez Imperium Osmańskie, wszystko
dzięki niemu, więc czy nie powinien być bardziej szanowany i ważny?
Bitwa pod Wiedniem, jej nie mogła zobaczyć, a widząc
przedstawioną na całą szerokość ściany bitwę, bardzo tego żałowała. Spojrzała
na Polskę, który sam zafascynowany swoimi bitwami, wspominał coraz to więcej z
większym zapałem i dumą, płynącą ze swojego wojska, które za religie i ojczyznę
oddawało życie.
Nie raz zauważyła, przechodzące państwa. Nie znała ich, ale
wygląd ich i Polski był bardzo podobny. Oni wszyscy byli zbyt piękni i zbytnio
wyróżniała ich ta charakterystyczna duma, choć tak naprawdę to patrzyli na
innych ze zwykłą pogardą. Blondyn zwracał na nich ledwo dostrzegalnie uwagę, pomimo
ich starał się dalej opowiadać historie, ale nie bardzo mu to wychodziło, gdy
przechodziło jakieś państwo . Jakby miał na nich oko, w razie czego. Nie mogąc
się opanować zaśmiała się cicho, zdezorientowany Polska spojrzał na nią nie
rozumiejąc.
- Powiedziałem coś zabawnego?- jego twarz wyrażała raczej
zmieszanie.
Gdy spojrzała w górę, zobaczyła, że właśnie opowiadał o
przegranej bitwie, która poniosła za sobą wiele ofiar. Zażenowana uśmiechnęła
się do niego nieprzekonująco.
- Nie, wybacz, rozbawiło mnie to, że tamta dziewczyna ma
dziwną czapkę - nie wiedząc co odpowiedzieć powiedziała to co pierwsze przyszło
jej na myśl.
Wskazała na idącą przez korytarz krótko ściętą blondynkę o
niebieskich oczach. Po chwili żałowała, że cokolwiek powiedziała, bo już kiedyś
ją widziała. Polska zerknął na idącą znudzonym wzrokiem.
- To Ukraina. A obok jej siostra Białoruś, ale wolę mówić, Białarusia
- zmarszczył brwi jakby rozmyślał nad czymś gorliwie - Skoro o tym mowa, to nie zbliżaj się do nich. Jedna jest nachalna do bólu wobec innych, a długowłosa przeciwnie tylko do Rosji.
- zmarszczył brwi jakby rozmyślał nad czymś gorliwie - Skoro o tym mowa, to nie zbliżaj się do nich. Jedna jest nachalna do bólu wobec innych, a długowłosa przeciwnie tylko do Rosji.
- Polsko, znam je.
Zauważyła ten cień smutku zaraz po minie zrozumienia, ale
musiała udawać, że Rosja jest dla niej kimś obcym. Nagle uświadomiła sobie, że
nie była u niego przez dwa wieczory. Gdy tylko
o tym pomyślała, chciała zawrócić, ale nie mogła zawieść Polski.
Zmieniła się, mogła mu nie pomagać tamtego dnia, po walce z Prusami. Teraz za
bardzo jej na nim zależy.
- A właśnie zapomniałem!
Ta nagła reakcja z jego strony, była czymś typowym, ale mógł
sobie darować takie zachowanie, akurat w tym momencie. Westchnęła z
politowaniem, ale z drugiej strony cieszyła się, że zmienił temat.
Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej małe zawiniątko, białą
wstążkę, falującą lekko, musiała być z jakiegoś niesamowicie drogiego
materiału. Chwyciła jej koniec, przeczesując palcem wzdłuż delikatnej tkaniny.
- Twoje oczy są naprawdę ładne, tylko wolę nie ryzykować.
Skoro już się zgodziłaś to zadbam o to, by nikt cię nie zaczepiał.
-Oh, chcesz mi zawiązać ją na oczach.
- Wiesz, myślałem nad innymi możliwościami, ale- przerwał
nie wiedząc jak ubrać w słowa kolejne zdanie.
Po chwili nieuwagi z jego strony chwyciła jego głowę pod
ramię i poczochrała mu agresywnie włosy. Wiedziała, że tego nie znosi, a to w
jaki sposób zaczynał mówić zaczynało być nie w jego stylu.
- Ej! No weź przestań, za co!?
Puściła go wedle prośby i uśmiechnęła się łobuzersko.
Spojrzał na nią jak pobity pies, co w jego wykonaniu było naprawdę
przekonujące.
- Daj tę wstążkę.
Wzięła ją i owinęła sobie na poziomie oczu. Problem z supłem
rozwiązał Polska, a zaraz po tym skierowali się do sali, w której odbywało się
przyjęcie.
- Przedstawię cię dwóm zaufanym osobom, ale trzeba wymyślić
ci imię...
- Moje nie może być? Wyśmieją i po problemie- uśmiechnęła
się lekko z nutą złośliwości.
Zaśmiał się, omijając gęsto stojących gości. Nie mogła ich
widzieć wyraźnie, ale Polska zadbał by wstążka, która bardzo się jej spodobała,
była delikatnie prześwitująca. Obserwowała wystrojonych ludzi patrząc na
niektórych z podziwem, byli wyżsi od Polski, a niektórzy swoim ciężkim
spojrzeniem, jakby analizowali pozostałych.
- Polsko!- ktoś krzyknął z tłumu gości, lecz nie mogli
dostrzec kim był właściciel.
Z rozmyślań wyrwał ich widok, brunetki niosącej dwa
kieliszki szampana. Chłopak na jej widok jakby od razu rozpogodził się. Uniósł
dłoń machając jej z szerokim uśmiechem. Dziewczyna podejrzewała, że połowę
szczęścia przyniósł mu alkohol. Spojrzała na dziewczynę. Węgry, Polska wiele o
niej mówił, ale poznać ją z bliska to co innego.
Była ubrana odświętnie, ale jej mowa i ruchy niewskazywany
by była jakaś zadufaną w sobie osobą, miała zwyczajnie gdzieś innych gości.
Towarzyszce Polski od razu przypadła do gustu. Była bardzo ładna jak inne
państwa, ale było coś odmiennego w jej poruszaniu się i w mowie, była jakby
chłopięca.
- Węgry dzięki, że przyszłaś! Generalnie myślałem, że
szefostwo ma wobec ciebie inne plany.
Dziewczyna miała podobne oczy do Polski, cały czas szeroko
się uśmiechała, a gdy chłopak wspomniał o jej szefie, wzruszyła ramionami,
tłumacząc, że nie jest im do niczego teraz potrzebna.
- Kto to?
Wskazała na Bałtyk, podając Polsce kieliszek. Jego oczy od
razu zaczęły błyszczeć, jakby zapomniał już o zeszłym poczęstunku z
poprzedniego wieczora. Dziewczynę natomiast wciąż bolała głowa, nie mogła
zrozumieć jego umiaru. Podciągając łyk, jakby zastanowił się przez chwilę, po
czym odpowiedział.
- To moja przyjaciółka, pracuje tutaj.
Poruszeni dalszą rozmową, nie raz śmiali się głośno, co
zwracało uwagę inne państwa. Dziewczyna wzdychała nad ich zwyczajnym beztroskim
życiem, oczywiście życzyła tego Polsce, po tylu bitwach musi w końcu nadejść
era dzięki której łatwiej będzie mu dbać o dom, ale zazdrościła mu tego życia.
Jej składało się głównie z wody i śniegu.
Łapała wzrokiem coraz to inne państwa, podziwiając ich
postawę. Przy większej grupce znalazła chłopca, o jasnych włosach i
niesamowicie zimnych niebieskich, prawie nie różniły się od tych Rosji. Ubrany
bardzo bogato zajmował się oglądaniem wszystkich wokół, ale i tak jego wzrok
zawsze kończył się na Polsce.
Zaabsorbowana szukaniem nowego kieliszka Węgry, odwróciła
się od nich na chwilę. Dziewczyna szarpnęła lekko ramieniem Polski, chcąc
zwrócić jego uwagę.
- Polsko, kim jest tamto państwo?
Podążył za jej wzrokiem dyskretnie obserwując, osobę stojącą
przy stole.
- Ale trafiłaś...To
cesarstwo Niemieckie. Możesz odczytać to tak; pogardliwy, cyniczny, narcyz,
lepiej nie zbliżaj się do niego, kocha prowadzić byle wojny, dla swojej potęgi.
- Przypominałby mi
kogoś, gdyby nie ta poważna postawa...
Polska westchnął
zrezygnowany.
- Tak, możesz znać
jego brata. To Prusy, jest starszy od niego.- przejrzał ją, właśnie prusaka tak
bardzo jej przypominał.
Chwilę po tym przyszła Węgry częstując dziewczynę lukrowanym
ciastkiem.
Nie interesowała ją dalsza rozmowa, przyjaciół. Bardziej
zastanawiało ją to, dlaczego to cesarstwo Niemieckie tu było. Na dodatek
wyglądał znacznie lepiej od Prusaka. Prusy nie był tak bogaty jak on...
- Chodźmy usiąść, zaraz zacznie się muzyka.
Węgry rozejrzała się nieznacznie, lustrując co kolejne tłumy
ludzi.
- Tak, masz rację...widziałeś Austrię?
Mina Polski nie wskazywała zadowolenia, czy też radości, na dźwięk
tego imienia.
- Nie zaznałem tej przyjemności - ironia w jego głosie była,
wręcz nie do pominięcia.
Po chwili dostał pięścią w głowę od Węgier, blondynka
musiała przyznać, że coraz bardziej ją lubiła, żartobliwe bicie Polski, było
rzeczywiście przyjemne.
- Odczep się od niego! Doprawdy, nie mogę doczekać się dnia,
gdy go polubisz, jest bardzo porządnym państwem.
- To, weź się z nim generalnie ożeń- zbliżył się do niej
wymierzając groźne spojrzenie.
Stykali się już nosami, mierząc się wzrokiem, ale po chwili Węgry
oddaliła się kryjąc rumieńce, i poszła mdląc w ustach wyzwiska pod adresem Polski.
Chłopak zaśmiał się ciesząc się z wygranej. Wiedział, jak
wpłynąć na uczucia dziewczyny.
Nie mógł jednak przewidzieć, że w 1867 naprawdę się pobiorą,
a Węgry wiedząc o przyszłych rozbiorach jej przyjaciela nie będzie mogła zrobić
absolutnie nic, aby mu pomóc. Że, aż do końca pierwszej wojny będzie to znosić,
by potem opuścić Austrię i jego sojuszników i podążyć wedle swoich przekonań.
Tak, nie mógł.
~~~~~~
W swojej karierze chyba nigdy nie wstawiłam tak długiej notki...no ale obiecałam. tylko nie wiem czy to wyjdzie na dobre..:) Dziękuję, że daliście rade.
Świetne~!
OdpowiedzUsuńO słone paluszki! Jak ty to robisz? Notki są coraz lepsze!
Czemu mi to robisz ? Urywasz w najciekawszych momentach! :c
Powodzenia,
Rika
...zatkało mnie. Serio oo*-*
UsuńT.T bardzo dziękuje.
Boże ja chce sore!
UsuńJak zwykle genialne i jakie długie *zaciesz*
OdpowiedzUsuńWreszcie Sora spotkała Polskę, tylko szkoda że on nie był tego świadomy.
Poproszę więcej PruHuna
no i co do błędów to ją raczej nie zauważyłam tylko troszkę to jak był moment że Polska się obudził to ja na początku początku myślałam, żeMorze to Sora -.-
~Akasuna~
A ja wręcz przeciwnie, poproszę AusHuna!!
OdpowiedzUsuńDobra, przepraszam, ale zaczynam od sprawy niecierpiącej zwłoki xD
Nadal jestem ciekawa dokąd zmierza Twoja historia... Naprawdę, im dłużej myślę tym mniej wiem! Podoba mi się historia Bałtyku i Polski, jednak muszę tu niestety powiedzieć, że strasznie się gubię. Raz ta dwójka, potem wracamy do teraźniejszości, potem znowu ktoś inny...Momentami naprawdę nie wiem, co się dzieje. Przepraszam, że tak krytykuję. Byłoby też miło, gdybyś mimo wszystko zdecydowała się na jedną narrację. A pierwszoosobową można stosować np w formie pamiętnika czy myśli...
Pokrytykowałam to przydałoby się teraz powiedzieć coś miłego! Hmm... Węgry! Kocham tą dziewczynę <3 A jeszcze bardziej ją kocham jak jest razem z Austrią! Nie zdziwi Cię pewnie, że końcówka podobała mi się najbardziej :D No i fragment, kiedy jechali konno! Chociaż.. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale czy Bałtyk i Polska stali na grzbiecie konia podczas jazdy?
Dobra, nie zanudzam już :) Powodzenia na maturze! Wiem, że wcześnie, ale będziesz miała na zapas ;)
Pozdrawiam!
Hejcia ^^ Czytam tego bloga od dawna i szczerze, jestem zachwycona! Świetnie piszesz, potrafisz wpłynąć na emocje czytelnika. Strasznie Ci zazdroszczę talentu do pisania, bo sama nie umiem wypocić nic ciekawego ^^" Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńBędę podpisywać się "Shiro", żebyś mogła mnie odróżnić od innych anonimów :)) //Shiro